Najpiękniejszy z synów ludzkich - rozważanie

(fot. freestone/flickr.com)

Piękno staje przed nami jako dar, jako łaska darmo dana. Nie tylko nic nie zapowiada piękna, ale również nic nie jest w stanie zatrzymać piękna przy tym, który się zachwycił. Nie można kupić piękna, mieć go, wziąć w niewolę

Przypominam sobie pewną ożywioną dyskusję wspólnotową. Chodziło o to, czy Pan Jezus był mężczyzną przystojnym, wyróżniającym się swym wyglądem zewnętrznym, czy też - na odwrót - był człowiekiem o raczej przeciętnej aparycji. Zwolennicy tej drugiej opcji powoływali się m.in. na słowa z Czwartej Pieśni Sługi Pańskiego: Nie miał on wdzięku ani też blasku, aby [chciano] na niego popatrzeć, ani wyglądu, by się nam podobał (Iz 53, 2). Zwolennicy koncepcji Jezusa przystojnego zwracali zaś uwagę, że ewangeliczne opowieści wskazują - chociaż nie wprost - iż Jezus nie tylko wyróżniał się tym, co mówił i czynił, ale również swoim zewnętrznym wyglądem i postawą. Miał donośny głos i dość siły fizycznej, aby powywracać stoły kupców w świątyni. W dyskusji padało z obu stron wiele innych argumentów, ale spór nie został rozstrzygnięty.

Sądzę, że w chrześcijańskiej ascezie łatwo można dostrzec nurt, który z pewną podejrzliwością traktuje kategorię piękna z jego podstawowymi aspektami formy-figury i światła. To, co piękne, kojarzy się niekiedy z tym, co zwodnicze, płytkie, pozorne. W konsekwencji oddziela się piękno od dobra i prawdy, podkreślając, że prawda i dobro winny przemawiać same za siebie, a zatem nie potrzebują zewnętrznego piękna, które mogłoby je wręcz zafałszować. Istnieje bowiem obawa, że mogłoby być tak jak w Kwiatach zła Charlesfa Baudelairefa: "Czyż olśnieniu nie starczy, abyś była złudą?/Serce me gardząc prawdą przed pozorem klęknie./Czyś jest obojętnością, głupotą czy nudą,/Maską czy sztychem, witaj! Wielbię cię w twym pięknieh. Sam Jezus gromił faryzeuszy, mówiąc: Podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa (Mt 23, 27). Przez całe wieki na przykład w teologii sakramentów koncentrowano się na godziwości i ważności ich sprawowania. Natomiast postulaty dowartościowania sakramentów od strony piękna i czytelności znaków sakramentalnych były niejednokrotnie lekceważone. Kapłani odprawiający Mszę św. mieli głównie na uwadze to, aby - pod groźbą grzechu ciężkiego - właściwie wykonać wszystkie gesty i wypowiedzieć odpowiednie słowa. Legalizm i moralizm zdawały się wypierać poczucie piękna liturgii, a ostatecznie piękna Dobrej Nowiny.

DEON.PL POLECA

Z drugiej strony Kościół od początku starał się wyrazić swoją wiarę poprzez piękno sztuki. Niezliczone obrazy, rzeźby, wspaniałe świątynie, poematy i pieśni są tego imponującym dowodem. Wszak to nie kto inny, ale Paweł Apostoł wołał: Jak piękne stopy tych, którzy zwiastują dobrą nowinę (Rz 10, 15). A wiele wieków wcześniej Naród Wybrany usłyszał obietnicę: Pan, Bóg twój, wprowadzi cię do ziemi pięknej... (Pwt 8, 7). Współcześni teolodzy - jak na przykład Hans Urs von Balthasar - dostrzegli piękno jako kategorię teologiczną i podjęli wysiłek budowania teologii piękna lub estetyki teologicznej. Nie chodzi tutaj o zastępowanie etyki estetyką, dobra pięknem, ale o pokazanie istotnego związku pomiędzy tymi różnymi imionami tej samej rzeczywistości. Platon określał piękno jako blask prawdy (splendor veritatis), a św. Augustyn jako blask ładu i porządku (splendor ordinis). Fiodor Dostojewski głosił, że świat będzie zbawiony właśnie przez piękno, bo pięknem jest Chrystus. Simon Weil uważała, że piękno jest dla współczesnego człowieka niemal jedyną drogą do uwierzenia w Boga. Wspomniany von Balthasar podkreślał, że piękno zawsze otacza nieuchwytnym blaskiem oblicze tego, co prawdziwe i dobre.

Z punktu widzenia filozofii klasycznej piękno jest - tak jak dobro, prawda i jedność - kształtem bytu, czyli tego, co w ogóle istnieje. Jest ono przejawem głębi bytu, a zatem przeciwieństwem tego, co powierzchowne i tylko zewnętrzne. Jednak ks. Józef Tischner w swojej refleksji o pięknie nie zakładał żadnej teorii piękna. Wolał wychodzić od konkretnego doświadczenia piękna, które narzuca się nam ze swoją własną oczywistością, nie potrzebującą uzasadnienia. "Piękno staje przed nami jako dar, jako łaska darmo dana. Nie tylko nic nie zapowiada piękna, ale również nic nie jest w stanie zatrzymać piękna przy tym, który się zachwycił. Nie można kupić piękna, mieć go, wziąć w niewolę" - pisze Tischner. Jego intuicja wprowadza nas w teologiczną perspektywę rozumienia piękna. Z tego bowiem punktu widzenia piękno jest jednym z aspektów łaski Bożej. Greckie słowo charis, tłumaczone w Nowym Testamencie jako "łaska", oznacza przede wszystkim pewien wdzięk (powab), jaki promieniuje z każdego piękna. Można by powiedzieć, że łaska Boża jest osobowym pięknem Boga, które nas pociąga i umożliwia zjednoczenie z Nim. Jak piękne dzieło sztuki pociąga nas i podnosi niejako ku górze, tak Bóg przez swoją łaskę wyzwala nas i otwiera na nowe obszary rzeczywistości, ku chwale niebieskiej.

Dzięki łasce człowiek zmierza ku oglądaniu "chwały Jahweh, czyli samego Boga w Jego majestacie i blasku świętości, w Jego pięknie. Owo piękno może być niekiedy porażające, to znaczy niemożliwe do bezpośredniego zobaczenia. Mojżesz, który prosił Boga: Spraw, abym ujrzał Twoją chwałę, w odpowiedzi usłyszał: Nie będziesz mógł oglądać mojego oblicza [...] i pozostać przy życiu (Wj 33, 18. 20). Innej, ostatecznej odpowiedzi udzielił Bóg, posyłając swego Syna, do którego - powróćmy do zasygnalizowanej na początku dyskusji - Kościół odnosi słowa psalmu: Tyś najpiękniejszy z synów ludzkich, wdzięk rozlał się na twoich wargach (Ps 45, 3). Paradoksalnie chwała i piękno Boga najpełniej objawiły się w obliczu Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego, prawdziwego Boga i prawdziwego człowieka. Jezus Chrystus nie tylko objawił nam piękno Boga, ale również piękno człowieka. Wydobył je spod szpetoty grzechu, oświetlił i uwypuklił.

Piękno "najpiękniejszego z synów ludzkich chce się wyrażać w życiu Kościoła, szczególnie w liturgii. Niektórzy - parafrazując Dostojewskiego - twierdzą, że tylko nowa estetyka uratuje Kościół. Przekonują, że nie należy obawiać się estetycznej ekspresji znaków i gestów liturgicznych. Tymczasem można odnieść wrażenie, że zapoczątkowana przez Sobór Watykański II odnowa estetyczno-liturgicznego wymiaru życia Kościoła utknęła w ćwierć drogi, a niekiedy zagubiła się w jakichś ślepych zaułkach. Wciąż stoimy przed zadaniem ocalenia zwyczajów, modlitwy, liturgii, muzyki i sztuki sakralnej czy też instytucji kościelnych od sztuczności jakiejś nowomowy, urzędniczej martwoty i rutyny. Innymi słowy: stoimy przed zadaniem ocalenia Kościoła od brzydoty. Sobór Watykański II przypomniał nam, że Kościół jest święty, a zarazem ciągle potrzebujący oczyszczenia. Owo oczyszczanie dokonuje się poprzez dobro i prawdę, ale także poprzez piękno.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Najpiękniejszy z synów ludzkich - rozważanie
Komentarze (15)
L
leszek
23 października 2012, 20:31
 Zawsze podobał mi się ten cytat o przyjęciu chrztu przez księcia kijowskiego Włodzimierza: ============== Chodziliśmy do Bułgarów, patrzeliśmy, jak się kłaniają w świątyni, to jest w meczecie, stojąc bez pasa; pokłoniwszy się, siądzie [Bułgarzyn] i patrzy tędy i owędy, jak opętany; i nie ma wesela w nich, jeno smutek i smród wielki. Nie jest dobry zakon ich. I poszliśmy do Niemców, i widzieliśmy w świątyni mnogie nabożeństwa odprawiane, a piękności nie widzieliśmy żadnej. I przyszliśmy do Greków, i wiedli nas, gdzie służą Bogu swojemu, i nie wiedzieliśmy, w niebie li byliśmy, czy na ziemi: nie ma bowiem na ziemi takiego widowiska ni piękna takiego, i nie wiemy, jak opowiedzieć o tym, tylko to wiemy, że tam Bóg z ludźmi przebywa, i nabożeństwo ich najlepsze ze wszystkich krajów2 ===================
MAŁGORZATA PAWŁOWSKA
30 lipca 2012, 19:59
@Dariusz Kowalczyk „odnowa estetyczno-liturgicznego wymiaru życia Kościoła utknęła w ćwierć drogi, a niekiedy zagubiła się w jakichś ślepych zaułkach. Wciąż stoimy przed zadaniem ocalenia zwyczajów, modlitwy, liturgii, muzyki i sztuki sakralnej czy też instytucji kościelnych od sztuczności jakiejś nowomowy, urzędniczej martwoty i rutyny. Innymi słowy: stoimy przed zadaniem ocalenia Kościoła od brzydoty.” Dla mnie jednym z przejawów tej urzędniczej martwoty i rutyny oszpecającej liturgię Eucharystii jest zbieranie tacy między modlitwą powszechną a konsekracją i przeistoczeniem. I tak najważniejszy moment mszy świętej, przygotowanie na przyjście i żywą obecność Chrystusa, polega u nas na szukaniu i brzęku składanych monet. W opisach ewangelicznych wieczerza paschalna wygląda inaczej. Modlitwę arcykapłańską u nas zastąpiła taca. Często można też obserwować, jak rodzice wręczają monety małym dzieciom i uczą je składać. I tak ten szpetny zwyczaj przechodzi z pokolenia na pokolenie. Zdaję sobie sprawę, że finanse w Kościele to problem drażliwy i prawdopodobnie wsadzam przysłowiowy „kij w mrowisko”, ale sprawa ta męczy mnie od dłuższego czasu, a nie wiem jak ją poruszyć. Liczę na odpowiedź Ojca i komentarze w sprawie dbałości o piękno Eucharystii. Większa część mojego życia przypada na okres posoborowy, ale w sprawie tacy nic się w naszym polskim kościele nie zmienia. Problem ma chyba charakter ogólnopolski. Czy moja intuicja dobrze podpowiada mi sprzeciw? A może jak to mówią „jestem w całkowitym błędzie” i są jakieś dokumenty i instrukcje kościelne, które uzasadniają takie osadzenie tacy w liturgii. Ja rozumiem konieczność udziału świeckich w finansowaniu materialnych potrzeb kościoła lokalnego i powszechnego, ale czy musi się to odbywać w tak rutynowo zastałej formie. Dziwi mnie, że kapłanom i hierarchom najwyraźniej to nie przeszkadza. A może i tu się mylę?
A
Aura
28 października 2010, 11:51
Fiu. Mocny komentarz. Daje do myślenia.
A
Adam
15 lutego 2010, 16:57
Tak, ta staruszka jest prawdziwa i dobra, więc piękna. Ale góry, morze, drogi, lasy, stworzenia też są prawdziwe i dobre, ale my, ludzie, chcemy je po swojemu "upiększyć", bez udziału Boga. Wtedy wyłazi estetyka, norma "piękna", coś w sumie sztucznego - właśnie sztuka (nie każda oczywiście!). Tyle w niej prawdy, ile z Boga wzięte. I tyle dobra, więc w sumie z piękna. I to na ogół przeciętny człowiek wyczuwa. Nie musi znać kryteriów, teorii...
RK
Robert Kożuchowski
15 lutego 2010, 16:07
Mam "mocna" podobne doświadczenie. Na Ingresie Biskupa Piotra Libery, spotkałem malusią i starutką siostrę zakonną, Jak to ona powiedziała, będzie się mnie trzymać, bo ja duży, a ona mała. Była piękna, czysta taka, pełna miłości, delikatna.
15 lutego 2010, 16:02
A ja zauważam, że dobro jest piękne. Przykładowo - matka Teresa z Kalkuty - wydaje mi się piękna - własnie zewnętrznie, choć w/g kanonów urody pewnie nie spełniałaby kryteriów piękności. Mam takie wrażenie, jakby przymioty duchowe danej osoby wpływały na jej fizyczny wizerunek. Może dlatego, że wpływają one na sposób postrzegania danej osoby. Ciekawe, czy to tylko mój odbiór jest taki, czy Wy też tak macie?
A
Adam
15 lutego 2010, 14:51
Rozróżniam stronę brzmieniową od znaczeniowej, ale sięgam jeszcze dalej... jakby jeszcze ponad znaczenie i brzmienie... i dopiero tam jest mi dane lub nie - piękno. Ale mogę zatrzymać się na estetyce, czyli na czymś w rodzaju zachwytu, który we mnie się unosi, ale to jeszcze za mało - muszę poczuć te góry, dopiero wtedy. Gdy podejdę do tego czysto rozumowo, to to spłaszczę, ale rozumu nie wyłącza, angażowana jest natomiast wola, bo jest d o b r e - i wtedy jest piękne. Jak staruszka pełna dobra, która niczego nie musi udawać - jest, jaka jest. Góry są, jakie są. Takie, jakie je Bóg stworzył w swoim zamyśle.
A
Aura
15 lutego 2010, 11:36
może nie skupiajmy się na brzmieniu słów.. czy patrząc na ośnieżone majestatyczne Polskie Tatry w mroźny i słoneczny dzień mówimy o samym estetycznym pięknie?   czy też jest w tym widoku więcej niż estetyka..
A
Adam
15 lutego 2010, 11:28
Prawdopodobnie utwierdzi go w swym ateizmie. Samo słowo "estetyka" jest za zimne, aby mogło do czegoś skłonić sece. Tak to odczuwam, a rozum mi nie podpowiada cieplejszej wersji, jakby chciał zamknąć się w samym sobie. To jakieś kantowskie skrzywienie najpierw działa. Ale jest jeszcze ciepłe dobro i ono rozstrzyga.
A
Aura
15 lutego 2010, 10:54
"Simon Weil uważała, że piękno jest dla współczesnego człowieka niemal jedyną drogą do uwierzenia w Boga". Ciekawe, czy piękno estetyczne może skłonić ateistę do wiary w Boga..
A
Adam
15 lutego 2010, 10:10
Można zrobić takie równanie: Prawda plus Dobro równa się Piękno, czyli Bóg. A On kocha także estetycznie największe brzydale. Ksiądz Kowalczyk trochę pomieszał kategorie i w niektórych fragmentach zrównał piękno z estetyką (może celowo, dla wywołania dyskusji). To rzeczywiście akademickie... a tak mocno współcześnie eksploatowane, doprowadza aż do brzydactwa lalek barbi, którymi chce się nasycić estetyczny zmysł dzieci, a one (te lalki) takie symetryczne (nie harminijne!), że aż zimno od tej matematyki.
RK
Robert Kożuchowski
15 lutego 2010, 09:54
Jadwigo piękno, to nie zewnętrzny przejawa czegoś miłego dlas ludzkiego oka. Już się Ewka w raju o tym przekonała.Jeżli widzimy oczami i dociera to tylko do umysłu, to widzimy to, co nam sie podoba. Jest to subiektywne. Piękno jest obiektywne. Czyli to co widzimy oczami dociera do serca i karmi duszę. Pierwsi chrześcijanie nie mieli pięknych kościołów, ale mieli pragnienie, by we wszystkim uwielbić Boga. Dlatego pragnęli upiekszania miejsc, gdzie Go uwielbiają. Taka harmonia miedzy "okiem" a "sercem". Co do tego czy Pan Jezus jest przystojny czy nie? Moim zdaniem dyskusja jest akademicka. Piękno się odczuwa przede wszystkim. Nigdy nie zastanawiałem się, czy mój Pan jest przystojny, wiem jedynie, że jest piękny. Co do zabarwienia głosu Pana, to "lepiej" go nie słyszeć, bo później już powstaje w sercu olbrzymia tęsknota za tym głosem, tak mocno trafia w serce. Ten głos uwodzi duszę. Przykładem św. Franciszek. Poza tym miłość nie bazuje na oczach, a na sercu. Dlatego niewidomy człowiek może powiedzieć, że ktoś jest dla niego piękny i kochać.
A
Adam
15 lutego 2010, 08:52
Ale napisałem, że to nie tylko estetyka!
Jadwiga
15 lutego 2010, 08:41
Tylko, że nie można generalizowac. Na tej podstawie postrzegamy kudzi ładnych jako dobrych , mądrych z wszystkimi pozytywnymi cechami. Ludzie brzydcy zas wg tego pojęcia są zli, głupi itd. Tak zresztą jest w bajkach dla dzieci. Jest to bardzo krzywdzące. Bo wiemy, że tak nie jest. Piękno wcale nie świadczy o dobroci.
A
Adam
15 lutego 2010, 08:26
Wykwitem z prawdy i dobra jest piękno... ale to nie jest tylko estetyka! Doznanie go to najsubtelniejszy dar Boga.