Na dobranoc i dzień dobry - Łk 3, 10-18

(fot. violscraper / flickr.com / CC BY-NC 2.0)
Mariusz Han SJ

Napomnienia i głoszenie dobrej nowiny…

Szczególne wskazania

Pytały go tłumy: Cóż więc mamy czynić? On im odpowiadał: Kto ma dwie suknie, niech [jedną] da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni. Przychodzili także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i pytali go: Nauczycielu, co mamy czynić? On im odpowiadał: Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono.

Pytali go też i żołnierze: A my, co mamy czynić? On im odpowiadał: Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie.

Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym. Wiele też innych napomnień dawał ludowi i głosił dobrą nowinę.

Opowiadanie pt. "Życie dla innych"

Wie ksiądz, początkowo nawet mi się to podobało, gdyż sądziłam, że to takie kochanie. Tak, byłam zadowolona, że jest o mnie zazdrosny. Byłam mu wierna, dla teściowej starałam się być córką - lecz cóż? Był wiecznie niezadowolony, bo w pracy do kogoś się uśmiechnęłam (pracowaliśmy razem), to znowu z kimś porozmawiałam. Zaczął mnie bić i poniewierać mną. Znosiłam wszystko cierpliwie, wolałam raczej umrzeć niż odejść od męża.

Tak upłynęło sześć lat i gdyby mąż publicznie mnie nie znieważył, to zostałabym z nim, rodziłabym mu dzieci.

Ktoś znający charakter męża zakpił sobie, doniósł mu życzliwie, że "zadaję się" z kierownikiem. Mąż uwierzył oszczercy. Publicznie mnie pobił, gdy wychodziłam z pracy. Byłam niepodobna do człowieka: posiniaczona, powyrywane włosy. Głowa wyglądała jak po ciężkim wypadku. Chciałam (nie broniłam się), żeby już raz ze mną skończył. Tak się nie stało, ale na oczach wielu zostałam znieważona. Nie miałam po co iść do domu. Nie wiedziałam co robić. Byłam w jednej sukience. Wyruszyłam przed siebie. Nie wiem dokąd szłam, jakie miałam zamiary. Cały świat wydawał mi się podły.

Przenocowałam w zaroślach nad rzeką. Wczesnym rankiem obudził mnie głos ptaków - patrzyłam na rzekę. Wybrałam głęboką toń i postanowiłam skończyć ze sobą. Wtedy wydało mi się, że jakby z małego punktu wypływają dookoła fale. Przypomniałam sobie nowelę "Powracająca fala". Przyszły mi na myśl dzieci - cóż one winne, że mają takiego ojca, dlaczego je krzywdzę. Wiedziałam, że dzieci są mu niepotrzebne. Uważał, że to nie jest męska sprawa. Nie będę się topić! Co robić? Kiedy tylko zejdą sińce, pójdę szukać pracy i jakoś muszę żyć. Tak sobie w duchu powtarzałam. Znękana, głodna szłam cały dzień.

Pod wieczór zastała mnie burza. Byłam blisko wioski. Przypomniałam sobie, że znam młodą dziewczynę z tej wsi. Trafiłam do jej domu i tam zostałam tydzień. Wychodziłam w pole, pieliłam buraki nie myśląc o niczym. Trochę już inaczej wyglądałam. Wysłałam dziewczynę do mojego domu, aby dowiedziała się, co słychać u dzieci. Sprytna dziewczyna, mało że dowiedziała się co u dzieci, to poszła do mojej pracy. Kierownik zapytał, dlaczego nie przychodzę. Znajoma opowiedziała o moich przeżyciach. Jak ja się pokażę, jak ludziom spojrzę w oczy? Po całym miasteczku mąż opowiadał, jaka to ja jestem. Cóż, wiedziałam, że ludzie, żądni sensacji, uwierzą mu. Chciałam zabrać dzieci, zdecydowana zamieszkać u obcych. Mąż znów mnie zbił i miesiąc leżałam w szpitalu.

Po wyjściu ze szpitala zaczęłam walczyć. Pomogło. Przyznano mi mieszkanie. Zostałam bez niczego, nawet bez łóżeczka, z dwoma synami i córką. W domu zapanował spokój, a to było najważniejsze.

Cenię sobie najwięcej pracę. Uważam, że na szacunek trzeba sobie zasłużyć. Nie wiem czy ludzie zapomnieli o moich przeżyciach - przynajmniej nikt mi tego w oczy nie mówi. Wiem tylko, że potrafią zazdrościć, bo nigdy nie narzekam. Ciężko jest być samej. Szczególnie odczuwam to, kiedy są święta. Dobrze jest mieć kogoś w doli i niedoli. Ale mieć takiego męża, jak ja miałam, to już lepiej urodzić dziecko będąc panną. Życie dane od Boga jest wielką wartością i warto żyć nawet w samotności. A ja chciałam uciec od życia...Jak mogłam coś takiego pomyśleć? Trzeba umieć żyć - ja wybrałam życie dla innych.

Refleksja

W zagubieniu własnym życiem, często pytamy o wskazówki, nakazy, zakazy, czy napomnienia dla naszej codzienności. Wszystkie one są potrzebne, aby godnie żyć. Czasami tych wskazówek jest tak dużo, że mamy ich kompletnie dosyć. Gubimy się w zawiłościach i skomplikowanych procedurach, które zniechęcają nas do tego, aby w końcu nimi żyć. Jest ich bowiem tak dużo, że nasz umysł nie ogrania otaczającej nas rzeczywistości...

Pytania uczniów Jezusa nie są może łatwe, ale za to proste w swym wyrazie. Na ich pytania Jezus odpowiada prosto i konkretnie. Nasze życie takie właśnie powinno być: proste. Powinniśmy odpowiadać na współczesne i skomplikowane wyzwania życia w sposób prosty, krótki i precyzyjny. Im bardziej bowiem będziemy komplikować nasze pytania i odpowiedzi, w tym więcej na końcu wpadniemy kłopotów…

3 pytania na dobranoc i dzień dobry

1. Czy lubisz otrzymywać wskazówki, nakazy, zakazy, czy też napomnienia dla własnego życia?

2. Czy masz tendencje do komplikowania sobie życia?
3. Czy pomaga Ci to, czy przeszkadza w życiu?

I tak na koniec...

"Gdy ludzie mówią, że nie chcą niczego darowanego, jest to zwykle wskazówką, że chcieliby, aby im coś podarowano" (Georg Christoph Lichtenberg, Aforyzmy Lichtenberg)

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Na dobranoc i dzień dobry - Łk 3, 10-18
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.