Nie ma "ja" i "ty". Jesteśmy tylko "my"

(fot. punghi / Shutterstock.com)
Sara Sofia / taize.fr

- Pewnego razu jeden z uchodźców zapytał mnie: "Czy wiesz, że pomagasz muzułmanom?" Myślał, że przestanę mu pomagać, kiedy poznam jego religię - o życiu na Lesbos pisze Sara.

Sara Sofia pracuje teraz na wyspie Lesbos w obozie dla uchodźców.

Przedstawiamy zapis jej przeżyć z okresu, kiedy papież Franciszek, patriarcha Bartłomiej i arcybiskup Aten Hieronim wybierali się na wyspę na spotkanie z uchodźcami:

DEON.PL POLECA

Jestem woluntariuszką w obozie dla uchodźców na Lesbos w Grecji. Moim głównym zadaniem jest dystrybucja ubrań, butów i zestawów do utrzymania higieny wśród tych, którzy przepłynęli z Turcji do Grecji w małych, plastykowych łodziach, często w wadliwych kamizelkach ratunkowych.

Słyszę tu wiele historii o tym, jak dotarli na Lesbos, i te historie pozostają we mnie długo po tym, kiedy oni już opuszczą wyspę i kontynuują swoją podróż ku Europie kontynentalnej, szukając miejsca, gdzie zostaliby przyjęci.

Spotkałam małego chłopca z Iranu, którego marzeniem było znaleźć przyjaciół w Europie i mieć okazję zagrać w piłkę nożną na ulicy. Zapytał mnie, czy ludzie będą dla niego mili i czy będzie mógł chodzić do szkoły.

(fot. taize.fr)

Spotkałam też kobietę, która podróżowała sama, tylko z synem, i która wielokrotnie została zgwałcona przez przewoźników. Jej syn był fizycznie maltretowany i narkotyzowany przez tych ludzi. Mówiła mi o tym, jak próbowała znaleźć w sobie odwagę, by zabić dziecko i siebie, zakończyć to cierpienie, które stało się ich udziałem, bo próbowali uciec z kraju rozdartego wojną.

(fot. taize.fr)

Pewnego dnia rysowałam z grupą dzieci i jedna z dziewczynek podała mi pracę, którą właśnie wykonała. Jeden rysunek przedstawiał jej rodzinę wewnątrz domu, kiedy bomby na niego spadają. Drugi pokazywał łódź, w której płynęli, płaczących w niej ludzi i innych, którzy tonęli.

Trudno ubrać w słowa moje przeżycia tutaj. Czasami nocą moim zadaniem jest znaleźć sposób, by ogrzać 200 ludzi, którzy czekają, by się zarejestrować w obozie, stojąc w kolejce, gdy temperatura spada poniżej zera i pada śnieg. Innego dnia musiałam odmówić wydania nowych butów dzieciom, których stopy były przemoczone i przemarznięte, bo zostały mi już tylko dwie pary i chciałam je pozostawić dla tych dzieci, które przyjdą w ogóle bez butów.

(fot. taize.fr)

Czasami odmawiam wydania wody dorosłym, bo zostały mi już tylko 3 butelki i trzymam je dla matek, które będą potrzebowały wody do przygotowania mleka niemowlętom. Zastanawiam się, ile razy w moim życiu wspomnienie tych decyzji wróci do mnie koszmarem.

Pewnego razu jeden z uchodźców zapytał mnie: "Czy wiesz, że pomagasz muzułmanom?" Myślę, że spodziewał się, że przestanę mu pomagać w chwili, kiedy poznam jego religię. Jak mogę mu wytłumaczyć, że nie ma "ty" ani "ja" - jest tylko "my"? Myślę, że właśnie to pomaga mi trwać."

(fot. taize.fr)

* * *

Przyjąć przybysza - to cykl tekstów dotyczących problematyki migracji i uchodźców. Wraz z Caritas Polska przygotujemy dla czytelników DEON.pl wywiady, reportaże i opracowania związane z obecnym kryzysem migracyjnym. Chcemy, by dotarły do was opinie osób, które stykają się z migrantami od wielu lat i poświęcili im swoje życie. Chcemy, by dyskusję na temat uchodźców prowadzono spokojnie, bez uprzedzeń i w oparciu o fakty. Aby dowiedzieć się, jak możesz wesprzeć Caritas Polska w pomocy uchodźcom, kliknij tutaj.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Nie ma "ja" i "ty". Jesteśmy tylko "my"
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.