Miłość i przywództwo

(fot. ocd007 / flickr.com / CC BY)
Joanna Sztreker

Św. Ignacy Loyola powiedział kiedyś, że miłość objawia się nie w słowach, lecz w uczynkach. Nie chodzi o to, żebyśmy mówili innym, że ich kochamy, ale byśmy troszczyli się o ludzi, którzy są wokół nas. Jak ma przejawiać się w pracy miłość do bliźniego?

W postępowaniu pełnym szacunku do godności drugiego człowieka, umiejętności dostrzeżenia potencjału innych. Pracodawca jest coś winien swym podwładnym, którzy obdarzają go zaufaniem. To "wielkość serca jest siłą twojej korporacji". Tylko wtedy firma może osiągnąć sukces, gdy ludzie sobie wzajemnie ufają, pomagają sobie i wspierają się. Jest to sposób na przekazywanie sobie wzajemnej miłości w miejscu pracy. Tym różnimy się od komputerów i narzędzi, których używamy, a następnie wyrzucamy.

Według badań rzadko więcej niż 50% ludzi jest szczęśliwych w swoim miejscu pracy, a bardzo mały procent ufa swoim przełożonym. W takim środowisku trudno o efektywną pracę. "Co więc odróżnia przywódców kierujących się miłością od tyranów? Wielka czułość połączona z pasją, która pozwala skłonić innych, by biegli z maksymalną prędkością ku perfekcji".

Któż z nas nie marzył chociaż przez chwilę, aby dokonać czegoś wielkiego, założyć firmę, która podbije rynek, wspiąć się po szczeblach kariery...

Przywództwo pełne miłości to ujrzenie potencjału w innych i wspieranie ich. Często słyszy się o ludziach, że bywają niewdzięczni, chwiejni, wyrachowani oraz że mniej narażają się temu, kto budzi strach niż sympatię. Jezuici nie zgodzili się całkowicie z takim podejściem i wybrali drogę miłości, która doprowadziła ich do sukcesu.

W korporacjach, które działają z większą miłością niż bojaźnią, ludzie czują chęć do pracy, a nie przymus. Zespoły, których działanie opiera się na takich relacjach, prześcigają te, które opierają się tylko na szanowaniu kolegów i wysłuchaniu ich poglądów. Zdecydowanie lepiej funkcjonują jednostki, które są obdarzane zaufaniem oraz są szanowane przez tych, którzy autentycznie mają na celu ich dobro.

Przeczytaj wywiad z Chrisem Lowney'em

"Kierujący się miłością przywódcy widzą świat pełen ludzi obdarzonych niepowtarzalną godnością, a nie pełen tchórzliwych i chciwych oszustów. Żyją zgodnie z założeniem, że ludzie osiągają lepsze wyniki, gdy pracują z ludźmi i dla ludzi, którzy udzielają im rzeczywistego wsparcia i okazują prawdziwe uczucie."

Chris Lowney będzie gościem konferencji "Wiara w biznesie", która odbędzie się 12 maja w Płocku. Na konferencji wystąpią także Tomasz Sztreker, Maciej Gnyszka, Wojciech Żmudziński SJ, ks. dr Przemysław Król sercanin, ks. prof. Ireneusz Mroczkowski - etyk i moralista. Portal DEON.pl jest patronem medialnym tej konferencji. Zobacz więcej >> wiarawbiznesie.pl

Lektura obowiązkowa dla każdego lidera w świecie biznesu. Walter Gubert, prezes banku J.P. Morgan

Chcę przeczytać tę książkę >>

Najpierw sformułuj cel. Potem dokonaj właściwych wyborów związanych z pracą i związkiem. I wreszcie uczyń każdy dzień ważnym i pięknym. Prawda, że łatwe? Jego książka to współczesna wersja "Ćwiczeń duchownych" Ignacego Loyoli. Dowód na to, że pracą i wytrwałością każdy może dojść do obranego celu.

Heroiczne życie. Odkryj cel w życiu i zmieniaj świat - zdobądź własny egzemplarz!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Miłość i przywództwo
Komentarze (8)
N
normalny
29 kwietnia 2014, 19:55
Jak patrzę na twarze panów prezesów, twórców, właścicieli strategii rozwoju itp. to zaczynam się zastanawiać, kto, kogo chce nabić w przysłowiową butelkę? I jeszcze były jezuita, co został dyrektorem banku, a na koniec CHRZEŚCIJAŃSTWO, jako haczyk, na który chcą złapać naiwnych. Dosyć tego ględzenia. Najpierw niech jeden z drugim założy własną firmę, na własnych środkach( ale firmę np.handlową lub produkcyjną), utrzyma się na rynku conajmniej 8 lat( takie są dzisiejsze realia) dopiero wtedy sobie porozmawiamy. Dosyć tego ględzenia. Od tego roku Unia EU - twór z piekła rodem, wypłaca dotacje za kursy, kursokonfernecje, czyli zwykłe ględzenie i przelewanie z pustego w próżne. Ludzie zacznijcie myśleć samodzielnie!
O
ona
29 kwietnia 2014, 19:43
Należy zapytać, czy liderem jest mężczyzna, czy kobieta, czy żyjemy w małomiasteczkowym, czy wielkomiejskim środowisku, czy pracujemy z mężczyznami, czy z kobietami itd. itd. Jest bardzo dużo czynników, które składają się na kształt i obraz firmy. Osobiście nie trawię poradników rodem zza oceanu. Są specyficznie niedojrzałe, takie amerykańskie hepi. A już nie daj Boże, jak autorytetem chce być były ksiądz, albo zakonnik. Sory, ale coś się komuś pogubiło, żeby nie powiedzieć, że nie odczytuje swojego powołonia. Jeżeli prowadzenie firmy ma polegać na ciągłym powtarzaniu: jest super!, wszyscy jesteśmy super!( jak to jest w korporocji, swoją drogą, to najbardziej odczłowieczona forma pracy), to ja mówię NIE! W polskich warunkach prawnych, podartkowych, administracyjnych i społecznych można sobie tylko strzelić w łeb, a nie prowadzić firmę, czyli przy tym  być liderem, a jak ktoś woli, to bosem. Jednym słowem, to zadżumiony kraj.
J
Joanka
25 kwietnia 2014, 22:40
Co za brednie... Większość ludzi przychodzi do pracy, aby zarobić pieniądze, a zdobycie przychylności szefa jest im potrzebne tylko jako środek do tego celu. Magnetyczny przywódca, który nie da ludziom zarobić, zostanie szybko wysłany na drzewo. Jeśli wyróżnionym drukiem podkreślamy, że marzeniem ludzi jest założenie rentownej firmy, lub wspinanie po szczeblach kariery, to jak tego typu motywacja skupiona na własnej ambicji, i statusie materialnym, może być równocześnie wrażliwa na okazywanie troski i szacunku przez przywódcę? Te motywy się wykluczają. Cechą motywacji osiągnięć jest rywalizowanie, a nie współpraca. Chyba, że współpraca jest najlepszym środkiem do wykoszenia rywali. 
IP
idź pod prąd
26 kwietnia 2014, 21:35
smutny jest Twoj komentarz... cywilizacja konsumencka pochłonęła zdrowy dystans do znaczenia pracy, pieniedzy, drugiego człowieka. To właśnie wyziera z Twoich słów.
L
leszek
25 kwietnia 2014, 21:27
Patrząc na obrazek, to jednak wolałbym być bossem niż leaderem. I proszę mnie przekonać racjonalnymi argumentami, że mój wybór jest błędny.
C
czirliderka
25 kwietnia 2014, 21:39
Kiedy jestes leaderem, to przedsięwzięcie/projekt może być szybciej zrealizowane, firma się szybciej rozwija - więcej osób ciągnie lżejszy przedmiot.
L
leszek
25 kwietnia 2014, 23:04
A na jakiej podstawie takie wnioski ? Dodaj jeszcze, że trawa będzie bardziej zielona, krowy będą dawać więcej mleka i kury będą znosić jaka dwa razy dziennie. Żeby więcej osób ciągnęło wystarczy więcej zatrudnić, a nie zamieniać bossa w leadera.
A
aa
26 kwietnia 2014, 21:31
kedy ludzie mają poczucie że szef jest z nimi, a nie NAD nimi, pracują wydajniej, nie czują się ninwigilowani i spawdzani na każdym kroku i ktoś gorszy i niższy co sie ma płaszczyć przed szefem. Wie że leader to leader, że jego perpsketywy są dobre, bo sam się anagażuje w nie a nie tylko stoi i palcem macha co ma być zrobione. jeżeli on w to wchodzi to pracownicy będą mieć poczucie że on ich rozumie, w końcu ciągnie ten wózek razem z nimi. a nie nad nimi. sto raz wolę pracować z leaderm niż bossem, mówię to z własnego doświadczenia. mojego szefa bardzo cenię i szanuję, własnie za taką postawę. i choć znalazłam lepsze pracy pod względem zarobkom ale szefowie byli ...hmmm, można sobie dopowiedzieć jakie się chce słówko na chama i prostaka :) to wolę zostać w mniej płatnej robocie ale z szefem który idzie ramię w ramię.