Rafał Patyra: Byłem na dnie, kiedy zawołałem do Pana Boga

Paraf Patyra (Fot. Salve NET/Youtube)
Youtube/Salve Tv/dm

Kiedy zrozumiałem, że sam sobie z tym nie poradzę, zacząłem wołać Pana Boga: Jezus weź się tym zajmij, bo ja sobie z tym po prostu nie poradzę. Byłem tak emocjonalnie rozjechany, że nie wiedziałem, co robić. Bóg rzucił koło ratunkowe - mówi w „Studiu świadectw” w Salve Tv dziennikarz sportowy, Rafał Patyra.

- Wydawało mi się, że kiedy jest koło mnie dużo ludzi, to mam z nimi głębokie relacje, ale to tak nie działa - mówi.

- Paradoksalnie czułem się samotny w momencie, kiedy myślałem, że koło mnie było wiele osób, kiedy byłem w centrum zainteresowania i wszyscy poklepywali mnie po plecach - bo w pracy wiodło się nie najgorzej - to właśnie wtedy zaczęła pojawiać się we mnie pustka wewnętrzna - dodaje.

- Nie chciałem pozostać w małżeństwie albo miałem wielkie wątpliwości, żeby tam zostać, wydawało mi się, że czegoś mi tam brakuje. Przestawaliśmy się dogadywać, więc podświadomie zacząłem się rozglądać za czymś innym - mówi.

- Kiedy zaczęło wydawać się, że moje małżeństwo wiedzie ku niechybnemu rozstaniu i pojawił się wówczas w moim życiu ktoś. Wydawało mi się, że będę na tyle silny, żeby podjąć to ryzyko - mówi Rafał Patyra. I tak też się stało.

Dźwigałem na sobie ogromny ciężar

- Trzy lata - to był czas tak drenujący moją psychikę i organizm, że w sumie doprowadził mnie do takiego momentu, gdzie byłem tak wycieńczony emocjonalnie, że już mi było obojętne, co się wydarzy. I to był świetny moment, bo to było dno - dodaje.

- I wtedy byłem w stanie przyznać się przed sobą i przed Bogiem, że ja sobie z tym nie poradzę. I dopiero wtedy, kiedy uznałem tę moją miałkość i kiedy w pokorze wykrzyczałem Bogu, żeby się tym zajął, to On się tym zajął mówi i dodaje: - Wcześniej nie dawałem mu przestrzeni, żeby ogarnąć to wszystko sam. 

- W pewnym momencie mieliśmy świadomość grozy jaka nad nami zawisła, czyli zakończenia małżeństwa w sposób dość burzliwy i drastyczny, ale do tego nie doszło, aż tak daleko nie zawędrowaliśmy - mówi.

- Zacząłem się łapać Pana Boga, kiedy zrozumiałem, że sam sobie z tym nie poradzę i jestem tak wykończony, że zacząłem wołać Pana Boga - dodaje.

Zacząłem wołać do Boga

- Wołałem: Jezus weź się tym zajmij, bo ja sobie z tym po prostu nie poradzę. Byłem tak emocjonalnie rozjechany, że nie wiedziałem, co robić w rzeczywistości, która wydawała mi się rozmyta. Bóg rzucił koło ratunkowe pod postacią ludzi, łask - mówi.

 - Podczas tego całego kryzysu, którzy trwał około trzech lat dostaliśmy mnóstwo łask od Boga, które pewnie dostrzegliśmy dopiero później, kiedy to wszystko się skończyło. Jedną z nich było to, że Bóg schował temperament choleryczny mojej żony. Czekałem aż żona wystawi mi walizki, co by było dla mnie łatwiejsze, ale tak się nie stało. Ona tego nie zrobiła. Moja żona doznała od Boga głębokiego pokoju - dodaje.

- Jej spokój zaczął sprawiać, że zaczęliśmy rozmawiać z sobą dłużej i inaczej i że namówiła mnie na spotkanie modlitewne. A ja dałem się namówić. Liczyłem, że otrzymam duży spokój. Otrzymałem jasność widzenia. Żona poszła z Częstochowy w intencji mojego małżeństwa - dodaje. 

- Kiedy zaczęło przychodzić uzdrowienie naszej sytuacji, czułem, jakbym wychodził z celi, gdzie był tylko dym i ciemność. Wszystko mnie wtedy zaczęło cieszyć. Moja żona nigdy nie wraca do tego, co się wydarzyło, co uważam, że największą łaskę ze strony Boga - podkreśla.

Zobacz całość:

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rafał Patyra: Byłem na dnie, kiedy zawołałem do Pana Boga
Komentarze (7)
JA
~Jacek Asperski
20 stycznia 2024, 11:41
"Przestawalśmy się dogadywać,więc podświadomie zacząłem rozglądać się za CZYMŚ innym". Panie Patyra,rozglądać się za CZYMŚ innym,to nie to samo,co rozglądać się za KIMŚ innym. Życzę wielu łask bożych.
AJ
Astrida Jaroszynska
17 stycznia 2024, 10:14
Witam serdecznie, gratuluję panu Rafałowi odwagi ,publicznie opowiada Pan o swoim życiu i o Jezusie nie patrząc na opinie publiczna.Nie jeden mężczyzna powinien brać Z pana przykład .Ma Pan naprawdę wspaniala żonę, dla niej ta sytuacja napewno była też bardzo trudna, ale nie zrezygnowała z Waszej rodziny ,małżeństwa, miłości.....Musi Pana bardzo kochać.W tym wszystkim wspiera nikt inny jak sam Bóg.Dobrze że Pan Prosił Jezusa o pomoc.Zycze państwu wszystkiego co najlepsze.Szczesc Boże
PR
Przemek Rewiński
17 stycznia 2024, 01:10
Piękne świadectwo. Brawo panie Rafale.
KM
~Kinga Macniak
17 stycznia 2024, 00:32
Panie Rafale,dziękuję. Dziękuję za to świadectwo życia,które nie zawsze jest takie piękne i proste jak sobie wymarzymy w młodości. Pan ma odwagę mówić o swoich problemach głośno. Pan nie gwiazdorzy. Pan ma odwagę mówić o Bogu,który panu pomógł na zakręcie życiowym. Pan kocha Boga,dlatego Mu pan zaufał. Dostrzega pan wyciągniętą dłoń naszego Stwórcy. Nie podąża pan drogą,której wszyscy się dzisiaj wyrzekają twierdząc,że Boga nie ma. Życzę Panu dużo siły w przekazywaniu prawd wiary w jedynego,miłosiernego Boga. Życzę miłości,zrozumienia,dobroci w małżeństwie. Ma pan wspaniałą żonę,która wszystko wybaczyła,bo naprawdę kocha pana,ale przede wszystkim kocha Pana Boga i żyje Jego przykazaniami. Pozdrawiam KM.
XZ
~XY Z
16 stycznia 2024, 21:28
2-3 lata tyle przeciętnie trwa romans, potem emocje opadają. Żona potrafiła panu miłosiernie wybaczyć, a pan teraz się Jej odwdzięcza obnosząc się ze swoim grzechem po wszystkich mediach. Skończ pan z tym.
NN
~NNNN NNNN
16 stycznia 2024, 20:36
Heh... Boże, chciałbym mieć prawdziwą szansę (a nie 1001szy miraż) na prawdziwą wzajemną miłość oblubieńczą, która doprowadzi do sakramentu małżeństwa... Wiem, że nie bardzo to tu pasuje, ale gdzieś w końcu musiałem to "wykrzyczeć" - chociaż anonimowo.
JK
~Joanna Kaczor
16 stycznia 2024, 18:52
Tylko czemu Ci będący na dnie nie chcą przeważnie wołać do Jezusa o pomoc???