Przypomnij to sobie, gdy wszystko ci się wali
Gdy przychodzą "złe czasy", czujesz się rozbity, a świat wali ci się na głowę, przypomnij sobie to przesłanie. I zrób coś, zamiast komplikować sprawy, które i tak są już skomplikowane.
Nadchodzi, by nas scalić
Niezrealizowane pragnienia i porzucone drogi do celu. Naznaczone lękiem oczekiwania na niepewną przyszłość. Wewnętrzne rozdarcie i mętlik w głowie. Czy kiedykolwiek znaleziono na to lekarstwo, jakieś skuteczne słowo otuchy?
Było to w piętnastym roku rządów Tyberiusza Cezara. Gdy Poncjusz Piłat był namiestnikiem Judei, Herod tetrarchą Galilei, brat jego Filip tetrarchą Iturei i kraju Trachonu, Lizaniasz tetrarchą Abileny; za najwyższych kapłanów Annasza i Kajfasza skierowane zostało słowo Boże do Jana, syna Zachariasza, na pustyni. Obchodził więc całą okolicę nad Jordanem i głosił chrzest nawrócenia dla odpuszczenia grzechów (Łk 3,1-3).
Ewangelista wprowadzając nas w opis działalności Jana Chrzciciela, wymienia rządzących państwem i zwierzchników religijnych. To tak, jakby dzisiaj powiedzieć, że mamy rok 2017 i rządzi w Polsce zjednoczona prawica. Prezydentem jest Andrzej Duda, a prymasem Wojciech Polak. Między krajami Unii Europejskiej zlikwidowano większość granic i przywódcy państw ściskają się przy byle okazji gratulując sobie sukcesów. Słowa nie mają już wielkiego znaczenia. Każdy może sobie mówić do woli, wygłaszać najdziwniejsze poglądy i robić tyle obietnic, ile uda mu się wymyślić.
Jednak nie w rządzących państwem i nie w liderach religijnych Bóg widział przed dwoma tysiącami lat szansę na to, że kraj ogarnięty zepsuciem i hipokryzją zmieni się na lepsze. Posłany ze słowem Jan Chrzciciel nie proponował żadnego politycznego rozwiązania, nie stworzył żadnej organizacji. Wyszedł na pustynię i wołał:
Przygotujcie drogę Panu,
prostujcie ścieżki dla Niego!
Każda dolina niech będzie wypełniona,
każda góra i pagórek zrównane,
drogi kręte niech się staną prostymi,
a wyboiste drogami gładkimi!
I wszyscy ludzie ujrzą zbawienie Boże (Łk 3,4-6; por. Iz 40,3-5).
Świat nie jest w stanie podnieść się z upadku moralnych wartości poprzez ustanowienie doskonalszego, sprawiedliwego prawa czy też usprawnienie państwowej administracji lecz jedynie poprzez przemianę ludzkiego serca. Każdy człowiek jest odpowiedzialny za prostowanie własnych krętych ścieżek i odwracanie się od swoich niecnych zamiarów. Żadne prawo i żadna siła polityczna nie jest w stanie zmienić ludzkiego myślenia i uczynić go szlachetnym, bezinteresownym, pełnym troski o innych.
Aby człowiek odwrócił się od grzechu, musi żyć nadzieją, że Bóg nie zostawił go samego i bezradnego w walce ze swoimi słabościami. Musi usłyszeć dobrą nowinę. Jan Chrzciciel ją głosi. Musi rozpoznać Jezusa z Nazaretu. Jan Chrzciciel wskazuje właśnie na Niego.
Cytując Iz 40,3-5 wzywa do przygotowania się na przyjęcie Tego, który właśnie przychodzi, tak jak Bóg obiecał. Przychodzi, aby nas zbawić. Synonimem czasownika "zbawić" jest piękne polskie słowo "ocalić". Jezus przychodzi, by nas ocalić przed samozniszczeniem, by nas scalić wewnętrznie, uwolnić od grzechu, abyśmy nie byli już rozdarci i skłóceni sami ze sobą. Ocalony człowiek nie doświadcza dysharmonii, nie jest pokawałkowany, podzielony na "chcieć" i "musieć", pragnie tego, czego pragnie Bóg.
Za każdym razem, gdy przychodzą "złe czasy", gdy wszystko wali ci się na głowę i czujesz się rozbity, przypomnij sobie przesłanie Jana Chrzciciela i zamiast komplikować to, co i tak jest już skomplikowane przygotuj prostą drogę do twojego serca, nie zamykaj go w bezpiecznej skorupie lecz otworzyć je z ufnością przed człowiekiem, którego Bóg stawia na twojej drodze. Ludzie są sobie nawzajem potrzebni. Człowiekiem możesz być w pełni, tylko wtedy, gdy inny cię uzupełni.
Każde spotkanie z drugim człowiekiem jest okazją, by wyprostować pogmatwane ścieżki, wypełnić miłością urwiska i przepaście, zniwelować wszelkie nierówności i złagodzić poszarpane krawędzie naszych relacji. Bóg przychodzi, aby nas ocalić, wewnętrznie scalić, uczynić pełnymi i spełnionymi, aby posklejać nas i zabliźnić nasze rany. I nie przychodzi na obłokach w cudownych objawieniach, lecz w konkretnym człowieku.
Wojciech Żmudziński SJ - dyrektor Centrum Kształcenia Liderów i Wychowawców im. Pedro Arrupe, redaktor naczelny kwartalnika o wychowaniu i przywództwie "Być dla innych"
A ty na co czekasz? #Nie czekaj
Ciągle tęsknimy, ciągle czekamy. Na awans, wakacje, na coś, na kogoś. Na więcej czasu i dłuższą dobę. Na dobry moment i jakiś znak. Na lepsze jutro i lepszy świat. Adwent to wbrew pozorom dobry czas, żeby wreszcie przestać czekać. Autorzy Deon.pl podpowiedzą, jak zrobić to skutecznie.
Już w czwartek na DEON.pl przeczytacie kolejny tekst z tego cyklu. Stay tuned! (Bądźcie czujni!:)
Warto przeczytać
Miała depresję. Chciała "ogarnąć się" sama >>
Skomentuj artykuł