Celibat - tylko dla orłów?

(fot.hoyasmeg/flickr.com)
Stanisław Morgalla SJ

Celibat staje się coraz bardziej czytelny, bo niewątpliwie oznacza znak sprzeciwu wobec współczesnej kultury. Gdy młoda i atrakcyjna osoba decyduje się świadomie i radośnie na celibat, to tym samym prowokuje ludzi do myślenia, bo - nie przymierzając - to tak, jakby popełniała samobójstwo w biały dzień.

Co mówi o Bogu osoba decydująca się ze względu na Niego na celibat? Kim jest dla niej Bóg?
Stanisław Morgalla SJ: To samo, co wszyscy inni ludzie, tzn. znacznie więcej niż sama jest w stanie pojąć. Robi to tylko bardziej radykalnie, bo ryzykując własną skórą - spójną mową ducha i ciała. Decyzję na życie w celibacie porównałbym do skoku w ciemną przepaść z przekonaniem, że nic złego nam się nie stanie, bo niewidzialna dłoń Boga jednak nas złapie. Bóg w takich decyzjach jawi się jako dobry i troskliwy Ojciec. Ale prawdziwa przygoda zaczyna się dopiero wtedy, gdy dostajemy gwałtownego przyspieszenia, a niewidzialnej ręki jak nie było, tak nie ma. Zapewniam, przeżycie jedyne w swoim rodzaju. Nierzadko wtedy zaczynają się lamenty podobne do Jeremiaszowych: "Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść" (Jr 20, 7). Bóg jawi się wtedy jako zupełnie nieprzewidywalny, tajemniczy i nieobecny.
I co wtedy: kryzys wiary?
Można tak to nazwać, ale jest to raczej próba, bez której trudno w ogóle mówić o wierze. Bóg lubi zaskakiwać i dlatego m.in. budzi w sercu pragnienie rzeczy niemożliwych. Jeszcze do niedawna czymś takim była chęć dorównania ptakom w locie. Dziś latanie nikogo nie dziwi. Szkoda, że nie bierze się pod uwagę, iż to może znaczyć, że inne "niemożliwe" pragnienia mogłyby równie szybko zostać zrealizowane, gdybyśmy tylko więcej nad tym pracowali. Do nich zaliczam miłość do wszystkich ludzi, którą starają się praktykować celibatariusze. Niestety, dzisiaj hasło: "Kochaj i rób, co chcesz!", jest zupełnie opacznie rozumiane.
Jak więc rozumieć ślub czystości w obecnej kulturze, która pełna jest odwołań do erotyki?
Jako totalne nieporozumienie - ewangeliczny i teologiczny sens czystości nie uległ zmianie, ale czasy tak się zmieniły, że te religijne treści stały się niezrozumiałe. Dziś rządzi seks. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat ze społeczeństwa uważającego go za tabu, staliśmy się społeczeństwem, w którym sprawy seksualne traktowane są z nachalną otwartością, a ostatnie bastiony tabu - np. intymne życie celibatariuszy - padają jeden po drugim. Nieprzypadkowo różnego rodzaju nadużycia seksualne duchowieństwa stają się wiadomością dnia. Jeśli nie wchodzą w konflikt z prawem, to przesłanie brzmi: "Oni są tacy jak my"; jeśli są niezgodne z prawem, przesłanie brzmi: "Są nienormalni, bo żyją nienormalnie". Niedawno znajomi przebywający w USA, którzy doczekali się pierwszego dziecka, zapowiedzieli mi swoją wizytę i związane z tym... potrójne niebezpieczeństwo. Żartobliwie sparafrazowali wypowiedź pewnego amerykańskiego kapłana: "Dziś ksiądz nie może publicznie pokazać się ani z kobietą, ani z mężczyzną, ani z dzieckiem". Fakt, że tego żartu nawet w Polsce nie trzeba specjalnie tłumaczyć, mówi sam za siebie. Dzięki Bogu są to tylko klisze kultury masowej, choć marna to pociecha, bo oznacza, że obowiązują w myśleniu przeciętnego Kowalskiego.
Na ile więc zachowanie całkowitej wstrzemięźliwości seksualnej jest czytelnym znakiem dla współczesnych ludzi?
Celibat staje się coraz bardziej czytelny, bo niewątpliwie oznacza znak sprzeciwu wobec współczesnej kultury. Gdy młoda i atrakcyjna osoba decyduje się świadomie i radośnie na celibat, to tym samym prowokuje ludzi do myślenia, bo - nie przymierzając - to tak, jakby popełniała samobójstwo w biały dzień. Znak sprzeciwu odsyła do pierwowzoru: Jezusa Chrystusa. To On pierwszy zgodził się na taką ofiarę z życia, której zwieńczeniem nieprzypadkowo była śmierć w biały dzień na krzyżu. Bez odniesienia do Jezusa i bez całej głębi tego kontekstu czystość nie ma sensu. Dlatego znak sprzeciwu, jakim jest celibat, musi odsyłać do chrześcijańskich korzeni i bez nowej ewangelizacji jest nieczytelny. Tłumaczenie głębokiej wartości "całkowitej wstrzemięźliwości seksualnej" językiem współczesnej kultury masowej nie ma sensu. To jest jak mówienie ze ślepym o kolorach.
Czystość zakłada rezygnację z fizycznego rodzicielstwa - czy to nie blokuje rozwoju osobowości przez wyeliminowanie relacji odpowiedzialności za potomstwo?
Oczywiście, że nie. I zalecam ostrożność w stawianiu tej sprawy na ostrzu noża. Dojrzałość osobowości nie jest efektem wpływu jednego czy kilku tylko czynników. W tej materii raczej należy unikać determinizmów, zwłaszcza w odniesieniu do spraw podejmowanych w wieku dojrzałym, a do takich powinno należeć życie seksualne i rodzicielstwo. Z drugiej strony, jak wytłumaczyć świadome i dobrowolne unikanie rodzicielstwa, które jest wyraźnym problemem nowoczesnych społeczeństw? To z pewnością jest znacznie bardziej niebezpieczne niż celibat i jego konsekwencje. Ponadto dobrowolnie przyjęta i praktykowana bezżenność, przez odwoływanie się do wyższych wartości, niewątpliwie pogłębia i poszerza horyzonty, a to nie pozostaje bez pozytywnego wpływu na rozwój osobowości.
Co stanowi największy problem w przeżywaniu ślubu czystości we współczesnym świecie?
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Czasem odnoszę wrażenie, że celibat jest traktowany jak sport ekstremalny: można go trochę pouprawiać, ale nie da się nim żyć. Moi współbracia żartobliwie ukuli nawet termin: "powołanie czasowe do zakonu". Smutną ikoną tego zjawiska może być jeden z byłych jezuitów, który parę lat temu na łamach prasy tak podsumował swoją decyzję o odejściu: "W zakonie było fajnie i teraz też jest fajnie". To jest mentalność użycia, a nie radykalizmu ewangelicznego. W zakonie wcale nie musi być fajnie, ale żeby było ewangelicznie, musi być radykalnie. Nie wolno ukrywać, że celibat jest tylko dla orłów. Nie bez kozery Jezus wyraźnie powiedział: "Kto może pojąć, niech pojmuje" (Mt 19, 12b). I nie chodzi wcale o bystrość umysłu, ale o pojemność serca. Bo do niemożliwych pragnień trzeba wielkiego serca.
Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Celibat - tylko dla orłów?
Komentarze (52)
JM
Jerzy Malinowski
20 lutego 2014, 23:40
Co z tymi duchownymi  co nie przestrzegają celibatu, a w czasie Eucharystii przyjmują Ciało Chrystusa. Cudzołożą ,swiętokractwo i dalej są kapłanami,odprawiają msze. Dlaczego nie przenosi się ich w stan świecki? W mojej parafii zostali przeniesieni do innej.
I
ivan
20 lutego 2014, 23:27
celibat - tylko dla idiotow
A
agg
25 sierpnia 2013, 14:22
@Wolverane tak, bo Ty najlepiej wiesz. Najlepsze źródło informacji. I na pewno znasz wielu księży. Ogólnie najmądrzejszy i wszystkowiedzący.
O
og
29 kwietnia 2013, 10:41
@ Wolverane Jeśli dla Ciebie celibat to banialuki, to po co w ogóle tu zaglądasz i komentujesz? Zjadłeś już papkę spreparowaną przez media głównego nurtu, które są antyklerykalne i teraz wymiotujesz tym naokoło. Oczywiście, że zdarzają się duchowni, którzy prowadzą podwójne życie. ale to jest częścią tej smutnej prawdy o nas wszystkich. zachłystywanie się tym brudem jednak do niczego nie prowadzi, tylko przeciwnie budzi obrzydzenie.  Jeśli jesteś pewny swego, to idz i pogadaj z jakimś duchownym - przekonaj go o tym, że jest hipokrytą i bezwstydnikiem. Zobaczymy czy dasz radę :)
W
Wolverane
29 kwietnia 2013, 00:11
Pusty śmiech mnie ogarnia, czytając ten artykuł. Klechy mają kochanki, konkubiny, dzieci, część księży to geje i to na najwyższych stołkach władzy w Episkopacie i w Watykanie, zakonnicy w szczególności lubują się w seksie homoseksualnym, poza tym w KK szerzy się pedofilia, której skala jest dramatyczna, a tu nagle - artykuł o czym? O celibacie!!!! Możecie to banialuki opowiadać 7-latkom przed pierwszą komunią. Hipokryzja czarnych sięga nieba!
NM
nie ma musu
28 kwietnia 2013, 23:39
Kto nie może przyjąć celibatu, żyć w celibacie, nikt go nie zmusza, niech nie idzie na księdza, jeżeli jest prawdziwe powołanie, ksiądz ma pokorę, taki kapłan nie będzie bał sie celibatu.  
O
og
28 kwietnia 2013, 22:39
to chyba nowe zjawisko, efekt internetowych forów, że spora część  komentujących musi się z zasady nie zgodzić z autorem, musi go ośmieszyć, walnąć w jego idee z grubej rury itd. I najczęściej ma się to nijak albo ma niewiele wspólnego z prezentowaną w komentowanym artykule treścią. chyba przestajemy rozumieć to, co czytamy i zaczynamy mówić i pisać, gdy już wiemy jaki będzie dalszy ciąg tekstu. Przyznam, że komentarze na deonie były do pewnego momentu wyjątkiem w tym temacie, ale chyba to już przeszłość. pozdrawiam 
WM
wrobelek malenki
28 kwietnia 2013, 20:03
juz widze na horyzoncie te latajace i bardzo pulchne orly...
R
rdr
28 kwietnia 2013, 19:54
Tak, dla orłów... a po jakimś czasie i tak znajdzie się kobieta do potajemnych spotkań albo do stałego konkubinatu. Przykład opisywany był w tym portalu.
28 kwietnia 2013, 19:46
Autor przedstawia celibat jako ekstremalne wyrzeczenie, jak szaleństwo, i tak pewnie jest we współczesnym świecie, jeśli by zapytać pierwszą napotkaną osobę. Ja jednak za nic nie pojmę tego "wyrzeczenia", odmawiając sobie seksu przed ślubem, bo dla mnie celibat jest po prostu naturalny jak oddychanie :)
WZ
Wszystko za życie
12 grudnia 2011, 09:06
Celibat jest bardzo wygodną opcją we współczesnym, silnie zindywidualizowanym świecie. Wielu jedynie w nim widzi szansę na obronę swej duchowej tożsamości, ale chyba nie o to chodzi, aby nam było przyjemnie żyć, tylko o prawdę. Celibat nie jest celibatem, gdy jest jakimś "sposobem" obrony swojej duchowości, niezależności, czy choćby dowartościowania się w swojej samotności. Nie pojmują ci, którym daleko do orłów, że owa czystość to wolność. Czystość może objawiać się w różnych dziedzinach. W podejściu do spraw materialnych, zdrowia, wieku, własnego wizerunku. Warto zgłębić ten fenomen w naszym światku, w którym nie potrzeba już ludzi żyjących, dla jakiejś idei. Potrzeba tylko tolerujących. Wszelką zgniliznę, dewiację, krzywdę. Bo w naszym światku myślenia nie ceni się, owszem myślenie jest niewskazane. Człowiek pochłonięty pasją, nawet rodzinną na którą wskazuje kate, wewnętrznie staje wolny, ważniejsze od wszystkiego jest to, czemu chce służyć. Nie ma jakby miejsca i czasu na przeżuwanie braków finansowych, nawet braków uczuciowych. Mało kto pojmuje, że może się liczyć tylko np dobro pacjentów, wygłaszanie rekolekcji trafiających do samego serca, czy niesienie posłania rodzinom uzależnionych albo samym uzależnionym. Wspomniane tu życie rodzinne też może być pasją i paradoksalnie seks małżeński może w tej wspólnej pasji mocno zejść na dalszy plan.ten duch pasjonata, człowieka ożywianego miłością nie ograniczoną do relacji osobowych, okazuje się jakby wolny nawet od swojego wieku. Spotkałem ludzi po 80tce o młodzieńczej werwie, ożywionych, pomysłowych. Zaskakiwali mnie tym, że sprawa dolegliwości fizycznych dla nich prawie nie istniała. Po prostu inaczej funkcjonowali.
A
adfa
12 grudnia 2011, 08:41
@ kate Celibat jest przyrzeczeniem, które składają księża katoliccy, ale zakłada również czystość. Celibatariusze jakich masz na myśli żyją w społeczeństwie, ale nie składają przyczerzenia celibatu i niekoniecznie żyją w czystości. Tytuł jest więc jak najbardziej na czasie :)
K
kate
11 grudnia 2011, 21:09
Po przeczytaniu ostatniego akapitu tekstu nachodzi mnie myśl, że autorowi chodziło o tytuł "życie w zakonie - tylko dla orłów", a celibat pojawił się tak obok. Co jak co, ale celibatariuszy mamy nadmiar w społeczeństwie - raczej trzeba ludzi namawiać, aby zakładali rodziny i posiadali dzieci (dopiero to jest Mont Everest!). Celibat jest bardzo wygodną opcją we współczesnym, silnie zindywidualizowanym świecie. Wielu jedynie w nim widzi szansę na obronę swej duchowej tożsamości, ale chyba nie o to chodzi, aby nam było przyjemnie żyć, tylko o prawdę. Współczesnemu człowiekowi zachodniej kultury brak prawdziwego życia. Wszędzie panuje reality show - w małżeństwie i zakonie przede wszystkim
M
mc
11 grudnia 2011, 20:23
Ależ skądże znowu, czy autor chce żeby orły wyginęły? Dlaczego mają żyć w celibacie. I tylko one?
C
czyścioch
11 grudnia 2011, 20:12
Dajcie już spokój z tą "czystością". I o taką reakcję, brudasku, chodzi.
ZP
zimny prysznic
11 grudnia 2011, 16:25
do brudas a może potrzeba się umyć? ;)
B
brudas
11 grudnia 2011, 16:21
 Dajcie już spokój z tą "czystością".
B
beta
11 grudnia 2011, 13:09
Gorzej, bo media "pobożne" nie potrafią lansować czystości. Wszak tonacja i język Miłujcie sie to jakiś przetrzały żargon religijno-homiletyczny. Sposób przedstawienia tematyki seksualizmu przez o. Morgallę to wyjątek. Ale język odzwierciedla mentalność.Własnie o zmianę mentalności idzie i to nie tylko tych rozpustników z tv i kolorowych magazynów.
A
adfa
11 grudnia 2011, 11:52
Czy młodych ludzi dzisiaj stać na szaleństwo celibatu? Media lansują zupełnie inny system wartości - jeśli nie wprost rozwiązłość, to przynajmniej wolność od zobowiązań i odpowiedzialności.
WZ
Wszystko za życie
11 grudnia 2011, 09:21
Film też oglądałem, ale dopiero książka pozwoliła mi zapoznać się z osobą tego niesamowitego młodego człowieka. Najbardziej uderzyła jego niezależność. Owszem, zabrakło mu nieomylności, ale to całkiem inna sprawa. Dał swoim życiem świadectwo czystości i wolności.
TD
tylko dla orłów
10 grudnia 2011, 17:51
Z seksem to jak z jedzeniem. Można wpasć w bulimię, można w anoreksję. A celibat to czystość, coś trzeciego, potencjalna seksualność, która może na całe życie tylko taką zostać.Gdy żyje się pasją - tak jak orły - to seks nie rządzi człowiekiem.Piniądz nie rządzi. Sukces nie rządzi. Nie ma pasji bez miłości.
J
jo
10 grudnia 2011, 12:47
/wszystko za życie/ widziałam film. Dobry, polecam. Tego chłopaka ciągnęło na północ, na Alaskę, ale chyba nie zdawał sobie sprawy z grożących tam niebezpieczeństw.(W filmie, nieświadomy zjadł jakieś trujące rośliny i zmarł) Ja sobie nie wyobrażam świętości bez czystości(również tej seksualnej). Nawet w małżeństwie, potrzeba czystości(tam może być zachowywany"okresowy" celibat, choć istniały(nie wiem może istnieją?) też małżeństwa które zdecydowały się żyć razem w małżeństwie zachowując celibat. Może dla kogoś to niezrozumiałe, ale podjęcie takiego zaproszenia, może zaowocować. Możliwe, że zaraz ktoś odpisze, no to pięknie. Jak wszyscy będą tak myśleć to żegnaj narodzie ludzki. (chodzi o ten "okresowy" celibat w małżeństwie) Ale wg mnie, to może być coś niesamowitego takie czyste zjednoczenie. A co dopiero jak ktoś podejmuje celibat przez całe  życie. I widzi w tym sens. Zjednoczenie w czystości z Bogiem.
K
klara
10 grudnia 2011, 11:39
Tytuł fantastyczny. Artykuł też!
WZ
Wszystko za życie
10 grudnia 2011, 11:18
Tytuł fantastyczny. Ojcze Morgalla proszę potraktować go jako hasło swojej misji. Bo misja lansowania celibatu jest konieczna. Właśnie przeczytałem książkę  "Wszystko za życie" autorstwa Jona Krakauera. Poświęcona jest młodemu amerykaninowi Chrisowi McCandlessowii, chłopakowi, który miał odwagę zbuntować przeciwko współczesnym breniom rządzącym myśleniem, obyczejem, życiem człowieka. Wpychane są w nas przez media, które od demoralizatorów pobierają wielkie pieniądze. Cytuję fragment. "Cnotliwość czystość moralna były cechami, nad którymi McCandless wiele i często rozmyślał.(...) W rozdziale o"Wyższych prawach" z "Waldena" Thoreau (...) Mc Candless zakreślił: Czystość jest największym rozkwitem człowieka, a to co nazywamy Geniuszem, Heroizmem, Świętością i tak dalej, to zaledwie owoce, następujące po niej". My Amerykanie jesteśmy podnieceni seksem, opętani przez seks, przerażeni nim. Kiedy zdrowa osoba, zwłaszcza zdrowy, młody człowiekodrzuca potrzeby ciała, sziokuje to nas i patrzymy zaciekawieni. Rodzą się podejrzenia.   Wyraźna niewinność McCandlessa w sferze seksualnej jest charakterystyczna dla pewnego typu osobowości, który nasza kultura rzekomo podziwia(...)...McCandless wydawał się kierowany inną namiętnością, zastępującą pożądanie seksualne. W pewnym sensie była to pasja zbyt silna, żeby można ją było zaspokoić w kontaktach międzyludzkich. Być może kusiło go to, co oferowały kobiety, ale bladło wobec perspektywy związku z samym kosmosem. I dlatego ciągnęło go na północ, na Alaskę." Każdy z kto nie ma swojej Alaski, będzie jedno międlił: człowiek jest istotą seksualną, ma potrzeby seksualne, seks jest czysty, wolność seksualna itd. itp.
DS
do Szczęść Boże
29 kwietnia 2010, 10:18
Też tak to rozumię: Czystość obowiązuje wszystkich ... celibat to inne pojęcie i jest kwestią indywidualnego wolnego wyboru ... Do życia w czystości wezwany jest każdy człowiek - do czystości myśli, czystości wypowiadanych słów, do czystości czynów ...
SB
Szczęść Boże
29 kwietnia 2010, 09:11
Bracie Robocie, czystość obowiazuje w Kościele wszystkich, celibat tylko niektórych. To jedno z najprostszych rozróżnień, choć chyba najmniej rozumiane. Nie wymyślaj więc proszę świata na nowo i nie wybrzydzaj na język Kościoła. Raczej warto się w tym temacie dokształcić 
29 kwietnia 2010, 08:34
Czystość.. właśnie. Skoro wciąż mówimy o czystości mając na myśli ideał celibatu albo abstynenci, seks sprowadzany jest do przestrzeni brudnej, nieczystej, złej. Czy tak nie jest czasem?
M
Maria
29 kwietnia 2010, 07:27
Celibat to nie abstynencja seksualna (choć, owszem, nie może się bez niej obejść), tak jak trzeźwość to nie abstynencja alkoholowa. Jeśli czystość przedmałżeńska, małżeńska, zostanie sprowadzona do abstynencji - to nikogo to do niczego nie zachęci, najwyżej utwierdzi w poczuciu ograniczeń i to niezbyt sensownych. Medytując dziewictwo Maryi, największej Celibetariuszki, możemy cokolwiek pojąć z celibatu.To nie dziwactwo, nie sposób dowartościowania, to wolność. Jak doskonale była wolna, Ona czysta jak łza, a w oczach otoczenia dopuszczająca się przedmałżeńskiego seksu i to nawet nie z swoim mężem, z którym póki co nie zamieszkiwała. Przecież nie zburzyło to Jej spokoju.
28 kwietnia 2010, 21:56
Mechaniczne środki pozwlajace uniknąć zaplodnienia są w rzeczywistości środkami wczesnoporonnymi. To jedno. A to niby w jaki sposób prezerwatywa wpływa na zapłodnioną komórkę jajową, skoro do zapłodnienia nie dochodzi? Więc traktując sakrament jedynie jako środek do osiagnięcia przyjemności, w ten sam sposób zaczynasz myśleć o kobiecie. A stosujący NPR kochający się w okresie bezpłodnym nie traktują seksu jako środka do osiągnięcia przyjemności? Bo jako środka do poczęcia dziecka na pewno nie.
Olinka
28 kwietnia 2010, 20:49
Co do antykoncepcji: sumienie człowieka wierzącego zezwalające na nią po prostu śpi, albo jest niedopuszczone do glosu.  Skoro chcę stosować NPR, świadomie odrzucam możliwość zapłodnienia, nie kocham się w dni płodne, unikam okazji itp. Mój cel jest tożsamy z celem osoby stosującej prezerwatywę, efekt identyczny. Oczywiście, mówię tylko o katolikach. Stosuję się do wymagań mojej wiary, ponieważ jest tą, którą wyznaję. Gdybym była amiszką, sytuacja byłaby inna... Powracasz do antykoncepcji - cel co prawda ten sam, lecz środki do jego osiągnięcia inne. Mechaniczne środki pozwlajace uniknąć zaplodnienia są w rzeczywistości środkami wczesnoporonnymi. To jedno. Druga sprawa to sam akt zespolenia - jeżeli jesteś chrześcijaninem, to z pewnością wiesz, że małżeństwo jest sakramentem. Skaramentem zawartym nie po to, żeby bez grzechu korzystać z seksu. Więc traktując sakrament jedynie jako środek do osiagnięcia przyjemności, w ten sam sposób zaczynasz myśleć o kobiecie. Ona przestaje być partnerką, osobą, zostaje uprzedmiotowiona. Polecam ci książki o. Ksawerego Kontza.
G
gościu
28 kwietnia 2010, 18:57
Co do antykoncepcji: sumienie człowieka wierzącego zezwalające na nią po prostu śpi, albo jest niedopuszczone do glosu. Ale mówisz tylko o wierzących kościoła katolickiego. Swoją drogą, co złego jest w mechanicznej antykoncepcji, skoro NPR ma identyczny cel (unikanie zapłodnienia) i efekt (brak zapłodnienia) jak stosowanie prezerwatywy? Skoro chcę stosować NPR, świadomie odrzucam możliwość zapłodnienia, nie kocham się w dni płodne, unikam okazji itp. Mój cel jest tożsamy z celem osoby stosującej prezerwatywę, efekt identyczny. Masz dylemat, czy chcesz przekonać do swoich pogladów
28 kwietnia 2010, 16:37
Co do antykoncepcji: sumienie człowieka wierzącego zezwalające na nią po prostu śpi, albo jest niedopuszczone do glosu. Ale mówisz tylko o wierzących kościoła katolickiego. Swoją drogą, co złego jest w mechanicznej antykoncepcji, skoro NPR ma identyczny cel (unikanie zapłodnienia) i efekt (brak zapłodnienia) jak stosowanie prezerwatywy? Skoro chcę stosować NPR, świadomie odrzucam możliwość zapłodnienia, nie kocham się w dni płodne, unikam okazji itp. Mój cel jest tożsamy z celem osoby stosującej prezerwatywę, efekt identyczny.
Olinka
28 kwietnia 2010, 16:15
@olinka rozmawiamy o seksualności w małżeństwie. Dlaczego mówisz o konsumowanu. Nie będę tu hipokrytą - stosuję antykoncepcję, więc ten nakaz też świadomie i zgodnie z sumieniem łamię. @brat_robot, konsumowanie nie jest niczym złym, vide konsumowanie pożywienia etc. My sami czasem nadajemy określonym wyrażeniom znaczenie. Sam to zauważyłeś. Czynności typowo seksualne, takie jak zbliżenie seksualne, czyli akt nabierają pejoratywnego zabarwienia dopiero po dopowiedzeniu kto, z kim, w jakich warunkach, za przyzwoleniem, czy siłą. Nie trzeba tego tłumaczyć ludziom dorosłym kierującym się w życiu wyższymi wartościami. Seksualność zawiera w sobie potrzebę i jej zaspokojenie. U celibatariuszy dochodzi do odroczenia zaspokojenia tej potrzeby na zawsze. Ty sam mówisz o przesunięciu zaspokojenia na pewien czas. To zasadnicza różnica. Problem powstaje, gdy zarówno ludzie żyjący w celibacie, jak i ci, których powołaniem jest małżeństwo zaspokajają tę potrzebę wbrew ślubom, albo wbrew zasadom moralnym, czy etycznym. Dopiero tu przejawiają się zachowania świadczące o źle przeżywanej seksualności. Potrzebę odczuwają natomiast wszyscy. Jak radza sobie duchowni? Nie wiem. Być może dochodzi do sublimacji tej potrzeby na miłość do Boga i miłość do ludzi bez podtekstu seksualnego. Co do antykoncepcji: sumienie człowieka wierzącego zezwalające na nią po prostu śpi, albo jest niedopuszczone do glosu. Nie da się z wiary wybierac tego, co nam odpowiada. Wyobrażasz sobie ten rozłam w Kościele? "My wierzymy tylko, że niezbędne trzy pierwsze przykazania!" A my stosujemy się do wszystkich oprócz VI". A my to tylko kościelne" Wiara to cały pakiet, albo się wierzy, albo nie. I nie mówię tu o słabościach, upadkach, czyli grzechu. Jesteśmy ludźmi i zawsze będziemy grzeszni. Znasz to? "Mój grzech będzie zawsze przede mną" Jednak ustawiać sobie sumienie pod swoje widzimisię nie ma sensu. Prawda się liczy, czy nam się to podoba, czy nie.
TE
trąbka Eustachiusza
28 kwietnia 2010, 16:05
  Celibat,a raczej życie w czystości jest dla wszystkich,zwłaszcza małżeństw[przykłady świętych-wstydźcie się]. W związku z tym trudno pogodzić się z naleganiem kościoła na płodzenie potomków na tej drodze życia.    I choć to duża przyjemność -po gwiazdy  sięga się po serii długich,bolesnych wyrzeczeń.
RK
Robert Kożuchowski
28 kwietnia 2010, 15:01
Brat_robot myli dwa pojęcia: 1. Nauczanie o zbawieniu. 2. Problem zbawienia. Ad.1 -Monopol z racji realności nauczania i zgodne jest to z Pismem Św. AD2. Jezus decydyje, nam nie można sądzić żadnego innego człowieka. A już dokładnie to myśl katolicka, czyli filozofia jedynie wyjaśnia problem człowieka jako człowieka. W Indiach to neoplatonizm, czyli "dusza zamknięta w ciele za karę."
28 kwietnia 2010, 15:00
Tak trzymaj - w zadnym innym nie znajdziesz zbawienia:) A na jakiej podstawie tak sądzisz?
M
MatafiX
28 kwietnia 2010, 14:19
Każda wiara wirzy w jednoego Boga i tak naprawde choć ma inne imiona to zawsze jest to ten sam Bóg bez względu czy jestem Katolikiem Żydem Buddystą etc.
Grażyna Urbaniak
28 kwietnia 2010, 14:18
Dlaczego to Kościół katolicki a nie żaden inny ma monopol na nauczanie o zbawieniu? O, jak miło, że podzielasz moje zdanie, bracie-robocie. Tak trzymaj - w zadnym innym nie znajdziesz zbawienia:)
28 kwietnia 2010, 14:13
Oczywiście żydów a nie Żydów (mówimy o wyznaniu). Przepraszam za błąd.
28 kwietnia 2010, 14:12
Czy kochać Boga to stawiać go na pierwszym miejscu? Jeśli tak, to ja Go nie kocham. Jest zdecydowanie nie na pierwszym miejscu w mojej hierarchii wartości. Podstawowym problemem jest także to, o jakim Bogu rozmawiamy. Tym protestantów czy katolików, prawosławnych, muzułmanów, Żydów, hindusów? Dlaczego to Kościół katolicki a nie żaden inny ma monopol na nauczanie o zbawieniu? To są podstawowe problemy wiary - nie da się ich ominąć, wybacz. Gdybyś urodziła się w Indiach miałabyś (na 90 proc.) inną wiarę niż teraz i pewnie z takim samym zapałem broniłabyś jej w dyskusjach z innymi. Schematy są podobne, wiele zależy od przypadku. Coś nas determinuje do wiary - może nie tylko urodzenie, ale też Duch. Oby.
28 kwietnia 2010, 14:06
A wspólczesny stosunek do celibatu wynika z ogromnego antropocentryzmu. Nawet w Kościele najwięcej mówi się o miłości bliźniego. Coraz trudniej ludziom pojąć, że Bog może być obiektem tak wielkiej miłości, że inna nie wchodzi w grę. Cóż, Bóg sobie bez naszej miłości poradzi, my nawzajem - raczej nie. Łatwiej pokochać kogoś dotykalnego niż niedościęgły absolut, choćby nawet nie wiem jak żarliwa byłaby modlitwa. Ja w każdym razie takich doświadczeń nie mam - o miłości mogę mówić w stosunku do rodziny, żony i dziecka. Do Boga - szacunek, strach, powątpiewanie, pytania, świadomość własnej małości. Nie potrafię tej samej miłości jaką udzielam żonie albo dziecku dać Bogu - nie mówiąc już o Kościele.
K
katolik
28 kwietnia 2010, 13:39
Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; - jakieś genetyczne skazy bezpłodności i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; - np myślenie homoseksualne, czyli deformacja intelektu a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. - Kapłani, celibat Kto może pojąć, niech pojmuje!" czy tu miły "katoliku" pojmujesz. Moja refleksja jest taka, że nie rozumiesz Pisma i nim spekulujesz, czy pojmujesz moje racje miły "katoliku." Poznałem nieomylne Magisterium Kościoła. Szczególnie polecam encykliki: Qui pluribus, Pascendi dominici gregis, Mortalium animos, Mirari vos, by zrozumieć, że z Kościoła Katolickiego nie został kamień na kamieniu, któryby nie był zwalony. Nalezy odróżnić Boga od diabła, a to niełatwe. <a href="http://tradycja-2007.blog.onet.pl/">tradycja-2007.blog.onet.pl/</a>
Grażyna Urbaniak
28 kwietnia 2010, 13:30
A wspólczesny stosunek do celibatu wynika z ogromnego antropocentryzmu. Nawet w Kościele najwięcej mówi się o miłości bliźniego. Coraz trudniej ludziom pojąć, że Bog może być obiektem tak wielkiej miłości, że inna nie wchodzi w grę.
Grażyna Urbaniak
28 kwietnia 2010, 13:23
rozmawiamy o seksualności w małżeństwie. Dlaczego mówisz o konsumowaniu? Bracie-robocie, małżeństwo nie wyklucza postawy konsumpcyjnej. Traktowanie seksu w kategoriach "obowiązku" to jedna z odmian takiej postawy.
28 kwietnia 2010, 12:37
Natomiast pod drugi punkt moim zdaniem "podpadają" rozmaite osoby skrzywdzone, nie tylko homoseksualiści. Proponuję również dostrzec kontekst historyczny tego fragmentu i poczytać o instytucji (kulturowej, społecznej, politycznej) eunuchów w ówczesnych czasach.
28 kwietnia 2010, 12:35
@olinka rozmawiamy o seksualności w małżeństwie. Dlaczego mówisz o konsumowaniu? To słowo narzuca pejoratywne znaczenie. Konsumować można drugie śniadanie a nie seks z żoną. Jeśli nie współżyję z żoną z jakiegoś powodu (ciąża, brak ochoty, dużo spraw na głowie itp.) to nie oznacza automatycznie, że seks jest zły a jego brak stawia mnie wyżej w hierarchii duchowej (choćby na poziomie przeciętnego księdza).To zadziwiające, że kiedy duchowni mówią o seksie zazwyczaj podkreślają jego złe strony - szczególnie owo konumpcyjne podejście. Niby jest darem bożym, niby jest dobry, ale uważajcie - bezpieczniejszy dla duszy jest celibat, tutaj nie ma mowy o konsumpcjonizmie. Poza tym - czy bycie celibatariuszem nie stanowi złamania boskiego nakazu "bądźcie płodni i rozmnażajcie się"? Nie będę tu hipokrytą - stosuję antykoncepcję, więc ten nakaz też świadomie i zgodnie z sumieniem łamię. Ale czy obrońcy celibatu nie widzą tu problemu w tej instytucji?
28 kwietnia 2010, 12:35
robert.kozuchowski: nieco uprościłeś. Ja wolę to nieco bardziej usystematyzować. Nie tylko genetyczne skazy powodują niezdatność do małżeństwa "z urodzenia". Można się doszukać więcej przyczyn, między innymi upośledzenie psychiczne, które umieściłeś w drugim punkcie. Natomiast pod drugi punkt moim zdaniem "podpadają" rozmaite osoby skrzywdzone, nie tylko homoseksualiści. W trzecim pominąłeś inne niż księża osoby konsekrowane, oraz osoby świeckie wybierające celibat.
RK
Robert Kożuchowski
28 kwietnia 2010, 12:23
Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; - jakieś genetyczne skazy bezpłodności i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; - np myślenie homoseksualne, czyli deformacja intelektu a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. - Kapłani, celibat Kto może pojąć, niech pojmuje!" czy tu miły "katoliku" pojmujesz. Moja refleksja jest taka, że nie rozumiesz Pisma i nim spekulujesz, czy pojmujesz moje racje miły "katoliku."
K
katolik
28 kwietnia 2010, 12:14
Mt 19:12  "Bo są niezdatni do małżeństwa, którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są i tacy bezżenni, którzy dla królestwa niebieskiego sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!" Polecam prawdę objawioną przez Boga. <a href="http://tradycja-2007.blog.onet.pl/">tradycja-2007.blog.onet.pl/</a>
Olinka
28 kwietnia 2010, 09:29
Podobnie jak dobrze przeżywana seksualność. Ale o tym już autor nie napisał. ~brat_robot, zauważ jednak, ze dobre przeżywanie seksualności oznacza również świadomą zgodę na celibat, zdrowe kontakty z odmienna płcią. To nie tylko "konsumowanie", lecz także wstrzemięźliwość.
28 kwietnia 2010, 09:13
"Ponadto dobrowolnie przyjęta i praktykowana bezżenność, przez odwoływanie się do wyższych wartości, niewątpliwie pogłębia i poszerza horyzonty, a to nie pozostaje bez pozytywnego wpływu na rozwój osobowości." Podobnie jak dobrze przeżywana seksualność. Ale o tym już autor nie napisał.
Z
znajoma
28 kwietnia 2010, 09:09
Ojcze Stanisławie, genialny tekst: DZIEKUJE