Mówisz w trudnościach i cierpieniu: "Bóg tak chciał"? To znak, że brakuje ci rezyliencji

Powiedzenie "Bóg tak chciał" prowadzi do rezygnacji. Nie o to chodzi. Fot. Road Trip With Raj / Unsplash

Chrześcijanie mają różnorakie poglądy na temat trudności, ich pochodzenia oraz roli. Niektórzy uważają je za przekleństwo i dowód wyjścia spod Bożej łaski, inni twierdzą, że cierpienie jest konieczne na drodze do zbawienia. O ile prawdą jest, że Bóg może użyć trudności, które nas spotykają, aby nas czegoś nauczyć (trzeba przy tym pamiętać, że On zawsze przechodzi je razem z nami), to nie jest prawdą, jakoby Jego zamiarem było karanie nas poprzez celowe zsyłanie chorób, cierpienia czy trudności - pisze Irmina Wolniak w książce "Żyj świadomie, wierz świadomie. Duchowość zdrowa emocjonalnie". Publikujemy fragment.

Uważam, że słowo „rezyliencja” powinno wejść do codziennego języka, ponieważ opisuje ono fundamentalne zagadnienie związane z szeroko pojętym dobrostanem oraz zdrowiem psychicznym i emocjonalnym, a co za tym idzie, również duchowym.

DEON.PL POLECA

 

 

Duchowa rezyliencja i odporność na trudności

Czym jest rezyliencja? Podstawowe znaczenia tego pojęcia to: elastyczność, odporność oraz sprężystość. To zdolność do przystosowywania się i szybkiego powracania do stanu równowagi po doświadczeniu trudności, stresu, zmiany lub kryzysu. Mówiąc inaczej, radzenia sobie z życiowymi wyzwaniami, adaptacji w obliczu niesprzyjających warunków, a także wykazywania elastyczności i odporności na stres.

Rezyliencja nie oznacza, że odznaczająca się nią osoba charakteryzuje się stuprocentową odpornością na wszelkie trudności. Jest natomiast w stanie wykorzystać swoje zasoby wewnętrzne, wsparcie społeczne i poznane strategie, aby przekształcić trudności w okazje do rozwoju. To ważna cecha, która może pomóc w utrzymaniu zdrowia psychicznego i emocjonalnego w obliczu życiowych burz i przeciwności. Każdy z nas potrzebuje rezyliencji, bo wszyscy zmagamy się z przeszkodami.

Powiedzenie "Bóg tak chciał" prowadzi do rezygnacji. Nie o to chodzi

Chrześcijanie mają różnorakie poglądy na temat trudności, ich pochodzenia oraz roli. Niektórzy uważają je za przekleństwo i dowód wyjścia spod Bożej łaski, inni twierdzą, że cierpienie jest konieczne na drodze do zbawienia. Na drodze dysonansu, który powstaje między obrazem Boga jako Dobrego Ojca a pytaniem, dlaczego cierpienie pojawia się w naszym życiu, często dochodzi do tzw. błędu samousprawiedliwienia. Ten błąd często prowadzi do wniosków takich jak na przykład: „Trudno, stało się, najwyraźniej Bóg tak chciał” (poczucie rezygnacji), czy „Bóg chce mnie poprzez tę chorobę czegoś nauczyć” (błędne przekonania na temat istoty Ojca).

O ile prawdą jest, że Bóg może użyć trudności, które nas spotykają, aby nas czegoś nauczyć (trzeba przy tym pamiętać, że On zawsze przechodzi je razem z nami), to nie jest prawdą, jakoby Jego zamiarem było karanie nas poprzez celowe zsyłanie chorób, cierpienia czy trudności. Samousprawiedliwianie takich sytuacji pomaga nam co prawda pozbyć się uciążliwego dysonansu (odpowiada na pytanie „dlaczego mnie to spotkało”), natomiast nie wzmacnia ani nie przynosi dojrzałości, tak jak to czyni ćwiczenie rezyliencji. Dodatkowo może prowadzić człowieka do porzucenia odpowiedzialności za własne decyzje oraz zdemotywować do działania np. w walce z przeciwnościami. Bo skoro „Bóg tak chciał”, to najwyraźniej nic się z tym nie da zrobić.

Nie musimy stać bezradni i patrzeć, jak rozsypuje się nam życie

Jeśli posiadamy zasoby do radzenia sobie z trudnościami, nie musimy usprawiedliwiać siebie ani Boga w obliczu trudności. Nie musimy stać bezradni i patrzeć, jak w wyniku nieprzewidzianych zdarzeń lub konsekwencji naszych decyzji rozsypuje się nam życie. Możemy działać w pełni świadomi, wiedząc, że Boże Słowo wyposaża nas i buduje naszą rezyliencję również na płaszczyźnie duchowej. Jak? Aby to wyjaśnić, powrócę znowu do Kazania na górze.

DEON.PL POLECA


Wiecie, że powiedziano: „Masz kochać swego bliźniego, a wroga mieć w nienawiści”. Ja wam natomiast mówię: kochajcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują. Tak czyniąc, zachowujcie się, jak przystało na dzieci waszego Ojca w niebie. On sprawia, że słońce wschodzi nad złymi i dobrymi, a deszcz spada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Bo jeśli okazujecie miłość tym, którzy was kochają, co wam wynagradzać? Czyż celnicy nie czynią podobnie? A jeśli pozdrawiacie tylko swoich braci, co w tym nadzwyczajnego? Poganie też to robią. Wy bądźcie doskonali, jak doskonały jest wasz Ojciec w niebie. (Mt 5,43–48)

Wezwanie, byśmy byli doskonali, jak doskonały jest nasz Ojciec w Niebie, każdego może przyprawić o ból głowy. Często spotykam się z opinią, że ten fragment przytłacza. I rzeczywiście, gdyby Jezus wypowiedział to zdanie w formie rozkazu, musielibyśmy żyć w stanie ciągłego napięcia, bo człowiek z zasady nie jest w stanie być taki jak Bóg. Wypełnienie takiego wymagania jest po prostu niemożliwe.

Rezyliencja podpowie, co zrobić, gdy trafiamy na przeszkodę nie do pokonania

Przeczytajmy cały ten fragment uważnie, może tam znajdziemy coś, co nam pomoże? Jest tam kilka interesujących zaleceń. Jednym z nich jest kochanie swoich wrogów. Czy to cokolwiek zmienia w tym kontekście? Nie bardzo, bo to przecież kolejne niezwykle wymagające zadanie. I tutaj pomoże nam rezyliencja. To ona podpowie nam, co zrobić, gdy napotkamy przeszkodę, która może wydawać się nie do przejścia. Kieruje ona naszą uwagę na zasoby, które posiadamy. Za pomocą praktycznego przykładu „rozbrojenia” tego wersetu postaram się wyjaśnić, jak rozwijanie rezyliencji może wpłynąć na nasze postrzeganie duchowości. Wierzę, że wspomniana cecha może mieć odbicie w przeżywaniu sfery duchowej, ponieważ nie ogranicza jej sfera ciała ani duszy. Nazwałam ją roboczo rezyliencją duchową. Pamiętajmy, że Duchowość Zdrowa Emocjonalnie traktuje człowieka holistycznie, dlatego jeśli pada tutaj przymiotnik „duchowa”, mam po prostu na myśli odniesienie do tej sfery, a nie osobny rodzaj rezyliencji. Jest ona zdolnością, którą możemy rozwijać, trenować i używać w każdej dziedzinie życia.

Wróćmy zatem do „niemożliwych” do spełnienia norm z Ewangelii Mateusza. Jak możemy wykorzystać tutaj tę zdolność? Jak to się ma do przechodzenia trudności? Tak bardzo przywykliśmy do patrzenia na świat z perspektywy kar i nagród, że nawet nasza interpretacja Biblii polega na wychwytywaniu rozkazów, które trzeba wykonać, aby dobrze wypaść. Rezyliencja pomaga nam spojrzeć na zasoby, którymi dysponujemy, a które pozwalają nam osiągać różnego rodzaju cele. Zasoby te również zostały przedstawione (i przy okazji dane nam) przez samego Jezusa. Co to znaczy?

To bardzo ważne, by mieć świadomość, jakie mamy duchowe zasoby

Jezus wyraźnie wskazuje, że ważnym zasobem jest nasza tożsamość dziecka Boga Ojca. „Tak czyniąc, zachowujcie się, jak przystało na dzieci waszego Ojca w niebie” (Mt 5,44). Już sam ten fakt powinien mieć wpływ na postrzeganie naszej wiary i rzeczywistości duchowej. Drugim zasobem jest wiedza, z której możemy (i powinniśmy) korzystać. Znając treść wszystkich Ewangelii i Listów Apostolskich, wiemy, że osoby, które uwierzyły w Jezusa i przyjęły zbawienie jako dar łaski, nie podlegają już potępieniu. Od tej pory Bóg patrzy na każdą z nich przez pryzmat odkupieńczej ofiary Jego Syna. Jednym słowem w oczach Boga jesteś doskonały i święty dzięki Jezusowi. „Teraz zatem nie ma żadnego potępienia dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie. Bo prawo Ducha, właściwe dla życia w Chrystusie Jezusie, uwolniło cię od prawa grzechu i śmierci” (Rz 8,1–2).

Wsparciem jest nie kto inny jak Duch Święty, a naszą strategią jest wykorzystanie wiedzy, którą mamy, aby skutecznie działać. Słowem, rezyliencja zwraca uwagę na posiadane zasoby związane z naszą duchową tożsamością. Z takiej perspektywy dużo łatwiej patrzeć na to, co powiedział Jezus. To słowa, które mają nas zachęcić do naśladowania Boga – nas, ukochanych dzieci, a nie żołnierzy, których spotka surowa kara, jeśli nie staną na wysokości zadania. Chrystus jasno wskazuje na to, że Bóg jest Dobrym Ojcem, a nie generałem ani katem.

---

Tekst jest fragmentem książki Irminy Wolniak "Żyj świadomie, wierz świadomie. Duchowość zdrowa emocjonalnie", wydanej przez Wydawnictwo WAM. Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Mówisz w trudnościach i cierpieniu: "Bóg tak chciał"? To znak, że brakuje ci rezyliencji
Komentarze (16)
AE
Anna Elżbieta
16 maja 2025, 19:26
Do Alicji Lenczewskiej, współczesnej polskiej mistyczki, Jezus mówił te słowa: "Cierpienie jest moją największą łaską, której ludzie najbardziej się boją". Nie mówił nic o karze, tylko o łasce!! Cierpienie mogę więc przyjąć jako dar od Boga i świadomie je ofiarować za konkretną osobę, za pokój na świecie, za ludzi głodujących, za cierpiących, za naszych bliskich w potrzebie, za zmarłych itp. To jest moc cierpienia. Nie kara. W ten sposób jednoczymy się z Chrystusem, który cierpiał, umarł i zmartwychwstał za każdego z nas, do końca dziejów i świata. Czyli cierpiąc, powinniśmy się czuć obdarowani, nie ukarani! Sama po sobie wiem, jak jest to trudne, ale nie jest niemożliwe. Tak więc przyjęcie od Jezusa cierpienia, które nas spotyka i ofiarowanie go w łączności z Nim to jest chyba zdrowa duchowość.
JG
~Jefte Gileadczyk
16 maja 2025, 11:49
Część 1/3. Istnieją sytuacje, w której człowiek cierpi i na nic tu racjonalizacja "Bóg tak chciał", albo "Bóg nie chce dla mnie nieszczęścia". Bo jeśli człowieka miłuje Bóg i chce obdarzyć go dobrem, to czemu on jest nieszczęśliwy, co jest nieszczęściem większym, niż jakiekolwiek inne życiowe trudności? Albo jeśli ktoś doświadcza diabolicznych dręczeń. Jakie znaczenie dla kogoś takiego mają słowa "Jam zwyciężył świat" (J 16, 33), skoro zwycięża diabeł? Takiemu komuś nie wystarczy powiedzieć "Bóg cię kocha". On, aby moc przeciwnika została pokonana, musi doświadczyć cudu uwolnienia z domu, który księga wyjścia nazywa niewolą egipską, a nie dostawać tylko cudowne zapewnienia, które nie mają potwierdzenia w rzeczywistości.
JG
~Jefte Gileadczyk
16 maja 2025, 11:48
Część 2/3. Można nie widzieć dobroci Boga skoro Biblia składa Obietnice "leczy złamanych na duchu" (Ps 147, 3), a człowiek jest pogrążony w stanie, który nijak nie przypomina "wydźwignięcia z gnoju ubogiego" (Ps 113, 7). W takiej sytuacji przekonywanie siebie na siłę "Bóg jest dobry" doprowadza raczej do nerwicy i pogarsza stan takiego człowieka siedmiokrotnie, bo wymiata on (wypiera) pretensje i frustracje jakie zrodziły się w nim po nie dotrzymaniu Obietnicy przez Boga. Dzisiaj o pretensjach do Boga nie pozwala nam mówić etykieta zarówno w środowiskach progresywnych jak i tradycjonalistycznych.
JG
~Jefte Gileadczyk
16 maja 2025, 11:45
Część 3/3. A między nimi są ubodzy, prości, dręczeni i trędowaci, wypchnięci poza margines religijnej poprawności ludzie, których rzeczywistość życia nie pasuje do idealnych obrazów rysowanych przez jedne i drugie stronnictwa religijne, ani nawet przez zwykłe parafie, księży, wspólnoty, czy nawet... Biblię. Bo jeśli świadkiem Chrystusa jest ten, kto doświadcza Jego mocy Zmartwychwstania, to jak taki ktoś jest świadkiem Zmartwychwstania, jeśli Jezus przechodzi między nimi i nie leczy, nie uzdrawia, nie uwalnia, nie zwraca wolności więźniowi, nie daje tchnienia życia? Co wtedy? Na nic zda się racjonalizacja. Oni zarówno dla "tradsów" i "modernistów" są ludźmi niegodnymi łaski, niezasługującymi na Boga, "niewolnikami własnych myśli", "skrupulantami", gorszym sortem człowieczeństwa, jak trędowaty w starożytnym Izraelu, bo jego winą ściągającą przekleństwo jest "nie otwieranie się na moc łaski". W takiej sytuacji tym ludziom zostaje otworzyć już tylko butelkę z mocnym trunkiem (żart) :)
SW
~Szymon Wysocki
15 maja 2025, 19:14
Obecne jest tylko jeden Bóg i wszyscy się go boją to Putina a synem jego to Trump.
GW
~Grzegorz Wąs
16 maja 2025, 17:07
A bez metafor ?
AE
Anna Elżbieta
16 maja 2025, 19:00
Warto oderwać sie trochę od ziemi i spojrzeć w niebo. Polityka była, jest i będzie, lepsza lub gorsza. Są wartości większe niż polityka i warto nimi się zajmować, czego Panu życzę :)
FK
~Felek Kosan
15 maja 2025, 11:47
Swiat dzisiejszy jak ognia boi sie i unika pojec "kara" "grzech" "odpowiedzialnosc". A co zrobic zeby tych slow nie slyszec i zeby nie kluly nas one w uszy?
JG
~Jefte Gileadczyk
16 maja 2025, 12:07
Felek, przecież mamy w tekście mowę o człowieku mówiącym "Bóg tak chciał" jako o kimś kto unika wzięcia krzyża odpowiedzialności za decyzje i wybory w swoim życiu :) Osobiście uważam tekst za ciekawy, ale zbytnio skażony wodolejstwem (bez złośliwości do autorki) :) Mamy coś takiego jak wrodzoną inteligencję a autorka moim zdaniem dorabia do tego rogi ideologii, chociaż nie mogę zaprzeczyć, że parę rzeczy jest całkiem dobrze "spersonalizowanych" jeśli chodzi o przesłanie tekstu :)
NK
~Nie Katolik
14 maja 2025, 20:28
Mt 5,43–48 jest fragmentem Kazania na Górze. Całe to kazanie stanowi jedną, logicznie rozbudowaną całość. To jest Boża mądrość - sam Jezus o tym mówi na końcu, porównując do budowania na skale albo na piasku. Oczywiście że to wymaga naszego zaangażowania, bo ..."wchodźcie przez ciasną bramę"... - ale podstawą jest zaufanie Jezusowi, że On wymaga tego dla nas samych. Bo Jemu nie jest wszystko jedno jak skończymy. Czy na koniec będziemy Go kochać, czy może nienawidzieć, zwalając na Niego winę za wszystko co nas spotkało.
DB
~Danuta B.
14 maja 2025, 16:15
Bóg to miłość, więc, wydaje mi się, Bóg nie karze. Daje nam wybór postępowania. Osiągniemy zapewne po śmierci pewną jasność rozumienia co zrobiliśmy źle. Już nic nie zdołamy naprawić. Będzie wtedy bardzo ciężko. Być może tylko modlitewna łączność z nam bliskimi żyjącymi dać może ukojenie. Czasem, mam wrażenie, pomagają mi moi bliscy zmarli. W jakiś sposób, być może, uwalnia to ich od ich cierpienia.
TB
~Tadeusz Borkowski
14 maja 2025, 11:44
Cóż takiego znaczy ta "rezyliencja" Skończyłem dwa fakultety ; jeden humanistyczny a nie wiem. Chyba wiarę należy głosic najprostszym jezykiem? A może to moja wina ., że nie wiem. Do slownika wyrazów obcych nie zaglądnę, bo wierzę, że język poilski jest wystarczanjaco bogaty.
GW
~Grzegorz Wąs
15 maja 2025, 18:02
Też po raz pierwszy widzę to słowo.
JW
~Joanna Wiśniewska
13 maja 2025, 21:08
Hm, ciekawa jestem czy autorka przeczytała to co napisała...W jednym zdaniu o błędnym przekonaniu na temat istoty Ojca, a w drugim jednak, że Bóg może użyć trudności żeby nas czegoś nauczyć. To w końcu o co chodzi?
BK
~Bartlomiej Kawowski
15 maja 2025, 19:32
Polski język, trudna język! A cóż dopiero język kościelny. Trzeba dwóch - trzech fakultetów by rozgryźć te wyrafinowane spekulacje. Ą i tak na koniec tych wszystkich wywodów, gdy już widać że brniemy w ślepą uliczkę, pojawia się "Tajemnica Boska"
D.
~Duda ...
13 maja 2025, 17:02
Czy Bóg nie karze? Cała Biblia o tym pisze, zarówno stary jak i nowy Testament. (chociażby fragment o wielkiej i małej chłoście). Ale nie, w XXI wieku jest masa ludzi którzy chcą budować teorię, że te słowa należy inaczej rozumieć, że Bóg nie zsyła cierpienia, że Bóg jest miłością a miłość Boga karze itd. Być może żeby bronić Boga jako miłości, jako tego który się nie mści, bo tak kojarzy nam się kara. Trzeba by najpierw dobrze wyjaśnić czym jest kara, żeby nie popaść w fałszywe interpretacje co Bóg robi a czego nie...