Latarnie nie mają kółek

(fot. Skunkworks Photographic/flickr.com)
Łukasz Kaźmierczak / "Przewodnik Katolicki"

Bardzo irytuje mnie wśród części obecnych hierarchów ich uległość wobec terroru salonowego. Okazuje się, że ktoś nawet tak wyraźnie zaburzony psychicznie jak marszałek Niesiołowski może brutalnie zrugać biskupa i Kościół po prostu na to nie reaguje - mówi Rafał A. Ziemkiewicz.

Podobno nie lubi Pan wypowiadać się publicznie na temat Kościoła.

- Wywodzę się z takiej rodziny, w której tradycyjnie księdza nie krytykowano - nawet jeżeli zrobił coś ewidentnie niemądrego czy nieprzystającego do jego szaty duchownej. I ten nawyk we mnie pozostał tzn. do dziś bardzo gryzę się w język i nie lubię takiego łatwego mądrzenia się na tematy kościelne. No, ale ponieważ jestem publicystą, i to publicystą politycznym, a przy tym katolikiem - nie chcę powiedzieć, publicystą katolickim, bo to by od razu sugerowało, że mój punkt widzenia jest w jakiś sposób przez Wspólnotę autoryzowany - to się jednak od czasu do czasu w kwestiach Kościoła wypowiedzieć muszę.

Z łatką publicysty katolickiego nietrudno wypracować w sobie coś w rodzaju dobrowolnego autowędzidła…

DEON.PL POLECA

- Ale to wędzidło działa też przy różnych innych tematach. To rodzaj dyskomfortu, który często odczuwam jako publicysta polityczny, kiedy obserwuję - delikatnie mówiąc - niską jakość opozycji, a z drugiej strony mam świadomość, że tylko ta opozycja jest w stanie odsunąć od władzy ludzi zdecydowanie od niej gorszych i bardziej szkodliwych. Mój kolega Piotr Semka nazwał to "syndromem Białej Gwardii" - białogwardyjcy to byli z reguły bandyci, obwiesie i różna najgorsza szumowina, ale jak się uświadomi, kim byli bolszewicy, to od razu człowiek nabiera sympatii do Białej Gwardii.

Ale i tak nie uciekniemy od tematyki kościelnej. W Polsce religia rzymskokatolicka jest przecież swego rodzaju religią obywatelską.

- Ha, ja wręcz uważam, że religią antypaństwową!

Antypaństwową?

- U nas istnieje bardzo silna tradycja, że Kościół powinien być po stronie ludzi, a przeciwko elitom i establishmentowi. To jest zresztą bardzo zakorzenione w tradycji ewangelicznej - Jezus nie zawierał raczej bliższych znajomości z faryzeuszami, tylko prowadzał się z jakimiś celnikami, rybakami i, jak to się dziś mówi językiem mediów, "starszymi, gorzej wykształconymi, z małych miejscowości". I właśnie z tego obowiązku staram się Kościół rozliczać.

To od czego zaczniemy?

- Bardzo irytuje mnie wśród części obecnych hierarchów ich uległość wobec terroru salonowego. Okazuje się, że ktoś nawet tak wyraźnie zaburzony psychicznie jak marszałek Niesiołowski może brutalnie zrugać biskupa i Kościół po prostu na to nie reaguje, tak jakby to się nie stało albo jakby owego czynu dopuścił się jakiś szeregowy kmiotek, a nie czołowy polityk tego kraju. Biskup zostaje w tym sporze sam, i to jest coś niewiarygodnego.

A jeszcze wcześniej polski prezydent pozwala sobie na cenzurowanie kazań, na co, o ile mi wiadomo, nie poważyli się nawet stalinowcy. Takich przypadków jest ostatnio sporo. I jeżeli w tym momencie Kościół udaje, że nic się nie dzieje, no to trudno Go nie krytykować.

A może nasz Kościół jest zarazem państwowy i antypaństwowy? Ot, taki polski paradoks?

- Myślę, że pozycję Kościoła najlepiej oddaje tradycyjne określenie, które przyznano ongiś kard. Wyszyńskiemu: interrex. I to jest rzeczywiście prawda, tak się złożyło w naszej historii, że Kościół katolicki jako struktura, jako idea - a więc również idea, że maluczcy, ostatni, będą pierwszymi - to jest fundament, na którym w dużym stopniu opiera się idea polska. I to nie jest przypadek, że nawet najbardziej zajadli antyklerykałowie mają u nas katolickie pogrzeby.

Fakt.

- A więc jest to zupełnie inna sytuacja, niż w takiej choćby Hiszpanii, gdzie sojusz Tronu z Ołtarzem był przez wieki niezwykle silny. Natomiast w naszej polskiej tradycji istnieje bardzo zasadnicza wrogość między tymi dwoma ośrodkami władzy. I tak jak nie można wyrwać Kościoła z polskości, tak też nie można wyrwać z polskiego Kościoła ks. Kordeckiego, czy ks. Ściegiennego i zadekretować, że odtąd kapłan powinien zajmować się wyłącznie duchowymi sprawami. Tak może sobie być w Ameryce, gdzie nawet tego rodzaju kwestie jak położenie dachówki na budynku kościoła leżą w gestii rady parafialnej, a ksiądz jest wysoko wyspecjalizowanym facetem od odprawiania liturgii. To jest w Polsce zupełnie nie do pomyślenia i taki Kościół byłby Polakom zupełnie niepotrzebny.

Zgoda, mamy naszą tradycję, ale mamy też wielki kompleks niższości wobec Zachodu. W czasach niedawnej transformacji ustrojowej wmawiano nam np., że głównym cywilizacyjnym balastem Polaków jest ciemny Kościół.

-Wmawiano, ale nie wmówiono.Muszę tutaj powtórzyć to, co z maniackim uporem głoszę wszędzie aż do znudzenia: w moim przekonaniu polską sytuację determinuje taki głęboki, wielowiekowy, kulturowy podział, który próbujemy bezskutecznie przezwyciężyć. Nie na darmo nasz wieszcz narodowy marzył: "jeden tylko cud, z polską szlachtą polski lud".

Bo prawidłowości, które rządzą naszym państwem są takie, że kiedy elita próbuje nasz lud wychować, to lud się bardzo skutecznie przed tym broni, ponieważ jest od wielu lat przyzwyczajony, że ktoś go stale usiłuje przefasonować i wychowywać. Efekt jest zaś taki, że mamy bardzo silne napięcie między dwiema Polskami, które się przy tym uważają za Polski jedyne.

Ale po 1989 roku jedna ze stron stała się jakby bardziej "tą jedyną"…

- Tak, wtedy po raz pierwszy doszło do głosu środowisko, które nazywam michnikowszczyzną, a więc pewna formacja inteligencka, która przejęła stare założenie, że światła elita wychowa ciemny lud. I ta pewna siebie michnikowszczyzna zapragnęła wychować sobie także polski Kościół. Przygotowano wzorzec pozytywny "katolicyzmu otwartego", który miał stopniowo wyrugować katolicyzm tradycyjny - ten nasz niby "zamknięty" katolicyzm narodowy. Ale to im się nie udało.

Nie nadajemy się na otwartych katolików?

- Okazało się, że ten katolicyzm otwarty nie miał żadnej mocy uwodzenia. Dziś, po dwudziestu latach można powiedzieć chyba, że jest to projekt ograniczający się już tylko do paru bardzo, bardzo sędziwych panów, którzy sami mają poczucie generalnej klęski. Kiedy np. czytam wywiad z bp. Pieronkiem - dość skandaliczny szczerze mówiąc, ale nie mnie dyscyplinować biskupa - to jest to rozmowa z rozgoryczonym prorokiem katolicyzmu otwartego, którego kompletnie nie posłuchano i który nie bardzo rozumie, dlaczego ten katolicyzm się nie udał.

No to dlaczego się nie udał?

- Wyjaśnię to poprzez porównanie - był kiedyś taki dziennik, który się zreformował, chwaląc się hasłem reklamowym, że jest gazetą, którą można przeczytać w 15 minut, podczas gdy inne w godzinę. I ów tytuł bardzo szybko padł, bo ludzie słusznie doszli do wniosku, że skoro zamiast godziny można czytać 15 minut, to jeszcze lepiej jest w ogóle nie czytać.

I podobnie było chyba z tą ofertą katolicyzmu otwartego. Lepiej nie być katolikiem w ogóle niż wyznawać takie nie wiadomo co. Kiedyś napisałem nawet, że człowiek potrzebuje Kościoła jak latarni morskiej. Ale ta latarnia musi być stale w tym samym miejscu. Bo jeżeli próbuje się jeździć z nią na kółkach, żeby ludzie mieli światło bliżej, to wówczas nie jest już ona nikomu do niczego potrzebna.

Z tego całego eksperymentowania z katolicyzmem "otwartym" ostało się jedynie hasło: "Kościół nie powinien się mieszać do polityki".

- U nas ciągle pokutuje takie peerelowskie pojmowanie "zajmowania się polityką" - władza rzuca dziś oskarżenie, że ktoś się zajmuje polityką, kiedy np. tak jak niedawno abp. Gądecki mówi, że nie wolno kłamać, nie wolno wyzyskiwać i okradać ludzi z owoców ich pracy. A zaraz potem rozpętuje się nagonka mająca udowodnić, że takie słowa biskupa godzą w podstawy ustrojowe naszego państwa. Paranoja. Zupełnie jak za nieboszczki komuny.

To jest kanał, w który absolutnie nie wolno pozwolić się wpuścić. Kościół nie powinien zajmować się polityką w tym sensie, że nie powinien nakazywać wiernym, aby głosowali na pana Pipsztyckiego z jednej listy albo na pana Babackiego z listy drugiej. Kościół nie powinien pchać się w międzypartyjne i wewnątrzpartyjne przepychanki i nie powinien decydować o obsadzie stanowisk - i to akurat jest prawda.

A da się tak?

- Zawsze możliwe jest jakieś iskrzenie, bo proboszcz musi być bardziej z ludem, a biskup jednak troszkę bardziej myśleć o całości Kościoła. Tylko że w PRL-u mieliśmy prymasa Wyszyńskiego, który rządził bardzo patriarchalnie i bardzo surowo, ale dzięki temu Kościół trzymał jeden wyraźny kurs. Natomiast w tej chwili rzeczywiście brakuje takiego wyraźnego przywództwa. Być może jest to naturalne - takie osobowości jak Wyszyński czy Wojtyła nie rodzą się przecież w każdym pokoleniu. A może po prostu w cieniu wielkich drzew nie rosną inne wielkie drzewa?

Faktem jest, że gdybym miał wymienić dwa największe dziś problemy polskiego Kościoła, to jednym z nich jest właśnie brak niekwestionowanego przywódcy.

Syndrom kryzysu dynastycznego?

- Połączony z pewną dawką propagandy sukcesu.

Jest dobrze, bo na Lednicę znów przyjechało kilkadziesiąt tysięcy młodych?

- Tylko, że gra idzie o te tysiące osób, które tam nie przyjeżdżają i do których nie ma żadnego dotarcia. Sukcesem nie jest zorganizowanie wiernych, którzy i tak są wiernymi, ale przyciągnięcie do Kościoła ludzi nowych i tych, którzy się od niego oddalili. A to jest zadanie niezwykle trudne, które można wykonać tylko dysponując armią zapalonych kaznodziejów, takich "szaleńców bożych" gotowych iść, działać i przyciągać ludzi własnym przykładem. Oni się nie rodzą na kamieniu, o nich trzeba zadbać.

Tymczasem mam wrażenie, że na fali takiego hurraoptymizmu po czasach Jana Pawła II zapomniano trochę, że o wyniku bitwy tak naprawdę nie zadecydują ciężkie jednostki pancerne, tylko te grupy harcowników, czy rangersów - mówiąc językiem militarnym - którzy idą w interior i te wioski, wioska po wiosce pozyskują.

A drugi problem polskiego Kościoła?

- Trochę przekornie powiem, że jest nim sam model "ludowego" katolicyzmu. To nasza siła a zarazem słabość. Polski katolicyzm był słusznie mitologizowany w latach zniewolenia, bo dawał siłę i pozwalał na przetrwanie polskiego ducha. Ale ta sama ludowość sprawia, że jest to taki katolicyzm, powiedziałbym…

Podpowiem: nieszczególnie gorliwy.

- Otóż to. Nasz ludowy katolicyzm opiera się na dużym przywiązaniu do ceremonii, ale równocześnie można by dla niego utworzyć takie motto: "zawsze się jakoś wyspowiadam".

Polski katolik nagrzeszy, nagrzeszy, a potem próbuje ułożyć się z Panem Bogiem na swoich warunkach.

Przynajmniej jest przewidywalnie.

- W polskim modelu religijności rzeczywiście nie ma miejsca na żadnego Savonarolę, tutaj żaden sekciarz wiele nie zwerbuje, bo się go po prostu spuszcza za drzwi, żeby nie zawracał głowy. "Do dyskusji to ja nie potrzebuję Świadków Jehowy, mam księdza proboszcza, niech sobie idą do niego i z nim dyskutują" - tak to wygląda w praktyce.

Natomiast z drugiej strony ten nasz ludowy katolicyzm ma też niestety dużą tendencję do wchodzenia w fasadowość. I dlatego rząd Tuska, który chce dziś Kościół skorumpować, odstrzeliwując przy tym ojca Rydzyka i paru biskupów, którzy mu nie pasują, jest dużo bardziej niebezpieczny niż zwariowana lewica spod znaku pani Labudy czy pani Sierakowskiej idąca na beznadziejne frontalne starcie z Kościołem.

Powiedział Pan: korumpować…

-Pokusa korupcji jest rozpisana na wiele drobnych działań, nikt tutaj nie będzie miał poczucia zdrady, ani dyskomfortu, że troszkę ustąpi. I z tego pewnie bierze się brak reakcji na haniebne i plugawe potraktowanie jednego z biskupów przez wicemarszałka Sejmu. Być może zwycięża myślenie: zostawmy to w spokoju, wiadomo jaki jest Niesiołowski, a jak wystąpimy za ostro, to popsujemy stosunki i tyle pięknych dzieł na tym ucierpi.

Otóż, tu właśnie objawia się brak przywódcy, który, tak jak kard. Wyszyński, powiedziałby: nie - na pewne rzeczy nie wolno pozwalać, bo się tworzy niebezpieczny precedens, władza się rozzuchwala. Za chwilę takich prób wychowywania biskupów będzie coraz więcej. A potem zejdzie to do poziomu lokalnego i lokalnych kacyków partyjnych, którzy będą sobie ustawiać kler wedle klucza: ty dostaniesz blachę na dach kościoła, a ty nie dostaniesz, bo "pyszczyłeś" na ambonie.

To silny argument.

- Co gorsza, obawiam się, że pewna część hierarchów byłaby gotowa przyjąć taką ofertę. Nie byłoby wtedy problemu z pieniędzmi, z wejściem do mediów i z różnymi takimi sprawami. Tylko że historia pokazuje, że to jest zawsze zła droga dla Kościoła. Bo Kościół jest dla zadymiarzy, dla "bożych szańców". Powinien być anty, być przeciwko. Owszem, oddajcie cesarzowi co cesarskie, ale nigdzie nie powiedziano, że macie iść do tego cesarza na służbę.

Twierdzi Pan, że obecna władza próbuje zbudować taki państwowy Kościół na wzór tudorowskiego anglikanizmu?

- Państwowy, ale powiedziałbym, że przede wszystkim dekoracyjny. Obserwujemy silne dążenia ze strony władzy, aby Kościół w ten system władzy wmontować, mieć swoich nadwornych kaznodziejów, którzy będą wygłaszać piękne kazania o jedności europejskiej i powtarzać, jakiego to mamy fajnego premiera i jak wspaniale rządzimy Europą ku podziwowi ogółu.

I wszystko to jedynie dla paru miłych słówek?

- Platforma w osobach swoich najwybitniejszych przedstawicieli zdaje sobie sprawę z własnej słabości, czyli z tego, że jest takim pospolitym ruszeniem cwaniaczków, którzy chcą jak najwięcej dla siebie "wydoić", mówiąc językiem Szpota. Obecne rządy to jest właśnie eksplozja cwaniactwa, to są "towarzysze Szmaciaki" naszych czasów. Tusk to rozumie i odczuwa głód pewnej idei. Tusk nie ma swojego mitu, Tusk rozpaczliwie tego mitu szuka, no i pewnie ucieszyłby się, gdyby Kościół był w stanie udzielić mu jakiejś sakry.

I dlatego możemy spodziewać się kolejnych korupcyjnych propozycji - Tusk swoją metodą będzie jedną ręką wypuszczał Niesiołowskiego i innych drobnych szczekaczy, po to, by kąsali biskupów i "nie klękali przed księdzem", a drugą wysyłał partyjnych emisariuszy, by tłumaczyli biskupom, że PO w gruncie rzeczy jest za wartościami chrześcijańskimi i może wspomóc sponsorską hojnością rozmaite dobre dzieła, ale w zamian oczekuje pewnych przejawów życzliwości.

I Kościół to kupi?

- Jak mówiłem, los Kościoła zależy od tej armii kościelnych rangersów, którzy idą w interior.

I myślę, że los Polski też tak naprawdę w dużej mierze od tego zależy. Bo nasze państwo przypomina dziś bardzo schyłkowy PRL - oczywiście nie w sensie dosłownym, ale jednak zadziałała tutaj jakaś pamięć materiału - z takimi zjawiskami jak nomenklatura, układ sitw, koterii, podwieszeń, kto jest czyim człowiekiem, kto komu, którą rękę, którą ręką myje, kto kogo drapie w plecy i kto z kim wymienia przysługi.

I jest, moim zdaniem, jedynie kwestią czasu, kiedy znowu się to skończy tak samo, tzn. wybuchem gniewu i odrzuceniem tej cwaniackiej elity, która doi Polaków. Tym bardziej, że władza rozrosła się niewiarygodnie - w ciągu trzech ostatnich lat przybyło 100 tys. urzędników. Dziś w Polsce jest pół miliona urzędników i 4,5 miliona osób zatrudnionych w tzw. sferze publicznej. W kraju, który liczy sobie 37 milionów mieszkańców i ma bardzo niekorzystną demografię, utrzymanie tak licznej kasty próżniaczej jest po prostu na dłuższą metę niemożliwe. I gdyby nie te ogromne długi, które to wszystko na razie finansują, dawno już doszłoby do wybuchu społecznego niezadowolenia. Ale w końcu do takiego testu prawdy dojdzie i jest bardzo ważne, żeby w tym momencie Kościół był jednoznacznie po stronie ludzi, a nie po stronie cwaniaków, nomenklatury i salonowej elity.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Latarnie nie mają kółek
Komentarze (31)
1
1430
23 sierpnia 2011, 14:30
Nie będę mówił, kto rządzi moją gminą, ale mogę zdradzić, że jest to partia, która swym symbolem uczyniła pogięty pomarańczowy spinacz. Podobno w zamyśle miał być uśmiechnięty kontur Polski, ale spinacz wydaje się bardziej trafionym godłem dla ugrupowania, które w zaledwie trzy lata zwiększyło liczbę urzędników o 100 tysięcy, czyli jedną czwartą. I skromnie się tym nie chwali, podobnie jak zaciągnięciem w tym samym czasie ponad 300 miliardów złotych długu. <a href="http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/">http://blog.rp.pl/ziemkiewicz/</a>
1
1354
23 sierpnia 2011, 13:54
Facet ma pisarski talent. Polszczyzna jego wysmakowana. Pamiętam go jeszcze z anteny TOK FM, a potem Polskiego Radia. Ciekawe audycje. Kiedyś na blogu stało napisane: Między Michnikiem a Rydzykiem. Chyba skręcił w kierunku PiS... W sumie lubię faceta, ale politycznie nie będę posłuszny. Sympatia wszak nie musi iść w parze z pełnym poparciem, choć tak często bywa.
D
dureń
23 sierpnia 2011, 13:32
Autor stawia jasne tezy polityczne. Te tezy dyskwalifikują artykuł, bo jest to ocena jednostronna, nieobiektywna. Niuanse zostawiam smakoszom pisowskiego pijaru.
AC
Anna Cepeniuk
23 sierpnia 2011, 12:40
"Panie dziękuje Ci za to, że zakryłeś to przed mądrymi i objawiłeś prostaczkom" Por ?! Oceny - to pod tekstem specjalny "przycisk" Prosić to Ty możesz ~Pretorianie - wszystkich, nie tylko durni ....
23 sierpnia 2011, 11:49
To jedna z ocen sytuacji w Polsce i Kościoła. Artykuł sam w sobie nie posiada inteligencji (w teście IQ nie odpowiedział na żadne pytanie ;-) ). Każdego, kto nie rozumie niuansów proszę o komentowanie, do tego służy przycisk: Dodaj komentarz ;-) PS. Przepraszam za nic nie wnoszący post, ale od czasu do czasu nie mogę się powstrzymać.
P
Pretorianin
23 sierpnia 2011, 10:56
To jedna z lepszych ocen sytuacji w Polsce i Kościoła. Artykuł jest inteligentny, czyli nie dla durniów. Wszystkich, którzy nie rozumieją niuansów proszę o wstrzymanie się od komentarzy.
2
23:47
22 sierpnia 2011, 23:48
A co nie jest wytworem wyobraźni? Każdy inaczej widzi świat.
MZ
Moim zdaniem
22 sierpnia 2011, 22:34
Co za bełkot. I nie chodzi mi o formę, ale o treść. Postawione diagnozy to wytwór wyobraźni pana Ziemkiewicza. On tak widzi świat. A że drukuje to Przewodnik Katolicki... na co i po co?
AC
Anna Cepeniuk
22 sierpnia 2011, 14:51
~Kinch i ~ja - zgadzam się z Wami i bardzo Wam dziękuję za Wasz komentarz i spostrzeżenia. A Bogu dziękuję za to, że "Latarnie nie mają kółek" - bo co by było gdyby je miały!! Pozdrawiam i dobrego dnia wszystkim życze.
J
ja
22 sierpnia 2011, 14:13
Panie Ziemkiewicz. Dla chrześcijanina Kościół (hierarchiczny, czy w szerszym znaczeniu) nie jest latarnią. Naszą latarnią jest Jezus Chrystus i chciałbym Pana uspokoić, że On nie ma kółek. 
22 sierpnia 2011, 13:15
A wywiadu: - U nas ciągle pokutuje takie peerelowskie pojmowanie "zajmowania się polityką" - władza rzuca dziś oskarżenie, że ktoś się zajmuje polityką, kiedy np. tak jak niedawno abp. Gądecki mówi, że nie wolno kłamać, nie wolno wyzyskiwać i okradać ludzi z owoców ich pracy. A zaraz potem rozpętuje się nagonka mająca udowodnić, że takie słowa biskupa godzą w podstawy ustrojowe naszego państwa. Paranoja. Zupełnie jak za nieboszczki komuny. To jest kanał, w który absolutnie nie wolno pozwolić się wpuścić. Kościół nie powinien zajmować się polityką w tym sensie, że nie powinien nakazywać wiernym, aby głosowali na pana Pipsztyckiego z jednej listy albo na pana Babackiego z listy drugiej. Kościół nie powinien pchać się w międzypartyjne i wewnątrzpartyjne przepychanki i nie powinien decydować o obsadzie stanowisk - i to akurat jest prawda. Tak więc Ziemkiewicz wyraźnie nie jest zwolnnikiem tego, by Kościół w jakikolwiek sposób decydował o tym, która partia lub nurt polityczny są słuszne lub nie. Co do tego, kiedy Kościołowi zarzuca się, że miesza się do polityki, to zarzuca mu się to zawsze. Dlatego, że wystarczy, by hierarchia Kościoła wypowiedziała się na temat stanowiska wobec np. in vitro, a już z natury rzeczy dotknięte jest to, co jest polityką. Kto ma wolę uczciwego dostrzeżenia podobnych niuansów również w wypowiedziach Ziemkiewicza, ten jest w stanie odróżnić jedno od drugiego.
K
kemot
22 sierpnia 2011, 12:33
 @Kinch Bardzo trafny i cenny komentarz.
K
Kinch
22 sierpnia 2011, 11:02
Ciekawy wywiad. P. Ziemkiewicz ma interesujące poglądy na temat użyteczności Kościoła. Moim jednak zdaniem Kościół służy tylko zbawieniu człowieka, a on traktuje go jak jakąś formację kulturową, w każdym kraju inną, zupełnie nie związaną z wiarą w Boga. To chyba kompletne niezrozumienie tego czym Kościół powinien być. Chciałem napisać, że p. Ziemkiewicz zupełnie nie rozumie o co chodzi w Kościele otwartym, ale przemyślałem to i chyba on wie doskonale o co chodzi i to mu nie pasuje. Myślę, że bierze się to z małego zaufania Bogu i chęci posiadania pełnej kontroli nad Kościołem, tak jakby obawiano się, że jeśli nie zewrzemy szeregów i nie obwarujemy się jak na wojnę to nie przetrwamy. Jeśli ktoś naprawdę wierzy to nie boi się ani laickiego świata, ani ateistów (nawet tych wojujących), bo jakim sposobem mogą mi oni odebrać wiarę? PS. Niezłe było stwierdzenie, że: nie krytykuję księży, ale w tym miejscu skrytykuję księży. :-)
AC
Anna Cepeniuk
22 sierpnia 2011, 10:47
Jeśli autor troszczy się w taki sposób o Kościół, to albo ja czegoś nie rozumiem, albo do innych kościołów należymy....... Pieniactwo podobne do wymienionego polityka...... No i oceny jakie stawia niektórym hierarchom mówią mi więcej o Nim samym niż o ocenianych.... Zgadzam się z poziomem ocen, ktore są pod tekstem.
WD
wujek dobra rada
22 sierpnia 2011, 10:03
Nikogo nie wyrzucam. Po prostu mu współczuję i radzę co może zrobić, żeby się tak nie męczyć. Nie odpisuj tak szybko. Lepiej zrób najpierw rachunek sumienia. Najlepiej ignacjański.
X
xxx
22 sierpnia 2011, 09:55
"Głosy" w dyskusji nic a nic nie pojęły z wywodów Ziemkiewicza - panuje niesamowity chaos myślenia. Ale dlatego tak łatwo salonowi, ale też "twardym katolikom" więść ludzi na manowce.
V
veritas
22 sierpnia 2011, 09:51
Jak cię tak drażni polskość, to po co tu siedzisz i jesz "polacki" chleb? Droga wolna - świat jest wielki. Na pewno znajdziesz coś dla siebie. Może nie wyrzucaj z kraju każdego, kto się z Tobą nie zgadza? Nikogo nie wyrzucam. Po prostu mu współczuję i radzę co może zrobić, żeby się tak nie męczyć.
A
Alik
22 sierpnia 2011, 09:51
Szkoda, że trudno nie odnieść wrażenia, że gdyby autor trącił opcją wręcz przeciwną,  a jak to jest opcja "wręcz przeciwna"?
A
Alik
22 sierpnia 2011, 09:49
Jak cię tak drażni polskość, to po co tu siedzisz i jesz "polacki" chleb? Droga wolna - świat jest wielki. Na pewno znajdziesz coś dla siebie. Może nie wyrzucaj z kraju każdego, kto się z Tobą nie zgadza? 
V
veritas
22 sierpnia 2011, 09:41
"Polactwo" to tytuł książki Ziemkiewicza. Odnoszę wrażenie, że to panu Ziemkiewiczowi marzy się Kościół narodowy, narodowy właśnie, a nie państwowy. A ja się nie godzę na łączenie katolicyzmu i polactwa! Masz paranoiczną wizję świata. Kto kogo tak niby pobił i poranił w Kościele polskim? I co to za określenie "polactwa"? Zapewne książkę  Ziemkiewicza znasz tylko z tytułu, bo "polactwo" nie oznacza u niego "polskości". Natomiast w twoim poście Kościół narodowy, to łączenie katolicyzmu i polactwa. Jak cię tak drażni polskość, to po co tu siedzisz i jesz "polacki" chleb? Droga wolna - świat jest wielki. Na pewno znajdziesz coś dla siebie.
22 sierpnia 2011, 09:37
Szkoda, że trudno nie odnieść wrażenia, że gdyby autor trącił opcją wręcz przeciwną, albo nie byłoby komentarza tych samych osób, albo autor by "pachniał". Jakkolwiek można mieć różne światopoglądy polityczne, jakoś w troskę autora o Kościół nie wątpię.
A
Alik
22 sierpnia 2011, 09:23
Autor artykułu widzi na jedno oko. Artykuł aż cuchnie polityczną orientacją autora. A wszystko to z "troski" o Kościół...
22 sierpnia 2011, 09:06
,, Dlaczego wysoki hierarcha Kościoła miesza się do tego, schodząc ze swą godnością do poziomu harcownika w gazetowej bijatyce? I to jeszcze w homilii na Środę Popielcową?! Jedyne wyjaśnienie, jakie potrafię znaleźć, brzmi: bo oszalał." ,,Narcybiskup" Rafał Ziemkiewicz  Przyganiał kocioł garnkowi Jeżeli zaś chodzi o przydomek narcy to wśród dziennikarzy trudno znależc bardziej godnego tego przydomka niż Pan Ziemkiewicz.
Jadwiga Krywult
22 sierpnia 2011, 08:47
Autor artykułu widzi na jedno oko. Jest wielce oburzony, że Niesiołowski krytykuje biskupa, a prezydent Komorowski - kazanie, ale jakoś nie wspomina o tym, w jaki sposób prawdziwi, najlepsi katolicy ("starsi, gorzej wykształceni, z małych miejscowości") krytykują innych biskupów albo jak zachowali się w stosunku do księży na Krakowskim Przedmieściu. O wypisywanych przez niego bajeczkach jak to w czasach stalinowskich księża mogli mówić co chcieli nie warto nawet wspominać.
A
ad
21 sierpnia 2011, 22:05
"Polactwo" to tytuł książki Ziemkiewicza. Paranoiczna wizja świata? Doskonale sobie w świecie daję radę, więc raczej dobrze reaguję na bodźce z niego płynące. Skąd takie przypuszczenie, że jestem chory psychicznie? A ja znam dwie osoby, które kontakt z Kościołem poranił i to bardzo boleśnie. Dlatego o tym napisałem. A ja odnoszę wrażenie, że księża w tym kraju boją się świata, a im bardziej się boją, tym zacieklej chcą się przed nim bronić, bijąc na oślep, raniąc innych. (...) Odnoszę wrażenie, że to panu Ziemkiewiczowi marzy się Kościół narodowy, narodowy właśnie, a nie państwowy. A ja się nie godzę na łączenie katolicyzmu i polactwa! Masz paranoiczną wizję świata. Kto kogo tak niby pobił i poranił w Kościele polskim? I co to za określenie "polactwa"?
21 sierpnia 2011, 21:58
 Wywiad jest świetny. Ten artykuł jest świetny. 
V
veritas
21 sierpnia 2011, 21:40
A ja odnoszę wrażenie, że księża w tym kraju boją się świata, a im bardziej się boją, tym zacieklej chcą się przed nim bronić, bijąc na oślep, raniąc innych. (...) Odnoszę wrażenie, że to panu Ziemkiewiczowi marzy się Kościół narodowy, narodowy właśnie, a nie państwowy. A ja się nie godzę na łączenie katolicyzmu i polactwa! Masz paranoiczną wizję świata. Kto kogo tak niby pobił i poranił w Kościele polskim? I co to za określenie "polactwa"?
R
rork
21 sierpnia 2011, 21:26
A gdziez to Ziemkiewicz choćby wspomniał o Kościele narodowym?  Otwartość, tak. Rozmywanie, nie.
L
leszek
21 sierpnia 2011, 21:25
 Pan Ziemkiewicz to przykład takiego człowieka, któremu pycha uderzyła do głowy. Jest poczytnym publicystą i z tego faktu uważa, że może już może z mocą dogmatu wygadywać na każdy temat. Ciekawe, skąd sobie wymyślil tych "4.5 miliona klasy próżniaczej". Zdaniem tego dżentelmena nauczyciel czy lekarz to "próżniak" ? Chyba pan Ziemkiewicz jest jeszczą spadkobiercą mentalności socjalistycznej, gdzie każdy kto nie macha kilofem, łopatą czy nie wylewa surówki w hucie, to nic nie robi i niczego wartościowego nie produkuje.
A
ad
21 sierpnia 2011, 21:21
No proszę, a mnie właśnie cały czas do Kościoła przyciąga jego otwartość i chociaż pomimo znacznego oddalenia się od niego, zobojętnienia na jego obecność, a nawet wrogość wobec instytucji, idea Kościoła otwartego, który stara się rozumieć otaczającą go rzeczywistość i nie boi się dialogu, bardzo mnie do niego przyciąga. Stąd mój zachwyt jezuitami, którzy nigdy nie bali się konfrontacji ze światem i, co najważniejsze, nie bali się świata. A ja odnoszę wrażenie, że księża w tym kraju boją się świata, a im bardziej się boją, tym zacieklej chcą się przed nim bronić, bijąc na oślep, raniąc innych. Nie mam oporów przed krytykowaniem księży, bo księża w Kościele są "tylko" od posługi, a sam Kościół to nie instytucja, ale wspólnota wiernych, która zawierzyła Jezusowi. Wspólnota wiernych, a nie wspólnota plemienna. W Kościele jesteśmy przede wszystkim katolikami, a nie Polakami, zwolennikami takiej czy innej partii, urzędnikami,  etc. Pisał Paweł: "A tu już nie ma Greka ani Żyda, obrzezania ani nieobrzezania, barbarzyńcy, Scyty, niewolnika, wolnego, lecz wszystkim we wszystkich jest Chrystus" (Kol 3:11) Odnoszę wrażenie, że to panu Ziemkiewiczowi marzy się Kościół narodowy, narodowy właśnie, a nie państwowy. A ja się nie godzę na łączenie katolicyzmu i polactwa!
V
veritas
21 sierpnia 2011, 20:51
Bardzo słuszne wywody.