Szustak OP: bez tego nie zbudujesz relacji

Adam Szustak OP

"Jeśli nie masz takiej gotowości, to nie wchodź z taką osobą w relację" - mówi dominikanin. Jak poradzić sobie z wyjątkowo trudnymi związkami. Co zrobić, gdy nie masz już siły i chcesz odejść?

Rozważania odnoszą się do fragmentu Ewangelii: [Mk 5, 21-43].

DEON.PL POLECA

Na kolejny odcinek zapraszamy w każdy następny czwartek Wielkiego Postu.

***

Rozplątani - warsztaty dobrych relacji: starasz się każdego dnia i nic, wszystko się wali. Droga z pracy do domu trwa godzinę, a ty zdążysz się pokłócić z trzema osobami i na końcu wyładujesz się jeszcze na żonie, mężu, dzieciach... Dzieje się tak dlatego, że każdy z nas ma w swoim sercu głęboką ranę, która woła o wypełnienie. Myślisz, że nie nadajesz się do żadnej relacji, a przez życie chcesz przejść sam, jak palec? Ojciec Adam Szustak ma na to sposób. Weź swoje relacje na warsztat.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Szustak OP: bez tego nie zbudujesz relacji
Komentarze (8)
MW
Martin Woland
2 marca 2018, 22:44
Ojcze. To na prawdę piękna interpretacja. Upsss... sory - rekolekcja. Daje zrozumienie i nadzieję na pogodzenie się ze swoimi porażkami osobom, które są, lub były, w takich związkach. Ale jedno, jeśli można, zastrzeżenie chciałbym tu dopisać. Rozumiejąc rekolekcyjną funkcję tego co Ojciec mówi i akceptując w pełni jej chrześcijańskie przesłanie. To tak niestety nie działa. Osoby "nie przytulane w dzieciństwie przez mamusię" mają jedną, istotną skazę: nie kolegują się z własnym sumieniem. Nie to, że są złe. Nie, to nie tak, że nie umieją odróżnić dobra od zła. Ale grzesząc, czyniąc zło, nie są w stanie, z powodów, o których Ojciec tak pięknie mówił, dopuścić do siebie tej świadomości….
MW
Martin Woland
2 marca 2018, 22:43
Tracą tym samy możliwość wydobycia z grzechu to co w nim konstruktywne: zmiany. Nie dostrzegają w ogóle twórczej roli sumienia. Zamykają się na nią koncentrując się na jego funkcji opresyjnej. Robiąc za każdym razem coś złego krzyczą z rozpaczą: „to nie moje ręka”. I teraz sobie proszę wyobrazić parę, które to zło uczyniła wspólnie. Ich winy są nieporównywalne, bo przecież facet zdradzający swoją żonę, zdradza tych, za których jest odpowiedzialny, a dziewczyna? No właśnie: niczemu nie winna: „nie skrzywdziłam twojego syna, ani twojej żonie nic nie jestem winna”. „To nie ja zniszczyłam twoje życie, sam to uczyniłeś”. Fakt – sam to zrobił. Ale jak ma się zajmować uzupełnianiem emocjonalnych braków swojej wybranki, która fika niczym radosny koziołek? …
MW
Martin Woland
2 marca 2018, 22:43
Jak ma nieść ją na rękach przez zgryzoty jej dzieciństwa (bo w taki sposób rozumie swoją miłość do niej) skoro borykać się musi nie tylko z własnym poczuciem winy, ale także z jej bezmyślnością i ciągłymi, finezyjnie konstruowanymi wyrzutami, że nie dostaje tego, czego w oczekuje, z awanturami i rozpaczą, które nie są pretensją tylko „uzasadnionym oczekiwaniem, jakie można mieć wobec partnera”? Teraz wiem, że dla takich związków nie ma szansy. I niechrześcijańskie by to było, gdyby była. Ale myślałem, egoistycznie rzecz ujmując, że można jednak zbudować wspólne życie na wspólnym błędzie. Pod warunkiem, że zbuduje się je na wspólnym cierpieniu z powodu wspólnie wyrządzonej krzywdy. Straciłem 10 lat by dowiedzieć się, że to niemożliwe….
MW
Martin Woland
2 marca 2018, 22:43
A dlatego się odzywam z tym komentarzem, aby dopisać coś, co dla Ojca jest pewnie oczywiste, ale dla ludzi uwikłanych w takie sytuacje niekoniecznie: aby podołać musisz być czysty. Nie to, że trzeba być Jezusem. Ale to, o czym Ojciec mówił, że się „to” traci, musi być czymś absolutnie dobrym. I tu prośba o dopowiedzenie. Jeśli bowiem Ojciec chce pomóc tym ludziom i tym związkom, to proszę skonkretyzować nieco to, co Ojciec miał na myśli mówić, że w takim związku trzeba oddać (stracić) część samego siebie. Myślę, że to ważne dla ludzi, którzy o taki związek chcą walczyć. To bowiem pozwoli im wyznaczyć granicę, po przekroczeniu której powinni sobie odpuścić.
MW
Martin Woland
2 marca 2018, 22:41
Tracą tym samy możliwość wydobycia z grzechu to co w nim konstruktywne: zmiany. Nie dostrzegają w ogóle twórczej roli sumienia. Zamykają się na nią koncentrując się na jego funkcji opresyjnej. Robiąc za każdym razem coś złego krzyczą z rozpaczą: „to nie moje ręka”. I teraz sobie proszę wyobrazić parę, które to zło uczyniła wspólnie. Ich winy są nieporównywalne, bo przecież facet zdradzający swoją żonę, zdradza tych, za których jest odpowiedzialny, a dziewczyna? No właśnie: niczemu nie winna: „nie skrzywdziłam twojego syna, ani twojej żonie nic nie jestem winna”. „To nie ja zniszczyłam twoje życie, sam to uczyniłeś”. Fakt – sam to zrobił. Ale jak ma się zajmować uzupełnianiem emocjonalnych braków swojej wybranki, która fika niczym radosny koziołek? …
MW
Martin Woland
2 marca 2018, 22:41
Ojcze. To na prawdę piękna interpretacja. Upsss... sory - rekolekcja. Daje zrozumienie i nadzieję na pogodzenie się ze swoimi porażkami osobom, które są, lub były, w takich związkach. Ale jedno, jeśli można, zastrzeżenie chciałbym tu dopisać. Rozumiejąc rekolekcyjną funkcję tego co Ojciec mówi i akceptując w pełni jej chrześcijańskie przesłanie. To tak niestety nie działa. Osoby "nie przytulane w dzieciństwie przez mamusię" mają jedną, istotną skazę: nie kolegują się z własnym sumieniem. Nie to, że są złe. Nie, to nie tak, że nie umieją odróżnić dobra od zła. Ale grzesząc, czyniąc zło, nie są w stanie, z powodów, o których Ojciec tak pięknie mówił, dopuścić do siebie tej świadomości….
MA
Marian a
16 lutego 2018, 11:23
Jak to jest, że człowiek, który nie potrafił zbudować normalnych relacji i później został księdzem, naucza innych jak relacje budować. Tu nie ma hejtu, po prostu szukam w tym jakiegoś sensu. W Kościele o związkach powinny przede wszystkim mówić świeckie pary w formie świadectw albo doświadczeni terapeuci. To byłoby autentyczne. A tak to wygląda marnie, dokładnie jak ci kołczowie, którzy opowiadają o tym jak zarabiać miliony a sami żyją tylko ze sprzedawania audiobooków o tym.  Życzę powodzenia w dalszym gwiazdorzeniu i sprzedawaniu audiobooków... ;) 
17 lutego 2018, 10:50
Moje luźne przemyślenia odnośnie Twojej wypowiedzi: 1. Św. Paweł też zabijał chrześcijan, potem nauczał, też nie ma w tym logiki, jest mnóstwo takich przykładów w Biblii. 2. Znaczna część trenerów nigdy nie uprawiała zawodowo sportu w swojej branży a kreują mistrzów, również nie ma tutaj logikii.  3. Liczą się wyniki/skuteczność intencji a nie kto jaką ścieżką dochodzi do celu.