Od obcego do uchodźcy

(fot. PAP / EPA / SIMELA PANTZARTZI)

Polityka bezlitośnie wmieszała się w humanitarną i chrześcijańską wrażliwość. Ginie jasny głos papieża Franciszka, że "przyjęcie bliźniego to przyjęcie samego Boga" - pisze biskup Krzysztof Zadarko.

Przysłowiowa polska gościnność ("Gość w dom, Bóg w dom") ma swoje korzenie właśnie w tym uczynku miłosierdzia. Przekład Biblii Wujka na długie wieki określił jasno i konkretnie świadomość Polaków, kogo Jezus miał na myśli w przypowieści o Sądzie Ostatecznym (Mt 25): "byłem gościem, a przyjęliście mnie". Współczesne tłumaczenie w Biblii Tysiąclecia podaje jednak te słowa inaczej: "byłem przybyszem, a przyjęliście mnie". Przybysz zatem czy gość ma być podjęty przez nas jak Bóg?

Pytanie jest o tyle istotne, że w ostatnim czasie - wobec kryzysu migracyjnego w Europie i na całym świecie, gdy ponad 60 mln ludzi zmuszonych jest uciekać z domu - rozumienie tego uczynku miłosierdzia stanęło pod wielkim znakiem zapytania: kogo, dlaczego i w jaki sposób mamy obowiązek przyjąć? Uchodźców? Migrantów? Jednego czy milion na raz? Czy chrześcijańska wiara pomaga nam poradzić sobie z tym wyzwaniem?

DEON.PL POLECA

W poszukiwaniu odpowiedzi najbardziej pomocne jest właśnie to jedno zdanie Jezusa: "byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie". Zdanie ukrywające moc Jego obecności, pozwalające właściwie odczytać sens miłosierdzia w spotkaniu człowieka szukającego ratunku i dachu nad głową z tym, kto może otworzyć mu swój dom.

Bezdomny, pielgrzym, obcy

Uczynek miłosierdzia co do ciała w wersji obecnego Katechizmu Kościoła katolickiego brzmi: "Bezdomnym dać dach nad głową“ (KKK 2447). Akcentuje się tu z jednej strony dramat ludzi tracących dom, a z drugiej chrześcijańską powinność pospieszenia z pomocą o wiele istotniejszą niż jedzenie i ubranie. Bardziej popularna formuła tego uczynku znana jest z katechizmu Piusa X (opracowanego przez kard. Pietra Gasparriego w 1908 r.) i brzmi: "Podróżnego w dom przyjąć".

Jeszcze wcześniejszy katechizm - kard. Roberta Bellarmina z 1844 r. - podaje brzmienie: "Dawać przytułek pielgrzymom" i wywodzi jego zasadność z ewangelicznego opisu Sądu Ostatecznego (Mt 25, 35). Katechizm ten dodaje w tym punkcie trzy przyczyny zwalniające chrześcijanina z obowiązku praktykowania uczynków miłosierdzia: niemożność (np. ludzie nieumiejętni i nieroztropni nie powinni dawać dobrych rad), służba Bogu w stanie wyższym od życia czynnego (np. pustelnicy nie są w stanie czynnie pomagać potrzebującym) oraz brak potrzeby (np. z braku wokół nas ludzi potrzebujących).

I wy byliście obcymi

Hospicja, przytułki, schroniska i cała tradycja udzielania schronienia tym "bez dachu nad głową" były obecne od początku Kościoła w jego działaniu. Kto więc w zamyśle Jezusa jest nam zadany w osobie przybysza i jest na tylke ważny, że stosunek do niego rozstrzyga aż o naszej wieczności?

W oryginalnej greckiej wersji Ewangelii według św. Mateusza wiersz 25, 35 wnosi jeszcze jeden akcent pomagający nam zrozumieć, za kim stoi i gdzie na nas czeka Zbawiciel: byłem obcy (dosł. ksenos - obcy, nieobywatel, niepasujący do reszty grupy, nieoczekiwany), a wy przyjęliście mnie (dosł. synegagete - przygarnęliście mnie, goszcząc mnie między wami). To obcy ma być przyjęty i to ponad wszelką wątpliwość przyjęty gościnnie - tak aby zniknął podział na swojego i innego. Co ważne, w dalszym znaczeniu ksenos to również ten, kto daje gościnę, jak np. Gajus goszczący (ksenos) Pawła (Rz 16,23).

Długa tradycja starotestamentalna (Rdz, Wj, Pwt, Kpł), sięgająca Abrahama, każe traktować obcego z miłością, gdyż ma on za protektora samego Boga. W języku hebrajskim chodzi o przybysza nie tylko z innego pokolenia Izraela, ale o każdego innego, także spoza narodu wybranego, o cudzoziemca, uciekiniera, obawiającego się, lękającego się. Okazywanie gościny takim ludziom miało być szczególnym naśladowaniem Stwórcy, nacechowanym Jego miłością miłosierną pokonującą wszelki lęk i nieufność przed nieznajomym, bez względu na jego pochodzenie i wyznawaną religię, z całą historią jego życia, oczekiwaniami i niewyobrażalnymi planami co dalej.

Obcy oczekujący na przyjęcie stawał się w nowej, wolnej rzeczywistości Izraelitów impulsem do wspominania losu narodu żydowskiego w okresie niewoli egipskiej. To nie jest przymusowe wezwanie do solidarności, to nie jakiś narzucony nakaz, lecz owoc namysłu nad własną historią: "bo i wy byliście obcymi w Egipcie". Oto jak ważne staje się pielęgnowanie pamięci nawet bolesnych wydarzeń narodowych. Rdzeń rzeczownika i czasownika "ger" w języku hebrajskim ma silne zabarwienie emocjonalne: obcy to ktoś pełny lęku, obawy o swoje życie i przyszłość, niepewny swego, budzący podejrzenia o najgorsze rzeczy, skazany na zrozumienie lub odrzucenie.

Darmowa miłość

Chrześcijanie wszystkich wieków wypracowali praktykę miłosiernego podejścia do niezapowiedzianych przybyszów. Bezdomni, podróżni, pielgrzymi, przybysze, goście - wyjątkowi ludzie w drodze - byli podejmowani z miłością niezależnie od tego, czy na to zasługiwali.

O obcym nie wiadomo nic. Tu chodzi o darmową miłość. "Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, Mnieście uczynili" - tyle musiało wystarczyć, gdy pojawiało się słuszne pytanie podszyte naturalnym lękiem: jak zaufać obcemu człowiekowi i wpuścić go do swojego domu?

Reguła św. Benedykta poświęca odrębny rozdział sprawie przyjmowania gości: "Wszyscy przychodzący goście (łac. hospis) mają być przyjmowani jak Chrystus, bo on powie: Byłem gościem (hospis), a przyjęliście mnie. Należy okazać każdemu należne uszanowanie, a szczególnie tym, którzy są jednej wiary i pielgrzymami (peregrinis)". Kilkakrotne przypomnienie w tym rozdziale Reguły, że w gościu przyjmuje się Chrystusa, ma podkreślić wyjątkowe znaczenie otwartości i gościnności, nacechowanych czcią, radością i pobożnością, właściwą wspólnocie mnichów. To tradycja znana od samego początku życia monastycznego i pustelniczego, która stanowi jednocześnie wyraźną ilustrację, że werset Mt 25, 35 stał się na wieki wzorem praktykowania chrześcijańskiej gościnności - oczywiście nie tylko w zakonach.

Dla Polaków szczególnym sprawdzianem z gościnności wobec przybyszów będą tegoroczne Światowe Dni Młodzieży. Już samo to zadanie nie jest proste, a stoją przed nami wyzwania jeszcze trudniejsze.

Mądrzejsza część Europy?

Dzisiaj jakiekolwiek mówienie w Polsce o przyjęciu uchodźców wydaje się coraz trudniejsze. Z padających deklaracji typu: "Nie przyjęliśmy żadnego imigranta i w najbliższym czasie nie przyjmiemy" wynika, że sprawa niejako już została rozstrzygnięta. Obrazki z Kolonii i krajów, które już przyjęły migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, mają być dowodem na jedyne jakoby wyjście z sytuacji - nie przyjmujemy nikogo, nawet stu osób.

"Najodważniejszy" w radykalnym podejściu do uchodźców polityk staje na czele zjednoczonych sił broniących, jak się mówi, tożsamości chrześcijańskiej Europy przed najeźdźcami. Padają z jego ust zaskakujące słowa: "Nie możemy im pozwolić, by nas zmuszali [...] do przyjmowania gorzkich owoców ich pomylonej polityki imigracyjnej". Ich - czyli Brukseli… Z ulgą oddychają wtedy miliony mieszkańców "mądrzejszej" części Europy, prewencyjnie podbudowane przez swoich przywódców z góry przewidujących nieuchronność katastroficznych wydarzeń: "Nie będzie zamieszek, nie będzie obozów uchodźców w płomieniach, a gangi nie będą polować na nasze żony i córki".

Rozumiem, skąd biorą się takie słowa. Miłosierdzie nie może oczywiście przykrywać naiwności i szaleńczej zgody na utratę bezpieczeństwa. Na widok nieszczęsnego pomieszania uchodźców z wszelkiej maści migrantami musi jednak wybrzmieć pytanie: co zrobić choćby z tymi sposród nich, którzy nawet nie pomyślą o zamieszkach, podpalaniu obozów, polowaniu na kobiety? Nie możemy pozwolić, aby wezwanie "byłem przybyszem, a przyjęliście mnie" zniknęło z katalogu oczywistych cech tożsamości chrześcijanina. Obserwuję ostatnio, że w świadomości niektórych miejsce tego ewangelicznego apelu zajmuje narracja Jeana Raspaila z Obozu świętych, zrodzona w 1973 r. Wielu obserwatorom nieuchronnie pozwala ona spuścić zasłonę na "nierozważne“ sugestie z Ewangelii. Nie może przecież być inaczej, gdy - to dawny cytat z polskiego publicysty - "media plotą o tolerancji i sprawiedliwości dziejowej, postępowi księża o zbliżającym się do Europy «milionie Chrystusów»“.

Polityka bezlitośnie wmieszała się w humanitarną i chrześcijańską wrażliwość. Ginie jasny głos papieża Franciszka, że "przyjęcie bliźniego to przyjęcie samego Boga", a papieskie pytanie z Lampedusy z 2013 r.: "Adamie, gdzie jest twój brat?" otrzymuje w ten sposób odpowiedź: daleko za naszymi granicami.

Czyż i poganie tak nie czynią?

Wędrowców będzie przybywać. Niezwykle dramatyczne opisy sytuacji prześladowanych chrześcijan na Bliskim Wschodzie (zresztą nie tylko chrześcijan) budzą głębokie współczucie. Tamtejsi hierarchowie nie mogą pogodzić się z topniejącymi szeregami ich wiernych. Część chrześcijan tam ginie, reszta ucieka. Ucieka ich coraz więcej, nie tylko przed wojną - o wiele częściej przed biedą, brakiem perspektyw, życiem bez szans.

W Katechizmie Kościoła katolickiego przytoczony jest znaczący fragment nauki św. Jana Chryzostoma: "Niedopuszczanie ubogich do udziału w swych własnych dobrach oznacza kradzież i odbieranie życia" (2446). Z takim właśnie "odbieraniem życia" mamy obecnie do czynienia w skali globu, gdy kilka procent ludzi posiada ponad 80% całego majątku świata.

Taka niesprawiedliwość to zapowiedź niekończącego się napływu biednych do bogatych domów Europy, Ameryki i Azji. Oni nie mają przecież nic do stracenia, a wędrówka, choć trudna, nie jest niewyobrażalna. Miliony ludzi wsiadają codziennie do samolotu jak do autobusu, komórka jest jak długopis w kieszeni nawet biednego, internet z obrazami lepszego świata krąży jak plotka między sąsiadami we wsi. Bogaty świat wydaje się tak blisko…

Biedni upominają się o swoje. Już nie tylko w egzotycznych zakątkach ziemi słychać, jak wołają do bogatych: my też chcemy mieć w udział w waszym dobrobycie, choćby "na socjalu“. Bogaci jednak nie chcą zrobić rachunku sumienia - zwłaszcza nie chcą dostrzegać, że z krajów afrykańskich i arabskich więcej wywieźli, niż w nie włożyli.

Zanim nowi wędrowcy staną u naszych drzwi, warto zrobić wielkopostny rachunek sumienia z przyjęcia obcych - zwłaszcza tych, o których w ostatnich miesiącach już tyle słyszeliśmy i których wciąż odsyłamy jak najdalej od naszych granic. Deklarujemy, że moglibyśmy im pomagać, byle tylko nasze poczucie bezpieczeństwa nie zostało naruszone… Czyż i poganie tak nie czynią?

A gdzie nasze chrześcijaństwo? Czy naprawdę nie stać nas na podejście moralne, mądre, roztropne i bezpieczne? Czy miłosierdzie musi przegrać?

Bp Krzysztof Zadarko - biskup pomocniczy diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, doktor nauk teologicznych w zakresie homiletyki. W ramach Konferencji Episkopatu Polski: delegat ds. imigracji, przewodniczący Rady ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek.

* * *

PRZECZYTAJ TEŻ:

* * *

(k)Rok Miłosierdzia to wspólny projekt redakcji DEON.pl i Laboratorium "Więzi". Przez siedem miesięcy będziemy się starać pomóc naszym czytelnikom w zrozumieniu, o co chodzi z kolejnymi uczynkami miłosierdzia. Każdemu z nich poświęcimy dwa teksty - bardziej teoretyczny i bardziej praktyczny. Będziemy zachęcali wszystkich i do refleksji, i do ruszenia się sprzed monitorów, by przejść od teorii do jej realizacji. W tym celu pokażemy historie ludzi, dla których życie miłosierdziem jest codziennością. Mogą być oni dla nas zawstydzającymi i motywującymi przykładami. Teksty będą publikowane w każdą środę na stronach organizatorów: DEON.pl i laboratorium.wiez.pl.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Od obcego do uchodźcy
Komentarze (10)
MC
Maria Chantry
7 marca 2016, 22:42
Bardzo dziękuję Ksiedzu Biskupowi za tę katchezę a przy okazji za wszystkie wypowiedzi dotyczące uchodźców. Za niestrudzone, wbrew przeciwnościom i krytykom, głoszenie Ewangelii, za przypominanie o najważniejszym przykazaniu: Miłości. Tego właśnie oczekuję od moich pasterzy. 
3 marca 2016, 10:22
Warto przeczytać wypowiedź kogoś, kto ma pojęcie tego o czym mówi: http://www.pch24.pl/islamizacja---kara-za-apostazje,40415,pch.html
FF
Franciszek2 Franciszek2
3 marca 2016, 10:19
Dawać przytułek pielgrzymom ? Może byłby łaskaw biskup pojechać z tym przesłaniem na Lesbos, do Calais, ostatecznie do wielu europejskich No Go Zones - tamtejsi "pielgrzymi"  którym udzielono "przytyłku" - bez pytania o zgodę włascicieli - biorą co im się podoba , gwałcą kogo chcą i cały czas zapowiadają żę nam wszystkim, jako niewiernym - poderżną gardła. No niech tym wszystkim mieszkańcom  biskup powie po staropolsku : " Gosć w dom Bóg w dom". Zadaję sobie pytanie czy wiara może rodzić aż taką naiwnosć, jak mozna tak bardzo nie dostrzegać faktów ? 
3 marca 2016, 01:17
Pozwalam sobie zaprosić na swój wpis: http://moherowy.kapelusz.salon24.pl/699607,nie-rozumiem-czyli-deon-i-migranci Korzystając z okazji, zapraszam też na swój stary, wciąż aktywny blog o o kontemplacji i kulturze: http://silva-rerum-ewagriusza.blogspot.com/
JE
Jot Empe
2 marca 2016, 23:42
Polak - katolik? Uchodćów u nas nie ma, ale bucha w niebo fala histerycznej do nich nienawiści. Ciekawe. Jot Empe
G
Golarz_Filip
3 marca 2016, 09:27
Myli Pan kompletnie ze sobą nienawiść do kogoś i lęk przed obcymi, który jest wpisany przez Boga w ludzką naturę. To jest proszę Pana instynkt przetrwania, historia uczy nas, że jeśli ktoś nie jest ksonofobem to szybko ginie. Z pewnością ta dziewczyna, która zaprosiła do siebie obcych (jednego znała z widzenia) chlopaków a potem została dźgnięta nożem ponad trzydzieści razy zanim została zgwałcona i zamordowana nie była ksenofobką. 
M
Mira
2 marca 2016, 22:38
Trochę dziwnie się czuję polemizując z ks. biskupem no ale nie mogę zostawić tego bez komentarza. Wszyscy znamy słowa Chrystusa dotyczące przybyszów potrzebujących pomocy. Czy jednak te słowa dotyczą wszystkich przybyszów? Czy np dotyczą też szatana lub jego posłańców? np ludzi opętanych przez szatana ale dobrowolnie, ludzi którzy zaprzedali mu swoją duszę? Czy takich też mamy przyjąć pod swój dach? A co z ludźmi, którzy są nieświadomi swojej przynależności do szatana ale podlegają jego władzy? Pomijam już kwestię, że przyjęcie jednego człowieka, choćby opętanego, to zupełnie coś innego niż przyjęcie całej społeczności, czyli de facto zgoda na współistnienie wokół nas obcej kultury, w dodatku kultury nam wrogiej i co jeszcze gorsze, kultury silniejszej od naszej obecnie.    Ks. biskup w tej pięknej homilii nie wspomina w niej o jednej rzeczy. Nie wspomina o rzeczy bardzo ważnej. Dlaczego tego nie robi? Mam na myśli Islam. Nie muzułmanów, którzy są takimi samymi ludźmi jak my. Chodzi mi o Islam, czyli bardzo specyficzny i wyjątkowy system wierzeń. Wg Islamu świat dzieli się na dwie części Pierwsza to świat pokoju czyli tereny zdominowane przez Islam, druga to świat wojny czyli terytoria na których Islam jeszcze nie dominuje. Allah jest właścicielem całej Ziemi a każdy muzułmanin ma obowiązek przez całe życie walczyć o "odzyskanie" tego skrawka który jeszcze jest "ziemią niewiernych". To najważniejszy dogmat Islamu. Czy ks. biskup o tym wie?  Na koniec ciekawy link polecam: https://www.youtube.com/watch?v=xpUMcnA56UA
2 marca 2016, 19:09
Powoli mam już dość tego bełkotu i robienia ludziom wody z mózgu. Czytając to mam wrażenie, że żyję w niesamowicie bogatym kraju. W dodatku śmiem być egoistą, nie chcąc oddać ani trochę z tego bogactwa, w które opływam. Dla bardziej wnikliwych - mam wrażenie, że pewne środowiska zachowują się tak, jakby problem uchodźców, nieszczęścia i biedy pojawił się w Europie od roku, zbiegając się z falą imigrantów. A co było wcześniej?...chyba nic specjalnie złego, bo przecież nikt nie trąbił na prawo i lewo o potrzebie miłosierdzia… Jeszcze naiwna prośba do ‘redakcji. Skoro już chcecie w tym uczestniczyć, to przynajmniej dopuśćcie czasem inne głosy w tej sprawie.
QQ
q q
2 marca 2016, 18:52
"Jasny głos papieża Franciszka" - Bożesz... to jakiś oksymoron. Różne rzeczy można mówić o Bergoglio ale na pewno nie to, że mówi w sposób jasny i zrozumiały.
AA
Akada Asaki
2 marca 2016, 15:32
To nie są uchodźcy. To są najeźdźcy. Al Takiija nakazuje im wkradać się w nasze łaski i ukrywać prawdziwy cel przybycia co Europy. Nie ma pokojowego i miłosiernego Islamu. To jest agresywny, totalny system polityczny oparty na sredniowiecznym prawie arabskim. Islam przyniesie pokój kiedy wymordują wszystkich niewiernych. To jest podbój trzyetapowy. Dopóki nie zdobędą dominującej pozycji udają słabych. Potem pokonają nas naszymi własnymi zasadami, naszym miłosierdziem zniszczą naszą cywilizację. Nie ma innego warunku dla imigrantów jak przyjąć Jezusa Chrystusa jako swojego Pana i wtedy ja mogę spokojnie przyjąć taką rodzinę pod mój dach.