Siedem nowych grzechów głównych?

(fot. miamism / flickr.com / CC BY)
Stanisław Biel SJ

Według sondażu przeprowadzonego przez BBC większość mieszkańców wysp brytyjskich nie wierzy już, że siedem grzechów głównych ma jakieś znaczenie w ich życiu, i uważa, iż powinny zostać one uaktualnione, by odzwierciedlać cechy współczesnego społeczeństwa (C. Brown). Według Brytyjczyków na szczycie współczesnych grzechów znajduje się okrucieństwo; za nim plasuje się cudzołóstwo, fanatyzm, nieuczciwość, obłuda, chciwość i egoizm. Interesującym byłoby przeprowadzenie podobnego sondażu wśród Polaków.

Nowy katechizm potwierdza starożytną tradycję Kościoła i wylicza siedem grzechów głównych: pychę, chciwość, zazdrość, gniew, nieczystość, łakomstwo, lenistwo lub znużenie duchowe (KKK, 1866). Dlaczego jednak siedem i dlaczego te, a nie inne? Które z nich są najważniejsze? Przede wszystkim trzeba zauważyć, że wszystkie wymienione grzechy mają uzasadnienie biblijne. Nie są jednak nigdzie zgrupowane razem. Nawet Jezus, gdy wymieniał "nieczystości ludzkiego serca", wspomniał tylko o rozwiązłości, chciwości, zazdrości i pysze (Mk 7, 21-22). Szersze katalogi grzechów opracował święty Paweł (np. Rz 1, 28-31; Ga 5, 19-21; 1 Kor 6, 9-10). W liście do Rzymian oparł się na symbolice 3x7, która oznacza idealną pełnię. Siedem grzechów głównych byłoby więc odzwierciedleniem "pełni grzechu". Na jej antypodach leży siedem cnót, a także siedem darów Ducha Świętego czy siedem próśb z modlitwy Ojcze nasz.


Papież Franciszek mówi: Jestem grzesznikiem. To jest najtrafniejsza definicja. To zaskakujące słowa, bo - choć jesteśmy grzesznikami - mało kto z nas chce się do tego przyznać. Czy taka deklaracja Ojca Świętego nie działa deprymująco na nas, maluczkich? Co to znaczy - grzeszyć? Kto jest grzesznikiem? Czy można nie grzeszyć? A może grzech z definicji wpisany jest w naturę człowieka? W czasie adwentu zapraszamy do lektury naszego cyklu. Temat i problematykę grzechu na warsztat wzięli jezuici - Wacław Oszajca, Stanisław Biel, Dariusz Piórkowski, Wojciech Żmudziński, Wojciech Werhun, Marcin Baran, Jacek Siepsiak oraz Piotr Kropisz.


Siedmiocyfrowy podział grzechów kształtował się w tradycji Kościoła stopniowo. Na Wschodzie zainicjował go w IV wieku Ewagriusz z Pontu, który jednakże wyliczał osiem "złych myśli" (lub "duchów zła"): obżarstwo, nieczystość, chciwość, gniew, smutek, acedia, próżność, pycha. Współczesną listę zawdzięczamy szczególnie Janowi Kasjanowi i Grzegorzowi Wielkiemu, który wyodrębnił pychę, jako źródło wszelkiego zła, połączył smutek z lenistwem i dodał zazdrość. Uzasadniając swój wybór św. Grzegorz stwierdził, że grzechy te są źródłem innych większych grzechów i wad. Z kolei św. Tomasz z Akwinu porównywał je do strategii dowódców, którzy kierują innymi pozostałymi wadami.

DEON.PL POLECA

Siedem grzechów głównych obejmuje całą złożoność natury ludzkiej w aspekcie moralnym i psychologicznym. Miejsce naczelne zajmuje pycha. Ojcowie Kościoła uważają ją za "królową wad" i podkreślają, że każdy grzech kryje w sobie jej pierwiastek. Waga pychy polega na tym, że deformuje, zniekształca i narusza wszelkie relacje - z Bogiem, innymi i sobą. Stanowi brak akceptacji siebie, swego życia i miejsca w świecie. Jest przeciwieństwem życia w prawdzie, czyli pokory, a w najgłębszej istocie - miłości.

Listę grzechów głównych kończy z kolei lenistwo. W tradycji Kościoła, zwłaszcza wschodniej używany jest termin acedia. Ewagriusz z Pontu nazywa ją "osłabieniem duszy" i "demonem pory południowej": Demon acedii, nazywany także demonem południa, jest najuciążliwszy spośród wszystkich demonów. Nachodzi mnicha około godziny czwartej i osacza jego duszę aż do godziny ósmej. Ewagriusz w humorystyczny sposób opisuje mnicha ulęgającego acedii w czasie lektury duchowej: Opanowany przez acedię przy czytaniu wciąż ziewa i łatwo wpada w senność. Pociera oczy i przeciąga się, to znów odwracając oczy od księgi, spogląda na ścianę, znowu obraca się i czyta nieco, i kartkując - bada dokładnie końcówki wypowiedzi. Liczy kartki i ustala listę rozdziałów, gani pismo i zdobienie. Wreszcie zamyka księgę, kładzie pod głowę i wpada w sen niezbyt głęboki, ponieważ głód w końcu budzi jego duszę i ulega ona swoim własnym troskom.

Acedia w skutkach przypomina depresję. Mimo pozorów "soft", łagodności spokoju, jest wadą straszliwą, tłumiącą chęć życia: kiedy opanuje człowieka, każda sprawa wydaje się niewiarygodnie trudna do wykonania, ponieważ czujemy się przygaszeni, odczuwamy pustkę, jesteśmy pozbawieni energii albo też przeciwnie, uważamy, że to niemożliwe, by się zatrzymać, pozostać w ciszy, bez działania i myślenia, jakbyśmy czuli jakiś wewnętrzny niepokojący płomień, przed którym nie ma ucieczki (G. Cucci). Mimo tych podobieństw istnieje różnica. Można jej doświadczać również w nastroju euforycznym; człowiek czuje się wówczas psychologicznie zdolny i pobudzony do działania, pracy, ale blokuje go "paraliż duchowy", niemożność wyjścia z koncentracji na sobie i swoich problemach. Acedia nie jest tylko wadą mnichów. U "ludzi świeckich" występuje równie często, chociaż przybiera inne formy. Charakteryzuje się większymi skrajnościami. Z jednej strony hiperaktywnością, a z drugiej nudą, pustką, wewnętrznym niepokojem, skłonnością do depresji. Nasila się szczególnie u osób egocentrycznych i pysznych: Człowiek cierpiący na acedię jest głęboko egoistyczny, adoruje samego siebie, jest samotny i niestały, ponieważ niezdolny jest do poświęcenia się dla tego, co kocha. Jest już martwy (G. Cucci).

Pozostałe grzechy główne są równie poważne. Chciwość dotyczy braku harmonii i wewnętrznej równowagi. Jest szukaniem stabilności w oparciu o dobra ziemskie. Nieczystość w najgłębszym rozumieniu biblijnym polega na idolatrii. Człowiek zdradza prawdziwego Boga i "cudzołoży", czci swoim sercem różnych współczesnych idoli i bożków. Grzechy seksualne, które często bywają utożsamiane z nieczystością są konsekwencją owej idolatrii. Zazdrość i zawiść stanowią defekt miłości: nieuporządkowana miłość własna doprowadza do zaburzenia poczucia własnej wartości, ciągłego porównywania się do innych, negatywnego bilansu i zawistnej reakcji. Zawistny człowiek nie kocha siebie, chociaż wyszedł od miłości własnej. To, co posiada, nie zadowala go ani nie uszczęśliwia. Śmiertelność tego grzechu oznacza, że stan ten nie pozwala mu godnie żyć (J. Petry Mroczkowska). Pułapką zmysłowości jest z kolei nienasycenie. Im więcej człowiek używa, tym więcej chce, a im więcej chce, tym większej doświadcza pustki i nienasycenia. Podobnie jak w miłości. Im bardziej kocha, tym bardziej pragnie i pożąda, a równocześnie doświadcza ograniczeń i braku zaspokojenia. Przeczuwa, że miłość zmysłowa nie zaspokoi pragnienia nieskończoności i miłości absolutnej, której źródłem jest jedynie Bóg. W rozumieniu gniewu jako wady głównej istnieje wiele nieporozumień. Z jednej strony każdy emocjonalny objaw gniewu uważany jest za sprzeczny z Ewangelią i bywa tłumiony. W efekcie tworzy się mit człowieka idealnego, łagodnego, pozbawionego jakiejkolwiek negatywnej reakcji. Z drugiej strony podkreśla się prawo człowieka do bardzo modnej dziś asertywności, która nadmiernie akcentuje prawo człowieka do szczęścia, niestety, często kosztem innych. By właściwie "wykorzystać" energie gniewu trzeba wpierw posiąść umiejętność nazywania, porządkowania i właściwego kierowania uczuć.

Warto jeszcze wspomnieć, że liczba siedmiu grzechów głównych może wydawać się trochę sztywna i abstrakcyjna. Niemniej, trafna i głęboka. Wszystkie inne współczesne listy grzechów głównych, łącznie z sondażem brytyjskim, nie wnoszą w istocie nic nowego. Najczęściej chodzi tylko o pewne podgatunki, odcienie lub stopnie wad klasycznych (G. Ravasi).

Należy również pamiętać, że cnoty i wady są wzajemnie ze sobą splecione, nie da się ich w sposób łatwy wyizolować i nie podlegają szybkim zmianom. Nie można również w życiu wszystkiego zmieniać. Trzeba zgodzić się na swoją ciemną stronę, zaakceptować własną słabość i grzeszność. Taka akceptacja nie rodzi fałszywego poczucia winy, ale raczej postawę wdzięczności i świadomość, ze Bóg nas kocha i zbawia pomimo największych grzechów, błędów i wad.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Siedem nowych grzechów głównych?
Komentarze (10)
RP
Rafał Panek
25 listopada 2020, 18:46
"Z drugiej strony podkreśla się prawo człowieka do bardzo modnej dziś asertywności, która nadmiernie akcentuje prawo człowieka do szczęścia, niestety, często kosztem innych" Po tym zdaniu widać że autor tekstu nie ma pojęcia co pisze. Asertywność nie jest działaniem agresywnym. Asertywność to wyrażenie złości/gniewu szanując granice i siebie i drugiej strony. To są podstawy. Kosztem innych wyraża się działanie agresywne.
K
Krzysztof
7 grudnia 2013, 09:07
Nie dziwie się że brytyjczycy jako pierwszy ,,grzech główny'' uznali okrucieństwo w końcu na terenie Wielkiej Brytani aborcja jest legalna.Chwała im za to że chociaż mają jako taką umiejętność samokrytyki bo z tego co mi wiadomo większość brytyjczyków ją popiera więc co do tego okrucieństwa to ma sens bo są okrutni.No dobra koniec ironi bo jestem pewien że ze swojego okrucieństwa nie zdają sobie sprawy.Co smutne.
AK
~Andrzej Kowalski
7 kwietnia 2021, 11:02
Panie Krzysztofie, wie Pan o czym pisze? Aborcja jest chyba najlepszym możliwym przejawem miłosierdzia względem chorego/niechcianego dziecka
P
Piotr
7 grudnia 2013, 04:05
Ludzie nie widzą sensu w dotychczasowych grzechach głównych. Jak nie rozumieją znaczenia dorychczasowych grzechów to nic lepszego nie wymyślą. Dopasujądo siebie, do swojego stanu wiedzy i percepcji i stwierdzą, że "fanatyzm" jest większym grzechem niż "pycha" i "gniew" - w przecież u fundamentem fanatyzmu są właśnie pycha i gniew. Kościół jednak ma co robić - trzeba na nowo tłumaczyć oczywistości.
L
lola
6 grudnia 2013, 21:00
Zgadzam się z P w 100% @nie - ujmujesz sprawę jednostronnie i upraszczasz... Bóg owszem zbawia każdego grzesznika, ale gdy człowiek nie chce przyjać zbawienia, nie uszczęsliwia go na siłę. Tak myślę...
P
P
6 grudnia 2013, 20:50
@nie Poczytaj historie świętych. Wszyscy uważali siebie za wielkich grzeszników, pomimo swoich heroicznych starań. Człowiek, póki żyje, grzeszy, bo jego natura jest skażona grzechem pierworodnym. To jednak nie jest to samo, co zatwardziałe trwanie w grzechu, które niektórzy klasyfikują jako grzech przeciwko Duchowi Świętemu, który prowadzi ku potępieniu.
N
nie
6 grudnia 2013, 20:38
Inaczej to odbieram. Widocznie coś nie tak z moim rozumowaniem? Ale jak czytam w tekście (tym i wielu podobnych), że "mam zaakceptować swoją słabość i grzeszność" to dla mnie znaczy, że: jestem jaki jestem i nie muszę się zmieniać, bo 'Bóg zbawia mimo największych grzechów'
J
jo
6 grudnia 2013, 20:20
Mądre - właśnie te ostatnie zdania. Dobrze, że przeczytałam. Dziękuję.
T
tak
6 grudnia 2013, 19:19
@nie chyba opatrznie zrozumiałeś intencje autora. Bóg nas zbawia, ale to niw wyklucza prawdy o grześzności ani osobistej pracy
N
nie
6 grudnia 2013, 18:23
Ostatnie zdania artykułu rozwalają cały tekst: Bóg nas kocha, a więc można być fanatykiem, cudzołożnikiem oszustem, okrutnikiem egoistyczym chciwym i obłudnym człowiekiem. Mamy wady, a nie grzechy, musimy zgodzić się na ciemną stronę naszego życia (czytaj: grzeszę, ale nic z tym nie  mogę zrobić). Wszyscy grzesznicy są usprawiedliwieni