Żonglerka mądrością

(fot. Tom2008Tom/flickr.com)

Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni Mt 5, 17-18

 

Powyższymi słowami Chrystus potwierdza, że Prawo i Prorocy są przekazicielami odwiecznej Mądrości, "tajemnicy ukrytej od wieków" (Rz 16, 25), czyli woli Ojca. Jezus, posłuszny odwiecznym zamiarom Ojca, powoli wykonuje wspaniałe dzieło, którego pełen blask ukaże się, kiedy niebo i ziemia przeminą. Dlatego nie można niczego zmienić w Prawie, ponieważ dzieło jest w trakcie realizacji. Podobnie zadaniem każdego chrześcijanina jest właściwe odczytanie objawiającej się mądrości, zarówno w Biblii, jak i w otaczającym nas świecie, by idąc za jej głosem, osiągnąć pełnię życia.

Niektórych ludzi ogarnia przerażenie na myśl, że Bóg mógł z góry wszystko zaplanować, nie pozostawiając nam żadnego pola manewru. Sądzą, że skoro cały wszechświat działa jak zdalnie sterowane urządzenie, wybór i kreatywność stają się fikcją. Taką reakcję można po części zrozumieć, gdyż wizja odgórnego "zaprogramowania" uderza w czułe strony ludzkiej wolności, przeciwstawionej na dodatek wolności Boga.

Nie bójmy się. Istnienie boskiego planu nie implikuje, że Bóg chce z nas uczynić marionetki lub mechaniczne androidy. Dzieje ludzkiego grzechu to uporczywe wmawianie sobie, że Mądrość zmusza nas do powielania gotowych schematów i koliduje z ludzką wolnością. Czy rzeczywiście tak jest?

Zaczerpnijmy ponownie z bogatej symboliki opisu stworzenia człowieka z Księgi Rodzaju. Oto człowiek żyje w przyjaźni z Bogiem. Ma pod sobą ogród, który uprawia. Zwróćmy uwagę na słowa Stwórcy: "Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania" (Rdz 2, 17). Ogród to nasze życie. Drzewa to symbol różnych dóbr i możliwości, z których możemy korzystać do woli. Bóg nie sprawdza w każdym detalu, co robimy. Nie bawi się w policjanta czy podglądacza. Daje nam dużą autonomię w ogrodzie życia. W obrębie wolności, którą tak bardzo cenimy, możemy sami decydować o wielu sprawach. Ale jest jedno drzewo wśród tysięcy innych, z którego nie można kosztować owoców. Drzewo poznania dobra i zła. Bóg ostrzega, że istnieją pewne granice, których człowiek nie może przekroczyć. Tylko Stwórca może określić, co jest dobre, a co złe, bo jest ponad złem.

I nagle pojawia się wąż. I co mówi? Przekręca przykazanie Boga w perfidny sposób: "Czy to prawda, że nie możecie jeść owoców ze wszystkich drzew?" (por. Rdz 3, 1). Nieprzypadkowo dodaje: "ze wszystkich drzew". Ni stąd, ni zowąd w centrum pojawia się tylko jedno drzewo poznania dobra i zła. Bóg nawet nie wskazał, gdzie ono rośnie. Cały ogród nagle znika w świadomości pierwszych rodziców; inne drzewa schodzą na dalszy plan.

Pokusa węża w rajskim ogrodzie zmierzała ku temu, aby przekonać człowieka, że Bóg wszelkimi sposobami dąży do ograniczenia naszej autonomii. Diabeł przedstawia dzieło Boga w krzywym zwierciadle, szepcząc do uszu ludzi: "Jesteście nic nieznaczącymi pionkami na szachownicy, które Bóg przesuwa to tu, to tam. Wymyśla jakieś dziwne zasady: tu drzewo życia, tam drzewo poznania. Tego nie jedz, tamtego nie dotykaj. A wszystko po to, żeby skrępować wasze ruchy".

Pokusa obiecuje wiele. W istocie wszystko sprowadza się do rozpaczliwej próby zniekształcenia odwiecznej mądrości i zaprzeczenia, że istnieje cokolwiek stałego. Granice są płynne. Człowiek, duch niespokojny, ciągle waha się pomiędzy przyjęciem tego, co jest, a przetwarzaniem rzeczywistości na własną modłę.

To zmaganie widać chociażby wśród filozofów, którzy od wieków główkują nad tym, w jaki sposób poznajemy otaczający nas świat. Czy nie pozostaje nam nic innego jak odczytanie tego, co od dawna zostało określone? Czy rację ma Hugo od św. Wiktora, pisząc, że "cały świat, postrzegany zmysłami, jest księgą zapisaną ręką Boga"? Jeśli chcemy prowadzić dobre życie, musimy nauczyć się sztuki czytania stworzonego świata. A może mądrość to Boża muzyka, gdyż "najwyższy Rzemieślnik uczynił cały wszechświat na kształt cytry, umieszczając na niej struny, z których wydobywa różnorodne dźwięki" (Honoriusz z Autun). Aby je usłyszeć, musimy jedynie nastawić uszu. Dzięki tej muzyce odnajdziemy właściwą drogę.

Inni twierdzą jednak, że to my nadajemy rzeczom znaczenie. Istnieje tylko to, co wymyślimy. Ludzkim słowem możemy powoływać do istnienia. Sami jesteśmy w stanie ustalać nowe prawa lub modyfikować istniejące wedle upodobania. Mądrości się nie odczytuje. Mądrość się stwarza. Język nie opisuje, lecz tworzy sens. Jeśli tak, to dlaczego człowiek ma wprowadzać w życie jedynie czyjś plan, skoro sam może go dowolnie kreować? Władza człowieka przejawia się dzisiaj nie tylko w poskramianiu natury, ale w próbie ustanawiania rzeczywistości. Taką siłę w jakimś stopniu posiadają media, które nie tylko chcą informować, lecz kształtować opinie, wpływać na bieg dziejów, wytyczać nieznane dotąd drogi, inicjować nowe standardy. Dotyczy to wszystkich dziedzin życia, łącznie z religią i moralnością. Jak to wygląda w praktyce?

W codziennym użytku pojawiają się słowa dziwolągi, które rozmydlają pojęcia, negują fakty lub przesadnie je wyolbrzymiają. W języku angielskim używa się obecnie wielu takich słów. Na przykład wojskowy termin "collateral damage" dosłownie oznacza ‘drugorzędne, niezamierzone zniszczenia’. Ale nawet najbardziej piękne i sprytne słowa nie ukryją faktu, że w rzeczywistości chodzi o ofiary śmiertelne wśród ludności cywilnej, powstałe na skutek działań zbrojnych. Znacznie łagodniejsze "political correctness" zastępuje świerzbiący "konformizm". Nie można wypowiadać niektórych zdań i opinii, choćby były słuszne, aby nikogo nie urazić, co nazywa się polityczną poprawnością. Przez wieki małżeństwem nazywało się relację między mężczyzną i kobietą, dzisiaj pisze się o "same-sex marriage" - o małżeństwie osób tej samej płci. Dziecko nienarodzone to embrion. Ojciec i matka to partnerzy. A szympansy, jak pewnego razu przegłosował hiszpański parlament, mają takie same prawa jak ludzie. Dzięki nowym nazwom możemy oswoić to, czego tak naprawdę nie da się ugłaskać. W ten sposób nie odczytujemy tego, co dotąd nieznane, gdyż wówczas ukuwa się nowe terminy, lecz zastępujemy stare nazwy nowymi, próbując na siłę zmienić ich wymowę.

Skąd ta tendencja? Hannah Arendt miała rację, iż współczesne myślenie nie wierzy, aby prawda była nam objawiona. To nasz umysł "produkuje" prawdę. W scenie kuszenia Chrystusa diabeł mówi: "Powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem" (Mt 4, 3). Jezus odrzuca tę propozycję nie tylko dlatego, że nie chce być czarodziejem. Jako człowiek widzi wyraźnie: kamień nigdy nie może stać się chlebem. Kamień to kamień. A chleb to chleb.

Wolność nie jest nieograniczona. Fakt, rozum ludzki może wykoncypować idee, które w żaden sposób nie odzwierciedlają stworzonego porządku. Wydaje się wówczas, że jeśli coś pojawia się w naszym umyśle, to znaczy, że istnieje. Ale to jest karykatura boskiego rozumu. Prawdziwą mądrość można tylko przyjąć albo odrzucić. Jeśli wybierzemy tę drugą opcję, nie dziwmy się, że znajdziemy sobie ekwiwalent mądrości. Jednak dokąd wówczas dojdziemy?
 

Medytacja pochodzi z książki Dariusza Piórkowskiego SJ "Słowo w naczyniach glinianych".

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Żonglerka mądrością
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.