Na dobranoc i dzień dobry - J 10, 31-42

(fot. Paolo Neoz / Foter / Creative Commons Attribution-NonCommercial-ShareAlike 2.0 Generic / CC BY-NC-SA 2.0)
Mariusz Han SJ

W jedności serc i umysłów…

Chrystus - jedno z Ojcem

Żydzi porwali kamienie, aby Jezusa ukamienować. Odpowiedział im Jezus: Ukazałem wam wiele dobrych czynów pochodzących od Ojca. Za który z tych czynów chcecie Mnie ukamienować? Odpowiedzieli Mu Żydzi: Nie chcemy Cię kamienować za dobry czyn, ale za bluźnierstwo, za to, że Ty będąc człowiekiem uważasz siebie za Boga.

Odpowiedział im Jezus: Czyż nie napisano w waszym Prawie: Ja rzekłem: Bogami jesteście? Jeżeli /Pismo/ nazywa bogami tych, do których skierowano słowo Boże - a Pisma nie można odrzucić to jakżeż wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: Bluźnisz, dlatego że powiedziałem: Jestem Synem Bożym? Jeżeli nie dokonuję dzieł mojego Ojca, to Mi nie wierzcie. Jeżeli jednak dokonuję, to choćbyście Mnie nie wierzyli, wierzcie moim dziełom, abyście poznali i wiedzieli, że Ojciec jest we Mnie, a Ja w Ojcu. I znowu starali się Go pojmać, ale On uszedł z ich rąk.

I powtórnie udał się za Jordan, na miejsce, gdzie Jan poprzednio udzielał chrztu, i tam przebywał. Wielu przybyło do Niego, mówiąc, iż Jan wprawdzie nie uczynił żadnego znaku, ale że wszystko, co Jan o Nim powiedział, było prawdą. I wielu tam w Niego uwierzyło.

Opowiadanie pt. "Probiercy miłości" 

Agnieszka i Zbyszek znali się od dziecka. Chodzili do tej samej szkoły, razem chodzili na dyskotekę. Przyjaźń przerodziła się w głębokie uczucie. Postanowili założyć rodzinę. Było ciężko. Narzeczeni doszli do wniosku, że do ślubu poczekają rok, a Zbyszek w tym czasie wyjedzie do Stanów, aby trochę zarobić. Rozstanie na lotnisku było dla obydwojga bolesnym przeżyciem. Minęło kilka miesięcy…

Agnieszka pewnego dnia otrzymała list z Chicago. Zastanowiło ją tylko jedno przed otwarciem koperty - to nie było pismo Zbyszka. Na treść otrzymanego listu, napisanego przez stryja mieszkającego w Ameryce składały się tylko dwa zdania: "Zbyszek miał bardzo ciężki wypadek przy pracy. Prosił, żebyś do niego przyjechała bo będzie musiał leżeć długo w szpitalu." Podróż do narzeczonego wlokła się w nieskończoność. W szpitalu, ku własnemu przerażeniu zobaczyła bezsilnego kalekę, bez rąk i prawej nogi. Ręce miał odcięte po łokcie, nogę powyżej kolana. Zbyszek zobaczywszy narzeczoną rozpłakał się jak małe dziecko. Ona z wielkim wysiłkiem -zdołała zapanować nad sobą i stłumić w sobie ból…

Przy szpitalnym łóżku pomyślała o przyszłości. Co teraz zrobić? Czy go zostawić? Nie! Nigdy! Trzeba wytrwać przy nim! Zdecydowała się… - Kiedy wyjdziesz ze szpitala? - Może za dwa miesiące - odpowiedział za Zbyszka lekarz. - I to jeśli będzie miał w domu zapewnioną staranną rehabilitację. - Nie będzie mu brakowało opieki. Mamy się pobrać. Widać było, że lekarz był zaskoczony taką odpowiedzią. - Czy macie dziecko? - zapytał. - Nie - odpowiedziała Agnieszka.- Dzielna z pani kobieta.

Ona tymczasem zwróciła się do narzeczonego: - Daj mi swoje papiery, abym mogła załatwić wszystkieformalności. Nie martw się o nic. Znajdzie się dla ciebie dość zajęcia. Z czasem można się przyzwyczaić do wszystkiego. - To niemożliwe, niemożliwe - powtarzał Zbyszek wiązać się z takim kaleką jak ja? - Kocham cię takiego jakim jesteś - odparła. Moja miłość nie wygasła i tak myślę, że i ty jeszcze mnie kochasz. Z takim postanowieniem w sercu wróciła do domu.

Mimosprzeciwu rodziny i otoczenia przygotowała wszystko do ślubu. Po powrocie Zbyszka odbył się ślub. Po roku na świat przyszedł chłopiec.Prawdziwa miłość postawiła siebie na drugim miejscu. Prawdziwa miłość pragnęła szczęścia kochanej osoby.

Refleksja

Wszyscy mamy przekonanie, że w jedności jest nieokreślona moc i siła. I mimo, że jedności tej nam brakuje, to podświadomie wiemy, że należy do niej stale dążyć. Samemu nic przecież nie osiągniemy, bo żyjemy wśród innych i dla innych ludzi. Tylko współpraca i nawiązywanie dobych relacji z innymi ludźmi daje nam gwarancję przeżywnia naszego życia w radości i poczuciu, że wszstko ma sens. Nie ma innego zatem wyjścia, jak dążenie do jedniości serc i umysłów…

Jezus pouczał ludzi o jedności, którą On sam miał z Ojcem. Na przykładzie tej jedności, zachęcał zatem innych ludzi do budowania relacji i więzów, które dają radość z bycia razem. W tej relacji jest bowiem moc, która przezwycięża wszystko złe, gdy spotyka nas na drodze naszego życia, ale też i dodaje radości w chwilach, kiedy ona nas otacza. Tylko poprzez jedność osiągamy radość bycia z innymi, a tym samym i samym sobą…

3 pytania na dobranoc i dzień dobry

1. Dlaczego potrzeba nam jedności umysłówi serc?
2. Dlaczego dobre relacje z innymi ludźmi pomagają nam w życiu?
3. Dlaczego więzy międzyludzkie nadają sens naszemu życiu?

I tak na koniec...

Zastanawiałem się nad tym, że byliśmy święci wtedy, gdy wszyscy stanowiliśmy jedność, i że ludzkość była święta, póki nic jej nie dzieliło. I dopiero wówczas utraciła tę świętość, gdy jakiś nędzny człeczyna pochwycił kęs w zęby i uciekł z nim nie dając go sobie wydrzeć, wierzgając i walcząc o niego (John Steinbeck)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Na dobranoc i dzień dobry - J 10, 31-42
Komentarze (4)
PU
Piotr Uk
11 kwietnia 2014, 01:34
Panie Jezu Chryste ulituj sie nade mna. Wylej na mnie ogrom  lask Twoich, tych ktore sa mi potrzebne. Pokornie Cie prosze Piotr
J
Joanna
11 kwietnia 2014, 04:14
Piotrze, kto kocha prawdziwie nie odchodzi.
D
DCW
11 kwietnia 2014, 08:37
Jezusie Synu Dawida ulituj się nad Nim!
D
DCW
11 kwietnia 2014, 08:38
https://www.youtube.com/watch?v=4a4j-wNCGPw