"Nieżywi migranci są traktowani jak podludzie. Zmieńmy to"

(fot. PAP/EPA/Miguel Paquet)
scientificamerican.com / Barbie Latza Nadeau

Maksymalnie wykorzystując techniki śledcze, odważna badaczka próbuje zidentyfikować rozkładające się zwłoki 700 migrantów, którzy zginęli w katastrofie statku "Peschereccio" na wodach Morza Śródziemnego.

Cristina Cattaneo, włoska naukowiec z Uniwersytetu w Mediolanie pracuje przy identyfikacji ciał m.in. libijskich migrantów, którzy zginęli 18 kwietnia 2015 roku. Z szacowanych 800 pasażerów statku tylko 28 zdołało przeżyć, 58 ofiar pogrzebano na Malcie, a miejsce, w ktorym znajduje się reszta ciał, jest do tej pory nieznane (najprawdopodobniej wyłowili je miejscowi rybacy).

By zidentyfikować zwłoki Cattaneo skanuje czaszki ofiar oraz gromadzi ich DNA w niekonwencjonalny sposób. Często walczy z przepisami prawnymi, które ściśle określają procedury pobierania oraz wielkość badanych próbek. Szybkość rozkładania się ciał, a także brak materiału genetycznego osób spokrewnionych z ofiarami wymuszają na uczonej stosowanie niekonwencjonalnych rozwiązań.

Wszystko po to, by przywrócić godność tragicznie zmarłym migrantom.

[Pełny tekst autorstwa Barbie Latza Nadeau ukazał się na stronie Scientific American]

*  *  *

Sycylia. W upalny lipcowy dzień dr Cristina Cattaneo z uporem próbuje zidentyfikować szczątki zmarłych migrantów. Unoszący się zapach rozłożonych zwłok nie robi już na niej żadnego wrażenia. Przyzwyczajona do realiów wykonuje swoją pracę bez maski ochronnej.

Wspólnie z grupą wolontariuszy i antropologów włoska uczona próbuje dokonać tego, czego jeszcze nikt nie zrobił: rozpoznać kompletne profile genetyczne zmarłych migrantów.

Miejscem pracy badaczki jest obecnie zakamuflowany namiot w bazie wojskowej w Melilli (hiszpańska jednostka administracyjna w północnej Afryce), który wykorzystywany jest jako kostnica.

W laboratorium (fot. Comune di Milano | Palazzo Marino / youtube.com)

Cristina postanowiła podjąć się tego żmudnego zadania ze względu na "różnice w traktowaniu zmarłych i zaginionych". Jej zdaniem: "nieżyjący migranci są traktowani niczym podludzie. Nie mam wątpliwości, że to musi ulec zmianie".

Podnoszenie statku

Od samego początku identyfikacja pasażerów ze statku "Peschereccio" (wł. "łódź rybacka") była skomplikowaną operacją, dlatego już wcześniej nawiązano współpracę z Cattaneo.

Jednym z ocalałych z katastrofy jest 25-letni Sekou Diabate. Pochodzący z Wybrzeża Kości Słoniowej mężczyzna wraz ze swoim bratem i czwórką przyjaciół zdecydował się na wyjazd do Europy. Z jego relacji wynika, że kiedy statek zaczął tonąć, jeden z przewodników zdążył zawiadomić włoską Straż Przybrzeżną.

Gdy z pomocą pośpieszył portugalski statek, na "Peschereccio" wybuchła panika. Wszyscy pasażerowie statku przemieścili się z jednego końca na drugi, co spowodowało przechylenie się łodzi. Doszło do zderzenia obu jednostek wodnych, w wyniku którego mniejsza łódź migrantów utonęła. Bezradna załoga portugalskiego statku rzuciła na pomoc kamizelki ratunkowe, a Sekou trzymając się dryfujących zwłok widział jak giną inni. "Z naszej grupy tylko ja jeden przetrwałem" - powiedział.

W związku z tragedią ówczesny premier Włoch Matteo Renzi obiecał wyłowić statek i "godnie" pogrzebać ofiary. Nigdy wcześniej nie próbowano wyciągać zatopionych statków migrantów. Wiosną 2016 roku przy użyciu specjalnego robota umieszczonego na głębokości 370 m p. p. m. podniesiono wrak, który natychmiast spryskano ciekłym azotem, by opóźnić rozkład szczątków ludzkich.

Następnie statek umieszczono na nadmuchiwanej platformie i przetransportowano do odległej o 320 km Sycylii.

Wydobywanie ciał

Przetransportowanie statku do bazy wojskowej w Melilli zajęło prawie pięć dni. Łódź umieszczono w hangarze (hala) i ostrożnie cięto piłami elektrycznymi, by móc dostać się do jego wnętrza.

Przez kilka tygodni włoscy strażacy wydobywali z trójpoziomowego statku ciała spryskane ciekłym azotem. Zwłoki migrantów wraz z ich rzeczami osobistymi i ubraniami wkładano do plastikowych worków. Wydobywanie ciał było najtrudniejszym zadaniem zarówno pod względem logistycznym jak i emocjonalnym.

Bardzo często migranci umierali w objęciach swych bliskich. "Byliśmy świadkami tragicznego końca ich życia. Wszystko zostało zamrożone w czasie" - mówią strażacy.

Do stycznia 2017 roku Cattaneo wraz z zespołem zidentyfikowała szczątki 531 osób, wliczając dzieci i płody. Dodając do tej liczby 169 ciał odnalezionych poza statkiem oraz 28 ocalałych można z pewnością powiedzieć, że na statku znajdowało się więcej niż 728 migrantów.

Stosowanie skrajnych rozwiązań

Zwykle proces identyfikacji zwłok migrantów przebiega w następujący sposób: na początku wszystkie ciała są fotografowane, potem zostaje im nadany kod, który zawiera informacje o płci (jeśli można ją rozpoznać), a także datę wyłowienia zwłok. Na tym koniec.

Bliscy ofiar nie mają możliwość odnalezienia swoich ukochanych. Problemem w ustaleniu tożsamości jest nie tylko nieznana narodowość zmarłych, ale przede wszystkim brak systemu gromadzącego informacje oraz katalogującego DNA ofiar.

Praca z użyciem technik śledczych znacznie różni się od tradycyjnej identyfikacji, jest ona bardziej czasochłonna, a dodatkowe opóźnienie powoduje mała ilość ekspertów.

Każde ciało odmraża się około jednego dnia, po rozmrożeniu szczątki nie przypominają ludzkich pozostałości. Ciała umieszczane są w metalowym korycie i zawożone do kostnicy. Tam badacze usuwają ubrania, przeszukują kieszenie. Następnie ostrożnie myją ofiary. Niezależnie od stanu wszystkie ciała są fotografowane, a całe badanie jest nagrywane. Antropologowie badają czaszkę oraz chrząstki na końcach żeber, które u wielu ofiar wykazały objawy niedożywienia. Naukowcy przede wszystkim szukają znaków wskazujących na wiek, płeć, zdrowie ogólne, a także śladów tortur. Nie bez znaczenia są także tatuaże, fryzury, blizny, złamania czy ugryzienia rekinów.

Abp Krajewski: zapraszam na statki na wyławianie ciał uchodźców >>

Każdą czaszka poddawana jest tomografii komputerowej, która umożliwia identyfikacje zmarłego poprzez jego uśmiech czy rozmieszczenie oczu (skan porównuje się np. z fotografią).

Każda z ofiar opowiada historię

Cattaneo stale podkreśla, że: "Każdy plastikowy worek zawiera inną historię". Często wraz ze swoim zespołem włoska uczona zastanawia się czym kierują się migranci decydujący się na ucieczkę do Europy. Jej zdaniem głównym powodem jest bieda, brak perspektyw i niewłaściwa opieka medyczna.

Po przeprowadzeniu autopsji i zebraniu materiału dowodowego dane zostają dodane do włoskiej bazy osób zaginionych, która jako pierwsza w Europie traktuje migrantów jak zwykłych zaginionych.

Misja Cattaneo nadal trwa. Niewiele krewnych chce współpracować z Cristiną, część prawdopodobnie nie słyszała nawet o katastrofie statku.  Osoby, które przetrwały katastrofę, jak Sekou Diabate, boją się współpracy z naukowiec, ponieważ obawiają się deportacji, odmowy przyznania azylu, a nawet postępowania sądowego.

Żadna śmierć nie jest daremna

Praca włoskiej naukowiec i jej zespołu jest znana pod nazwą "model Mallili". Pionierskie metody identyfikacji ofiar dążą nie tylko do równości wszystkich ludzi na Ziemi, ale także do wprowadzenia zmian prawnych dotyczących pobierania materiału genetycznego. Badaczka chce, a by o ustaleniu tożsamości nie decydowało tylko samo DNA ofiar, lecz także ich blizny czy ubrania.

Takie rozwiązanie niewątpliwie ułatwiłoby procedurę adopcji osieroconych dzieci migrantów, transport towarów itp. (wymagają one posiadania imiennego aktu zgonu). Co więcej, działania Canatteo mogłyby być wykorzystywane do identyfikacji: osób złożonych w masowych grobach oraz zwłok z obszarów ogarniętych wojną (np. Syria).

*  *  *

Być może za wcześnie by mówić o przełamaniu pewnych granic, jednak z pewnością metody wykorzystywane przez włoską naukowiec wniosły wiele do rozwoju technik śledczych. Uczona już wyobraża sobie urządzenia, które przyśpieszyłyby i ułatwiły skanowanie ciał.

Jednak na razie Cattaneo poświęca się identyfikacji nieznanych osób, by jak sama mówi: "Ci którzy umarli anonimowo nie pozostali bezimiennymi".

Z danych szacunkowych zgromadzonych przez Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców Narodów Zjednoczonych wynika, że w ciągu ostatnich 10 lat przynajmniej 20 tysięcy osób oddało życie próbując przedostać się do Europy przez Morze Śródziemne.

*  *  *

[Tłumaczenie fragmentów reportażu: Weronika Czerwińska. Pełny tekst autorstwa Barbie Latza Nadeau ukazał się na stronie Scientific American]

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

"Nieżywi migranci są traktowani jak podludzie. Zmieńmy to"
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.