Uwierzcie nam, warto poczekać do ślubu

(fot. Eleazar / flickr.com)
Marta i Krzysztof

Zaczęło się pierwszego dnia pierwszej klasy liceum. Petarda. On oszołomiony: nigdy nie widział tak pięknej dziewczyny, a doznał kompletnego szoku, gdy okazało się, że dało się z nią normalnie porozmawiać.

W gimnazjum tego nie przerabiał. Ona od początku znalazła z nim wspólny język i coraz śmielej dawała mu znaki, że liczy na coś więcej w ich znajomości. On, jak to facet, nie widział tego i niepewny siebie nie robił kroku dalej. W końcu, po trzech miesiącach znajomości, do Marty i Krzyśka dotarło, że kochają się nawzajem.

Wiedzieliśmy od początku, że będziemy razem do końca. Miesiąc po rozpoczęciu "chodzenia" dyskutowaliśmy o dzieciach i przyszłym domu. Standard u par, ale obydwoje wiedzieliśmy, że to jest to. Lekki zgrzyt nastąpił, gdy po raz pierwszy spotkaliśmy się sam na sam w domu. Okazało się, że są pewne różnice w podejściu do czystości...

Wiadomo, co się dzieje, gdy dwójka młodych licealistów z burzą hormonów spotyka się sama. Wystarczy niewielka iskra. Później człowiek zaczyna się zastanawiać, co było dobrze, a co źle, szuka usprawiedliwień, nic nie jest czarno-białe.

DEON.PL POLECA


Marta wychowała się w innym towarzystwie. Dużo chodziła na imprezy, gdzie w tym wieku działy się już różne krzywe akcje. Poza tym zbyt łatwo dawała sobie narzucać cudze zdanie. Krzysiek przeciwnie. Siedział w domu niemal cały czas. Co do czystości miał zawsze łatwe podejście: zero seksu przed ślubem i koniec.

Kiedy w końcu się z kimś związał, okazało się to trochę mniej proste. Pierwszy rok to szał. Trochę zastanawiania się, ale ogólnie prym młodości. Dopiero później przyszły rozmowy na ten temat.

Poznawanie się też było już na wyższym poziomie. Zaczęliśmy ze sobą rozmawiać na te tematy. Postanowiliśmy ograniczać swoją "aktywność". Krok po kroku. Najpierw odeszły jedne pieszczoty. Potem coś jeszcze innego. Czasami się udawało, czasami nie, ale nieustannie brnęliśmy w kierunku większej czystości.

Stało się dla nas jasne, że do ślubu nie będziemy uprawiać seksu. Ale wytłumacz to sobie, kiedy leżycie razem w łóżku… nie było łatwo. Często wzajemne pretensje, tłumaczenie sobie wszystkiego łopatologicznie nie przynosiło ulgi.

Pomogła nam modlitwa. W liceum razem chodziliśmy codziennie na długiej przerwie na krótką modlitwę. To sprawiło, że coraz więcej rozmawialiśmy o Bogu. Odkrywaliśmy nawzajem, jaki jest piękny. To on kształtował powoli naszą czystość, wykuwał ją z naszej cielesności.

W pewnym momencie stało się jasne, że niedługo Krzysiek się oświadczy. Zrobił to dwa lata temu. Przez półtora roku narzeczeństwa doszliśmy do wspaniałego stanu czystości. Co więcej, seks stał się dla nas naturalnym wypełnieniem małżeństwa, a nie aktywnością, której nie mogliśmy się doczekać przebierając nogami... choć trochę tak, to jasne. Przy okazji coraz bardziej widzieliśmy, jak seks przedmałżeński po kolei rujnował związki naszych znajomych bądź rodzeństwa.

Wierzcie nam, gdy człowiek przyjrzy się temu z dystansem widzi, jak bardzo niszczy to relację. Kilka znanych nam osób jest tak mocno okaleczonych psychicznie przez seks przedmałżeński, że teraz nie potrafią wejść w normalną relację. Zaczynają już zawsze od złej, czysto fizycznej, pełnej pożądania strony.

Dziękujemy Bogu, że nas od tego powstrzymał, bo to tylko jego zasługa. Bez jego łaski na pewno nie dalibyśmy rady.

Nasz ślub i wesele było wspaniałe. Jesteśmy małżeństwem już ponad pół roku i zapewniam, że jest wspaniale. I każde z nas może powiedzieć z czystym sercem: jeszcze nigdy nie czuliśmy się tak czyści. Zniknął cały niepokój związany ze strefą seksualną. Każdy wie, jakie to uczucie. Oskarżanie się, zastanawianie, niepewność, wstyd.

Ofiarowaliśmy siebie Bogu i wiemy, że czeka nas jeszcze dużo nauki by spotykać się z nim w seksie, ale na pewno i w tym będziemy coraz lepsi. Nie używamy antykoncepcji - stosujemy metody naturalnego planowania rodziny. To też jest szalenie ważne. Bardzo nam to pomaga, w sposób naturalny delikatnie dozuje naszą aktywność i pozwala zatęsknić za sobą nawzajem.

Podsumowując naszą historię: warto przetrzymać wszystko. Zawierzcie się Bogu, on Wam pomoże. Nie jest łatwo, ale da się wygrywać z samym sobą i własnym pożądaniem. Nagroda jest naprawdę
wspaniała! Seks dopiero w małżeństwie jest jego idealnym uzupełnieniem i integralną częścią.

Wyślij świadectwo| Chcemy Was zaprosić do złożenia świadectwa, że miłość i wierność ma sens. Że ma sens, aż do takiego stopnia, że warto poczekać z oddaniem całego siebie ukochanej osobie do ślubu. Mówiąc krótko, prosimy Was o przesłanie świadectw, które będą odpowiedzią na pytanie: "Dlaczego z seksem warto poczekać do ślubu?" | Więcej informacji i formularz znajdziesz tutaj

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Uwierzcie nam, warto poczekać do ślubu
Komentarze (52)
A
ada
17 lipca 2014, 16:25
Jeżelinastolatek postanawia: zero seksu, aż do ślubu, to należy zwiewac od niego jak najszybciej i jak najdalej. Nie chce nawet myśleć, co tacy faceci mają we łbie koło czterdziestki...
M
miki
17 kwietnia 2014, 21:17
taki uduchowiony, a jaki powierzchowny. Piękno zewnętrzne go poraziło....i w szoku był, że może normalnie porozmawiać... to z dziewczynami przeważnie nie da się normalnie rozmawiac?
Andrzej Su
9 kwietnia 2014, 18:09
Uwierzcie mi nie warto czekać ze ślubem.
A
Agnostyk
6 kwietnia 2014, 15:44
ciuciu sruciu, pewnie po ślubie seks tylko w gumiaku, albo laska bierze porichy. I gdzie jest Wasz Bóg? elo
M
m
7 kwietnia 2014, 19:54
Dla ograniczonych? Zdecydowanie. Dla kogoś ogarniętego - naturalne planowanie rodziny. Ale Ty zaraz i tak powiesz, że kalendarzyk, że 10 dzieci, że gdzie w tym Bóg. Ale co tu wiele Tobie tłumaczyć, jak odnaleźć w akcie Boga i co to Boży plan, trollu. 
A
ASia
6 kwietnia 2014, 13:58
 Mówienie, że trzeba się dopasować przed ślubem jest śmieszne, bo jak można bawić się w małżeństwo, nie będąc zaślubionym sobie. To tak jak dzieci bawią się w dorosłych, ale czy naprawdę są już osobami dorosłymi? Nie. One się bawią tylko bez żadnych konsekwencji i odpowiedzialności. My z mężem zachowaliśmy czystość przedmałżeńską i jestem z tego dumna
P
Papaj
11 czerwca 2014, 09:11
Racja, ani kobieta, ani mężczyzna nie są parą butów, które można wypróbowywać. A nawet gdyby do tego sprowadzić, to ciężko, aby "rozchodzony but" pasował na inną "stopę". Vulgo, dopasowywanie to błąd, gdyż jeśli dojdzie do prób dopasowywania, a późnie rozstania, może się okazać, że niestety z tą jedyną lub jedynym, którzy się wreszcie pojawią, nie będzie "tak dobrze" - gdyż zapisane w [sychice będzie to, co już było; nieważne - próby udane czy nie: było, i zostało wpisane - tzw. imprinting. Kobiety mają z tym "gorzej", a my mężczyźni "trochę" łatwiej "działamy", więc mniejsze rany zostają. Ale trzymajmy się wszyscy. Tylko Ta jedyna (lub dla Niej - Jedyny).
A
Adam
5 kwietnia 2014, 19:51
Jak kobieta jest wierząca a mężczyzna mniej to często działa to tak (niestety), że ten rzuca dziewczynę bo nie może sprawdzić czy "są dopasowani seksualnie", lub dziewczyna daje się przekonać.... Rodzice rozmawiajcie z dziećmi o tych sprawach, bo ostatnio mówi im o tym telewizja, internet i koledzy.
E
Ewa
6 kwietnia 2014, 15:49
Rodzice…, Internet, koledzy…na Ewę nie da się zwalić winy…niestety.
M
Mu.
5 kwietnia 2014, 19:30
Życzę Wam mnóstwo szczęścia. Przeczytałam bardzo wiele świadectw o czystości, ale Wasze jest pierwsze, w którym mówicie otwarcie, że mieliście problemy, że upadaliście. Ale przecież najważniejsze, że razem z tego powstawaliście. Dziękuję!
L
lm
5 kwietnia 2014, 14:44
nie do końca zrozumiałem, to były te seksy przed ślubem czy nie ?
MR
Maciej Roszkowski
5 kwietnia 2014, 14:21
      Byliśmy przez kilka lat kolegami, znajomymi, potem przyjaciółmi. Potem 4 lata narzeczeństwa. Oboje wiedzieliśmy, że "po ślubie". To było jasne, wynikało z wiary. Nie był to czas "czekania". Oboje też narzucilismy  sobie dość twardy reżim. Przytulenie, pocałunki, wyznania, ale niewiele ponadto. To pomagało. Po ślubie nie od razu nowe doświadczenia były dobre i łatwe. Odkryliśmy, że jest dokładnie odwrotnie niż u Van der Velde'a, a była to wówczas Księga Objawiona. To nie udany seks wzmacnia związek.To miłość ułatwia przejście przez wszystkie problemy.    Potem było 26 lat wspaniałego małzeństawa, dzieci, wnuki. Były sprzeczki, problemy, nie było kłótni.  Na pewno było nam łatwiej, bo 40 lat temu nie panowała tak powszechna "panerotishe atmosfere". Dlatego do młodych: Nie dajcie sie oszukać  podejrzanym ideologom, popkulturze,  bezczelnej komercji, dyktatowi otoczenia - "to normalne, naturalne, teraz wszyscy..".etc. Zaufajcie Bogu i sobie.  
T
tomi
5 kwietnia 2014, 14:14
ad Pawel, twoja żona albo nie kaceptuje swego ciala, ma jakis straszny kompleks na tym tle, albo zostala w przeszlosci skrzywdzona. Jestescie juz tyle lat z soba, 8 lat w malzenstwie. Nie ma innej rady, jak jestes wierzacy to ja bym najpierw przegadal to na modlitwie w kosciele, a w domu ostro zapytal w czym rzecz. Dopóki ci nie powie co przezyla nic z tym nie zrobisz. To pewnie bedzie trudne ale niestety musisz twardo domagac sie odpowiedzi.
G
G.
5 kwietnia 2014, 11:31
Warto poczekać do ślubu , naprawdę . Jestesmy malzenstwem już 17 lat i myślę ,że to czekanie na siebie owocuje pięknie - np. nie wyobrażam sobie że mogłabym kochać się z kimś innym , jesteśmy sobie naturalnie wierni .No i - bez antykoncepcji , bez barier - jest pięknie być ze sobą i - z Panem Bogiem , ktorego od początku zaprosilismy do naszego malzeństwa i naszej rodziny. Pozdrawiam i zyczę pięknego budowania relacji ! A z każdym problemem trzeba się zwracać do Boga - On pomoże , uzdrowi , opatrzy rany; On nigdy nie chce nas potępić ale chce uzdrowić i dać pełnię szczęścia . 
M
m
7 kwietnia 2014, 20:00
Fajnie, że to napisałaś.  'No i - bez antykoncepcji , bez barier - jest pięknie być ze sobą i - z Panem Bogiem , ktorego od początku zaprosilismy do naszego malzeństwa i naszej rodziny.' Szkoda, że tak wielu ludzi tego nie widzi, nie chce znać. Wyśmiać łatwiej 
Gabs AS
4 kwietnia 2014, 18:01
~Paweł, Twoja historia jest naprawdę poruszająca. Wasza sfera seksualna jest widocznie zaburzona. Słyszałam o Hipolibidemii- oziębłości seksualnej, która często mylona jest z aseksualnością. Proponuję zgłębić ten temat. Ale najważniejsze: Myślę, że czym prędzej powinniście udać się po poradę do specjalisty, może poszukajcie też pomocy u zaufanego, mądrego księdza. Inaczej problem, który macie zniszczy Was i Wasze małżeństwo. Może to naiwne pytanie, ale czy zanim się pobraliście, nie zauważyłeś czegoś niepokojącego w stosunku do intymności, seksu ze strony Twojej dziewczyny? ~Piotr, faktycznie jesteś w innej sytuacji niż Paweł, ale też niełatwej. Pytanie podstawowe: jaki jest powód tego, że Twoja dziewczyna nie chce się kochać? Być może zaczęliście zbyt wcześnie współżyć. Zbyt pochopne podjęcie współżycia (zwłaszcza po raz pierwszy) może odbić swoje piętno, wpływając tym samym destrukcyjnie na relację między ludźmi. Nie rozumiem tego, jak Twoja dziewczyna może chcieć małżeństwa, skoro bagatelizuje problem? Wiem, że ją kochasz (to widać), ale póki nie znajdziecie rozwiązania problemu, nie podejmujcie żadnej wiążącej decyzji, bo unieszczęśliwicie się nawzajem. Spróbuj z nią porozmawiać na temat seksualności jeszcze raz. Opócz rozmowy doradziłabym Ci to samo co Pawłowi- terapeuta oraz pomoc zaufanego kapłana. ​ Nie jestem specjalistką, ale mam nadzieję, że choć trochę Wam pomogłam. Pozdrawiam.
C
ciekawy
4 kwietnia 2014, 17:57
"Uwierzcie nam, warto poczekać do ślubu" A dlaczego akurat w tej sprawie mają wierzyć deonowi z obrzeży Kościoła, który tak wiele robi aby mu niewierzyć ? 
P
Paweł
4 kwietnia 2014, 17:54
a taktylko uwaga!  mogę sprowadzic na.złą drogę ;) e - jeśli ktoś z szanownych komentatorów ( komentatorek ) chce kontynuować i ma swoje zlote rady, tudzież podobne problemy ale nie ma odwagi pisac o nich na forum to niech pisze na jurgen801@gazeta.pl nie mam z kim o tym pogadac wiec pewnie odpisze.Paweł. p.s.dziewczyny możecie dorzucić swoje fotki. wieksza szansa ze odpiszę... ;))))
A
Anka
6 kwietnia 2014, 11:32
Najpierw naucz się pisać po polsku :)
S
SARA
4 kwietnia 2014, 16:52
Miłość to nie litość…, nikt nie oczekuje od żebraka zapłaty za jałmużnę…
N
Natalia
4 kwietnia 2014, 12:35
jakbym czytała Naszą historię - liecalny czas wzlotów, upadków, powolne wzrastanie i nieustanna łaska Pana Boga, żeby ten czas narzeczeństwa był dobrze wykorzystany :)) do ślubu zostało nam kilka miesięcy, wielki post jest dodatkowym motywatorem, by trwać w naszych postanowieniach. A takie świadectwa dają ogromną radość i utwierdzają nas w przekonaniu, że warto :) Wszystkiego dobrego dla Was! :)
P
Piotr
4 kwietnia 2014, 12:29
Miejmy nadzieję, kolego Pawle, że nie usuną Twojego komentarza, tak jak i mojego, ponieważ takie rzeyczy jak Twoja historia się zdarzają. Ja mam podobny problem, tylko, że nie jestem jeszcze mężem. Spotykaliśmy się z moją dziewczyną na początku znajomości dosyć długi czas dosyć rzadko, raz w tygodniu z racji odległosci, po jakimś czasie zaczelismy się kochać, jeśli działo się to raz w tygodniu lub jak wypadły jej w weekend akurat "te dniu" to raz na dwa tygodnie jakoś dawalismy radę znaczy ja dawałem. Później zamieszkaliśmy ze sobą, myślałem, że to będzie prowadzić do większej bliskości, namiętności, będziemy sami młodzi i pragnący siebie nawzajem. Jednak tak sie nie działo, sfera erotyczna była troche zaniedbywana - dziewczyna czesto bywała zmęczona, albo płakała zawinięta w koc. Na próby rozmowy z mojej strony nie reagowała i szła spać. Rano budziła się jaby nigdy nic, jakby wszystko było w porządku, więc milczałem i tak do nastepnego razu gdy sytuacja się powtarzała. Najgorszy przypadek miał miejsce gdy nie kochaliśmy się prawie 3 tygodnie. Przestaliśmy mieszkać ze sobą, ale ciągle jesteśmy razem, znów widujemy się raz na tydzień. Ona chce ślubu, ja też chcę ale powstrzymuje mnie myśl, że po słubie ona nie bedzie chciała mi się oddawać, brak czułości i namiętności ze strony kobiety (żony) to byłaby katorga dla mnie. Powiedziałem jej kiedyś o tym podczas spaceru, że nigdy nie chciałbym żałować, że się ożeniłem. I tak trwam ale nie wiem czy długo jeszcze wytrzymam. W porównaniu do kolegi Pawła jestem w sytuacji takiej że moge odejść bez konsekwencji, tylko że wtedy byloby mi bardzo żal, serce mi pęka jak o tym myślę, jednak perspektywa życia bez bliskości z kobietą jest przerażająca. I co mam robić kochając kobietę, ktora nie che się kochać? dałbym wiele za gotową odpowiedź na to pytanie. 
A
atyde
4 kwietnia 2014, 13:23
Polecam książkę "Twórcza partnerka" Lindy Dillow. Uczy dawać a nie tylko brać :)
G
germ
4 kwietnia 2014, 13:33
ludziom to się trochę źle kojarzy, ale trzeba pójść do psychoterapeuty, aby ocenił, czy może w Waszym przypadku pomóc (funkcjonowanie ludzkiej psychiki jest bardzo skomplikowane, może bardziej niż wszystkie przemiany biochemiczne w naszym organizmie, ktoś może mieć zaburzenia wydzielania soku żołądkowego, a ktoś zaburzenia w sferze seksualnej - TO I TO DA SIĘ WLECZYĆ !!!)
M
maggiemay
4 kwietnia 2014, 20:13
'Później zamieszkaliśmy ze sobą, myślałem, że to będzie prowadzić do większej bliskości, namiętności, będziemy sami młodzi i pragnący siebie nawzajem. Jednak tak sie nie działo, sfera erotyczna była troche zaniedbywana - dziewczyna czesto bywała zmęczona, albo płakała zawinięta w koc.' Chłopaku, czy Ty nie widzisz, że ona jest rozdarta między tym, że Cię kocha i Ty chcesz seksu, a swoim poczuciem w środku serca, że tego nie chciała. A to, że ona Ci się 'oddała' przed ślubem kompletnie ją zniszczyło i żżera od środka. Twoja dziewczyna jest w rozsypce psychicznej. Poczytaj trochę o kobietach, które współżyły przed ślubem, a potem żałowały, bo nie umiały się z tego pozbierać, czuły się 'brudne, niezasługujące na nikogo, niegodne'. Nie da się tego wytłumaczyć, czemu tak się kobieta czuje, ale tak jest w środku jej serca, gdzie nie masz dostępu. A że chce ślubu? Bardzo Cię kocha i prawdopodobnie chce być z Tobą do końca życia, ale w czystej relacji. I sądzę, że nie masz co się obawiać, o to, że będzie 'oziębła' i absolutnie nie masz co porównywać tej historii do Pawła. 
praktyka życiowa
4 kwietnia 2014, 20:52
uważam, że wasz związek niestety nie ma sensu. Pomiędzy wami nie ma tzw. "chemii" i dlatego wasze intymne zycie to klęska. Dobrze, ze jeszcze nie wzięliście slubu, bo nie macie wobec siebie  żadnych zobowiązań. A może między wami nie ma prawdziwej miłości, tylko jest przyjaźń lub przywiązanie? Warto abyście poważnie o tym porozmawiali. A może zróbcie sobie "przerwę" w waszym związku na przemyślenia? Seks w związku jest ważny, wbrew temu co niektórzy twierdzą. Jeśli jedna strona nie ma satysfakcji, to związek się rozpada lub tkwi się w takim chorym związku z poczuciem człowieka nieszczęśliwego.
DR
dobra rada
4 kwietnia 2014, 20:55
piszesz bzdury a na dodatek niepotrzebnie wzbudzasz w Piotrze nieuzasadnione poczucie winy. Wg mnie takiego "pragnienie" ślubu jest podejrzane i Piotr powinien się mocno zastanowić.
M
maggiemay
4 kwietnia 2014, 22:24
Ty mi, że piszę bzdury, a ja Ci  życzę Ci pięknego związku i prawdziwego, a nie opartego na 'chemii'. Może po okresie narzeczeństwa w takiej relacji, w której odkryjesz prawdę, z której potem będziesz czerpać w swoim małżeństwie, jak ja, zmienisz zdanie. Pozdrawiam :)
DR
dobra rada
5 kwietnia 2014, 11:09
gdybyś wiedzial ile  lat jestem w udanym związku małżeńskim, to byś się chwycil za głowę. Dodam, że cały czas z jednym mężczyzną, więc wiem co piszę. W związku musi być "chemia" i uczucie. To twój wpis świadczy o braku doświadczenia życiowego.
M
mmm
5 kwietnia 2014, 11:49
to Ty piszesz bzdury. Widać ze dzieczyna nie chce współżyć i to zapewne dlatgo ze wydaje jej się że jej chłopakowi, zależy bardziej na sexie niż na niej. Dla większości kobiet czystość jest bardzo ważna i nic tego nie zmieni, a przedwczesne współżycie może tylko zniszczyć relacje.
T
tomi
5 kwietnia 2014, 13:54
Kolego prawdopodobnie nie zdajesz sobie sprawy, że twoja dziewczyna albo nie chce sie z toba kochac przed slubem, albo bardzo sie boi ciazy, albo przezyla cos bardzo ciezkiego, o czym nawet bys nie pomyslal, a ty byc moze nawet niesiadomie zadajesz jej bol. Druga rzecz zwaz ze traktujesz ja przedmiotowo, jak jest seks z raz w tygodniu to "kochasz", ale jak nie to mowisz ze mozesz zostawic. Druga rzecz  nie rozmawiacie z soba, albo ona nie ma zaufania do ciebie. W zasadzie wszystko zalezy od ciebie, musisz sie troche postarac zeby ci mogla zaufac i z toba szczerze rozmawiac, a poza tym zaszyj sobie rozproorek do slubu, jak cie zechce. 
O
Ola
5 kwietnia 2014, 18:48
Może po prostu Twoja dziewczyna źlę sie z tym czuje , że zaczęliście przed ślubem i ma wyrzuty sumienia... więc dlatego Ciebie odpycha. Porozmawiaj z nią szczerze. To jest najlepszy sposób na rozwiązanie Waszego kłopotu. Jeżeli Ona chce zaczekać z kontynuacją sexu do ślubu, to jej nie zmuszaj. Daj jej czas. Zobaczysz , że będzie lepiej :) pokaż jej , że zależy Ci na niej , a nie tylko na sexie ;) Trzymam kciuki i pozdrawiam :)
M
myszka
5 kwietnia 2014, 22:37
Zhadzam się z Tomi. Brawo, że taka diagnoza została postawiona przez mężczyznę. Jestem pełna podziwu - szczerze. Mężczyźni ZBYT często dorabiają BARDZO rozbudowaną pseudoracjonalną teorię do SWOICH potrzeb. Dziewczyna czuje w sercu, że zrobiła źle. Sam pisałeś, że płakała. Według mnie wyczuwa w Tobie BRAK SIŁY, co się obecnie u mężczyzn często zdarza. Chce Cię kochać, ale miłość Boga puka do jej serca. To TY miałeś być STRAŻNIKIEM CZYSTOŚCI. Ona próbowała okazać Ci miłość w niewłaściwy sposób i teraz tego żałuje. A Ty? Traktujesz ją przedmiotowo i jeszcze gadasz jej takie bzdury.....
M
myszka
5 kwietnia 2014, 22:41
Pewnie że współżycie jest ważne, ale to nie sedno problemu, o którym mowa. Jeśli nie ma ZAUFANIA, i jego DOWODÓW, to jak można mówić o DOBRYM, SATYSFAKCJONUJĄCYM współżyciu??????? Dla mężczyzn czystość to RESENTYMENT. Boją się wyzwań, ponieważ zostali wychowani przez chuchające na nich MAMUSIE. Dziewczyna cierpi, bo przestała wierzyć, że można o nią WALCZYĆ. Polecam książkę 'Kochaj i walcz' Gruna.
M
m
7 kwietnia 2014, 20:01
dokładnie. 
P
Paweł
4 kwietnia 2014, 11:49
Hm... Przeczytałem z niemałą ciekawością... Ale ja też mam historyjkę do opowiedzenia, choć pewnią ją stąd zaraz usuną. My z żoną również czekaliśmy z seksem do ślubu. W sumie prawie siedem lat. Uwierzcie mi - niemałe wyrzeczenie. Tym bardziej jeśli  już doskonale wiedziałem z czego rezygnuję. Czego się jednak nie robi z miłośći., prawda? Skracając. Efekt jest taki że najprawdopodobnie ożeniłem się z osobą aseksualną. Ta sfera związku nie istnieje niemal od początku małżeństwa. Kochamy się mniej więcej raz na dwa miesiące, czasem rzadziej... A jeśli już nawet do tego dochodzi, czuję sie niemal jakbym robił jej krzywdę. Zero aktywności. Kłoda. Żadne próby rozmów, żadne zabiegi z mojej strony nie pomagają. Ona uważa że jest w porządku. W końcu spimy w jednym łóżku, czasem TO robimy ( unika nawet słowa seks). Efekt? Frustracja, nieporozumienia itp. A ja dostaję szału idąc ulic czy jadąc pociągiem. Na prawdę ciężko nie oglądać się za spódniczkami... I nie - nie zdradziłem jej, choć od ślubu minęło prawie 8 lat. Tylko jak długo jeszcze dam radę wytrzymać? Nie mam nic przeciw rezygnacji z seksu, ale to musi byc wola obojga. nie powinno się nikogo stawiać przed ścianą bez powodu. Pewnie dowiedziałbym sie o tym gdybyśmy nie czekali... każdy kij ma dwa końce...
A
ania
4 kwietnia 2014, 12:32
nie mysleliscie o tym, zeby isc razem do psychologa czy kogos takiego? Moze to by pomoglo?
I
iki
4 kwietnia 2014, 12:38
A gdzie miejsce na rozmowy o tym przed ślubem? Czystość przedślubna nie oznacza że trzeba było unikać rozmów o tym czym jest dla Was sfera płciowości. Gdyby temat był uczciwie i całościowo przedyskutowany wtedy to i potem by było mniej cierpień z tego powodu... Narzeczeństwo to taki czas gdzie powinno się rozmawiac o wszystkim: pieniądze, przeżywanie płciowości, styl życia, codzienne przyzwyczajenia, relacje z rodzinami, stosunek do dzieci, światopogląd, wizja waszego małżeństwa,  itp. PS: żeby było jasne - nie odbierz tego jako mądrzenie się, bo wiem że się tak łatwo mówi a wykonać trudniej. Sam mam ciągle problem z komunikacją przedślubną i prawdopodobnie popełnię gdzieś podobny błąd (oby w mniej ważnej sferze). Ale czytam różne świadectwa (nie tylko tu) i to się często powtarza tzn. że nieprzegadanie jakiejś sfery życia w narzeczeństwie to jeden z najczęstszych niszczycieli późniejszej relacji małżeńskiej. Potem po ślubie nadrabianie, naprawianie tego, jest kilkakrotnie trudniejsze i kosztuje więcej bólu i łez...
A
asd
4 kwietnia 2014, 12:41
Moim zdaniem to nie aseksualność żony jest największym problemem, lecz brak poświęcenia z jej strony. Małżonkowie w stosunku do siebie mają też obowiązki, czyli dbać o wzajemną czystość. Jeśli jedna ze stron nie ofiaruje drugiej swojej sfery seksualnej to prędzej czy później może dojść do zdrady. Musisz więc w jakiś sposób wytłumaczyć żonie, że ma również obowiązki względem Ciebie i że zachowanie obecnego status quo może doprowadzić do ruiny związku. Sądzę też, że dobrym rozwiązaniem byłoby udanie się z tą sprawą do specjalisty, jeśli wymiana zdań nic nie wskóra.  Pozdrawiam i życzę powodzenia.
J
jewka
4 kwietnia 2014, 13:12
parę spostrzeżeń: wg świadectwa to ONA coś niecoś wcześniej na ten temat wiedziała a ON nie - u Was było odwrotnie (chyba - bo nic nie piszesz na temat wcześniejszego  "stanu" Twojej żony); następnie: skoro już wtedy wiedziałeś "z czego rezygnujesz" i dałeś radę 7 lat poczekać (czy w czystości - czy tylko nie z nią....) to nie gniewaj się ale albo kochasz jak szalony (nadal :) co jest b.dobrą wieścią) albo może (a może należałoby powiedzieć - również) też nie "grzeszysz" ognistym temperamentem i może ... żona po prostu jeszcze nie została "przebudzona" (naprawdę stare bajki, jak ta o śpiącej królewnie, nie brały się znikąd :), więc zanim całą odpowiedzialność złożysz na jej ramiona może warto byłoby samemu skorzystać z jakiejś fachowej porady terapeuty lub lekarza - sam na pewno wiesz najlepiej ....może pomógłby "zaprosić żonę na wspólną terapię - nie neguję,że terapia jest ABSOLUTNIE potrzebna
A
Aleksandra
4 kwietnia 2014, 13:14
obowiązki? jakby mi w przyszłości mąż powiedział, że seks to mój obowiązek, to już napewno odeszłaby mi całkiem ochota. to takie jakby przedmiotowe traktowanie. i nieliczenie się z tym, co kobieta czuje! należy porozmawiać z nią o tej sytuacji, zapytać, czemu ona nie ma ochoty na częstszy seks, wyjaśnić, że wasze potrzeby bardzo się różnią i że nie wie Pan co ma z tym zrobić... jeśli żona to zrozumie, to bycmoże spróbuje to zmienić.  zapewne są różne sposoby na  np zwiększenie libido. tylko Pana żona musi wyjaśnić, czy właśnie w tym tkwi problem... a może ona nie ma do Pana zaufania, mozę obecna forma stosunków nie podoba jej się, może faktycznie ma takie przeświadczenie, że to jej obowiązek, który ma odbębnić od  czasu do czasu... myślę, że przedewszystkim musi Pan ją zrozumieć i nie postępować egoistycznie... nie myśleć, tylko o sobie.  a o stosunku jako o oddaniu siebie swojej żonie. i również utwierdzeniu jej w tym. szczera rozmowa może wiele zdziałać.
A
atyde
4 kwietnia 2014, 13:18
kup jej książkę "Twórcza partnerka" Koniecznie!!! i szybko póki nie jest dla was za późno :) porpawi się :)
M
Marcin
4 kwietnia 2014, 13:22
W zupełności się zgadzam, przed ślubem jest czas na rozmowy, także o sprawach seksualnych - wiadomo nie od razu i z wyczuciem. A w sytuacji takiej jak opisał Paweł, to myślę, że należy się zgłosić do duszpasterza małżeństw lub poradni małżeńskiej (wiem, że to drugie może brzmi nie za ciekawie, ale myślę, że można tam znaleźć ludzi którzy naprawdę potrafią pomóc).
G
gość
4 kwietnia 2014, 15:42
To, że unika współżycia wg mnie to nie jest problem, to jest skutek problemu, który tkwi gdzieś głębiej w jej psychice. Ciężko domniemać o co chodzi. Może była kiedyś zaniona, może nie czuje się przy Tobie całkowicie bezpiecznie? Można gdybać i gdybać. Prawda może być, bolesna, ale to tylko ona pomoże Wam znaleźć rozwiązanie niż oszukiwać się przez kolejne lata, że jakoś to będzie. Myślę, że bez pomocy z zewnątrz się nie obejdzie...
P
Paweł
4 kwietnia 2014, 17:32
wiesz... próbowałem zasugerować wiele razy, ale jak pisałem ucina wszelką dyskusję bo jej to nakwyraźniej wystarcza. siłą nie zaciągnę przecież...
P
Paweł
4 kwietnia 2014, 17:43
Temerament.... nie mnie oceniać. Ona była dziewicą....  ja nie. nie zdradzałem jej jednak...  no chyba że w wyobraźni....  jasne że ją kocham ;) co do temperamentu....   ona go nie ma. w ogóle. ja się staram, a ona jest obok. Miałem kiedyś niezwykle temperamentną dziewczynę i jej się podobało. więc chyba nie jest ze mną najgorzej...  choć po tylu latach... fakt. mógł człowiek wyjść z wprawy troszkę ;) niemniej ona po prostu leży...  czasem na jeźdźca coś tam trochę.... ( można tu takie rzeczy pisać???) jak mam ją zaprosić na terapię skoro nie widzi problemu? kiedyś zacząłem rozmowę nieco konkretniej na temat terapii, to mi nawrzucala że jestem jakimś niewyżytym erotomanem i ciągle tylko seksu bym chciał, a przecież wszystko jest u nas w najlepszym porządku! !!!!
P
Paweł
4 kwietnia 2014, 17:48
oczywiście że rozmawialiśmy. jak ty to sobie wyobrażasz?? 6 lat ze sobą bez seksu i ani słowa o tym?????  mówiła że też ją ciągnie ale ma.zasady. przed ślubem zresztą dość często się łasiła, miziała itd. po ślubie jak nożem uciął. Na nos poślubną czekałem tydzień.... bo się bała... prosiła iodwlekała....już wtedy myślałem że mnke szlag trafi....
MZ
moje zdanie
4 kwietnia 2014, 21:00
moja odpowiedź  w formie przysłowia - "nie kupuje się kota w worku" - i choć to brutalnie brzmi, ale taka jest prawda. Ludzie mają różne temperamenty i potrzeby seksualne i dlatego najlepiej jest sprawdzić "TO" przed ślubem. I taka jest prawda!!!! Twój przykład jest tego potwierdzeniem.
5 kwietnia 2014, 12:23
Hej, wiesz kobiety mają do seksu zupełnie inne podejście. Potrzebujemy przedewszystkim poczucia bezpieczeństwa i komfortu możliwe że Twoja żona po prostu się "zamknęła w sobie" bo od początku czuła że Ci nie wystarcza. Ja sama jestem nie pewna siebie i przez to kiedy myśle o idealnym facecie to to musi być ktoś kto będzie umiał na mnie poczekać w tej sferze tzn. na to żebym powoli sie na niego otwierała. Możliwe że ty ją "przytłoczyłeś" na początku waszego małżeństwa. Nie jestem seksuologiem ale wątpie żeby Twoja żona była aseksualna. Proponuje żebyś okazywał jej na początek dużo więcej czułości, częściej przytulał, obejmował, dawał buziaki, mówił że świetnie wygląda. Na jakiś czas powstrzymał się od seksu, a będąc w łóżku po prostu bardzo czule ją przytulał, całował ale nie natarczywie i nie "przechodził dalej". Możliwe że ona w ten sposób się na Ciebie otworzy. To że ona nie chce z Tobą o tym rozmawiać to moim zdaniem oznacza że to jest coś czym ona też się bardzo przejmuje i nie umie sobie z tym poradzić i po prostu boi sie z Tobą o tym porozmawiać. Kiedy ja w związku miałam takie sytuacje, że ja nie umiałam o czymś mówić to pisaliśmy do siebie listy i w ten sposób powoli otwieraliśmy się na siebie. Strach przed nieakceptacją jest u kobiety ogromny i dla faceta nie wyobrażalny myślę że ona po prostu czuję że Ci nie wystarcza i nie umie sobie z tym poradzić. Oprócz tego ja wierze w niesamowitą siłe modlitwy którą Ci polecam. Pomól się za nią i za Wasz zawiązek, spytaj Boga co masz robić, poproś ją żeby modliła się z Tobą za Waszą dwójkę. Efekt murowany :) Nie poddawaj się! Powodzenia :)
M
mm
5 kwietnia 2014, 14:19
a chcecie mieć dzieci? używacie antykoncepcji?
WD
Wujek Dobra Rada, Mistrz Ciętej
5 kwietnia 2014, 23:13
W takim razie żona Pana okłamała i tu jest problem. Łatwo mówić, ale trzeba było nie konsumować związku. Miał Pan tygodniowe okienko na wycofanie się. Trzeba było skorzystać!
A
asia
25 września 2014, 23:42
Nie wiem  jak tam się dalej państwu sprawy układają, ale polecam posłuchać (najlepiej wspólnie) tej konferencjii, to może coś pomoże http://www.youtube.com/watch?v=CM9yieABcOs