Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie

Julius Schnorr von Carolsfeld - Wesele w Kanie Galilejskiej
Stanisław Biel SJ

W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa mówi do Niego: Nie mają już wina. Jezus Jej odpowiedział: Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czyż jeszcze nie nadeszła godzina moja? Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie. Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. Rzekł do nich Jezus: Napełnijcie stągwie wodą! I napełnili je aż po brzegi. Potem do nich powiedział: Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu! Oni zaś zanieśli. A gdy starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – nie wiedział bowiem, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory. Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie. Następnie On, Jego Matka, bracia i uczniowie Jego udali się do Kafarnaum, gdzie pozostali kilka dni. (J 2,1-12)

Na weselu w Kanie Galilejskiej jest Maryja, jest Jezus, są Jego uczniowie. Jest ludzka radość i jest smutek, wynikający z niezręcznej sytuacji – braku wina. W Kanie jest też pierwszy znak – cud Jezusa, niejako wymuszony przez Maryję. I jest to typowy obraz naszego codziennego życia. Nasza Kana – to nasze małe przyjemności, radości, wesela, ale również trud, braki, smutek, cierpienie. W naszej Kanie jest Jezus i Maryja.

DEON.PL POLECA


Co chce nam powiedzieć dziś Maryja? Zapewne to samo, co powiedziała sługom: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie mój Syn”. Maryja nie mówi nic od siebie. Ona tylko kieruje nasz wzrok na Jezusa. Niekiedy, w pewnych nurtach modlitewnych, deprecjonuje się Maryję; twierdzi się, że przesłania Jezusa. W rzeczywistości Maryja nigdy nie przeszkadza w naszej drodze do Jezusa. Maryja nigdy nie zasłania Jezusa. Przeciwnie, Jej życie było w cieniu Jezusa. I jedynie czego pragnie, to doprowadzić wszystkich do Jezusa. Tam, gdzie jest Maryja, jest zawsze obecny Jezus. Ona jest drogą do Jezusa.

Maryja w Kanie bezgranicznie ufa swemu Synowi, choć Jezus nie od razu czyni cud a nawet jakby odmawia. Wiara Maryi niejako wymusza cud.

W życiu duchowym, modlitewnym ważna jest wiara i cierpliwość. One niejako „przymuszają” Pana Boga do działania. W codzienności niejednokrotnie doświadczamy trudności, pustki, niezrozumienia Boga, Jego woli, drogi, jaką nas prowadzi. W takich chwilach łatwo przychodzi zwątpienie, pokusa niewiary.

Maryja też nie rozumie Jezusa, a jednak ufa Mu, wierzy, czeka cierpliwie i otrzymuje to, czego pragnie. W relacjach z Bogiem, z Jezusem nie jest najważniejsze poznanie, zrozumienie. Najważniejsza jest cierpliwość w wierze. Gdy zaufamy Jezusowi do końca, to z czasem, nawet w najtrudniejszych chwilach ześle światło, poznanie i zrozumienie.

Czy odkrywam w moim życiu troskliwą, czuwającą, dyskretną obecność Maryi – Matki? Czy w sytuacjach trudnych zwracam się do Niej o pomoc? Czy moje zaufanie Bogu trwa dłużej niż niecierpliwość serca?

„Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie Jezus” – mówi Maryja w Kanie naszego życia. A co mówi Jezus? „Napełnijcie stągwie wodą”. Jesteśmy „stągwiami”. Ale gdy napełnimy je wodą, Jezus dokona cudu przemiany w wino. Napełnianie stągwi wodą to codzienny mozolny wysiłek. Codzienność dla niektórych z nas bywa męcząca, nużąca. Dlatego szukamy życia kolorowego, zapełnionego silnymi, bodźcami, wrażeniami. Gdy tych bodźców brakuje, pojawia się przeciętność, rutyna, albo depresja. Tymczasem największe wrażenia i najsilniejsze bodźce zewnętrzne nie zapełnią pustki ducha, pustki wewnętrznej. Pokój ducha, pokój wewnętrzny daje codzienna wierność Bogu i sobie, swojemu powołaniu, obowiązkom i codziennym drobnym rzeczom.

Ojcowie Kościoła interpretują „kamienne stągwie” jako symbol pobożności tradycyjnej, skostniałej, rygorystycznej. „Wino” z kolei jako symbol Ewangelii, wiary świadomej, głębokiej, radosnej, opartej na miłości. Takie „wino miłości” jest zapowiedzią uczty wiecznej.

Czy moje życie ma „smak dobrego wina”? Czy jest głębokie, radosne, zjednoczone z Jezusem? A jeśli nie, to gdzie jest źródło braku radości, entuzjazmu, zapału? Co mogę i powinienem czynić, aby moje życie stawało się coraz „lepsze”?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie
Komentarze (6)
Alicja Snaczke
17 stycznia 2010, 13:33
Maryja, Matka Jezusa, wskazuje na swego Syna, bym zrobiła wszystko, cokolwiek mi powie. Wskazuje mi Drogę, Prawdę i Życie. Tym wszystkim jest, Jezus Chrystus, dla zbawienia mego.
RK
Robert Kożuchowski
17 stycznia 2010, 13:04
-300 w Kanie był deficyt wody. Racjonowano ja i szanowano jak skarb. Oni dali Jezusowa chyba całą wodę jaką mieli. Daj Mu całego siebie, a On cię przemieni. Nie kawałek siebie, całego siebie.
3
300
17 stycznia 2010, 13:00
Żeby apostołowie uwierzyli w Jezusa, On na początek dał im 300 litrów wina. To sie nazywa Zbawiciel znający męskie potrzeby! ;-)
RK
Robert Kożuchowski
17 stycznia 2010, 12:45
Piękny komentarz m0cna. Ja osobiście zastanawiam się, czy aby nie zwrócić trzeba też uwagi na to, jak się zaczyna ten początek cudów Pana. Zaczyna się od wspomnienia Maryi:" W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa." Kiedyś mnie to zainteresowało, czy tu też nie chodzi o inny cud, cud "możliwości" Maryi. Maryja jest "zespolona taką miłością z Jezusem," że " o cokolwiek Go poprosi, choć czas nawet nie nadszedł, On spełni." On Matce Swej nie jest jakby w stanie odmówić.Jest jakby"zniewolony" Matki Swej miłością. Maryja interweniuje, ale wskazuje na Syna, nie przesłania Go, lecz jest "Pomostem" między nami a Nim.
Grażyna Urbaniak
17 stycznia 2010, 12:32
Swietny komnetarz, mOcna.
17 stycznia 2010, 12:29
Czytając dziś ten fragment Ewangelii uderzyło mnie, że początek działalności Jezusa zaczął się od czegoś tak trywialnego. Początek znaków - wino na imprezie weselnej. Wydaje się wręcz niepoważne. Jakby si chciało samemu wymyśleć historię Zbawiciela, to pierwszym znakiem mogłoby być jakieś spektakularne uzdrowienie, uciszenie burzy, wypędzenie złego ducha. Czy ktoś z nas odważyłby się w modlitwie poprosić Boga o interwencję, bo nam zaraz impreza siądzie? Zapewne nie. Dziś ta Ewangelia mi mówi, że Bóg jest ze mną w każdej sytuacji, nawet w takiej, w której by mi nie przyszło do głowy, że ma On coś tu do zrobienia, do powiedzenia. Że nic w moim życiu nie jest dla Niego nieważne.