Twoja bardzo wielka wina

(fot. Corscri Daje Tutti! [Cristiano Corsini]/flickr.com/CC)

Grzech, grzech, grzech. Nie da się przeżyć spokojnie dnia, żeby ktoś mnie nie wkurzył/ zgorszył/ zranił/ rozczarował/ zawiódł (niepotrzebne skreślić) swoim postępowaniem.

A im bardziej moje życie staje się poukładane, czyste i Boże, tym bardziej widzę że wszystko i wszyscy wokół są po prostu zepsuci, fałszywi, szukający siebie i nikomu na Panu Bogu już zupełnie nie zależy. No, może nie wszyscy, ale akurat ci z którymi żyję. Chcesz się zmierzyć z grzechem twoich bliskich tak, żeby wszyscy byli z tego zadowoleni? Pozwól, że zaproponuję ci trzy kroki.

Co!? Niewinny?

Przypomnij sobie jakąś osobę, która dla ciebie jest grzesznikiem, lekkoduchem, człowiekiem światowym - zwał jak zwał. Przywołaj sobie jakiś moment (pewnie już dzisiaj taki był), w którym dotknął ciebie jego/jej grzech lub głupota (chociaż może nie był zwrócony przeciwko tobie). To są proste rzeczy: ktoś mocno przekracza dozwoloną prędkość, przeklina, pisze herezje w Internecie, wyprał oponę od roweru w pralce, je kiełbasę w piątek, itp. Już to masz? Ej, nie ma co się bawić teorią bez szukania konkretów w swoim życiu. Zamknij na chwilę oczy i przypomnij sobie ten moment, uczucia i myśli, które ci towarzyszyły. (…) Masz to? Już zgrzytasz zębami? Jeżeli tak, to ten krok jest dla ciebie. Jeżeli nie, możesz przejść do drugiego. Pierwszy krok: Przyjmij, że ów człowiek jest niewinny. Problem jest w tobie. Wiem, że to brzmi strasznie, ale takie momenty naprawdę ujawniają konkretne sprawy, z którymi warto wreszcie coś zrobić! Czyjeś zachowanie uderza w moją chorobę duszy, np.:

DEON.PL POLECA

- perfekcjonizm - choroba, w której człowiek buduje całą swoją wartość na perfekcyjnym i idealnym ułożeniu sobie świata

- legalizm - choroba, w której człowiek buduje swoją wartość na przestrzeganiu praw, zasad i reguł

- aktywizm/pracoholizm - choroba, w której człowiek buduje swoją wartość na ilości pracy i spraw, które "musi" szybko załatwić

- idealizm - choroba, w której człowiek żyje w świecie nierealnym


Papież Franciszek mówi: Jestem grzesznikiem. To jest najtrafniejsza definicja. To zaskakujące słowa, bo - choć jesteśmy grzesznikami - mało kto z nas chce się do tego przyznać. Czy taka deklaracja Ojca Świętego nie działa deprymująco na nas, maluczkich? Co to znaczy - grzeszyć? Kto jest grzesznikiem? Czy można nie grzeszyć? A może grzech z definicji wpisany jest w naturę człowieka? W czasie adwentu zapraszamy do lektury naszego cyklu. Temat i problematykę grzechu na warsztat wzięli jezuici - Wacław Oszajca, Stanisław Biel, Dariusz Piórkowski, Wojciech Żmudziński, Wojciech Werhun, Marcin Baran, Jacek Siepsiak oraz Piotr Kropisz.


Pewnie jest ich dużo więcej. Wspólny mianownik tych chorób jest taki, że buduję swoją wartość na czymś zewnętrznym lub utożsamiam się silnie z czymś zewnętrznym. Gdy ktoś popełnia grzech to uderza właśnie w to, na czym ja buduję swoją wartość. Czyli uderza we mnie! Tym samym rodzi się we mnie złość, napięcie, lęk i czuję się rozbity. Ale to dobrze. To walnięcie ma mnie uwalniać od budowania swojej wartości na rzeczach zewnętrznych, a zwrócić ku odkryciu i umacnianiu wartości w sobie samym. (Boże - dzięki Ci za wszystkich grzeszników wokół mnie! Dzięki nim mogę być człowiekiem normalnym).

Zrób jak Jezus - bądź człowiekiem

Są takie dni, gdy pozbierają się różne trudne doświadczenia, wtedy dochodzę do wniosku, że wszyscy ludzie są mocno przetrąceni, że nigdzie nie znajdę dobrych ludzi do współpracy, dobrych przyjaciół, dobrych przełożonych, dobrych struktur, w których można by spokojnie i efektywnie pracować z przyjemnością. Wszędzie grzech, słabość, głupie myślenie, błędy: w telewizji, pracy, domu, wspólnocie, portalu deon.pl (pozdrawiamy!), itd. Nie mówię, że jestem idealny, bo wszyscy obok podobnie myślą o mnie. Ale przyznajmy się do tego, że takie myślenie każdego czasem dopada. Niektórzy tkwią w nim permanentnie. Mamy niestety w sercu gdzieś wpisane pragnienie, żeby jednak było dobrze. Jak mówi stare dobre i zawsze sprawdzające się przysłowie: jeżeli chcesz coś zrobić dobrze - zrób to sam. No więc pierwszym naszym odruchem jest: "Ja wam teraz pokażę jak powinno być". I zaczyna się piękna wojna. Niektórzy walczą pasywnie frustrując się wszystkim i wszystkimi wokół, pogrążając się w pesymizmie, który umrze dopiero dwie minuty po ich własnej śmierci. Inni, bardziej aktywni, zrywają się z szablą i zaczynają wywijać. Krzyki, kłótnie, emocje, krytykanctwo, ocenianie, porównywanie, wytykanie wszystkich błędów, dyskusje na facebook’u, komentarze pod artykułami. Niektórzy uderzają w cztery oczy, inni skryci za monitorem, najbardziej przestraszeni szepczą swoje uwagi innym równie przestraszonym w ukryciu. Jeżeli tak zaczynasz funkcjonować to "wiedz, że coś się dzieje", jak mawiał klasyk i specjalista w tej materii. Co konkretnie? Drobny grzech cudzy pięknie zaowocował solidnym grzechem w twoim sercu! Zaczynasz stawać się człowiekiem, który widzi więcej zła i niedoskonałości niż dobra, więc przestajesz widzieć Boga. Apostołowie też mieli z tym problem. Piotr rzucał się z mieczem, Jan i Jakub chcieli zrównać miasto z ziemią a wszyscy mieli nadzieję na to, że Jezus wykurzy Rzymian za morze. Drugi krok: porzuć tę strategię i przyjmij strategię Jezusa. Patrz na Niego i próbuj jak On być z grzesznikami. Nie oceniaj, nie potępiaj, nie odrzucaj. Kochaj i patrz z miłością. I nie mów, że już potrafisz, bo nie potrafisz. Nie oceniaj, dopóki nie pokochasz. Jak to zrobić? Krótko: polecam rekolekcje ignacjańskie - zmień swoje oczy na oczy Jezusa.

Upomnienie - know how

Krok trzeci. Załóżmy, że już uporałeś się ze swoimi chorobami i potrafisz patrzeć na tych wszystkich grzeszników z miłością, życzliwością i serdecznym uśmiechem (jeżeli jeszcze masz problem, lepiej skupić się na poprzednich krokach). Teraz kilka wskazówek jak zwrócić komuś uwagę tak, żeby ci jeszcze za to podziękował (bardzo pożądane narzędzie, ale uważaj. Jeżeli w sercu i tak chcesz kogoś zniszczyć i oskarżyć, to i tak ci nie pomoże). Idź do rzeczonej osoby gdy emocje ostygną i w cztery oczy (bez innych ludzi i nie przez monitor) powiedz jej o co chodzi przy użyciu czterech informacji:

1) Fakty - wskaż na obiektywne i mierzalne zachowanie, które chcesz skomentować. (Uwaga! "Zostawiłeś burdel na moim biurku" - to nie jest fakt. "Zostawiłeś na moim biurku nieumyty kubek po kawie oraz zapisane kartki" - to jest fakt). Nie używamy słów "zawsze" i "nigdy". Mówimy o zachowaniu a nie o człowieku! Klasyczny błąd: "Zawsze byłeś głupi".

2) Ustosunkowanie - opowiedz jak się z tym czujesz. Mów o swoich uczuciach, odsłoń się. ("Boli mnie to", "nie podoba mi się to, że…").

3) Konsekwencje - pokaż realne negatywne konsekwencje tego faktu, który komentujesz ("wytrąciłem się z równowagi, musiałem poświęcić czas na sprzątnięcie biurka i trudno mi było się potem skupić").

4) Oczekiwania - powiedz wprost o tym, czego oczekujesz, nie każ rozmówcy się domyślać ("oczekuję, że następnym razem jak skorzystasz z mojego biurka sprzątniesz po sobie").

Proste, nie?

Przykład: Wojtek, w swoim artykule użyłeś słowa "burdel". Wzburzyło mnie to. Obawiam się, że niektóre osoby po przeczytaniu tego słowa mogą stracić dobre zdanie o księżach. Oczekuję, że gdy będę czytać kolejny twój artykuł nie znajdę tam podobnych słów.

Można ćwiczyć w komentarzach.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Twoja bardzo wielka wina
Komentarze (31)
19 grudnia 2013, 13:45
@Wojciech Werhun SJ Kroki dobre. Tylko stawiane w odwrotnej kolejności :-) 1. jasno komunikuj się z innymi 2. pokochaj innych 3. zmieniaj siebie W odwrotnej klejności się nie uda, trzeba zacząć od najprostszego. :-)
MR
Maciej Roszkowski
14 grudnia 2013, 19:06
No to Szanowny Autorze trochę powietrza ze mnie wypuściłeś. Dzięki.
A
aka
14 grudnia 2013, 18:50
A co z historią o handlarzach, których Jezus wygonił batem ze świątyni? Znaczy, że Jezus ich pokochał a potem ocenił, że należą im się wciry?  ...A jak najbardziej:) W dawnych, dobrych czasach, ojciec spuszczał synowi manto, bo go kochał i chciał, żeby wyszedł na ludzi. Taki drobny szczegół: uplótł bicz - to trochę trwało, czyli nie pogonił ich w furii, tylko "na zimno", demonstarcyjnie. Ktokolwiek był na wschodnim targowisku, wie, że inne metody perswazji się nie przebiją.
V
vier
11 grudnia 2013, 15:51
A co z historią o handlarzach, których Jezus wygonił batem ze świątyni? Znaczy, że Jezus ich pokochał a potem ocenił, że należą im się wciry? Tak też może być?
K
kalibabka
11 grudnia 2013, 12:08
"Nie oceniaj, dopóki nie pokochasz." --> nieludzko trudne... Czy my naprawdę jesteśmy do tego zdolni? ... Dzięki stary! Odpalę ci działkę za umieszczanie takich wpisów na babskich portalach.                                                     Sweet, sweet Tulipan
E
Ewa
11 grudnia 2013, 10:08
nie ma ludzi idealnych, lista grzechów powinna zostać poddana poprawkom biorąc pod uwagę aktualne problemy ludzkie. Nie jest łatwo być dobrym człowiekiem w tych trudnych czasach, gdzie na porządku dziennym jest wyścig szczurów, gonitwa za pieniądzem, karierą i chęcią pokazania się, że jest się najlepszym. Słowo burdel padające z ust księdza nie razi mnie i absolutnie nie jest grzechem. Burdel według definicji słownikowej ma dwa znaczenia- (1.1) pot., wulg. dom publiczny (1.2) pot. bałagan. Księdzu chodziło o to drugie znaczenie. Pozdrawiam
K
klara
11 grudnia 2013, 09:57
"Nie oceniaj, dopóki nie pokochasz." --> nieludzko trudne... Czy my naprawdę jesteśmy do tego zdolni? ... Co za bzdury. Ocenianie jest domeną intelektu i wszelkie emocje zakłócają ten proces. Najlepszy przykład - różnica w ocenie szkolnego gagatka przez kochających rodziców i oibiektywnych wychowawców.
G
Gamoń
10 grudnia 2013, 23:37
"Nie oceniaj, dopóki nie pokochasz." --> nieludzko trudne... Czy my naprawdę jesteśmy do tego zdolni?
K
Krzysiek
10 grudnia 2013, 23:16
Doskonałe zakończenie. A i reszta treści potrzebna i pożyteczna. Dzięki :).
A
Asia
10 grudnia 2013, 22:57
Wojtku SJ, konwencję i ograniczenie tematu zrozumiałam jak najbardziej :) stąd w ogóle chciało mi się coś napisać... a czasem trzeba podrążyć temat ;) .. a nauka kroku drugiego to (aż, tylko) całe życie!
K
kropka
10 grudnia 2013, 22:04
jestem pewnie nie obiektywna,każdy ma jakiś swój kąt spojrzenia....ale mnie się podobał atrtykuł,choć nic nowego tu nie znalazłam :) ...dużo tego słyszałam na różnych kursach,terapiach,na rekolekcjach Ignacjańskich też...ale dopiero teraz zaczyna przez mgłę docierać do mnie jakie to ważne.Patrzeć na świat oczami Chrysusa....a może to jeszcze ten stan świeżo po rekolekcjach(w niedzielę wróciłam) i wszystko widzę jakoś tak inaczej :) Dziękuję za artykuł!
WS
Wojtek SJ
10 grudnia 2013, 20:12
Asiu - zgadzam się jak najbardziej z tym, co piszesz :) Cudzy grzech to szeroki temat, stwierdziłem, że skupię się nad tym najlżejszym i codziennym. Nie brałem tutaj pod uwagę sytuacji tragicznych i, po ludzku, niereformowalnych. W takich sytuacjach mogę tylko zaproponować krok drugi w wersji Jezusowej :) Jak najbardziej jest to dobry kierunek. pozdrawiam! ...
J
JK
10 grudnia 2013, 19:11
Dzięki! Świetny artykuł, niby nic nowego, a jednak przypomnieć warto! :) Bo na codzień tak łatwo się zapędzić. Do hejtujących regularnie za pomocą Internetu: warto przed ciętą ripostą wstać i przejść się p pokoju... Często myśli już są ciut inne :)) Pozdrawiam!
A
Asia
10 grudnia 2013, 18:50
Przeczytałam bo zainteresował mnie tytuł (początkowo nie zwrociłam uwagi, że tekst napisał jezuita). Artykuł prawdziwy ale dotyczy rzeczy małych i prostych - przy większych "problemach" i czyimś grzechu którzy wyrządza nam realną krzywdę (a nie tylko "wzburza nas" czy "irytuje") niestety podane metody nie zadziałają... Specjalnie sprawdziłam - autor "trochę młodszy" ode mnie ;) może to stąd taki (jeszcze) idealizm i lekkość ? p.s. a jesli po naszym (z serca i miłości) "upomnieniu" usłyszymy wyśmianie, albo ktoś złośliwie będzie robił to dalej, albo powie: "przesadzasz"? to co Ojcze? :) pozdrawiam Ojcze i życzę, by przytoczona "metoda" zawsze działała!
J
ja
10 grudnia 2013, 18:26
A ja mam taka metode, ze poprostu sprzatam ten kubek... :) I te zapisane kartki tez... :) I tyle. ;)
Z
zniesmaczona
10 grudnia 2013, 17:11
chyba nie zdalem egzaminu :P ... zniesmaczona... oczywiscie jest jeszcze mozliwosc ze nie zauwazylas tego ze autorem jest ojciec a nie pan albo nie rozszyfrowalas co znaczy to SJ ... w kazdym razie jezeli tak bylo to Cie serdecznie przepraszam ... :) ... Doskonale wiem co kiedyś znaczyło SJ. Ale teraz dobrze się przyglądam tym krawatowym socjetasom zanim uznam któreś ojcostwo. Zwłaszcza, ze to sprawa śliska - dziś jest SJ, jutro nie jest i śpiewa z zupełnie innego klucza. Na pociechę(?) można dodać, że dotyczy to nie tylko ojców SJ, ale też z innymi literkami na końcu.
JI
jesus is not dead
10 grudnia 2013, 15:35
chyba nie zdalem egzaminu :P ... zniesmaczona... oczywiscie jest jeszcze mozliwosc ze nie zauwazylas tego ze autorem jest ojciec a nie pan albo nie rozszyfrowalas co znaczy to SJ ... w kazdym razie jezeli tak bylo to Cie serdecznie przepraszam ... :)
JI
jesus is not dead
10 grudnia 2013, 15:32
zniesmaczona to nie jest Pan tylko Ojciec... swoim zachowaniem i brakiem kultury i szacunku tylko wydajesz o sobie swiadectwo i w rzeczywistosci sama siebie bijesz ....
JI
jesus is not dead
10 grudnia 2013, 15:30
wow wow wow... to jest genialne... widac w tym tekscie Ducha (wiadomo jakiego)... to uczucie jest straszne kiedy czlowiek czuje sie osaczony przez zlo... kiedy dostrzega tylko zlo, tylko bledy , tylko niepowodzenia w innych i w sobie... jest zgorszony, sfrustrowany, ma ochote innych pouczac, czuje sie slaby i moze tylko w tej swojej bezbronnosci, bezradnosci reagowac krzykiem i zloscia ....  Trzeba sobie jasno i wyrazie powiedziec: w tym nie ma Boga... Jezus tez byl osaczony przez zlo, przez grzesznikow a jednak byl pogodny, lagodny, przyjaznie nastawiony do wszystkich ludzi grzesznych i slabych... Ze zlem trzeba walczyc ale nie wolno dac sie przez nie wypprowadzic z rownowagi i pokoju...
I
Iwona
10 grudnia 2013, 11:36
Są dni, kedy po artylkule mam wiele do powiedzenia ;). A dziś co mam powiedzieć? Chyba tylko tyle, że jestem grzesznikiem. A w artykule przejrzałam się jak w zwierciadle ;). Te zasady sa mi znane, juz o nich słyszałam. Jak sobie tak czytam, to wydaje się spoko, fajnie, poćwiczę ;). No i ok, ale potem w chwili wzburzenia, to juz takie proste ich zastosowanie nie jest ;). A o tych rekolekcjach ignacjańskich to prawda, warto nie tylko pmyśleć o nich ale pojechać :)...
O
Ona
10 grudnia 2013, 10:00
A mnie się te uwagi bardzo przydadzą, zastosuję i zobaczymy :)
Z
zniesmaczona
10 grudnia 2013, 09:31
Panie Werhun, Pan sam z siebie jesteś takim mąciwodą, czy wcześniej Panu ktoś zrobił pranie mózgu?
P
psycholog
10 grudnia 2013, 09:18
zbyt daleko posunięta psychologizacja grzechu
10 grudnia 2013, 08:51
2) Ustosunkowanie - opowiedz jak się z tym czujesz. Mów o swoich uczuciach, odsłoń się. ("Boli mnie to", "nie podoba mi się to, że…"). 3) Konsekwencje - pokaż realne negatywne konsekwencje tego faktu, który komentujesz ("wytrąciłem się z równowagi, musiałem poświęcić czas na sprzątnięcie biurka i trudno mi było się potem skupić"). 4) Oczekiwania - powiedz wprost o tym, czego oczekujesz, nie każ rozmówcy się domyślać ("oczekuję, że następnym razem jak skorzystasz z mojego biurka sprzątniesz po sobie"). Proste, nie? Autorze, jeżeli mówimy o grzechu (tak głosi przecież tytuł i seria artykułów), to te punkty nie mają żadnego znaczenia. Grzech własny lub cudzy dotyczy faktów, a nie uczuć. Jedyną konsekwencja grzechu jest odrzucenie Boga. A jedynym oczekiwaniem moze być, aby dana osoba sie nawróciła.  A postulat: „Teraz kilka wskazówek jak zwrócić komuś uwagę tak, żeby ci jeszcze za to podziękował (bardzo pożądane narzędzie, ale uważaj. Jeżeli w sercu i tak chcesz kogoś zniszczyć i oskarżyć, to i tak ci nie pomoże)” wydaje się zaprzeczać nauce ewangelicznej, aby uczynków nie czynić ze względu na uznanie i nagrodę od innych ludzi.
-
-dom
10 grudnia 2013, 08:32
Nie zapomnij Ojczulku tych mądrości wygłosić na Sądzie Bożym. Jak padnie komenda "idźcie precz ode mnie przeklęci" to wtedy wygarnij, że grzesznicy są OK tylko z Bogiem jest coś nie w porządku, bo " buduje swoją wartość na czymś zewnętrznym lub utożsamia się silnie z czymś zewnętrznym. Gdy ktoś popełnia grzech to uderza właśnie w to, na czym on buduje swoją wartość. Czyli uderza we Niego!" A wszystko dlatego, że cierpi na perfekcjonizm, legalizm, idealizm i coś tam jeszcze. Może Bóg się opamięta i nie będzie oddzielał owiec od kozłów. ... Tyle, że Bóg nie jest grzeszny jak my, dlatego nie cierpi na perfekcjonizm i idealizm:) To, że najbardziej drażnią nas te wady innych, które sami mamy, jest już powtarzane przez psychologów od x lat. pozdrawiam
K
Kris
10 grudnia 2013, 08:24
Genialne! Tyle tych grzesznikow na okolo i ja jedyny prawie niepokalanie poczety ;) dzieki bardzo, troszke powietrza zeszlo z mojego balonika pychy ;) ​
Z
ziomal
9 grudnia 2013, 21:49
Nie zapomnij Ojczulku tych mądrości wygłosić na Sądzie Bożym. Jak padnie komenda "idźcie precz ode mnie przeklęci" to wtedy wygarnij, że grzesznicy są OK tylko z Bogiem jest coś nie w porządku, bo " buduje swoją wartość na czymś zewnętrznym lub utożsamia się silnie z czymś zewnętrznym. Gdy ktoś popełnia grzech to uderza właśnie w to, na czym on buduje swoją wartość. Czyli uderza we Niego!" A wszystko dlatego, że cierpi na perfekcjonizm, legalizm, idealizm i coś tam jeszcze. Może Bóg się opamięta i nie będzie oddzielał owiec od kozłów.
9 grudnia 2013, 21:03
No to ćwiczę... Ojcze Wojciechu, w swoim artykule zawarłeś mądre rzeczy w sposób bardzo przystępny i ciekawy. Podoba mi się to. Mam nadzieję, że pomoże to wielu osobom. Oczekuję, że będzie więcej takich artykułów.  To są sprawy bardzo ważne, ale niestety ogromnie trudne. Ale patrząc z wielkodusznością - na pewno możliwe.
H
Hastatus
9 grudnia 2013, 19:37
Jest to inicjatywa niesłychanie potrzebna. Na pewno na Deonie i w sieci potrzeba nam więcej miłości bliźniego. Fakt, że druga strona jest niewidoczna, sprawia, że nieraz trudno nam dostrzec człowieka, a i czarnowidztwo się zdarza. Ale, Drodzy Ojcowie, trzeba nam czegoś sprawdzonego, a nie naprędce napisanego. Jakbyście tak łaskawie na sobie wypróbowali swoją metodę, powiedzmy przez jeden miesiąc, to by na pewno była bardziej skuteczna. Np. na liście czcigodnych znalazł się np. ktoś, kto ze dwa dni temu ni stąd ni zowąd oskarżył wszystkich(!) Polaków o przewrażliwienie i niepotrzebną walkę. Dla niego wojny, w tym ostatnia, zbrodnicze ideologie, rozbiory itp. widać nic nie znaczą. Tak daleko nie posuwa się GW, jeszcze nie. Wszyscy jesteśmy jednak tylko ludźmi. Jakbyście tak przez miesiąc poczytali na ten temat dokumenty kościelne i świeckie, przemyśleli sprawę, prześwietlili ją zgodnie z metodą ignacjańską i sami popróbowali, to wtedy na pewno się uda i Wam i nam.
AC
Anna Cepeniuk
9 grudnia 2013, 19:31
Super tekst i świetne rady..... Warto spróbować..... wiem coś o tym.... Bo niestety: "To co drażni mnie w innych.... jest właśnie we mnie" i stąd warto się tym zająć...
H
H
9 grudnia 2013, 18:49
> Jan i Jakub chcieli zrównać miasto z ziemią ... To nieprawda. Chcieli spalić miasto żywym ogniem, jak mówi Ewangelia, ale poza tym się zgadza.