Prawdziwy post nie zabija, lecz prowadzi do życia

(fot. cathopic.com)

Pościsz? Podjąłeś jakieś wyrzeczenia? Świetnie! Uważaj jednak, bo asceza to nie sztuka dla sztuki!

We fragmencie Ewangelii z I niedzieli Wielkiego Postu towarzyszymy Jezusowi na pustyni. Nie jest to miejsce, w którym chce się być – i to do tego przez tyle dni i nocy! Jezus, Prawdziwy Człowiek, mierzy się w tym czasie z własną tożsamością, utwierdza w sobie swoją misję. Wyjście na pustynię to początek Jego działalności. To tu pokazuje po raz pierwszy siłę. „A gdy przepościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł w końcu głód” (Mt 4,2). Zdaje się, że to zdanie tak lekko Ewangeliście Mateuszowi wyszło spod pióra. Aż się prosi, by zapytać: dopiero po takim czasie zgłodniał? Przecież nam czasem tak trudno jest wytrzymać parę godzin bez jedzenia! A co dopiero „na głodniaka” mierzyć się z samym Szatanem!

Diabeł zaczyna od uderzenia w punkt, który teraz wydaje się w Jezusie najsłabszy: głód. Nie jesteś głodny, Jezusie? No przecież, że jesteś! Więc na co jeszcze czekasz? „(…) powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem” (Mt 4,3). I w tym momencie rozpoczyna się batalia Jezusa o to, by pokazać, że jest jeszcze „inny” świat poza tym, którego doświadczamy zmysłami. I ten „inny” świat nadaje sens temu, który znamy. Tutaj i teraz nasze zmysły dotykają stworzenia. W Królestwie, które głosi Jezus, nasze zmysły odbierać będą samego Stwórcę. Stąd odpowiedź dana Kusicielowi: „Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych” (Mt 4,4).

Druga pokusa poddaje próbie pokorę Jezusa. „Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół (…)” (Mt 4,6). Skoro jesteś Mesjaszem, Ojciec na pewno Cię uratuje! Nic Ci się nie stanie! Skacz! Aj, jaki to byłby dowód na to, że jesteś Słowem Wcielonym! Jakie to byłoby widowiskowe! Chrystus nie ma jednak zamiaru skakać z narożnika świątyni. On znowu wskazuje dalej, wyżej, ponad to, co widać. Jezus skoczy, ale nie ze świątyni. Będąc wiernym woli Ojca, skoczy w dramat krzyża, w otchłań śmierci, z której Ojciec Go wyciągnie.

Szatan się nie poddaje. Sięga po kolejną pokusę, proponując Jezusowi układ, w który wielu z nas już nieświadomie weszło. „(…) pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: «Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon»” (Mt 4,8-9). Spokojne, dostatnie i szczęśliwe życie, w którym to Ty będziesz Królem, Jezusie! Kto z nas nie chciałby być panem swojego życia, mieć wszystkiego pod kontrolą i o nic się nie martwić. Biegamy więc za tym, co materialne. Myślimy o tym, jak zabezpieczyć naszą przyszłość. Jaką przyszłość? Czy tylko tę ziemską?

Jezus na pustyni nie zmaga się jedynie z Kusicielem. On zmaga się też z nami i z tym, co w nas jest takie ziemskie. Z tym, że chcemy chleba, a zapominamy o Słowie. Z tym, że chcemy dowodów Bożej Opieki, a zapominamy o sakramentach, które ratują nas od upadku. Z Tym, że pragniemy szczęścia, a zapominamy o obietnicy Królestwa.

Pościsz? Podjąłeś jakieś wyrzeczenia? Świetnie! Uważaj jednak, bo asceza to nie sztuka dla sztuki! Chrześcijański post ma wymiar „pozaziemski” oraz jasno określony cel: świętość. Świętość, czyli upodobnianie się do Chrystusa. A jaki On jest? Pełen miłości względem swojego Ojca i swoich braci. To dwie rzeczywistości, które wzajemnie się zazębiają – jedna nie istnieje bez drugiej. Postne uczynki, kiedy są też uczynkami miłosierdzia wobec bliźnich, a nie jedynie zewnętrznymi znakami podjętych umartwień i wyrzeczeń, zyskują wiele głębszy wymiar.

Czasami w naszej „świętości” i w podejmowaniu „pobożnych” dzieł zmiatamy wszystko i wszystkich, co stanie nam na drodze, widząc w tym zagrożenie dla naszych duchowych ćwiczeń. Prawdziwy post nie zabija, lecz prowadzi do życia. Kto pości, nie tylko otwiera serce na Boga, nie tylko poznaje lepiej samego siebie, lecz także wzrasta w miłości wobec bliźnich. Warto w Wielkim Poście udać się na duchową pustynię, bo ona uczy przebywać z sobą samym i pomaga zmierzyć się z tym, co w nas słabe.

Obyśmy z pustyni Wielkiego Postu wrócili mocniejsi i bardziej miłosierni wobec ludzi i świata, bo przecież: „Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych” (Mt 4,4). A czyż całe stworzenie, z człowiekiem włącznie, nie wyszło z ust Boga? Czyż nie najpiękniejszym Jego Słowem jest Ten, który nadaje modlitwie, postowi i jałmużnie właściwy wymiar? W Wielkim Poście nie żyjmy więc samym „chlebem”, lub jego mniejszą ilością, ale przede wszystkim Słowem-Chrystusem, który staje się dla nas Chlebem, a także słowem-bliźnim, który czeka, by go nakarmić.

„A gdy przepościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł w końcu głód” (Mt 4,2). Wydaje się, że był to głód dawania siebie innym.

Kierownik redakcji gdańskiego oddziału "Gościa Niedzielnego". Dyrektor Wydziału Kurii Metropolitalnej Gdańskiej ds. Komunikacji Medialnej. Współtwórca kanału "Inny wymiar"

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Prawdziwy post nie zabija, lecz prowadzi do życia
Komentarze (2)
TM
~Tomek Mazurek
1 marca 2020, 16:15
Z Gdańska tek ksiądz-autor. Nie ma się czym chwalić. Wolę kazania lokalnych duchownych, w tym arcybiskupa Rysia, a nie rzymskich mądralińskich.
TI
~Teodor Iwonski
1 marca 2020, 11:10
Gdy poscimy i gdy sie modlimu do Ojca, ktory jest w niebie - robimy to w ukryciu, a Bog z ukrycia mam odda. Nie robimy modlitwy i postu przed ludzmi obnoszac sie - a zatem modlitwa i post jest sprawa nasza indywidualna nie obnosimy sie w tlumie...bo zaplate swoja juz wzielismy.