Krótka historia antysemityzmu w Polsce

(Fot. sxc.hu)
Alina Cała/Przegląd Powszechny

Niektóre środowiska katolickie długo nie umiały zaakceptować równouprawnienia Żydów, wierząc, że dyskryminacja i segregacja były realizacją boskiego zamysłu. To przekonanie miało aspekt zarówno religijny, jak polityczny. Uzasadniając je, odwoływali się do ewangelicznego oskarżenia o bogobójstwo oraz do Talmudu, jako źródła błędu zawartego w judaizmie i etycznej pośledniości jego wyznawców. Popularne we Francji końca XIX w. teorie spisku masońsko-żydowskiego stały się mocnym spoiwem dla powstającej odmiany katolickiego antysemityzmu.

Ideologia nowoczesnego antysemityzmu zaczęła powstawać w połowie XIX w., a ruch antysemicki zaczął się tworzyć w ostatnim ćwierćwieczu w Prusach. To w tym kraju powstały pierwsze partie polityczne, dla których antysemityzm był ważnym, jeśli nie najważniejszym składnikiem programu.

Z nieznacznym opóźnieniem dotarł do Austrii i na Węgry, dekadę później – do Francji. W Imperium Rosyjskim nosicielami ideologii była antyliberalna prasa oraz administracja państwa, jednak z powodu specyficznego ustroju samodzierżawia, antysemityzm nie mógł przybrać formy zorganizowanego ruchu politycznego aż do początku XX w., gdy działać zaczęły „czarne sotnie”, zdelegalizowane w 1910 r., ale aktywne aż do upadku caratu.

Na ideologię antysemityzmu składały się zarówno tradycja chrześcijańskiego antyjudaizmu, jak i uczone dyskursy dziewiętnastowieczne, przede wszystkim dorobek filozofów oraz teoria ewolucji, darwinizmu społecznego i determinizmu biologicznego, czyli rasizmu. Mniej uczonym spoiwem było przekonanie, że Żydzi knuli spiski przeciw chrześcijaństwu, współobywatelom lub państwu. Od początku antysemityzm rozwijał się w dwóch nurtach, klerykalnym (katolickim i luterańskim) oraz świeckim. Model świecki, zapoczątkowany przez Voltaire’a, przypisywał wyznawcom judaizmu negatywne cechy stereotypowe, ich źródła doszukując się w Starym Testamencie. Dziewiętnastowieczni filozofowie niemieccy nadali tym cechom pozorów obiektywizmu, uważając je za niezmienne i esencjonalne dla wszystkich pokoleń Żydów, od starożytności po współczesność. Stąd był tylko krok dla uznania ich za zdeterminowane biologicznie. Ten krok poczynili rasiści, tworząc rasistowski model antysemityzmu.

Specyfiką niemiecką był duży udział kultury wysokiej, jak i aktywne zaangażowanie środowisk inteligenckich, w tym naukowców i intelektualistów, w tworzenie ideologii antysemickiej, zarówno w jej religijnej, jak i świeckiej odmianie. To za ich sprawą antysemityzm podjął wyzwania nowoczesności, zwłaszcza w metodach propagandy i socjotechniki.

W Niemczech był on silne związany z kształtującą się świadomością nacjonalistyczną i szowinizmem, odwołującymi się do chrześcijańskiej lub neo-pogańskiej, folkistowskiej symboliki. Wątek spiskowy absorbowany był w Prusach i Austrii wolniej, niż w ościennych krajach, ale spekulacje teozoficzne umożliwiły włączenie go do narodowego mistycyzmu oraz pseudo-naukowego rasizmu.

 

Przypadek francuski

Z kolei we Francji dwa przeciwstawne środowiska przyczyniły się do rozpropagowania antysemityzmu: przedmarksistowscy socjaliści z jednej strony, a z drugiej – klerykalni monarchiści. Dopiero w szczytowym momencie afery Dreyfusa francuska lewica opowiedziała się po stronie przeciwników antysemityzmu, zaś ideologia ta, podobnie jak w Niemczech, zaczęła być kojarzona ze środowiskami prawicowymi. Jej związek z nacjonalizmem był nieco słabszy niż w Prusach, za to służył uzasadnieniu kolonializmu.

Nieco inna była ideologia antysemityzmu klerykalnego. Środowiska klerykalne nie zaakceptowały równouprawnienia Żydów, wierząc, że dyskryminacja i segregacja były realizacją boskiego zamysłu. To przekonanie miało aspekt zarówno religijny, jak polityczny. Uzasadniając je, odwoływali się do ewangelicznego oskarżenia o bogobójstwo oraz do Talmudu, jako źródła błędu zawartego w judaizmie i etycznej pośledniości jego wyznawców. Popularne we Francji końca XIX w. teorie spisku masońsko-żydowskiego stały się mocnym spoiwem dla powstającej odmiany katolickiego antysemityzmu.

Te różne modele oraz typy ideologii antysemickiej z różnym natężeniem promieniowały na Europę Wschodnią. Powstające we Francji wątki spiskowe silniej oddziaływały na wyobraźnię rosyjskich, polskich, węgierskich, czy rumuńskich antysemitów, niż niemieckie wywody pseudo-naukowe. Z niemieckiego modelu zapożyczyli jednak ścisłe skojarzenie ze świadomością narodową i prawicowością, a także hasła antysemityzmu ekonomicznego.
   

 

Początki antysemityzmu ideologicznego w Polsce

W końcu lat siedemdziesiątych XIX w. przejmowana z Zachodu ideologia antysemityzmu zaczęła być absorbowana na ziemiach polskich. Na terenie Królestwa Polskiego palmę pierwszeństwa należy oddać Janowi Jeleńskiemu (1848-1909). Przy nader przychylnym nastawieniu carskiej cenzury, w 1883 r. Jeleński zaczął wydawać tygodnik „Rola”. Domagał się segregacji Żydów, w postaci bojkotu towarzyskiego i ekonomicznego.

Kwestionował zasadę równouprawnienia, krytykował postulat asymilacji, hołubiony przez pozytywistów, ale i akceptowany przez większość konserwatystów. Zasymilowanych oskarżał niemal o wszystko: w polityce przynieśli „szarość i bezbarwność” liberalizmu, burząc „szlachecki koloryt”. W życie społeczne wnieśli „cynizm, indyferentyzm religijny, materializm, chwalbę złota, serwilizm i karierowiczostwo”. Żydowscy dziennikarze wszczepili „spekulację, terroryzm wobec innych przekonań” oraz… „realizm w sztuce i literaturze”. Żydzi-adwokaci odznaczali się „pieniactwem i szwindlem”, a lekarze traktowali swój zawód jako „zwykły proceder” („Rola” 1885, nr 2).

„Rola” była na terenie Polski prekursorem nowoczesnych technik agitacyjnych i propagandowych, takich jakie stworzyli niemieccy antysemici. Pismo w znacznym stopniu ukształtowało symbolikę oraz język polskich antysemitów, jak np. odniesienia do Chrobrego i szczerbca. Nie unikano personalnych ataków, insynuacji, czy wręcz donosów, które blokowały inicjatywy liberałów, a w kilku przypadkach skończyły się aresztowaniem przez carskie władze.

Uproszczone przedstawianie zjawisk z otaczającej rzeczywistości, ocenianych bardzo jednoznacznie i tendencyjnie, rozdmuchiwanie drobnych bolączek życia codziennego do rozmiarów wielkich problemów, napastliwość, która miała wstrząsnąć emocjami czytelników – składały się na ciągnące się przez wiele numerów „kampanie”. Termin ten po raz pierwszy został zresztą użyty bodaj właśnie przez to pismo. W 1892 r. łamy wypełnione były protestami m. in. przeciw reklamom (uważanym za przejaw „żydowskiej” nieuczciwej konkurencji), ogłoszeniom matrymonialnym (ocenianym jako inspirowane przez Żydów „stręczycielstwo”), wspólnym koloniom dla dzieci różnych wyznań, ufundowanym przez Hipolita i Ludwikę Wawelbergów, podczas których Janusz Korczak zdecydował się poświęcić swoją działalność dzieciom.

Współpracownicy „Roli” podkreślali, że wszystkie te ”walne” kampanie prowadziły do „uchylenia kulis” lub „odkrywania zakulisowych” machinacji, sugerując sekretny, skandaliczny lub korupcyjny charakter opisywanych zjawisk, podczas gdy w rzeczywistości zwalczali przejawy nowoczesności. Stosowana także przez zachodnioeuropejskich antysemitów tematyczna monotonia była zabiegiem, który można przyrównać do współczesnych reklam, powtarzanych do znudzenia w mediach, aż zapadną głęboko w pamięć, niemal bez udziału świadomości. Służyły temu celowi chwytliwe hasła, jak np. „chleb dla swoich” (wymyślono je w 1885 r.).

Propagandzie podporządkowany był specyficzny język, nieprecyzyjny, aluzyjny, nadużywający słów „pewien”, „określony” (np. „pewna siła opozycyjna”, „określone kręgi” itp.), „wszystkim znany”, „przemożny”, „niejaki”, „w zasadzie”. Publicyści „Roli” stosowali manierę pisarską pełną zbitek znaczeniowych o niezbyt jasnych wówczas znaczeniach (np. „walka legalna”, „kręgi żydowsko-bezwyznaniowe”, „nasze ‘ja’ zbiorowe własności ziemskiej”). Niektóre z tych zbitek zostały później przejęte przez publicystykę endecką, a nacjonalistyczni ideolodzy wypełnili je treścią. Manipulacja znaczeniami przeznaczona była dla niezbyt wykształconego, nieuważnego czytelnika, szukającego w gazecie potwierdzenia swoich uprzedzeń i pretensji do świata, którego nie bardzo rozumiał.

Do taktyki należało sugerowanie zagrożenia, nie tylko ze strony Żydów, lecz także ze strony prasy „liberalno-bezywznaniowej”, jak ją pogardliwie nazywał wydawca „Roli”, do której zaliczał także liczne periodyki obozu konserwatywnego. Nie wiemy w jakim stopniu owo poczucie „oblężonej twierdzy” było szczere, a w jakim – świadomie stosowanym chwytem, znanym także zachodnioeuropejskim antysemitom. Stosunkowo wcześnie zaczął eksperymentować z wątkiem spiskowym, posiłkując się najpierw zapożyczeniami z francuskiej prasy klerykalnej, a później także publikacjami czarnosecińców.

Rosyjskie źródła były zaczynem ataków na socjalistów, a zwłaszcza skojarzenie ich ze „spiskiem żydowskim”, co w przyszłości miało się okazać bardzo nośnym tematem. Jeleński propagował antysemityzm także za pomocą założonych przez siebie czytelni, w których zapoznać się można było z krajową i zagraniczną literaturą antyżydowską. Zdołał skupić wokół siebie grono sprawnych dziennikarzy, m.in. Teodora Jeske-Choińskiego (podpisującego felietony pseudonimem „Pancerny”), Konstantego Wzdulskiego, K. Kułakowskiego i F. Lutrzykowskiego, występującego jako „Bolesław Szczerbiec”.
  

 

Początki antysemityzmu endeckiego

Szybko też uznał, że jakakolwiek forma asymilacji Żydów, a nawet zmiana przez nich religii byłaby dla Polaków szkodliwa. Jego współpracownicy sugerowali, że dla obu stron lepiej byłoby, gdyby inteligencja żydowska skupiła się na „działalności autonomicznej” – jednocześnie podkreślając zagrożenie ze strony „odrębności żydowskiej” („Głos” 1891, nr 8). W odróżnieniu od prymitywnej napastliwości „Roli”, jej emocjonalnego tonu i skłonności do szkalowania, narodowcy z „Głosu” swoje argumenty prezentowali w sposób spokojny i rzeczowy, unikając personalnych ataków.

Wbrew jednak inteligenckim pozom, postulaty tego środowiska nie różniły się wiele od tego, co głosił w bardziej histerycznej formie Jeleński. Pod sformułowaniem „działalność autonomiczna” krył się wszak postulat segregacji, czyli bojkotu ekonomicznego i towarzyskiego, uzasadniany „odrębnością”. Znaczenie „Głosu” polegało na tym, że to, co „Rola” postulowała jeszcze niezbyt świadomie, eksperymentując, które z propagandowych wątków będą najbardziej nośne (np. żądając chrztu od zasymilowanych, by zaraz potem przystąpić do ataku na neofitów, lub domagając się „mieszania krwi”, zarazem protestując przeciw małżeństwom mieszanym i przyjmowaniu przez Żydów polskich nazwisk, stawiając postulat zniesienia „strefy osiadłości”, a zarazem ścisłej segregacji, także terytorialnej), to narodowi publicyści przekuli w wywody, które miały wszelkie znamiona nacjonalistycznego programu ideowo-politycznego.

Ściślej skojarzyli patriotyzm z antysemityzmem, podkreślając aspekt „plemienny” kwestii żydowskiej, obok religijnego i społeczno-ekonomicznego. Jaśniej opowiedzieli się przeciwko postulatom chrztu i asymilacji. Sugerowali konieczność emigracji tej mniejszości, choć nie było jeszcze mowy o przymusie: „łatwiej wyemigrować trzem milionom Żydów niż 6 milionom Polaków, którzy są bardziej rdzenni”(„Głos” 1891, nr 9). Do 1891 r. na łamach pisma sformułowane zostały zręby antyżydowskiego programu, który stał się wkrótce własnością Narodowej Demokracji.

Jego istotą było propagowanie walki ekonomicznej i segregacji, choć od początku znaleźć było można bardziej złowróżbne zapowiedzi: „każde społeczeństwo w stosunku do żydów musi dążyć do ich zniszczenia – czy zaś ono nazywać się będzie wytępieniem, pozbyciem się, czy asymilacją – to istoty rzeczy nie zmienia”(„Głos” 1886, nr 4), przy czym ostatnie redaktorzy odrzucali stanowczo. Nie brzmiało to niewinnie, jeśli pamiętać o pogromach w Rosji sprzed kilku zaledwie lat (1881-1884) oraz o „prawach majowych” ustanowionych przez carat w 1882 r. w odpowiedzi na falę przemocy, a których jednym ze skutków było wypędzenie Żydów z okrojonej „strefy osiadłości”.
 

Problem "litwacki"

Rugi po wprowadzeniu praw majowych spowodowały masową falę wychodźczą Żydów. Nie mając gdzie się podziać, udawali się do Europy Zachodniej, emigrowali do obu Ameryk, przybywali także do Królestwa Polskiego, w którym prawa majowe nie obowiązywały. Charakterystyczne, że w czasie największego nasilenia tej migracji, antysemici jej nie dostrzegli. To jeden z dowodów na to, że ideologia antysemicka czerpała głównie od siebie samej, a w małym stopniu – z obserwacji otaczającego świata.

Antysemiccy publicyści bezrefleksyjnie powtarzali tezy innych antysemitów, zagranicznych i rodzimych, kalkując ich argumentację i postulaty. Żydowscy przybysze z Imperium carskiego zauważeni zostali dopiero ok. 1910 r., gdy fala migracji już dawno opadła. Antysemici zareagowali bardzo gwałtownie. Imigrantów, nazwanych „litwakami” (choć większość nie pochodziła z Litwy, lecz z rdzennej Rosji), postrzegali jako barbarzyńską tłuszczę, przybyłą specjalnie po to, by objeść i zrusyfikować Polskę.

 

 

Fobia antylitwacka pod wieloma względami przypominała pogardliwy i nieprzyjazny stosunek, z jakim Niemcy i Austryjacy odnosili się do „Ostjuden”, zwłaszcza tych, którzy przybywali do ich krajów. Polski wizerunek „litwaka” oraz niemiecki obraz tradycyjnej społeczności Żydów wschodnioeuropejskich zawierały podobne elementy, a także zapożyczenia. To tłumaczy dlaczego „litwaków” dostrzeżono tak późno, bo wtedy, gdy ukształtował się niemiecki wizerunek, z którego można było czerpać.
 

Roman Dmowski (1864-1939) był autorem większości wrogich Żydom wypowiedzi w „Przeglądzie Wszechpolskim”. Antysemityzm za programowy uznał jednak dopiero w 1902 r., w rozprawie „Myśli nowoczesnego Polaka”, opublikowanej najpierw w „Przeglądzie Wszechpolskim”, a później jako broszura, wielokrotnie wznawiana. Żydzi zostali określeni jako „wrogowie wewnętrzni”, groźniejsi niż zaborcy dla „duchowego bytu narodu”. Dawał prym rasizmowi, gdy w jednym z artykułów zaznaczył, że nie jest „prawdziwym szowinistą”, bowiem stawia wyżej wartość życia białej rasy, niż „murzyńskich barbarzyńców”, nawet jeśli owi biali należeli do wrogiego Polakom narodu („Przegląd Wszechpolski” 1903).

Charakterystyczny dla jego poglądów był kompleks narodowej niższości. Żydzi powinni być, według niego, zwalczani nie tyle ze względu na swoją szkodliwość czy obcość, lecz dlatego, że byli narodem starszym i silniejszym, niż Polacy, toteż stanowili konkurencję w walce o przetrwanie: „mają oni zbyt wyraźną, zbyt skrystalizowaną przez dziesiątki wieków życia cywilizacyjną indywidualność, ażeby dali się w większej liczbie przyswoić tak młodemu, jak nasz, formującemu dopiero swój charakter narodowi, i raczej oni byliby zdolni naszą większość duchowo, a w części i fizycznie zasymilować”(„Myśli…”, s. 202). Było to oryginalne przekształcenie wątku spiskowego: Żydzi zagrażać mieli już samym swoim istnieniem, a nie ze względu na spiski, jakie mieliby knuć.

Podobnie, jak w Galicji, narodowcy próbowali zdominować istniejące organizacje polskie, przez co wdali się w konflikt z konserwatystami. W 1909 r. powołali Polskie Towarzystwo Demokratyczne, a rok później Towarzystwo Demokratyczno-Narodowe, cieszące się rosnącą popularnością zwłaszcza w czasie strajków szkolnych. Przed pierwszą wojną światową i w okresie międzywojennym Wielkopolska stała się bastionem endecji, a zarazem antysemityzmu, mimo że na tym terenie populacja żydowska była stosunkowo nieliczna. To jeszcze jeden dowód na to, że przyczyną powstania i popularności antysemityzmu nie były jakieś realne konflikty etniczne z Żydami, ani konkurencja ekonomiczna z ich strony.

 

Niezrealizowana asymilacja

Antysemityzm powstał w czasie, gdy Żydzi w większości krajów Europy, pominąwszy Rosję, od niedawna cieszyli się równouprawnieniem. Asymilowali się i dążyli do awansu społecznego, kształcąc się i robiąc karierę w wolnych zawodach, czyli tam, gdzie nie było barier społecznych. Podkreślali swój patriotyzm. Integracja ze społeczeństwem własnego kraju narażała ich na zetknięcie się z antysemityzmem. Wdali się w polemikę z antysemitami, usiłując wykazać, że większość kierowanych przeciwko nim zarzutów jest nieprawdziwa i krzywdząca. Wypracowali własny kodeks etyczny, który miał wyplenić „wady”, w które sami zaczęli wierzyć, bowiem przyjmując dominującą kulturę, chłonęli także wątki antysemityzmu w niej obecne.

To zjawisko, nazwane później „autonienawiścią”, prowadziło czasem do tragicznych skutków. Wiedeńczyk, Otto Weininger (1880-1903) w głośnej książce „Płeć i charakter” (1903) dowodził, że żydowscy mężczyźni odznaczają się cechami charakteru „typowymi” dla kobiet: są słabi, bierni, skłonni do histerii, przyziemni i materialni. Jego spostrzeżenia tak naprawdę dotyczyły wizerunku Żyda, funkcjonującego w kulturze niemieckiej. Przekonanie, że wyznawcy judaizmu są chorowici i słabsi były echem średniowiecznych przesądów, przypisujących im podatność na niektóre choroby, a odporność na inne. Weininger wplótł wątki mizoginizmu do dyskursu antysemickiego. Po napisaniu książki tak bardzo przejął się swoją „żydowską słabością”, że popełnił samobójstwo.

 Wprawdzie powstanie żydowskiej sceny politycznej było obiektywnym procesem, ale musiała ona zmagać się ze zjawiskiem antysemityzmu i dawać mu odpór. Powstawała równolegle do tej, tworzonej przez europejskie społeczeństwa, ale jej osobność była w pewnym stopniu odpowiedzią na antysemityzmu. Młodzi Żydzi końca XIX w. pragnęli stać się podmiotem, a nie przedmiotem polityki.

 

 

Nie jest przypadkiem, że całkowicie zasymilowany Teodor Herzel stał się twórcą syjonizmu po tym, jak obserwował inspirowany przez antysemitów proces francuskiego kapitana Alfreda Dreyfusa (1894), który był pierwszym i jedynym Żydem, któremu udało się tak wysoko awansować w armii, że wszedł w skład sztabu generalnego. Został on fałszywie oskarżony o zdradę narodową i skazany, mimo licznych dowodów niewinności. Procesowi towarzyszyły demonstracje antysemitów, a także zamachy terrorystyczne przeciwko Żydom oraz broniącym sprawiedliwości „drejfusistom”, jak ich nazywano.
 

Herzel, który był korespondentem obserwującym proces Dreyfusa, doszedł do wniosku, że asymilacja nie może być korzystnym rozwiązaniem dla Europejskich Żydów – i napisał książkę „Państwo żydowskie”, która stała się manifestem syjonizmu. Zorganizował pierwszy zjazd podobnie myślących Żydów w Bazylei w 1897 r. Powstały wówczas ruch mieścił w sobie bardzo różne koncepcje i kierunki polityczne, zarówno lewicowe, jak prawicowe, liberalne, antyreligijne, jak i odłam religijny. To co je łączyło, to poczucie, że Żydzi są odrębnym narodem, a nie tylko wyznaniem; oraz postulat uzyskania terenu, na którym mogli by założyć państwo. Przed pierwszą wojną światową w środowisku syjonistów przeważyła koncepcja, by zalążek państwa budować w Palestynie i zaczęli organizować akcję osiedleńczą na wyludnionych terenach tego kraju, który był wówczas częścią Imperium Otomańskiego.
 

Syjonizm, nacjonalizm diasporowy, komunizm

W tym samym czasie zaczął się tworzyć żydowski nacjonalizm diasporowy. To co łączyło jego zwolenników z syjonistami, to przekonanie, że Żydzi są narodem. Uważali jednak, że są narodem europejskim i nie wysuwali planów emigracyjnych. W 1902 r. żydowski historyk rosyjski, Szymon Dubnow, sformułował koncepcję narodowo-kulturalnej autonomii. Najogólniej mówiąc, był to bardzo nowoczesny projekt uzyskania od swojego państwa gwarancji swobodnego rozwoju własnej kultury i tożsamości, przy pełnym równouprawnieniu.Dzisiaj taką koncepcję nazwalibyśmy projektem wielokulturowości. Przez krótki czas udało się go zrealizować w niepodległej Litwie (1918-26).

Z kolei Żydzi ortodoksyjni stworzyli partię Agudas Isroel (Związek Izraela), która była odpowiedzią na prądy laicyzacyjne, ale też po części – na antysemityzm. Przyjęli taktykę bezwarunkowego lojalizmu, w zamian za gwarancję swobody wyznania. Taktykę, dodajmy, niezbyt skuteczną, bowiem to ortodoksyjni Żydzi, wyróżniający się odrębnym strojem, byli najłatwiejszą ofiarą przemocy ze strony antysemitów. Ta zaś przybrała masowy charakter w latach 1935-37, kiedy przez 150 miejscowości w Polsce przeszła fala pogromów, w wyniku której 30 osób poniosło śmierć, a rannych zostało 2000 osób. Niektóre z pogromów były inspirowane przez działaczy Stronnictwa Narodowego lub Obozu Narodowo-Radykalnego, ale większość miała spontaniczny charakter. W ich przypadku moralna odpowiedzialność spada w dużym stopniu na polski Kościół rzymskokatolicki, który w tym czasie rozwinął ostrą agitację antysemicką, głoszoną zarówno z ambon, jak i na łamach popularnych pism konfesyjnych, wydawanych w masowych nakładach (np. „Mały Dziennik” miał nakład 350 tys. egzemplarzy).

Wszystkie kierunki polityczne i kulturowe, w jakie angażowali się Żydzi w Polsce międzywojennej, wytwarzały różne tożsamości. Bo zasymilowany inteligent taki, jak na przykład Julian Tuwim, nie miał nic wspólnego z Żydem ortodoksyjnym. Bez względu na nienawiść ze strony antysemitów czuł się albo Polakiem, albo Polakiem pochodzenia żydowskiego, albo Żydem i Polakiem. Zwolennik żydowskiego nacjonalizmu, syjonista, czy Bundowiec, ale także ortodoks, czuli się albo Żydami, albo polskimi Żydami. Każdy z tych odłamów tworzył własną, odrębną kulturę. Bundowiec gardził horą, tańcem, który tańczony był przez młodzież syjonistyczną. Bundowcy mieli własne piosenki i własne tańce. Także chasydzi mieli własne pieśni i tańce, a także własną literaturę. Te różne tożsamości tworzyły barwną mozaikę kulturową polskich Żydów okresu międzywojennego. Niestety, pozostały po niej jedynie nieliczne i wciąż dewastowane cmentarze. A antysemici mają się dobrze…

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Krótka historia antysemityzmu w Polsce
Komentarze (13)
ZB
~zosia bajerek
14 października 2019, 10:58
Określenie litwak nie pochodzi od miejsca zamieszkania! Autorko, trochę poczytaj więcej!
S
sgi
5 listopada 2009, 17:34
Moim zdaniem problem polega na tym, że żydom nie zależy na przebaczaniu ( ani w jedną ani w drugą stronę) tylko na tym aby ich przepraszać. Przypomnij sobie kiedy ,,powstał,, temat zagłady a przy okazji sprawa antysemityzmu – w okresie tworzenia państwa żydowskiego. Każde państwo musi mieć temat przewodni. Żydzi jak nikt na świecie potrafią wmówić wszystkim, że cokolwiek krytycznego powie się na ich temat, jest objawem antysemityzmu. I tu leży problem. Myślę, że ks. Chrostowski ma rację, wola jednej strony to za mało …
R
Roman
5 listopada 2009, 16:48
@sgi Oczywiście, że trzeba otwarcie piętnować znieważanie symboli chrześcijańskich i religii chrześcijańskiej. Nie znaczy to jednak wcale, że trzeba w związku z tym mówić o proszeniu Żydów o przebaczenie za antysemityzm jako wyrazie chrześcijańskiej szlachetności. Skoro Jan Paweł II prosił Żydów o przebaczenie bezwarunkowe, czym byłoby teraz napominanie ich, że do własnych win się nie przyznali? W kontekście prośby o przebaczenie - właśnie stawianiem im jakichś warunków, w jaki sposób powinni nam przebaczać! Piętnowanie nagannych zachowań współczesnych Żydów względem chrześcijan trzeba oddzielić od kwestii żydowskiego przebaczania za antysemityzm. Jeśli tego się nie oddzieli, nieustannie będzie odbywać się coś w rodzaju "wet za wet". W takiej praktyce jednak Żydzi jako ofiary antysemityzmu dysponują bronią poniekąd mocniejszą. Gdy Żydów piętnuje się za antychrześcijańskie zniewagi, nie powinna w ogóle być wspominana prośba o przebaczenie za antysemityzm. Inaczej nie wyjdziemy z bolesnego błędnego koła.
S
Sławek
5 listopada 2009, 15:56
@sgi Przede wszystkim trzeba najpierw zdać sobie sprawę, że czym innym jest antyjudaizm chrześcijański (niechęć motywowana wiarą i danymi teologicznymi), a czym innym antysemityzm jako ideologia polityczna. Ta ostatnia rzeczywiście zrodziła się dopiero w XIX wieku. Taki Dmowski przez wiele lat wcale nie uznawał się wcale za katolika, tylko za darwinistę społecznego. Był nastawiony antyreligijnie i swą niechęć do Żydów definiował w kategoriach nacjonalistycznych i rasistowskich a nie chrześcijańskich. W wypadku antychrześcijańskiej polemiki judaizmu rabinicznego trzeba ważyć proporcje, a nie domagać się od razu od Żydów bicia za to w piersi. W końcu to chrześcijanie przez wieki byli dyskryminującą (a nawet, zdarzało się, prześladującą) większością. Postawa typu "uznam moją wielką winę względem Ciebie wtedy i tylko wtedy, gdy Ty uznasz swoją względem mnie" jest odwoływaniem się do bardzo dziecinnego poczucia sprawiedliwości a nie do Ewangelii. Jan Paweł II uznał antysemityzm za grzech i przepraszał za niego w imieniu Kościoła Żydów. Niczego się przy tym od nich domagał. Ot i kropka. Tu nie chodzi, o warunkowe uznanie winy. Chrześcijanie, chociażby ustami Jana Pawła II, prosili o przebaczenie. Bez warunków wstępnych. Zauważ tylko, że ze strony żydów, uznania swoich win nie było. Nawet w najmniejszym stopniu. Mam prawo sądzić, że uległości powodują eskalacje ich żądań . Z innej beczki. Jak myślisz co by się stało, gdyby w jakimkolwiek polskim programie TV ukazałyby się uwagi antyżydowskie podobne do programów ,, rozrywkowych,, emitowanych w telewizjach izraelskich dot Najświętszej Panienki. Znam odpowiedź. - larum na cały świat. I tak to wygląda … ot i kropka
Jurek
5 listopada 2009, 10:49
@JurekS Artykuł ukazał się miesięczniku PRZEGLĄD POWSZECHNY a nie w TYGODNIKU POWSZECHNYM! Rzeczywiście, masz rację. Nie zauważyłem tego. No cóż. Dosyć dawno miałem  bliski kontakt z TP, nawet z jednym z pracowników (SJ).  Mam nadzieję, że sznowni ojcowie Jezuici zajmuja się też inną problematyką.
R
Roman
5 listopada 2009, 10:22
@JurekS Artykuł ukazał się miesięczniku PRZEGLĄD POWSZECHNY a nie w TYGODNIKU POWSZECHNYM!
R
Roman
5 listopada 2009, 10:20
@sgi Przede wszystkim trzeba najpierw zdać sobie sprawę, że czym innym jest antyjudaizm chrześcijański (niechęć motywowana wiarą i danymi teologicznymi), a czym innym antysemityzm jako ideologia polityczna. Ta ostatnia rzeczywiście zrodziła się dopiero w XIX wieku. Taki Dmowski przez wiele lat wcale nie uznawał się wcale za katolika, tylko za darwinistę społecznego. Był nastawiony antyreligijnie i swą niechęć do Żydów definiował w kategoriach nacjonalistycznych i rasistowskich a nie chrześcijańskich. W wypadku antychrześcijańskiej polemiki judaizmu rabinicznego trzeba ważyć proporcje, a nie domagać się od razu od Żydów bicia za to w piersi. W końcu to chrześcijanie przez wieki byli dyskryminującą (a nawet, zdarzało się, prześladującą) większością. Postawa typu "uznam moją wielką winę względem Ciebie wtedy i tylko wtedy, gdy Ty uznasz swoją względem mnie" jest odwoływaniem się do bardzo dziecinnego poczucia sprawiedliwości a nie do Ewangelii. Jan Paweł II uznał antysemityzm za grzech i przepraszał za niego w imieniu Kościoła Żydów. Niczego się przy tym od nich domagał. Ot i kropka.
Jurek
5 listopada 2009, 10:20
A co Ci się Jurek nie podoba? Że kogoś prześladują?- mnie też to się nie podoba, ale artykuł to bardzo dobry. Artukuł jest w porządku. Chodzi mi o zachowanie proporcji. W tej gazecie więcej pisze się o antysemityźmie niż o antypoloniźmie. A ks. Bonieckiego (red.) telewizje Polsat TVN itp. zawsze wyciągają się jako sztndarową postać Kośioła w walce z tzw. ciemnogrodem. Ciagle oskarża się nas Polaków jako naród o antysemityzm przemilczając, że zjawisko to w innych krajach miało znacznie szerszy wymiar. Za samą dyskusję np. czy należy się coś Żydom czy nie można zostać oskarżonym o antysemityzm. Holokaust dawno się juz skończył. A najbardziej przesladowaną religią w dzisiejszym świecie jest chrześcijaństwo. Wystarczy przejrzeć statystyki zamordowanych, więzionych ludzi z powodu wierności Chrystusowi.
S
sgi
5 listopada 2009, 09:24
autor, nie wiedzieć czemu, określa początek antysemityzmu na czasy nowożytne. ciekawe dlaczego nie opisuje np. ,, przypadku hiszpańskiego,, albo jeszcze wcześniejszego - czasów św Pawła ? nienawiść jest grzechem. ale wskażmy genezę problemu. wskażmy również nasze starania ( katolików) i brak ekwiwalentności ze strony judaizmu rabinicznego. bierność i układność za wszelką cenę doprowadzi do tego, że krzyże zaczną znikać jak ten z oświęcimia. Wczoraj oświęcim, dzisiaj włoskie szkoły.
E
essy
4 listopada 2009, 22:45
A co Ci się Jurek nie podoba? Że kogoś prześladują?- mnie też to się nie podoba, ale artykuł to bardzo dobry.
N
Nieobłudny
4 listopada 2009, 22:35
Moim natomiast zdaniem wcale to nudne nie jest. Wiele się dowiedziałem. Za tekst dziękuję. A jak historia prawdziwych prześladowań kogoś nudzi, to niech zacznie ćwiczyć  koncentrację.
Jurek
4 listopada 2009, 22:05
No cóz, po Obłudniku Powszechnym mogłem się takiego artykułu spodziewać. A pamiętam tę gazetę z dawnych czasów jako bardzo dobrą.
S
sgi
4 listopada 2009, 21:59
temat ciekawy, niestety artykuł napisany podręcznikowo - czyli wieje nudą. Wyciągane wnioski, moim zdaniem nietrafne i niezgodne z prawdą