Miłość i magia czyli o obrzędach magii miłosnej

(Fot. sxc.hu)
ks. Andrzej Zwoliński

Z przymiotami ciała mocno związana jest zmysłowość człowieka. Obrzędy magii miłosnej – odwołującej się do tak rozumianej cielesności – występowały we wszystkich religiach i kulturach świata, a ich pozostałości zachowały się w obyczajach różnych ludów do dzisiaj. Śladami ich w języku są takie wyrażenia określające miłość, jak: „oczarować kogoś”, czy „urzekać”.

Erotyzm był dla człowieka sposobem kontaktowania się z innym światem, ceremoniałem pośrednictwa, kontaktem z siłą, która reprezentowała sobą siłę życia. Stąd też liczne obrzędy, zaklęcia i rytuały inicjacji znaczyły wejście dziewcząt i chłopców w okres dojrzałego życia, który otwierał przed nimi działania seksualne. Podobną oprawę miały zaślubiny, noc poślubna, poczęcie dziecka, narodziny i nadanie mu imienia.

Miłosne czary

DEON.PL POLECA

Mężczyźni Wysp Trobrianda, opisani przez Bronisława Malinowskiego, podejmują wiele różnych zabiegów, by skłonić serce dziewczyny do siebie: obmywają ciało w morzu i wycierają je gąbczastymi liśćmi z pewnych krzewów zmieszanych z liśćmi drzewa o szczególnie gładkiej korze; zużyte liście wyrzucają w morze, wymawiając imię pożądanej dziewczyny; obrzęd „kasina” zaczarowuje trochę jedzenia, którym mężczyzna częstuje dziewczynę; wokół nogi lub ręki zawiązuje tzw. węzeł pochlebstwa – ozdobny sznurek oznaczający podziw dla wybranej dziewczyny, który ma wywołać w jej umyśle przychylne uczucia; magiczny dotyk i węch – z wykorzystaniem zioła kwoyawage, które wkłada do naczynia z olejem kokosowym, intonując zaklęcia o rozkładaniu i składaniu maty służącej za posłanie przy uściskach miłosnych (olejek ten rozsmarowuje się podczas tańca lub w grach szczepowych na ciele dziewczyny – najlepiej na jej piersiach lub na jej twarzy).

Istnieją też odrębne obrzędy zaklęć odrzucenia – przeciwdziałające urokowi konkurenta i odciągające pożądaną dziewczynę od męża lub kochanka, a także zaklęcia ściągające z powrotem kobietę, która odeszła na skutek magicznego wpływu innych osób.

Czary miłosne to zawsze były nadprzyrodzone działania – znaki, rzeczy, gesty i środki, które miały wzbudzić lub wzmocnić miłość. Idąc na tańce, dziewczyny wkładały do butów korzonki pewnych ziół, gdyż przypominały one męski członek, dawały wybranemu mężczyźnie do otarcia twarzy własną chusteczkę, sikały do butów ukochanego lub dawały mu jabłko, które wcześniej trzymały między nogami. Chłopcy przed pocałunkiem wkładali do ust język turkawki lub jaskółki, a aby odzyskać ukochaną obcinano jej pukiel włosów i zakopywano na rozstajach.

Przyprawy, napoje, potrawy…

Średniowieczny „przepis” na miłość nakazywał przygotowanie specjalnej przyprawy:

„Weź mózg kota i jaszczurki; krew miesięczną ladacznicy; nasienie człowieka; macicę suki, która mając cieczkę nie uległa psu; wnętrzności hieny; lewą kość czaszkową ropuchy”.

I dawni Słowianie sporządzali miłosny napój składający się z uryny, krwi menstruacyjnej, spalonych włosów sromowych i nawozu końskiego. I jeszcze w latach 20. XX w. w Austrii odnotowywano wiele podobnych przykładów: dziewczyny dodawały do ciasta ślinę, krew, paznokcie i włosy ukochanego, formowały figurki, nadając im jego imię, po czym zakopywały je na rozstajach przy pełni księżyca.

Nośnikiem wielu śladów magii miłosnej były obrzędy ludowe, związane z obrzędami cyklu rocznego czy też obrzędami cyklu życia jednostki. Na przykład w polskiej obrzędowości ludowej zawarcie małżeństwa miało złożony i rozbudowany scenariusz, wykorzystujący symbolikę erotyczną (wianek, rózga, dzieża, kożuch, pierścień, koń) i przenosiło ją w wymiar ogólniejszy (społeczny, kosmologiczny, sakralny).

Roczny cykl miłosny

Podobny zabieg dokonywał się w obrzędach cyklu rocznego, zwłaszcza wegetacyjnego, związanego z pobudzeniem i zapewnieniem płodności i urodzaju ziemi. Już w XIV w. w obrzędach słowiańskich o charakterze orgiastycznym (wigilia św. Jana, noc świętojańska, kupała, kupalnocka) liczne pary młodych ludzi podniecone tańcami i śpiewem przy zapalonych ogniskach oddawały się obcowaniu seksualnemu pod osłoną nocy, na gołej ziemi, na bruzdach świeżo zaoranej ziemi lub trawie. Niekiedy jedynie symulowano współżycie – z udziałem rekwizytów w postaci wielkiego fallusa, wyrzeźbionego z drewna i pomalowanego na czerwono (np. odbywane przez „dziada” i „babę” w obrzędach ludowych typu „chodzenie z kozą”). Takie ślady symboli fallicznych można znaleźć w wielu zwyczajach żniwnych.

Do niedawna jeszcze w Prusach Wschodnich przestrzegano zwyczaju, według którego sadzić groch w polu szła naga kobieta, a u Finów kobiety zanosiły ziarno w pole w podołku koszuli menstruacyjnej, w bucie prostytutki czy w pończosze nieślubnego dziecka, gdyż to miało zwiększać siłę rozrodczą ziarna.

U Niemców siew ziarna powierzano kobietom, zwłaszcza zamężnym i ciężarnym, a u wspomnianych już Finów przed siewem wieśniaczki zwilżały bruzdę kilkoma kroplami mleka wyciskanego z piersi. Między płodnością kobiet a urodzajnością ziemi zachodziła więc mistyczna solidarność.

Ciało jako strój

Jednym z elementów magii miłosnej były również zabiegi estetyczne dokonywane na ciele. Wiązały się one ze specyficznym rozumieniem ciała. Części ciała przyrównywano do stroju, tak jakby ubranie miało służyć do opisywania cielesnych sekretów. Skóra stanowiła okrycie wierzchnie, błony wewnętrzne – bieliznę, wnętrze ciała – opakowanie materiału, a wszystko razem, zachodząc na siebie, czyni z ogólnej architektury ciała metaforę społeczną.

Traktowanie ciała jak stroju, a więc jako sposobu „pokazania się”, obrazu tworzonego na użytek odbiorców, sięga w historii bardzo odległych czasów. Być może we wspólnocie pierwotnej malowanie własnego ciała miało za zadanie maskowanie człowieka podczas polowania lub wynikało z chęci upodobnienia go do stosownych zwierząt, przedmiotów lub krajobrazów.

Ale miało także z pewnością wydźwięk magiczny i parareligijny, zwłaszcza że poszczególne części ciała szybko nabierały takiego znaczenia, np. paznokcie były przede wszystkim atrybutem drapieżnika, pomagały w łapaniu i rozszarpywaniu ofiary (drapieżniki zabijając, skalane są przelaną krwią). Na paznokcie należało też uważać, gdyż były nieczyste – obcięte trzeba było spalić, albo przechowywać jako zasobniki ogromnej siły magicznej; niekiedy malowano je lub specjalnie przycinano dla podkreślenia ich skuteczności.

U Egipcjan barwienie paznokci miało na celu pozbycie się złych duchów; podobnie było w Azji i Ameryce. W Anglii za czasów Cromwella kolorowe paznokcie mogły natomiast sprowokować oskarżenie o czarownictwo.

Włosy uznawano za pozostałość sierści i kojarzono z porastającym ciało zwierząt owłosieniem. Nieuczesane kojarzyły się z dzikością i chaosem, a fryzura – z poddaniem się normom kultury i wpisaniem się w ład ludzkiej wspólnoty (por. rozpuszczone włosy panny młodej i splecione – żony). Ich nieustanny wzrost łączono z przejawem procesów odradzania się Kosmosu, stąd przypisywano im szczególną moc.

Świadczyły o tym zakazy obcinania włosów kapłanom (Kpł 19, 27), co miało m.in. oznaczać ich związek z innym światem. A człowiek nieczysty miał obowiązek utrzymywać włosy w nieładzie (np. trędowaci, por. Kpł 13, 45).

Ciało pomalowane

Malowanie ciała – oprócz aspektu religijnego – stało się także czynnością upiększającą, mającą świadczyć o prestiżu, bogactwie i wyjątkowości osoby malującej się. W starożytnym Egipcie bogate kobiety stosowały makijaż. Podstawowym ich kosmetykiem (5 tys. lat temu!) był antymon – sproszkowany siarczan ołowiu zmieszany z owczym tłuszczem, którym podkreślano brwi oraz rzęsy.

Stosowano też cienie do powiek – najczęściej gęstą, zieloną pastę malachitową (na bazie soli miedzi), która jednocześnie chroniła powieki przed słońcem. Jako błękitny cień do oczu służył lazuryt (glinokrzemian sodu i wapnia), za szminkę i róż zaś ochra – glinka o intensywnej pomarańczowo-czerwonej barwie. Drogim i ekskluzywnym kosmetykiem było sproszkowane złoto, używane w postaci pudru lub pasty (po zmieszaniu go z tłuszczem).

Do malowania paznokci wykorzystywano hennę – brunatny barwnik zagęszczany substancją bogatą w taniny, otrzymywaną m.in. z akacji. Niekiedy malowano nią także dłonie (zwyczaj do dzisiaj zachowany np. w Maroku).

Malowanie ciała praktykowano także później – właściwie przez całą historię ludzkości. W starożytnym chrześcijaństwie zdecydowanie występował przeciw niemu Tertulian (ok. 155 – ok. 220), który twierdził, że:

„Grzeszą przeciwko Bogu te, które gwałt czynią swojej skórze maściami, te, które policzki różem pokrywają, oczy poszerzają czernidłem. Najwidoczniej nie podoba im się dzieło Boga, a samych sobie poprawiając krytykują Stwórcę, artystę, który stworzył wszystkie rzeczy. Krytykują, gdy chcą poprawiać, gdy chcą uzupełniać, a te uzupełnienia biorą naturalnie od wrogiego artysty. (…) To co dodajemy, jest dziełem diabła. I przestępstwem jest dodawać do dzieła Boga sztuki szatana”.

W niektórych kulturach malowanie ciała było i nadal pozostaje ważnym elementem społecznej tożsamości.

„Mowa ciała” Papuasów, a w niej m.in. przekłute nosy i uszy, tkwiące w nich zęby upolowanych zwierząt, nakrycia głowy z wetkniętymi w nie piórami rajskich ptaków, wymalowane twarze – zawsze coś oznaczają. Mają odstraszać wrogów, czcić święta i ceremonie rodzinne, kokietować płeć odmienną, szokować. Dla zastraszenia wroga bojownicy nanoszą na twarze farby w kolorach czerwonym, szarym i czarnym. Ich skład jest zwykle tajemnicą, chociaż wiadomo, że farba czarna zawiera popiół ze spalonego węża.

Znaczenie magiczne mają też amulety i ornamentacja broni, tarcz i pancerzy. Różne plemiona i grupy hołdują różnym kolorom i wzorom. Okazją do „przemawiania ciałem” są festiwale, święta wiosek lub grup koczowników, śluby w rodzinie, czy zabijanie świni – którym towarzyszą tańce, uderzanie w bębny i śpiewy.

Współcześnie, w niektórych kręgach towarzyskich i kulturowych, pojawił się zwyczaj kolorowania całego ciała lub dużych jego fragmentów. Taki makijaż może trwać nawet kilkanaście godzin, jest jednak nietrwały, ale podkreśla wyjątkowość chwili, na którą jest przygotowywany, np. bal, widowisko sportowe, parada karnawałowa lub wyprawa na plażę w gronie bliskich. Wykonywany jest za pomocą specjalnych flamastrów lub kosmetyków teatralnych, w tym farbek do ciała, i zyskuje dzisiaj rangę nowoczesnej formy sztuki.

Tatuaże i ozdoby intymne

Elementem miłosnej magii był także tatuaż. Termin „tatuaż” wywodzi się z języka polinezyjskiego (tatau – znak, malowidło), został przywieziony i po raz pierwszy użyty przez angielskiego podróżnika Jamesa Cooka w 1773 r. W 1873 r. wprowadzono go do słownika języka francuskiego jako tatouage (w Polsce zaadaptowane w fonetycznym brzmieniu „tatuaż”).

Tatuaż jest jedną z najstarszych form dekorowania własnego ciała, stosunkowo łatwo dostępną. Jest nie tylko kolorowym rysunkiem wykonanym na ciele, lecz czymś więcej – symbolem, który ma swe korzenie sięgające daleko w przeszłość, w antykultury plemienne i pogańskie. Tatuowanie – jak twierdzą ideolodzy tego sposobu dekoracji ciała, sięgając do prastarej wymowy tatuażu – jest sposobem nadawania własnemu ciału osobistych cech, „tworzenie z niego prawdziwego domu i świątyni dla mieszkającego w nim ducha”.

Znamię, zwłaszcza gdy przyjmuje formę rysunku lub ornamentu na ciele, jest niczym pieczęć, znak lub sygnał, jego zaś najgłębsze znaczenie jest zakorzenione w symbolice blizn, jako ślad „kłów ducha”.

Tatuaże polinezyjskich kobiet wykonywane dookoła warg miały na celu uniemożliwienie demonom wejście w ich ciała przez otwarte usta. Sam pigment, którym wykonywano rysunek (uzyskiwany zwykle z mieszaniny czarnego dymu i olejów „świętych” roślin), zawierał zbawienną moc bóstwa ognia, które je wykonało, i przekazywało temu, kto wykonując tatuaż, wchłaniał go w skórę. Wybrane znaki miały na celu zjednanie sobie bogów, by uzyskać ich przychylność, oddalić gniew i jego straszne konsekwencje.

Innym elementem magii miłosnej były ozdoby intymne, umieszczane w okolicy genitaliów i piersi, np. agrafki w brodawkach, pierścienie na napletku, łańcuszki na wargach sromowych, czy tatuowanie okolic intymnych ciała lub fryzowanie włosów łonowych (np. depilacja brazylijska polegająca na pozostawieniu w okolicy łonowej wąskiego paska włosów). Wszystkie te elementy ozdobnicze występują w licznych kulturach prymitywnych, ale obecnie znajdują także swych zwolenników w Europie, którzy łączą je niekiedy z wyszukaną biżuterią intymną.

A co na to Biblia?

Biblia uczy, że należy unikać, a nawet niszczyć, przedmioty, w których tkwić może demoniczna moc, jak to uczynili po swoim nawróceniu ludzie wcześniej uprawiający magię w Efezie (por. Dz 19, 19). Do takich obiektów należą, poza księgami, kartami czy nieodpowiednią biżuterią, także i tatuaże. Jak mówi św. Piotr: „Ich ozdobą niech będzie nie to, co zewnętrzne: uczesanie włosów i złote pierścienie ani strojenie się w suknie, ale wnętrze serca człowieka o nienaruszalnym spokoju i łagodności ducha, który jest tak cenny wobec Boga” (1 P 3, 3-4).

Pozostałością każdej magii w przekonaniach ludzi jest przesąd, czyli błędne mniemania, zabobony wiążące się z wiarą w istnienie sił nadprzyrodzonych i ich wpływie na codzienne życie. Ponieważ najczęściej przesąd ma charakter egzystencjalny, odnosi się w szczególnej mierze do żeńskiej płodności i męskiej potencji, zwłaszcza w kulturach, które bezdzietność uważały za hańbę. Wiele więc magicznych środków miało uczynić łono płodnym: zioła, posążki płodności, afrodyzjaki. A miłość – na tej zabobonnej podstawie – wróżono z ręki, z kart, z lanego wosku, odliczając płatki kwiatów albo guziki. Przesąd dawał dawnym ludom nadzieję i był ich oparciem.

Niekiedy jednak mógł sprowadzać nieszczęścia, jak tzw. złe spojrzenie. A stąd rodziły się urojenia, lęki, poczucie zagrożenia, oskarżanie i obwinianie „czarownic”. Do dzisiaj w życiu społecznym istnieją różnego rodzaju przesądy i uprzedzenia, jak np. przesądy falliczne (odnoszą się do męskich lub żeńskich narządów płciowych, a dotyczą m.in. obawy o „odpowiednią” wielkość penisa, błędnych wyobrażeń o orgazmie), zasada, by nie brać ślubu trzynastego dnia miesiąca czy w miesiącu maju, albo rada poszukania męża „zgodnego astrologicznie”.

I te dawne zabobony niektórzy wciąż traktują bardzo poważnie, jednocześnie mniej poważnie traktując nauczanie Biblii.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Miłość i magia czyli o obrzędach magii miłosnej
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.