Kościół w internecie. Niemożliwe?

(fot. shutterstock.com / aj)

Na naszych oczach wytwarza się nowy "kontynent" - internet. Kościół musi być tam obecny. To jest nasz psi obowiązek. Gdzie są ludzie, tam musimy iść z Ewangelią - pisze Piotr Żyłka.

Zbyt często podchodzimy w Kościele do Internetu lekceważąco. Nie jest już tak źle, jak jeszcze kilka lat temu - w sieci pojawia się coraz więcej dobrych, chrześcijańskich projektów. Jednak mam wrażenie, że wciąż nie traktujemy tej przestrzeni tak poważnie, jak powinniśmy to robić.

Od 5 lat staram się dzielić Dobrą Nowiną w Internecie. Jestem chrześcijaninem, który dostał naprawdę dużo od Boga i nie potrafię zatrzymać tego tylko dla siebie. Dlatego każdego dnia, kiedy siadam przy komputerze, który jest narzędziem mojej pracy, przypominam sobie tę najważniejszą myśl - jestem tutaj po to, żeby się dzielić tym, co zostało mi dane.

Dlaczego o tym piszę? Bo to wcale nie jest takie oczywiste. Pracując codziennie dla Kościoła, bardzo łatwo stracić z pola widzenia tę najważniejszą tożsamość bycia świadkiem i po prostu wykonywać (albo mówiąc dosadniej - odwalać) swoje obowiązki. A to jest droga donikąd.

Bez zaangażowania się całym sercem i bez wiary w to, że moje działania w sieci są poważną misją, że Pan Bóg postawił mnie dokładnie w tym miejscu, bo chciał posłużyć się moimi talentami, żeby dotrzeć tam, gdzie w tradycyjny sposób nie byłoby to możliwe, wszystkie moje działania nie miałby najmniejszego sensu.

Nie ważne kim jesteśmy - księżmi, biskupami, liderami wspólnot, duszpasterzami, dziennikarzami, zwykłymi świeckimi, czy nawet samym papieżem. Jeśli umknie nam ta najważniejsza perspektywa, jeśli zapomnimy, że jesteśmy na misji i mamy głosić nie siebie tylko Boga, że tu nie chodzi o przekonywanie ludzi do swoich poglądów, pomysłów na życie i najpiękniejszych nawet idei, ale o docieranie do nich z prawdą o Bogu, który kocha każdego człowieka, oddał za niego życie, zmartwychwstał i zrobił to wszystko absolutnie za darmo, to lepiej będzie jeśli się zamkniemy.

Dlaczego? Bo zamiast ludziom pomagać, możemy zrobić im krzywdę. Nie ma nic gorszego, niż ludzie Kościoła, którzy zamiast prowadzić do Boga, opowiadają jakieś bzdury i w ten sposób tworzą w głowach i sercach słuchających ludzi Jego fałszywy obraz.

Na samym początku Dziejów Apostolskich jest napisane: "Gdy Duch Święty zstąpi na was, otrzymacie Jego moc i będziecie moimi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi". W tym zdaniu zawarta jest odpowiedź dla każdego, kto zastanawia się, co jest najważniejsze, jeśli chcemy robić sensowną ewangelizację w sieci.

Po pierwsze i najważniejsze (jeśli ktoś ma problemy z zapamiętywaniem takich rzeczy, niech to sobie gdzieś zapisze i często do tego wraca) - nic nie możemy zrobić bez Ducha Świętego. Jeśli On nas nie pośle, jeśli On nie będzie nami kierować, jeśli nie będziemy się otwierać na Jego działanie w nas i przez nas, to nawet nasze najbardziej fantastyczne pomysły nie będą wiele warte. Kiedy mówimy o robieniu czegokolwiek w Kościele, to zawsze musimy zacząć od proszenia o Ducha, o Jego moc i prowadzenie.

Po drugie - jeśli ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości co do tego, czy Internet jest dobrym miejscem na prowadzenie ewangelizacji - to w tym fragmencie Pisma Świętego jest jasno powiedziane, że mamy być świadkami "aż po krańce ziemi", czyli absolutnie wszędzie. A jeśli wszędzie, to również w wirtualnej rzeczywistości.

Czasami słyszę, jak ktoś mówi, że owszem Kościół powinien być obecny w sieci, ale raczej w takim informacyjnym i wizerunkowym sensie. Dobrze by było, gdybyśmy mieli ładne i przyjazne użytkownikom strony parafialne, kilka portali, kilka fajnych aplikacji, ale to wystarczy.

Generalnie żeby nie było siary. Nie ma sensu marnować na Internet zbyt wiele czasu i energii, które można poświęcić na ważniejsze zadania duszpasterskie. No bo przecież to jest przestrzeń sztuczna, a my mamy zapraszać ludzi do realnego spotkania z Bogiem, robić wszystko, żeby angażowali się w życie wspólnot, spotykali się ze sobą, modlili i rozmawiali. To jest ogromny błąd w myśleniu i równocześnie wyzwanie, które przed nami wszystkimi stoi.

W czym tkwi problem? Prawdą jest, że wiara, spotkanie z Bogiem, wspólnota i Kościół to przestrzenie jak najbardziej realne, które muszą angażować całego człowieka. Jednak równocześnie prawdą jest to, że przez ostatnich kilka lat otaczająca nas rzeczywistość radykalnie się zmieniła.

Młodzi ludzie potrafią spędzać więcej czasu przed komputerem niż na realnych spotkaniach. I to wcale nie jest dowód na to, że "dzisiejsza młodzież jest taka straszna". Po prostu żyjemy w takich czasach. Edukacja, nauka języków, dodatkowe zajęcia, a później praca zawodowa - wszystko to kręci się wokół komputerów, tabletów, przeróżnych urządzeń mobilnych i multimedialnych oraz oczywiście Internetu.

Możemy się obrazić na rzeczywistość i powiedzieć, że świat jest zepsuty i to jest problem tych ludzi, a nie nasz. Możemy też próbować zawracać kijem Wisłę i starać się odciągnąć młodych od sieciowo-multimedialno-nowoczesnego sposobu życia, pracowania i spędzania wolnego czasu. Powodzenia.

Zresztą to nie jest już tylko kwestia dotycząca młodzieży. Z roku na rok będzie przybywać ludzi, którzy nie tylko spędzają mnóstwo czasu w sieci. To co dzieje się na naszych oczach to ogromne zmiany społeczno-kulturowe.

Jakiś czas temu przeprowadzałem wywiad z biskupem Grzegorzem Rysiem. W trakcie rozmowy zwrócił on uwagę na wyzwanie, które stoi przed nami w kontekście obecności Kościoła w sieci. Powiedział, że będziemy musieli się zmierzyć z nowym rodzajem inkulturacji. Dlaczego? Ponieważ zmiany, które zachodzą w ludziach pod wpływem korzystania z nowych technologii i spędzania dużej ilości czasu w mediach społecznościowych rewolucjonizują sposób funkcjonowania i myślenia człowieka.

Krakowski biskup odpowiedzialny za Nową Ewangelizację stwierdził, że Internet nie jest tylko jakimś nośnikiem informacji i sposobem na spędzanie wolnego czasu, ale jest nowym kontynentem. I my musimy się poważnie zastanowić, jak do ludzi na tym kontynencie docierać.

Tyle jeśli chodzi o diagnozę. Teraz oczywiste pytanie - jak na to wszystko odpowiedzieć? Zmiany społeczne, o których powiedział biskup, są czymś dynamicznym i nowym, dlatego ciężko jasno określić, w którym kierunku to wszystko zmierza. Na chwilę obecną mamy więcej pytań niż odpowiedzi, więcej wątpliwości niż pewników.

Tak naprawdę pewna jest tylko jedna rzecz. Skoro na naszych oczach wytwarza się jakiś nowy kontynent, na którym żyją ludzie, to Kościół musi być tam obecny. To jest nasz psi obowiązek. Gdzie są ludzie, tam musimy iść z Ewangelią.

W tym momencie powinniśmy wrócić do myśli z początku tego tekstu. Jeśli nie potrafimy precyzyjnie odpowiedzieć na konkretną potrzebę albo wyzwanie, jakie pojawia się przed Kościołem, to po prostu musimy zwrócić się do Ducha Świętego i prosić Go o pomoc. Pytać się, co powinniśmy zrobić.

Najlepszą receptę na ewangelizację, jaką do tej pory usłyszałem, przedstawił ks. Przemysław Szewczyk, który na kongresie Nowej Ewangelizacji Archidiecezji Łódzkiej powiedział tak: "Ewangelizacja z jednej strony jest szalenie ciężka, bo pułapek które zastawiamy w naszym sercu i naszym umyśle, żeby nie mogło w nas rozbłysnąć światło Jezusa Chrystusa jest nieskończenie wiele. To są te pułapki, które widział święty Antoni, gdy udał się na pustynię, żeby Ewangelia przeniknęła całe jego życie.

Kiedy zobaczył wszystkie podstępy i myśli które go odwodzą od Ewangelii, zobaczył je jako sidła rozstawione na ziemi i westchnął ciężko: «Któż temu umknie? Któż przejdzie pod tymi sidłami tak, żeby jedno czy drugie nie zatrzymało go w drodze do Pana, do światłą Ewangelii?». I usłyszał odpowiedź: «Pokora, pokora, pokora».

Ewangelizacja z tego powodu jest trudna, bo tych przeszkód, pułapek, zwodzenia, czasami bardzo subtelnego, które gasi w nas światło Ewangelii jest bardzo wiele. Ale z drugiej strony ewangelizacja jest bardzo prosta, bo nie jest naszym dziełem, bo to nie my robimy, ale to Pan tego dokonuje.

Dlatego ewangelizować może tylko człowiek pokorny, który wie, że sam z siebie nic nie może uczynić. Ewangelizować może tylko pokorna wspólnota, która wie, że jest sama dziełem Pana Jezusa Chrystusa i ewentualnie może stać się - jeżeli On zechce - narzędziem budowania Kościoła i rozszerzania Ewangelii.

Kiedy więc chcemy głosić Ewangelię i stać się narzędziem ewangelizacji, to prośmy Boga, aby nam głęboko uświadomił, że jest tylko jedno źródło Ewangelii - śmierć i zmartwychwstanie naszego Pana Jezusa Chrystusa. I niech wobec tego źródła całe nasze bogactwo, to wszystko co sami z siebie możemy dać, zostanie upokorzone, tak żeby mogło stać się narzędziem Jego dzieła".

Jeśli będziemy działać mając taką perspektywę w sercu, to jestem pewien, że nasze działania w sieci będą mieć sens. A owoce naszej pracy będą jak najbardziej realne.

Piotr Żyłka - redaktor naczelny DEON.pl

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kościół w internecie. Niemożliwe?
Komentarze (21)
Andrzej Ak
14 października 2015, 02:45
Muszę przyznać, iż opisana wizja ewangelizacji jest dosyć osobliwa. Czym w zasadzie ma być ta ewangelizacja poprzez Internet? Jak ewangelizować, aby ludzie częściej zwracali się ku swojej duszy i jej aktualnemu stanowi? Jak ewangelizować, aby wierzący zechcieli uświadomić sobie, iż za deklaracją wiary jest życie w wymiarze ciała oraz w wymiarze Ducha Bożego? Jak ewangelizować, aby każdy wierny odnalazł siebie na drodze duszy po jej mieszkaniach i pokojach jak to doskonale ujęła św. Teresa z Avila w „Twierdzy Wewnętrznej”? Jak ewangelizować, aby otwierać ludzi na doświadczanie Boga w swoim życiu w Trzech wspaniałych Osobach? Bardzo wielu ludzi wciąż szuka żywego Boga w obecnym świecie i pragnie Go odnaleźć na różne sposoby. Wielu z nich ma różne doświadczenia życia i stąd różne wyobrażenia o wierze, o wierzących, o Kościele oraz o Bogu. Wiele z tych wyobrażeń będzie budziło w nas sprzeciw, a może nawet będzie nas bulwersowało. Jednak czy tacy ludzie zasługują, aby ich wyrzucać na śmietnik? Osobiście podziwiam Boga za jego cierpliwość wobec nas ludzi. Czasem się On od nas odwraca, gdy czynimy zło. Milczy, gdy mówimy lub czynimy głupio. Stoi obok i przygląda się z troską, gdy my w tym czasie chcemy budować sami dla własnych korzyści i zaszczytów. Jednak po jakimś czasie znowu daje znać o sobie i posyła do nas Aniołów lub Świętych, aby nam pomagali, mimo iż my na to (tak po ludzku) nawet nie zasługujemy. Bóg patrzy na nas jak na dzieci, te dobre i złe, te mądre i te głupie, bo wszyscy jesteśmy u Niego tylko dziećmi. POKORA jak to słusznie Autor ujął jest narzędziem do pokonywania wielu przeszkód na drogach naszego życia. Pokora jest przedpokojem mądrości, a cierpliwość jej gwarantem trwałości.
Andrzej Ak
14 października 2015, 02:46
c.d.  Cierpliwość, pokora oraz pokój są oznakami trwania w wierze, która jest de facto przepisem na wieczne życie. W pewnym ujęciu nasza różnorodność jest zamierzona w Dziele Stworzenia, w którym mamy swoje miejsce. A więc nie potrzebne są nasze zabiegi o jedność, która sprowadza się do jakiejś postaci poprawności oraz która prawdopodobnie jest jedynie osobliwym tworem naszej wyobraźni, a tym samym naszej świadomości. I zamiast o nią tak zaciekle walczyć, lepiej być może jest zaufać Bogu i pozostawić to Jego Woli polecając to w gorących modlitwach. Zaiste wielu ludzi czyniących zło na tym świecie również gorąco wierzy, iż czyni to z miłości do Boga. Dlatego ja apeluję to do Autora i zarazem admina o poszanowanie wartości jakimi są posty i opinie internautów, gdyż obecnie Deon przeżywa już co najmniej czwartą falę czystek, pośród których było bardzo wiele cennych opinii i porad bardzo wielu użytkowników, których już niestety tutaj nie ma i wcale nie z ich woli.
13 października 2015, 21:02
To prawda, internet jest niedoceniony. Tym bardziej ze wypiera wydawnictwa ksiazkowe, ktorych Kosciol ma wiele. W internecie Kosciol tez potrzebuje pracownikow, tu zniwo wcale nie mniejsze. Nad wszystkim i tak czuwa Duch Swiety. Odpuszczanie internetu z jakichkolwiek powodow, to grzech zaniedbania. Dawanie antyswiadectwa w sieci przez katolikow to tez grzech. Sa tez tacy wyjatkowo aktywni uzytkownicy deonu, ktorzy prawie nigdy nic pozytywnego napisali. Zajmuja sie glownie komentowaniem spraw innych, iteresuja sie innymi, wypowiadaja zazwyczaj negatywnie o ludziach i wydarzeniach. Sami o sobie nic, zadnego swiadectwa, ni slowa o swojej wierze, relacji do Ojca. Ale taki  ktos jest super-katolik, wie wszystko na kazdy temat, doradzi, rozrzadzi, zgani, chcialby sterowac nawet papiezem. Zdaj czlowieku relacje z swego bycia w sieci, jakim ty jestes uczniem Chrystusa w sieci. Jak wykorzystujesz te tysiace godzin spedzone w sieci (tak tak tysiace)? Co myslisz ze zwolniony jestes z dawania swiadectwa?
KP
Kocham Pana Jezusa
13 października 2015, 15:29
Odmawiam różaniec w intencji zmarłych. Zamówienie usługi i kontakt: kochampanajezusa@gmail.com Odsyłam niezobowiązujący numer konta.
13 października 2015, 14:19
Ewangelizacja w internecie w przeciwieństwie do ewangelizacji w kościele czy w innym miejscu poza internetem ma tę drobną przypadłość, że my piszący jesteśmy anonimowi co sprzyja czasem różnym wypowiedziom. Powiem szczerze, wolę wierzyć w to, że wśród piszących zdarzają się autentycznie pogubieni, ktorzy szukają, niż mieć świadomość że wśród piszących mogliby znaleźć się tacy, którym bardzo zależy, żeby prowadzić rozłamy na portalach katolickich, skłócać, robić zamęt celowo i z premedytacją. Nie jest to wykluczone, żźe tak może być.
13 października 2015, 14:28
Oczywiście w tym drugim przypadku także mamy do czynienia z pogubieniem, sto razy gorszym niż w przypadku pierwszym.
BK
Bartosz Klimek
13 października 2015, 10:43
Jeśli Internet to nowy kontynent, to należy tam przenieść też parafie. Jednak nie te nasze, określone położeniem kościoła parafialnego, tylko samo pojęcie wspólnoty. Smutna (?) prawda jest taka, że umierające strony parafii są często obrazem stanu wspólnoty parafialnej, która się rozpada we współczesnym społeczeństwie. Coraz rzadziej czujemy związek z ludźmi mieszkającymi obok, coraz mniej nas z nimi łączy. Gdzie indziej pracujemy, gdzie indziej mamy rodzinę i znajomych, dzieci chodzą do szkół poza miejscem zamieszkania, na niedzielne msze też chodzimy poza parafię. Nasze pasje, ważne sprawy, znajomości opierają się na więziach realizowanych głównie poprzez Internet, w mniejszym stopniu poprzez fizyczne spotkanie. Stąd naturalnym się wydaje, że i parafie mogłyby przewędrować do przestrzeni wirtualnej, co oczywiście nie wyklucza spotkań fizycznych.
13 października 2015, 10:54
Problem w tym, iż nie jest prawdą iż parafie umierają. Przynajmniej w mojej okolicy. Ilość duszpasterstw, nowych dzieł jest bardzo duza. Kazde z nich jednak opiera się na czymś realnym na spotkaniu, zaangażowaniu w bycie razem. Natomiast smuci brak angażowania się młodych ludzi w utrzymanie i aktualizowanie strony parafialnej. Wskazanie proboszczowi dlaczego warto pokazać sie w internecie.
BK
Bartosz Klimek
13 października 2015, 10:27
Test
13 października 2015, 09:49
Bardzo dziękuję za ten artykuł, ważne są te słowa: Kiedy więc chcemy głosić Ewangelię i stać się narzędziem ewangelizacji, to prośmy Boga, aby nam głęboko uśwaidomił, że jest tylko jedno źródło Ewangelii - śmierć i zmartwychwstanie naszego Pana Jezusa Chrystusa. I niech wobec tego żródła całe nasze bogactwo, to wszystko co sami z siebie możemy dać, zostanie upokorzone, tak żeby mogło stać się narzędziem Jego dzieła. Do tego co w artykule zostało napisane dorzucę w ramach wzajemnego ubogacania się słowa Pseudo -  Antoniego Egipskiego: Powściągliwość, znoszenie przeciwności, roztropność, wytrwałość, cierpliwość i podobne cechy, stanowią wielką siłę i moc, przekazane nam przez Boga, abyśmy mogli opierać się chwilowym trudnościom, stawić im czoło i bronić się. Jeśli ćwiczymy te moce i mamy je w sobie, wtedy nic, co się przydarza, nie może nas złamać, nie jest straszny ból i cierpienie. Widzimy, że wszystko jest ludzkie i może być przezwyciężone dzięki cnotom. Nie myślą w ten sposób ci, którzy mają nierozumną duszę. Nie pojmują oni,, że to, co się dzieje, jest dobre i zdarza się dla naszego pożytku, aby cnota mogła zwyciężyć i abyśmy byli wynagrodzeni przez Boga. A co jest tą nagrodą niech każdy sobie sam odpowie.
12 października 2015, 20:28
Dopowiadajac do tematu Kosciół, a internet - nic tak nie smuci jak martwa parafia ze strona internetową zwierajacą co najwyzej aktualizowane ogłoszenia. Albo porzucone "dzieła ewangelizacyjne" po kilku miesiącach istnienia. Albo fora dyskusyjne puszczone samopas, gdy zada sie temat, a później brakuje głosu autora tego tematu, dyzurnego moderatora czy jakiegos znajacego przedmiot dyskusji - vide dysksja na Deonie z ponad 3900 wpisów i zero reakcji autora czy kogokolwiek z redakcji. A temat jak widac był gorący.... O stronach technicznych nie warto pisać, bo w dobie HTML5/CSS3 trzymanie przestarzelej wersji stron jest bezsensem. ps. oczywiście zakładam, iz to co Autor ma na myśłi pisząc internet jest tylko potocznym (konsumenckim) jego rozumieniem. Czyli de facto małym wycinkiem internetu (email, komunikatory, www - w tym portale społecznosciowe).
12 października 2015, 21:12
A czy poza tytułem udało się przeczytać co autor felietonu napisał ? Czy to za trudne i za skomplikowane ?
12 października 2015, 21:20
Przeczytalem, ale z trudem. Jestem rzemieślnikiem internetu, stąd odnosze się konkretnie do kilku elementów tekstu - po pierwsze do uwag o stronach parafialnych, po drugie do pomysłu ewangelizacji przez internet. Ale tez do przykładu fizycznego działa ewanglizacji internetowej - Deonu. Bo to dobry przykład nie zrozumienia istoty internetu. Mentalnej i technicznej. No i oczywiscie przytyk do tego pisania bzdur - przykładem, jak leceważacy jest stosunek autorów tekstów do internetu jest ten artykuł na Deonie z 3900 komentarzami i brakiem jakiejkolwiek reakcji. Brak reakcji powduje, iz zapisane tam bdzury są widoczne w sieci i dają bardzo złe informacje ich przyszlym odbiorcom. Bo teza, którą napisałem rano, a tu rozwijam szczegóły, jest prosta - ten tekst pokazuje, iz Autor nie rozumie czym jest internet.
DJ
Dawid Janik
12 października 2015, 20:17
Co to jest ewangelizacja?
12 października 2015, 20:21
Ta internetowa w wydaniu Piotra Żyłki i Deonu? Zaiste tez nie wiem, ale bardzo bym chciał się dowiedziec.
12 października 2015, 15:11
To jest dokonały artykuł obrazujacy, jak wielu ludzi kompletnie nie rozumie czym jest, był i będzie internet. Przypisuja wiele beznesownych cech, a juz uznanie internetu za nowy "kontynet" jest niestety swoistym kuriozum. Chciałbym zauważyć, iz dla przykładu internet to odwrócenie ról, to znaczy nie dociera sie do ludzi, ale to ludzie sami decyduja gdzie chcą dotrzeć. Inny przekaz, inne role, inny sposób myślenia. Przenoszenie tradyjnego myślenia do internetu to jest własnie podstawowy brak jego zrozumienia.
12 października 2015, 20:29
Przecież Kościół w Polsce też nie dociera do ludzi, tylko to ludzie sami decydują gdzie chcą dotrzeć i czy w ogóle chcą do kościoła dotrzeć. W większości przypadków rodzice zadecydowali za swoje dzieci i przynieśli je do kościoła jak były jeszcze nieświadome tego, co się dzieje. Owszem, robili to w dobrej wierze i sami wybrali wiarę dla swoich dzieci i w ich imieniu, z pokolenia na pokolenie, przy niewątpliwej niechęci wielu latorośli do kościoła, która pojawiała się z wiekiem. Ludzie kiedy już mogą sami decydują, co wybierają. Zawsze. 
12 października 2015, 21:13
Aleksndro - nie rozumiesz różnicy, czy tylko udajesz? Kościół w relanym życiu ma misje ewangelizacyjną - dociera z Dobrą Nowina do każdego człowieka Internet nie moze przyjmowac takiej formy ewangelizacyjnej przeniesionej wprost z relnaego życia. I tyle. Oczywiscie to jest dyskusja wewnątrz koscielna, formy propagowania new-age dyskutowane sa na innych forach i tam proponuje Tobie sie udać.
12 października 2015, 21:41
Tomaszu - nie rozumiesz różnicy, czy tylko udajesz? Internet w realnym życiu ma misję informacyjną i dezinformacyjną - dociera z informacjami i dezinformacjami do każdego człowieka, a ten wybiera co czyta, a czego nie. Kościół nie przyjmuje takiej formy ewangelizacyjnej przeniesionej wprost z kościoła do realnego domu. Trzeba do niego się udać. W odróżnieniu od świadków Jehowy, którzy do domów docierają, a wielu ludzi niechętnie podejmuje się rozmowy z nimi. Nudne jest to czytanie o new-age w prawie każdym poście od Ciebie.
12 października 2015, 21:47
Internet nie ma zadnej misjii informacyjnej czy dezinformacyjnej. Nie dociera tez sam z siebie z informacjami (chyba, że wykorzystasz taką jego funcjonalność - np kanały rss). Internet to nie radio, telewizja, czy gazeta.
12 października 2015, 14:53
Bardzo dobrze i trafnie napisane, przeczytałem z przyjemnością.