Nigdy nie żałował czasu na modlitwę

(fot. Adam Blicharski/flickr.com)
KAI / Paweł Bieliński / psd

Szczególny charyzmat, jakim Ojciec Święty się cieszył, wypływał właśnie z jego modlitwy - powiedział w rozmowie z KAI arcybiskup lwowski Mieczysław Mokrzycki. Zdaniem byłego sekretarza bł. Jana Pawła II, tak jak człowiek odczuwa głód pożywienia, tak Ojciec Święty odczuwał głód obecności i bliskości Boga. Najbliższy "Dzień Papieski" obchodzony będzie 9 października pod hasłem "Jan Paweł II - człowiek modlitwy".

- Ojciec Święty nigdy nie żałował czasu na modlitwę. Można powiedzieć, że Jego życie było modlitwą. Zaczynał od niej swój dzień. Jeszcze przed poranną toaletą, leżąc krzyżem w swojej sypialni, odmawiał cząstkę różańca. Potem szedł do kaplicy na rozmyślanie i modlitwę brewiarzową przed Mszą św. Właściwie przez cały dzień trwał w skupieniu, w stałej łączności z Panem Bogiem. Każdą chwilę wykorzystywał na modlitwę. Kiedy przechodził czy przejeżdżał na audiencję, zawsze trwał w milczeniu, nie można było mu przerywać, rozmawiać z nim, bo wiedzieliśmy, że się modli. Kiedyś pod koniec jego życia, gdy zjeżdżaliśmy windą, powiedział: "Wszystko mi się myli". Najwyraźniej miał zaburzony harmonogram swych modlitw. Kiedyś ks. Stanisław Dziwisz wyczekał moment i zapytał: "Ojcze Święty, czy mogę przerwać?" To milczenie było właśnie modlitwą bł. Jana Pawła II.

- Było tak dopóki mógł się sam poruszać i samodzielnie wstawać. A potem już modlitwę odmawiał leżąc w łóżku, bo o własnych siłach nie mógł wstawać.

- Ojciec Święty brał różaniec do ręki w wielu chwilach. Jeszcze zanim udał się na audiencję o godzinie 11.00, zawsze widzieliśmy go wychodzącego z różańcem w ręku na taras, jeśli tylko była odpowiednia pogoda, i tam modlił się. Często mówił, że modli się w intencji tych osób, z którymi się będzie spotykał - tak było także po spotkaniu z nimi. Różaniec odmawiał w każdej wolnej chwili, często podczas przejazdów samochodem czy w samolocie. Swój różaniec brał do ręki kilka razy dziennie. Widzieliśmy go chodzącego z różańcem po górach, również gdy uprawiał sport miał go przy sobie i w chwilach odpoczynku na nim się modlił.

- Z całą pewnością odmawiał wszystkie części różańca, a może i więcej...

- Mówił, że nigdy nie opuszcza różańca, że jest to najpiękniejsza modlitwa, w której rozważa się tajemnice zbawienia, że jest prosta, a jednocześnie bardzo głęboka. Ojciec Święty był mistykiem. Można to było zauważyć w jego długim milczeniu, trwaniu na modlitwie, medytacji, w jego pismach. Ale korzystał z prostych modlitw katechizmowych. Każdego dnia odmawiał zwykły pacierz: "Ojcze nasz", "Zdrowaś Mario", przykazania, akty wiary, nadziei i miłości, wyliczał dary Ducha Świętego, a po każdym darze znów odmawiał "Ojcze nasz" i "Zdrowaś Mario". Codziennie śpiewał Godzinki do Matki Najświętszej...

- Śpiewał sobie sam, a potem kiedy już nie mógł - modlił się słuchając nas. Pewne rzeczy już robił wolniej, więc żeby zdążyć ze wszystkimi zajęciami, czytało się Ojcu Świętemu różaniec, a także odmawiało się te modlitwy, które zwykle odmawiał. W swój rytm modlitwy Ojciec Święty wprowadził najpierw siostrę Tobianę. Ona najwięcej się z nim modliła.

Oprócz pacierza w życiu bł. Jana Pawła II były też wszystkie tradycyjne modlitwy. Poza Godzinkami - wszystkie litanie. Często widziałem, jak brał do ręki modlitewnik i odmawiał jedną litanię za drugą. Można by się zastanawiać, jaki był w tym sens. Ale dla niego były one ważne. W każdy piątek śpiewał Gorzkie Żale. Przez cały rok odprawiał Drogę Krzyżową. Można było się budować postawą Ojca Świętego widząc go klęczącego na posadzce kaplicy czy na tarasie Pałacu Apostolskiego, gdzie też były stacje Drogi Krzyżowej. W maju, po kolacji, przed figurką Matki Bożej na tarasie śpiewaliśmy litanię loretańską, w czerwcu - litanię do Serca Pana Jezusa. Te proste modlitwy wypełniały życie tego wielkiego człowieka i mistyka.

- Ojciec Święty był człowiekiem bardzo zdyscyplinowanym. Miał ścisły harmonogram dnia, którego się trzymał. Dlatego mógł tak wiele zrobić. Kiedyś, już w podeszłym wieku, gdy niektóre czynności wykonywał wolniej, trzeba było przesuwać pewne zajęcia. Na przykład Msza święta w ostatnich latach była o godzinie ósmej, a początkowo odbywała się o w pół do siódmej rano! Ks. Stanisław zaproponował kiedyś: "Może Ojciec Święty by coś opuścił?". Jakieś modlitwy, lekturę książek... Papież odpowiedział: "Nie, bo to wszystko mnie trzyma". Ta samodyscyplina, a w sposób szczególny modlitwa dawały Ojcu Świętemu siłę.

- Eucharystia była najważniejsza w życiu Ojca Świętego. Kiedyś powiedział, że żadnego dnia nie opuścił sprawowania Mszy św. Często też przychodził w wolnych chwilach do kaplicy na adorację. Także przed posiłkiem i po posiłku prowadził tam swoich gości na króciutką modlitwę. W każdy czwartek odprawiał Godzinę Świętą. Były to jego prywatne modlitwy dziękczynne, przebłagalne, uwielbienia Pana Boga, często przeplatane pieśniami eucharystycznymi, które sobie sam nucił albo śpiewał. Tej Godziny Świętej nie opuszczał nawet w czasie pielgrzymek zagranicznych. Organizatorzy wiedzieli, że muszą znaleźć ten czas dla Ojca Świętego, bo inaczej cały program będzie przesunięty. Tak samo musieli w piątek zarezerwować czas na odprawienie Drogi Krzyżowej.

- Tak, Ojciec Święty był w stałej łączności z Panem Bogiem. Odczuwał potrzebę bycia blisko Niego, by powierzać Mu w każdej chwili wiele spraw. Tak jak człowiek odczuwa głód pożywienia, tak Ojciec Święty odczuwał głód obecności i bliskości Boga.

- Ojciec Święty po każdej Mszy św. odprawiał długie dziękczynienie. Potrzebował czasu na adorację Najświętszego Sakramentu. Jeśli czuł się słaby duchowo, szedł zaczerpnąć sił do dalszej pracy. Dawni studenci ks. prof. Karola Wojtyły wspominają, że na każdej przerwie spotykali go w kaplicy, czy to w seminarium w Krakowie, czy na uniwersytecie w Lublinie. Podobnie było w jego domu w Watykanie. Pozostała mi w pamięci postać Ojca Świętego, klęczącego i modlącego się w swojej domowej kaplicy.

- Myślę, że szczególny charyzmat, jakim Ojciec Święty się cieszył, wypływał właśnie z jego modlitwy. Poprzez modlitwę otrzymywał łaskę komunikowania się z każdym człowiekiem. Papież modlił się sam, ale za niego modlił się też cały Kościół, bo przecież w każdej Mszy św. modlimy się za Ojca Świętego. Kapłani odprawiają również Msze w jego intencji. Modlitwa Kościoła powszechnego i modlitwa prywatna daje Piotrowi naszych czasów tę szczególną moc oddziaływania, przemawiania do ludzi.

- Do Ojca Świętego przychodziły listy z całego świata. Zawarte w nich prośby o modlitwę były przepisywane w poszczególnych sekcjach językowych Sekretariatu Stanu i dostarczane do papieskiego mieszkania. My te prośby kładliśmy na jego klęczniku. Ile razy Ojciec Święty przychodził do kaplicy, brał kartkę, czytał, często czynił nad nią znak krzyża, a potem się modlił. Raz w tygodniu w tych otrzymanych intencjach sprawował Mszę św.

Nigdy nie widziałem, żeby zlekceważył czyjąś prośbę, z którą czasami zwracaliśmy się do niego osobiście, bo ktoś nas prosił o przedstawienie intencji Ojcu Świętemu. Odpowiadał: "Proszę przekazać, że będę pamiętał, będę się modlił". Często potem różne osoby pisały, dziękując za otrzymane łaski.

Nieraz mówiło się Ojcu Świętemu, że ktoś mu dziękuje za modlitwę, bo został wyleczony z choroby. Częsta odpowiedź Ojca Świętego była taka: "Bogu niech będą dzięki" - i nic więcej nie komentował.

- Ojciec Święty bardzo miłował swoją posługę, bo miłował Chrystusa, który oddał za nas życie na krzyżu. Miał też wielką cześć dla Matki Bożej, która również stała pod krzyżem. Właśnie ta miłość do Chrystusa i Matki Najświętszej pomagała mu w przezwyciężaniu wszelkich dolegliwości, słabości, fizycznego cierpienia. Znosił je z wielką cierpliwością i pokorą.

- Chrystus modlił się przed ważnymi wydarzeniami (przed wyborem Apostołów, w Ogrójcu...). Kiedy chodził i nauczał, szukał również chwili odpoczynku, odchodził na miejsce osobne, żeby tam się pomodlić. Podobnie bł. Jan Paweł II nauczając nie zaniedbywał swojego życia duchowego, czerpiąc siłę z modlitwy.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nigdy nie żałował czasu na modlitwę
Komentarze (1)
B
Beata
4 października 2011, 20:29
Dzieki Bogu za takie swiadectwo i takiego Papieza!!!!