Rodzina Jezusa

Zobacz galerię

Gdy jeszcze przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim mówić. Ktoś rzekł do Niego: Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą mówić z Tobą. Lecz On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił: Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi? I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką (Mt 12, 46-50).

Ewangelie fascynują

Skoro już niejedno czytaliśmy, to zapytam, która z czytanych dotąd książek wydała się nam najbardziej pasjonująca i najważniejsza? Każdy święty kanonizowany i wielu chrześcijan powiedziałoby zapewne, że to Ewangelie są lekturą najważniejszą i najbardziej pasjonującą. Czy my należymy do grona osób zafascynowanych Ewangeliami? I czy jesteśmy pewni, że to w roli czterech Ewangelii jest ukryty największy skarb, najpiękniejsza perła?

Wspaniałość i ważność tego, co zawierają Ewangelie, już pewno do nas dotarła, choćby jeden raz i na krótko... Na ogół tak jednak bywa, że nawet jeśli już raz znaleźliśmy skarb Boga, którego skrywają i objawiają ewangelijne „opowieści”, to i tak (dość łatwo) dajemy sobie ten Skarb odebrać... Czasem byle błyskotka jawi się jako rzecz cenniejsza i ważniejsza niż słowa Boga. Niekiedy ulegamy tak mocnej fascynacji czymś tam (choćby świeżymi wiadomościami z prasy codziennej), że nie zauważamy mniej lub bardziej świadomej zdrady wobec Słowa Bożego. I tak na jakiś czas, czasem na bardzo długo, zamykamy drzwi przed Jezusem i znów każemy Mu stać u drzwi i kołatać (por. Ap 3, 20).

Zważywszy na naszą niestałość i niewierność w odniesieniu do Najwyższego Dobra, winniśmy utrwalić nawyk codziennego sprawdzania gotowości do kontaktowania się z Jezusem obecnym w Ewangeliach. Eucharystia, w której uczestniczymy zdaje się wyrażać taką naszą gotowość. Szukajmy zatem Jezusa w przeczytanej perykopie.

Rady rodziny dla Jezusa

Oto oczyma wyobraźni zobaczmy najpierw Jezusa otoczonego rzeszą ludzi, którzy chętnie Go słuchają. Jezus wydaje się być bez reszty oddany misji powierzonej Mu przez Boga Ojca. Tymczasem nieoczekiwanie przychodzi Jego rodzina i chce się z Nim spotkać. Chcą porozmawiać. Powołują się na więzy krwi. Prawdopodobnie chcą wpłynąć na Jezusa. Powoduje nimi troska o Jezusa; obawiają się o Jego zagrożone życie. Tego się domyślamy, gdyż niespodziewana wizyta rodziny ma miejsce wtedy, gdy elity religijne w Jerozolimie zaczęły postrzegać Jezusa jako kogoś kontrowersyjnego. Podejrzewają Go o najgorsze rzeczy (por. Mt 20, 24). Śledzą Go i podsłuchują; zadają Mu podchwytliwe pytania, zaś faryzeusze odbyli już naradę przeciw Jezusowi, zastanawiając się, „w jaki sposób Go zgładzić”(por. Mt 12, 14).

Do rodziny Jezusa dotarło, że atmosfera wokół umiłowanego Syna Maryi zagęszcza się i staje się bardzo niebezpieczna; stąd ta ich próba ochronienia Jezusa przed niebezpieczeństwem i wpłynięcia na Niego. Bliscy chcą Go ostrzec i dać Mu kilka dobrych rad... Można przypuszczać, że byłyby to rady w stylu Piotra, który po zapowiedzi Męki zapewniał Jezusa dobrodusznie: „Nie przyjdzie to na Ciebie!” Pamiętamy, co Piotr usłyszał wtedy z ust Mistrza (por. Mt 16, 23).

 

Ogień Miłości

Jezus, którego oglądamy w Ewangeliach, jest całkowicie oddany sprawie Ojca. Słucha Go i jest w Niego wpatrzony. Wszelkimi sposobami (nauczaniem, cudami) odsłania Jego łaskawy Zamysł wobec ludzkiej rodziny. On wie, że to Wola Ojca – miłośnie i potężnie ogarniająca cały Wszechświat, Ziemię i wszystkich ludzi – jest najważniejszym projektem. I to on winien być przez ludzi poznany i realizowany z wielkim zaangażowaniem. Jezus daje wyjątkowy przykład tego zaangażowania.

W tym kontekście warto przypomnieć pewną, pełną żaru wypowiedź Jezusa: Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął (Łk 12, 49). Słowo ogień pojawia się w Biblii aż 234 razy. Użyte jest ono w różnych kontekstach; nierzadko w połączeniu z gniewem Boga, który karaniem (dobrze pojętym) chce zwrócić uwagę Swego ludu na ważność Jego Osoby i Jego Woli! – W przytoczonej wypowiedzi Jezusa chodzi oczywiście o ogień Miłości; Miłości, która już płonie w Bosko-ludzkim Sercu Jezusa, a nie widać jej jeszcze we wszystkich ludzkich sercach.

Żarliwa Miłość do każdego człowieka i do całej ludzkiej rodziny – każe Jezusowi manifestacyjnie trzymać na dystans swoją ziemską rodzinę. Jezus nie daje się niczym ograniczyć ani związać. Jezus zachowuje się jako Ktoś z Innego Świata. „Ktoś rzekł do Niego: Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą mówić z Tobą. Lecz On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił: Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi? I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką”.– Świadkowie zdarzenia poczuli się zapewne bardzo dowartościowani, gdy usłyszeli, że Jezus nadaje im „status” spokrewnionych z Nim. I to przez sam fakt słuchania Go, a potem starania się o wypełnienie woli Ojca.

Spokrewnić się z Jezusem

Czy łatwo jest spokrewnić się z Jezusem? I tak, i nie! I łatwo, i trudno.

Najpierwsze jest to, by pragnąć poznać wolę Boga Ojca, a poznawszy ją uznać, że jest ona wspaniała, absolutnie dobra i bez cienia wątpliwości przyjazna nam! Wspaniałość woli Ojca wyraża się w tym przede wszystkim, że Bóg – potężny Stwórca wszystkiego – jest nie tylko naszym właśnie Stworzycielem, ale jest także naszym najlepszym, najserdeczniejszym Ojcem. Wszyscy zatem jesteśmy Jego umiłowanymi dziećmi i tworzymy jedną wielką Rodzinę dzieci Bożych! – Nie jest to wszystko, gdyż mając fundamentalną świadomość obdarowania i godności oraz bezpieczeństwa, winniśmy z kolei rozmiłować się w poznawaniu i wypełnianiu woli Ojca w różnych jej przejawach bardziej szczegółowych – poczynając od Dekalogu (całego i niezmienionego w demokratycznych procedurach i manipulacjach), a na Kazaniu Jezusa na Górze kończąc.

Tak, Jezus przyszedł na naszą ziemię z ogniem Boskiej Miłości. Można zatem i należy pytać: czy ten ogień płonie już w naszych sercach? W moim sercu? A co powiemy, patrząc szerzej, także na Polskę, Europę, na pozostałe kontynenty i na cały świat?

W rekolekcjach zajmujemy się najpierw samymi sobą; pragniemy, by ogień Boskiej Miłości zapłonął najprzód w naszych sercach (taka jest oczywista kolej rzeczy). W kolejnych etapach rekolekcji ignacjańskich to właśnie stopniowo się dokonuje; zapalamy się od ognia Boskiej Miłości. „Zajmujemy się ogniem”, który winien być podtrzymywany, pielęgnowany w latach życia, które dzielą nas od przejścia do Domu Ojca.

Fatalna obojętność

Nie miejmy jednak złudzeń, że będzie to łatwe! Czeka nas we współczesnym świecie niejedna batalia o ocalanie ognia Bożej Miłości w naszych sercach. Zagrożenia przyjdą z różnych stron. Kościół ustami Papieży i Biskupów, a także Kapłanów przestrzega nas przed różnymi zagrożeniami i atakami na naszą wiarę w Miłość Boga do nas. Jedne ataki bywają dość oczywiste i brutalne, inne – zamaskowane i wyrafinowane.

Na koniec chciałbym zwrócić uwagę na jedno zagrożenie; to, któremu na imię obojętność.

Bardzo celnie napisał o niej William Barclay, komentując Jezusowe „biada!” wobec dwóch miast – Korozain i Betsaidy. Te miasta nie nawróciły się, choć dokonało się w nich najwięcej cudów (por. Mt 11, 20 nn). Przyczyną ich zamknięcia na Jezusa była obojętność i lekceważenie Rabbiego czyniącego wielkie znaki.

– Tak, można nie być wrogiem Chrystusa i chrześcijaństwa, można nie chcieć go niszczyć, ale poddanie się „najzwyklejszej obojętności” okazuje się w skutkach równie, a nawet jeszcze bardziej groźne. To bardzo niebezpieczne, gdy Chrystusa zalicza się do szeregu tych, którzy się nie liczą. Pamiętajmy, że obojętność jest również grzechem, jednym z najgorszych, ponieważ potrafi zabić. Obojętność nie pali religii na stosie, obojętność zamraża ją na śmierć. Nie skazuje na ścięcie, lecz na powolne uduszenie” (W. Barclay, Ewangelia św. Mateusza, Warszawa 1978, t. II, s. 142).

Warto się nad tym porządnie zastanawiać i często krytycznie pytać, które dzisiejsze mody myślowe i ideologie, wzmacniane zabiegami socjotechnicznymi i presją różnorakiej w treści poprawności politycznej – intensywnie pracują nad upowszechnianiem ducha lekceważenia i obojętności wobec Jezusa i Jego Kościoła. Owszem, nie skazują formalnie na ścięcie i nie palą na stosie, ale to wystarczy, by zamrozić na śmierć i udusić powoli. – Kogo? Co? – No właśnie!

Obyśmy nie wchodzili w „koło szyderców”, o których mówi Psalmista (por. Ps 1, 1). Obyśmy nie dostali się w krąg obojętności i lekceważenia najwyższego dobra, jakim jest Jezus i Jego Ewangelia. Także Jego Kościół – Mistyczne Ciało Chrystusa.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rodzina Jezusa
Komentarze (16)
A
antek
12 grudnia 2009, 13:33
Artykuł został błędnie zakfalifikowany. To nie jest artykuł teologiczny, ale z zakresu z "praktycznej duchowości".
L
Leszek
10 listopada 2009, 14:48
 Leszek, prosiłbym żebyś przeczytał dyskusję, na którą się powoływałem. Tłumaczenia są tam dokładnie omawiane, w tym w kontekst septuaginty... Przeoczyłem link do tamtego forum. A masz rację, jest tam dokładne omówienie tłumaczeń, jak kawa na ławę. Dziękuję
L
Leszek
10 listopada 2009, 14:43
Leszek, nie pisz po grecku bo ktos pomysli, ze piszesz poprawnie! Nie przypisuj niekompetencji, a nawet nieuczciwosci. To nie przystoi w tym miejscu! Bo brat po hebrajsku to rowniez brat rodzony. OK Nie bedę pisał po grecku :-) Skoro jednak użyte greckie określenie może oznaczać i brata rodzonego i przyrodniego, to nie widzę żadnej trzeciej możliwości jednoznacznego orzekania, że np. Mt 13,55 dowodzi iż Jezus miał rodzeństwo. Albo się nie wie, że użyte słowo oznacza również kuzyna (stąd moje przypisywanie niewiedzy), albo się to wie ale przemilcza i twiedzi, że nie ma innej możliwosci (stąd moje przypisywanie nieuczciwości). A Ty widzisz trzecią możliwość? Ale może rzeczywiście nie powinienem tak pisać, więc przepraszam.
BK
Błażej Klisz
10 listopada 2009, 13:42
 Leszek, prosiłbym żebyś przeczytał dyskusję, na którą się powoływałem. Tłumaczenia są tam dokładnie omawiane, w tym w kontekst septuaginty...
SG
Studiujący grekę
10 listopada 2009, 10:43
No właśnie, nie "adelphai" tylko "adelphoi" - tak brzmi słowo oznaczające braci po grecku. Leszkowi ponadto mylą się przypadki!
N
NieznajacyGreki
10 listopada 2009, 10:38
Leszek, nie pisz po grecku bo ktos pomysli, ze piszesz poprawnie! Nie przypisuj niekompetencji, a nawet nieuczciwosci. To nie przystoi w tym miejscu! Bo brat po hebrajsku to rowniez brat rodzony.
L
Leszek
10 listopada 2009, 10:31
Jak już sygnalizowałem, może to się nam współczesnym nie mieścić w głowach, ale Żydzi trochę inaczej traktowali pokrewieństwo i nie rozróżniali brata od kuzyna, nawet nie mieli na to osobnych słów/pojęć! W związku z tym, gdy w NT czytamy: adelphai (αδελφην) to dopiero z kontekstu może wynikać czy chodziło o rodzonego brata czy o przyrodniego. Że greckie adelphai było używane zarówno w stosunku do brata rodzonego jak i do brata przyrodniego można się przekonać również sprawdzając grecki przekład ST (LXX - septuagintę). A więc powoływanie się np. na Mt 13,55 aby dowodzić że Jezus miał rodzeństwo jest bez sensu! Jest wręcz albo niekompetencją albo nieuczciwością.
BK
Błażej Klisz
10 listopada 2009, 10:28
Luke, ja nie jestem egzegetą. Dla mnie to wyglada tak, że tekst biblijny, sam w sobie, nie pozwala roztrzygnąć kwestii, czy Jezus mial młodszych braci i siostry. Argumentem na to, że nie miał jest np. fakt, że pod krzyżem powierzył Maryję Janowi, gdyby zaś żyły rodzone dzieci Maryi, to one musiałbyby się Nią zaopiekować. Ale dla mnie te argumenty nie są najistotniejsze. Najistotniejsza jest rola Maryi w historii zbawienia. Misja, którą Ona podjęła i wypełniła. Centrum tej misji jest Jezus, a przez Jezusa - Kościół, którego Maryja, jest w sensie duchowym, matką. To Boże Rodzicielstwo jest tak zupełne, że, przynajmniej ja tak to widzę, posiadanie kolejnych dzieci byłoby jakąś taką dystrakcją, rozdrabnianiem. Dziękuję za Twoją odpowiedź.  Faktycznie chyba jest tak, że sama Biblia nie daje 100% pewności, bo inaczej nie trwałyby spory... Chociaż jest to argument zdecydowanie niemerytoryczny i jedynie opinia niekatolickich teologów uznających dziewictwo Maryi w pełni przekonało by mnie do tego, że nie chodzi tylko o obronę doktryny, ale o poważną naukę. Nie chciałbym tutaj wałkować jakichkolwiek argumentów. Powinni to robić bardziej kompetentni, ode mnie, ludzie. Z tego co na razie przeczytałem i zrozumiałem wynika dość jasno, że Jezus miał rodzeństwo. Nie widzę żadnej kolizji z misją, duchowym macierzyństwem, czy czymkolwiek innym... Pozdrawiam.
10 listopada 2009, 09:44
Luke, ja nie jestem egzegetą. Dla mnie to wyglada tak, że tekst biblijny, sam w sobie, nie pozwala roztrzygnąć kwestii, czy Jezus mial młodszych braci i siostry. Argumentem na to, że nie miał jest np. fakt, że pod krzyżem powierzył Maryję Janowi, gdyby zaś żyły rodzone dzieci Maryi, to one musiałbyby się Nią zaopiekować. Ale dla mnie te argumenty nie są najistotniejsze. Najistotniejsza jest rola Maryi w historii zbawienia. Misja, którą Ona podjęła i wypełniła. Centrum tej misji jest Jezus, a przez Jezusa - Kościół, którego Maryja, jest w sensie duchowym, matką. To Boże Rodzicielstwo jest tak zupełne, że, przynajmniej ja tak to widzę, posiadanie kolejnych dzieci byłoby jakąś taką dystrakcją, rozdrabnianiem.
A
asdfgh
10 listopada 2009, 09:20
Przepraszam bardzo, ale gdzie się podział Józef?. Ten,który chronił  Maryję od początku? Skoro nawet  Jezus nie wspomina o Nim -wyliczając członków rodziny zatem wnioskuję,że już w tym czasie nie żył a Maryja pozostawała pod opieką apostołów i dalszych krewnych.Była wdową.Zwróćcie też uwagę,że niewiele wiemy[bazując na Biblii] jak ludzie odnosili się do Niej zważywszy na cuda jakie czynił Jezus. Wciąż nasuwa mi się myśl, że to totalne zobojętnienie na Nią wynikało z relacji i hierarchii społecznej.
BK
Błażej Klisz
10 listopada 2009, 01:08
Tak, dziewictwo Maryi jest elementem wiary katolickiej. Chociaż przede wszystkim mówi się o dziewiczym zrodzeniu Jezusa, to czci się Maryję jako "zawsze dziewicę". Można doczytać na ten temat w katechiźmie i tekstach źródłowych, na które powołuje się Katechizm:  http://www.katechizm.diecezja.elk.pl/rkkkI-2-2.htm (pkt. 594-511) W szczególności Katechizm odwoluje się do kwestii braci i sióstr Jezusa: 500 Niekiedy jest wysuwany w tym miejscu zarzut, że Pismo święte mówi o braciach i siostrach Jezusa. Kościół zawsze przyjmował, że te fragmenty nie odnoszą się do innych dzieci Maryi Dziewicy. W rzeczywistości Jakub i Józef, "Jego bracia" (Mt 13, 55), są synami innej Marii, należącej do kobiet usługujących Chrystusowi, określanej w znaczący sposób jako "druga Maria" (Mt 28,1). Chodzi tu o bliskich krewnych Jezusa według wyrażenia znanego w Starym Testamencie. Przyznam się, że trochę mnie to dziwi, bo czytałem długą dyskusję na jednym z katolickich forów ( http://forum.wiara.pl/viewtopic.php?t=505&postdays=0&postorder=asc&start=0 ), gdzie omawiane były chyba wszelkie możliwe argumenty w tym tłumaczenia, dzieci Józefa, inna Maryja i nikomu próbującemu bronić doktryny katolickiej się to nie udało. Nie jestem specjalistą, ale po prostu to co byli wstanie przedstawić katolicy było za słabe. To jest moje prywatne odczucie...  Spotkałem się jeszcze z czymś takim: Przysłuchiwałem się nieco wcześniej, jak autor Nowej rekonstrukcji... udziela wywiadu w „Radiu Maryja”, także zresztą mającego na celu korektę „wypaczeń” Tomasza Polaka. Ponieważ ks. Witczyk w trakcie całej rozmowy wyrażał się o Meierze w samych superlatywach i powoływał na wyniki jego badań z pełnym zaufaniem, byłem niezmiernie ciekaw, jak ksiądz prowadzący ten wywiad zareaguje w pewnym momencie na wiadomość, że tzw. „wieczyste dziewictwo” matki Jezusa to tylko fikcja teologiczna, gdyż Jezus miał kilku rodzonych braci i kilka sióstr [27]. Niestety, o tym akurat szczególe, o który aż się prosiło, biorąc pod uwagę charakter rozgłośni – ks. Witczyk z jakiegoś powodu nie wspomniał ani razu. Dariusz Kot.  [27]"“Jeśli – abstrahując od wierzeń i późniejszych nauk Kościoła – historyk lub egzegeta proszony jest o sformułowanie osądu na podstawie tekstów Nowego Testamentu i patrystycznych, które przeanalizowaliśmy (rozpatrywanych po prostu jako źródła historyczne), najbardziej prawdopodobna opinia będzie brzmiała, że bracia i siostry Jezusa byli prawdziwym rodzeństwem”. (John P. Meier, Family, Marital Status and Status as a Layman, w: tegoż, A Marginal Jew, t. 1, s. 331). Co najdziwniejsze, książka Meiera posiada imprimatur. Adres strony: http://www.graniczne.amu.edu.pl/PPGWiki/wiki/DebataTP. Jak się w tym wszystkim połapać, mówiąc kolokwialnie?
L
leszek
9 listopada 2009, 16:05
Bo rzecz w tym, że przenosimy na Żydów nasze współczesne rozumienie koligacji rodzinnych. A dla nich rodzina miała znacznie szersze znaczenie niż dla nas dzisiaj. W języku aramejskim nawet nie było osobnych pojęć na rozróżnienie brata i kuzyna (syna ojca i syna brata ojca).
9 listopada 2009, 13:52
 Skoro jesteśmy już przy temacie... Czy katolicy są zobowiązani wierzyć, że Jezus nie miał rodzeństwa? Tak, dziewictwo Maryi jest elementem wiary katolickiej. Chociaż przede wszystkim mówi się o dziewiczym zrodzeniu Jezusa, to czci się Maryję jako "zawsze dziewicę". Można doczytać na ten temat w katechiźmie i tekstach źródłowych, na które powołuje się Katechizm:  http://www.katechizm.diecezja.elk.pl/rkkkI-2-2.htm (pkt. 594-511) W szczególności Katechizm odwoluje się do kwestii braci i sióstr Jezusa: 500 Niekiedy jest wysuwany w tym miejscu zarzut, że Pismo święte mówi o braciach i siostrach Jezusa. Kościół zawsze przyjmował, że te fragmenty nie odnoszą się do innych dzieci Maryi Dziewicy. W rzeczywistości Jakub i Józef, "Jego bracia" (Mt 13, 55), są synami innej Marii, należącej do kobiet usługujących Chrystusowi, określanej w znaczący sposób jako "druga Maria" (Mt 28,1). Chodzi tu o bliskich krewnych Jezusa według wyrażenia znanego w Starym Testamencie.
Jurek
9 listopada 2009, 10:06
Rzeczywiście, dyskusja może nam zaraz uciec zupełnie w innym kierunku niż zamierzał autor artykułu. Próbując odpowiedzieć na powyższe pytanie odpowiem krótko - tak, żeby nie wchodzić na szeroki temat mariologii. Z tego artykułu ważny dla mnie jest fragment: Tak, można nie być wrogiem Chrystusa i chrześcijaństwa, można nie chcieć go niszczyć, ale poddanie się „najzwyklejszej obojętności” okazuje się w skutkach równie, a nawet jeszcze bardziej groźne. Otwarta walka szatana z Chrystusem jest zbyt przejrzysta, czasami wzbudza opór (wielu z nas pamiąta okres realnego socjalizmu) Dzisiejszy świat przerzuca naszą uwagę na inne sprawy niż wiara, odkrywanie woli Chrystusa w naszym życiu. Jest tyle "ściemy", że młodzi ludzie bez wsparcia łatwo sie temu poddają. Zresztą dotyczy to chyba wszystkich grup wiekowych i społecznych.
BK
Błażej Klisz
8 listopada 2009, 23:51
 Skoro jesteśmy już przy temacie... Czy katolicy są zobowiązani wierzyć, że Jezus nie miał rodzeństwa?
L
Leszek
8 listopada 2009, 17:59
Artykuł ciekawy, tyle że uciekając od problemu zupełnie zignorował fakt iż w/w cytat biblijny jest podawany przez nie katolików jako dowód na to że Jezus miał rodzieństwo