Pomagam uchodźcom w Dżungli [WYWIAD]

(fot. z materiałów prywatnych A. Szypowskiej)
Aleksandra Szypowska / Karol Wilczyński

Studiuje na University of Cambridge filologię klasyczną. Jest wolontariuszką w Dżungli, prowizorycznym obozie dla uchodźców w Calais. Dlaczego pomaga? Kim są uchodźcy? Poznaj jej historię.

Karol Wilczyński, DEON.pl: Czym jest Dżungla?

DEON.PL POLECA

Aleksandra Szypowska: To obóz dla uchodźców, który znajduje się pod Calais we Francji, w pobliżu przejścia granicznego - portu na kanale La Manche - łączącego kontynent z Wielką Brytanią. Dla mnie osobiście to miejsce, które rządzi się swoimi prawami. Ten świat dla mnie to coś, co łączy piekło i raj tu, na ziemi.

Piekło - bo warunki są okropne. Jest tam pełno błota, pełno wody deszczowej. Ludzie nie mają tam odpowiednich warunków do zamieszkania, nie mają dostępu do podstawowych środków higieny. Toalety są w opłakanym stanie, jest tylko kilka źródeł bieżącej wody.

Z drugiej strony jest to rodzaj pewnego paradoksalnego raju na ziemi - rzadko kiedy spotykam tyle dobra, troski o siebie nawzajem i życzliwosci jak wlaśnie w Dżungli.

(fot. Antoine Wegrowski)

Jesteś Polką, młodą studentką, masz dużo pracy. Dlaczego postanowiłaś tam pojechać? Mogłaś przecież siedzieć w ciepełku, w Cambridge, gdzie studiujesz? Dlaczego chciałaś im pomagać?

Przede wszystkim dlatego, że przeraził mnie wysyp rasistowskich treści, fala niezrozumiałej dla mnie nienawiści w internecie.

Byłam przerażona, że osoby, które są mi bliskie i które bardzo lubię - osoby czarnoskóre czy muzułmanie - są zagrożone takimi treściami. Chciałam być w opozycji do tego typu "wykwitów", chciałam działać od drugiej strony, chciałam być z tymi, którzy są w mniejszości, towarzyszyć imigrantom w ich wędrówce.

Zaczęłam od tego, że publikowałam na Facebooku różne informacje o zbiórkach odzieży czy pieniędzy na pomoc konkretnym osobom. Mieszkając tu, w Anglii, gdzie jest bardzo blisko do Calais, miałam możliwość wyjechania do Dżungli. Skorzystałam z tego właściwie od razu.

Czyli internet był "motorem", który sprawił, że przystąpiłaś do działania?

Na pewno sprawił, że zaczęłam działać przeciwko temu, co zobaczyłam wokół siebie. Do lipca zeszłego roku byłam pewna, że rasizm to relikt przeszłości. Że to coś, co już nie istnieje. Wokół mnie jest mnóstwo osób o innym kolorze skóry, innego wyznania czy z tzw. innych kultur. Jest to normalny i zwyczajny aspekt mojego życia.

Jesteśmy różni, jesteśmy inni - ale razem jest super. Widząc jednak, co rodzi w Polakach strach przed innością, stwierdziłam, że potrzeba siły, aby tę niechęć, lęk, a często nienawiść - zrównoważyć. Dlatego wybrałam taką właśnie drogę, pojechałam do Dżungli.

(fot. Antoine Wegrowski)

Słuchaj, ale przecież tak wiele razy się powtarza, że to nie są uchodźcy, że w dużej mierze mieszkańcy Dżungli czy inni "przybysze" z Bliskiego Wschodu to przede wszystkim imigranci ekonomiczni. To nie są ludzie, którzy przeżyli wojnę. Mówi się, że przyjeżdżają do Europy, żeby poprawić swój byt, często poprzez pobieranie tzw. socjalu.

Spotkałam w Dżungli głównie ludzi z Afganistanu, z Syrii. Dosyć dużo przyjechało z Iranu (co mnie zdziwiło) i Iraku. Spotykałam Sudańczyków, Kurdów i Erytrejczyków. Ale nie spotkałam osób z Tunezji, Egiptu czy Maroka - gdzie rzeczywiście wojny czy konfliktu nie ma.

Cwaniacy są w każdej grupie. Wszędzie znajdą się ludzie, którzy chcą wykorzystać nadarzające się okoliczności. I takich też tam widziałam. Jednak w tej masie, która naprawdę potrzebuje pomocy, jest to niewielki procent. Oczywiście - mogą oni być niebezpieczni, trzeba ich starannie sprawdzić i w razie potrzeby odmówić azylu. Ale przez ich pryzmat nie należy oceniać całej grupy innych osób.

Jeśli chodzi o tę różnicę między uchodźcą a imigrantem ekonomicznym... Moim zdaniem nie ma wielkiej różnicy między osobą, która ucieka przed bombami, karabinem przy głowie, a ludźmi, którzy uciekają przed realnym głodem, brakiem dostępu do wody i codziennego bezpieczeństwa.

Każdy ma prawo szukać bezpiecznego i lepszego, a nawet wygodniejszego życia.

Czy czujesz się bezpiecznie, będąc w Dżungli? Szczególnie po słynnych atakach w Kolonii często powtarza się, że imigranci z Bliskiego Wschodu, którzy są muzułmanami, reprezentują całkowity brak szacunku dla kobiet.

W Dżungli mieszkają nie tylko muzułmanie - wśród żyjących tam osób sporą grupę stanowią chrześcijanie, mieli tam nawet do niedawna dwa kościoły (do czasu, gdy rząd nie postanowił jednego z nich zburzyć).

W obozie zazwyczaj czułam się szanowana, bezpieczna. To było dość nierozważne z mojej strony, ale miałam taki moment, gdy po zmroku stałam sama w grupie siedmiu młodych Afgańczyków... Czułam się jednak szanowana, bezpieczna, a nawet że jestem pod ich opieką.

Był też inny moment, gdy jeden z Syryjczyków ewidentnie chciał mnie złapać, dotknąć. Wtedy wystarczy jednak powiedzieć "nie" i odejść w inne miejsce. Znam też opowieść od znajomej, która była nagabywana przez jednego z mieszkańców obozu - po chwili jednak zjawili się inni, którzy go odciągnęli w inne miejsce.

Są jednostki, które mogą być niebezpieczne, ale na taką jednostkę przypada bardzo wielu innych, którzy będą gotowi do obrony kobiety. I ja, jako kobieta, czułam się szanowana i byłam pod opieką. Są przecież takie wolontariuszki, które przebywają tam 24 godziny na dobę.

(fot. Antoine Wegrowski)

Czyli nie boisz się pomagać?

Nie boję się. Oczywiście, sama i po zmroku bym tam nie poszła, to kuszenie losu. Ale czy nie jest tak samo w wielu polskich miastach? W ciągu dnia jednak rzadko zostaję sama, chodzimy tam najczęściej po dwoje lub troje wolontariuszy - dla pewności.

Ważne jest, aby wchodzić tam z silną, dobrą energią. Dżungla daje ci to, co sam do niej wnosisz (śmiech). Jeśli wejdziesz tam ze strachem, niepewnością czy niechęcią do mieszkańców, to zaraz znajdzie się ktoś, kto tę niechęć czy niepewność wykorzysta. Jeśli wchodzisz tam z życzliwością, ciekawością i zrozumieniem, to uchodźcy to czują.

Lubią, gdy ktoś się nimi interesuje, gdy ktoś chce poznać ich historię. Lubią mówić o tym, co przeszli. Widzą, że nie wstydzisz czy nie boisz się podać im ręki na powitanie. Że rozmawiasz z nimi o tym, co ich boli.

W momencie takiego krótkiego połączenia dochodzi do porozumienia, bycia z nimi razem, które ma dla nich bardzo duże znaczenie. Dla mnie tak samo.

Dlaczego ludzie, których spotkałaś, chcą koniecznie jechać do Anglii? Dlaczego nie zostaną we Francji, Włoszech czy Niemczech?

Są trzy podstawowe powody. Po pierwsze - większość z nich ma już rodzinę w Anglii, krewnych lub po prostu znajomych. Po drugie - język. Zdecydowana większość zna już angielski i dzięki temu ma łatwiejszy start w Wielkiej Brytanii. Oni nie chcą musieć uczyć się innych języków, francuskiego czy polskiego, od podstaw. Po trzecie - czas trwania decyzji o możliwości pozostania. Procedura azylowa w Wielkiej Brytanii jest również znacznie krótsza niż we Francji czy w Niemczech.

Mój kolega pochodzi z Aleppo, obecnie oblężonego i najbardziej bombardowanego miasta w Syrii. Zna trzy języki, skończył studia - to wspaniały człowiek. On również z tych trzech względów chce wjechać do Anglii. Chce po prostu przyjechać do rodziny, jak najszybciej rozpocząć uczciwą pracę i zacząć jak najszybciej swoje normalne życie.

Wiadomo, że są osoby, które mają ideę Eldorado - tej mitycznej Anglii, w której wszystko na pewno będzie dobrze. Nie mają namacalnego dowodu, konkretnego powodu, aby w to wierzyć. Ale to jest niewielka grupa ludzi, rzadko się z nimi spotykam. Większość jednak mieszka w Dżungli i chce dostać się do Anglii ze względu na rodzinę, język i szybką procedurę azylową.

(fot. Antoine Wegrowski)

Czy rozmawiałaś z kimś o Polsce?

Tak, dwie osoby - Afgańczycy - pytali mnie o to, jak jest u nas z azylem. Ale nie umiałam im odpowiedzieć.

Ostatnio pojawiło się kilka informacji o tym, że w Dżungli "się dzieje". Że rząd zniszczył meczet i kościół. Że rośnie poziom agresji i przemocy - zarówno ze strony mieszkańców obozu, ale i obywateli Francji, którzy coraz częściej podpalają namioty w Dżungli. Czy polityka prowadzenia takiego obozu jest skuteczna? Czy władze pomagają uchodźcom?

Nie, polityka władz jest skandaliczna. Od jakiegoś czasu policja każdej nocy używa na terenie obozu gazu łzawiącego bez konkretnego powodu.

Akcja rodzi reakcję. Uchodźcy nie są manekinami - mają swoje mechanizmy obronne i nie będą dawać się bezczynnie bombardować gazem łzawiącym. Wiadomo, że takie akcje policji wzbudzą jedynie niechęć, nienawiść i ostatecznie walki.

Rząd tymi działaniami robi sobie tylko krzywdę. Mieszkańcy obozu, którzy przybywali tam początkowo z życzliwym, a co najmniej neutralnym nastawieniem, pełni godności i ciepła, będą się radykalizować. Na życzenie policji oraz rządu.

Częściowe zniszczenie obozu towarzyszy pewnej polityce, która ma na celu zapanowanie nad Dżunglą. Rozumiem to. Ale obiecywanie, że miejsca kultu pozostaną niezniszczone, a następnie nagłe użycie buldożera, by je zniszczyć w ciągu jednej lub dwóch godzin, jest bardzo nieuczciwe względem drugiego człowieka.

Władze zresztą zniszczyły nie tylko meczet i kościół, ale także szkołę, w której uczyły się tego samego dnia dzieci uchodźców. Pytanie - czy było to rzeczywiście zrobione dla bezpieczeństwa Francji i przejezdnych? Czy też po to, aby zniszczyć ducha wśród mieszkańców obozu? Cel działań władz wydaje mi się jasny i niepokojący - chcą one zniechęcić, złamać ducha uchodźców, osłabić ich psychicznie. To nie przyniesie nic dobrego w dłuższej perspektywie.

Moment zniszczenia kościoła (fot. facebook.com/HelpRefugeesUK)

A czy są jakieś plany, by przenieść obóz? Przecież to nie jest dobry pomysł, by tworzyć przy granicy takie miejsce? Dżungla zresztą powstała sama z siebie...

Jest plan, aby ustawić kontenery dla około tysiąca osób. Plan zakładałby całkowitą kontrolę władz nad tym miejscem. Jest on o tyle dobry, że kontenery zapewniają ciepło i bezpieczeństwo - nie mogą tak po prostu spłonąć, nie zaleje ich woda. Ale w takim miejscu nie będą mogli już pojawiać się wolontariusze. A my tam musimy być, żeby budować choćby pozory jakiegoś normalnego życia, życia w pewnej grupie, która imituje miasto, codzienny ludzki układ.

Co ciekawe, w Dżungli obecnie znajduje się wiele miejsc "socjalnych": restauracje, są kluby z jedną sziszą na stole. To miejsca, gdzie ludzie mogą się spotkać i pobyć razem. A rząd francuski chce im te miejsca odebrać i ustawić w zamian proste kontenery na kilkanaście osób z minimalną toaletą i niewielką przestrzenią do życia. W takim obozie zabraknie jednak tej duszy, którą mieszkańcy Dżungli sobie stworzyli: kuchnie prowadzone przez wolontariuszy czy samych uchodźców, sklepiki, klubiki czy "barber-shop", czyli golibroda.

Są oczywiście "Lekarze bez granic" czy inne namioty medyczne. I wszystko to razem tworzy pewien niesamowity, zadziwiający i całkiem sprawnie funkcjonujący świat.

Choć w tym obozie można odczuć smutek, złamanego ducha wśród ludzi, atmosferę buntu, to jednak strona kulturowo-społeczna jest względnie dobrze rozwinięta. To im daje siłę, trochę nadziei. Mieszkając w takich warunkach, muszą mieć tego typu wsparcie, nie mówiąc już o kwestiach duchowych.

Restauracja "Khorasan" (fot. Antoine Wegrowski)

* * *

Obejrzyj również film pokazujący rzeczywistość obozu w Calais (w jęz. angielskim) i dowiedz się o jego funkcjonowaniu oraz wielu organizacjach, które pomagają uchodźcom (m.in. "Stolarze bez granic"):

Dżungla w Calais - to obóz z którego migranci usiłują przedostać się przez kanał La Manche do Wielkiej Brytanii. Obecnie liczy około 4-6 tys. mieszkańców, żyjących w niehigienicznych, prowizorycznych warunkach. Ludzie marzący o lepszym życiu w Wielkiej Brytanii przybywają do Calais już od dziesięcioleci - co najmniej od ukończenia w 1994 roku tunelu pod La Manche, łudząc się, że przedostaną się do Dover.

Uciekinierzy z Syrii, Iraku i Afganistanu, a także z krajów afrykańskich, podejmują próby przekroczenia granicy francusko-brytyjskiej na dachu pociągu lub w ciężarówkach czy bagażnikach samochodów osobowych przygodnych kierowców.

Od czasu zaostrzenia się rok temu kryzysu migracyjnego brytyjskie władze wybudowały całe mile ogrodzeń wokół portu i wjazdu do tunelu, a uchodźcy i imigranci nadal usiłują wedrzeć się do pociągów Eurostar lub ciężarówek, by pokonać La Manche. Kwestia dzikiego obozowiska w Calais już kładzie się cieniem na relacjach Francji z Wielką Brytanią. Oba kraje usiłują wzajemnie obarczać się odpowiedzialnością za tę sprawę.

Aleksandra Szypowska - Studentka ostatniego roku na Uniwersytecie w Cambridge w ramach studiów klasycznych (Classics), wcześniej Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do Calais wraca regularnie co kilka tygodni jako “short-term volunteer". Jest członkiem zarządu Cambridge University Calais Refugee Action Group.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Pomagam uchodźcom w Dżungli [WYWIAD]
Komentarze (28)
Agamemnon Agamemnon
12 marca 2016, 04:05
Emocje biorą górę. A gdzie rozum? Na polską ziemię w różnych okresach historycznych przybywali różni emigranci, którzy z czasem z asymilowali się i pracowali na rzecz Rzeczpospolitej. Dziś najazd muzułmanów posiada polityczny charakter. Metoda pomocy oferowanej w granicach państwa będącego w konflikcie jest neutralizowana. Ktoś jest zainteresowany ruchem ludności, która jest w stanie dokonać dezintegracji społeczeństw europejskich.
EE
Ewa Ewa Smuk Stratenwerth
21 lutego 2016, 20:57
Pani Olu, dziękuję Pani za to, co Pani robi, jako Polka i jako chrześcijanka! z serca dziękuję ewa
20 lutego 2016, 09:58
Bardzo dobrze, że Pani oraz inne osoby pomagają imigrantom ekonomicznym przetrwać w ciężkich warunkach. Choć dażę tych ludzi szacunkiem to niestety miejsce wielu z nich jest w więzieniach, a nie w obozie dla uchodźców. Niszczenie plandek ciężarówek, wybijanie szyb, ataki na kierowców, niszczenie towaru, celowe prowokowanie niebezpiecznych sytuacji na drodze, prowokowanie sytuacji w której nieświadomy ukrytego imigranta kierowca musi po przekroczeniu granicy płacić ogromne kary. Pani oraz dziennikarze deonu już dawno poszlibyście za takie czyny siedzieć. Szanuje tych ludzi, ale nie może być już miejsca dla ciągłej bezkarności przestępców. 
20 lutego 2016, 10:02
Inną jeszcze sprawą jest nazewnictwo (uchodźca). Osobiście uważam, że uchodźca to osoba, która ucieka do najbliżego bezpiecznego miejsca, w którym jest w stanie godnie przetrwać. Według Państwa logiki uciekinier, który ucieka przed wojną w Syrii do Australii, czy Peru to również uchodźca. Każdy może mieć na ten temat inne zdanie - ale faktem jest, że turcja i liban robią co może by zapewnić godne warunki bytu uchodźcom (w tych rejonach większość uchodźców to kobiety i dzieci).
Oriana Bianka
20 lutego 2016, 10:50
Uchodźcy nie mają godnych warunków w Turcji, Libanie i innych krajach ościennych do Syrii. To w jakich warunkach żyją jest urągające ich godności  i zagrażające życiu. Rodziny z dziećmi mieszkające w kartonach na ulicach Stambułu, żebrzące, dzieci nie uczęszczające do szkoły. Wygodnie jest tego nie wiedzieć?
20 lutego 2016, 14:42
Szanowna Pani (lub Panie). Oczywiście, że wiem o tym problemie. Ja naprawdę życzę wszystkiego co dobre tym ludziom. Nie jestem do nich źle nastawiony. Uważam tylko, że lepiej wspierać finansowo, wolontaryjnie, modlitwą tych, którzy uciekli do krajów ościennych i to właśnie tam zapewnić im godny byt w obozach (tfu jak to okropnie się kojaży) dla uchodźców. Warunki uchodźców w obozie w Calais są podobne. Liban ze wszelkich sił stara się robić co tylko może, ale zwyczajnie brak mu funduszy, Turcja z powodu braku funduszy (lub innych, nie wnikając w politykę) pozwala na nielegalny przemyt ludzi. Tu moim zdaniem tkwi problem. Jednak pewne sprawy trzeba nazywać po imieniu - Ci ludzie (w Calais) w większości mieli możliwość zapewnienia im godnych warunków w: Austrii, Niemczech, Francji (nieraz również w Chorwacji, Serbii itp.). Niestety zamiast tego wielu z nich niszczy cudzą własność, by dostać się do ekonomicznej ziemii obiecanej. Tego inaczej niż przestępstwem droga Pani nazwać nie mogę.
20 lutego 2016, 14:50
Starsznie przepraszam za ortograficzną gafę - kojarzy nie kojży :) Bardzo przepraszam. 
19 lutego 2016, 15:46
tak sobie myślę, że ta imigracja jest tak naprawdę dla nas zbawienna, bo ma szansę przekształcić naszą zdegenerowaną zachodnią cywilizację w coś zdrowego dokładnie tak, jak powiedział papież Franciszek: Europa jest bezpłodna i oni są szansą dla nas; a obronić się i tak nie zdołamy, bo jakimi siłami? staruszkowie, młodzi egoiści myślący tylko o sobie mają walczyć o przetrwanie czegoś, czego sensu sami nie widzą? jak? ktoś tu proponuje kolonizację Syrii - Boże uchowaj nas od tego jedno tylko pytanie sobie zadaję: jak na tym wyjdzie chrześcijaństwo, ale Bóg ma z pewnością jakiś plan...
O
Oriana
19 lutego 2016, 11:19
Aleksandro, jesteś wspaniałą dziewczyną! Mam wielkie uznanie dla wolontariuszy, którzy pomagają bezinteresownie uchodźcom i innym ludziom, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji, sama znam osobiście wielu takich wolontariuszy: entuzjastycznych, życzliwych, otwartych, uśmiechniętych i szczęśliwych ludzi - bo taka praca daje wiele satysfakcji. Dzięki takim ludziom nie można utracić wiary w człowieka. Oczywiście podejmując się takiej pracy trzeba mieć wiedzę na temat zachowań ludzi pochodzących z innych kultur, rozumieć zachowania ludzi po traumatycznych przejściach i samemu wiedzieć, jak się zachowywać. "Jeśli wejdziesz tam ze strachem, niepewnością czy niechęcią do mieszkańców, to zaraz znajdzie się ktoś, kto tę niechęć czy niepewność wykorzysta. Jeśli wchodzisz tam z życzliwością, ciekawością i zrozumieniem, to uchodźcy to czują" - to słowa Aleksandry. Olu, pozdrawiam Cię serdecznie i życzę powodzenia :-)
PoloCocktowiec Kowalski
20 lutego 2016, 11:24
już widzę Twoje zrozumienie i pomos dla bitych i gwałconych kobiet, niczemu niewinnych europejek
PoloCocktowiec Kowalski
20 lutego 2016, 11:24
już widzę Twoje zrozumienie i pomos dla bitych i gwałconych kobiet, niczemu niewinnych europejek
Oriana Bianka
20 lutego 2016, 13:34
Mamy przecież dzielnych mężczyzn, którzy będą strzec swoich kobiet. Ty jesteś - mam nadzieję - jednym z nich. Czuwaj - nie pozwól sobie, aby zasnąć przy komputerze!
Oriana Bianka
20 lutego 2016, 13:36
Widzę, że dostałam od Ciebie po starej znajomości dwa minusiki...
20 lutego 2016, 14:48
I takie oddziały mężczyzn w Szewcji, Danii, Norwegii, Finlandii, Niemczech tworzą się. Nie tylko mężczyzn, ale i kobiet (np. w Austrii na basenach gdzie wielokrotnie dochodziło już do gwałtów i molestowań użytkowników basenów i opiekunek socjalnych). Jak mówiłem wcześniej Pani "Oriano" - miłość do ludzi jest najważniejsza, ale przestępców trzeba karać, nie może być tak, że jedyną (o ile w ogóle wystąpi) karą za gwałt jest deportacja. Bezkarność prowadzi do zbrodni.
PoloCocktowiec Kowalski
23 lutego 2016, 16:20
nie znamy się
K
Krzysiek
19 lutego 2016, 09:27
Mam tutaj jeszcze jedną uwagę. Tacy Brytyjczycy przez lata budowali swój dobrobyt (pomijam sosób finansowania), a tutaj ludzie z zewn. chcą się ot tak podłączyć pod kroplówkę nie dając nic od siebie. To nieuczciwe.
Oriana Bianka
19 lutego 2016, 11:29
Brytyjczycy budowali swój dobrobyt nie tylko własnymi rękami, ale również ciężką pracą wielu imigrantów - nie tylko z dalekich krajów, ale choćby z pobliskiej Irlandii oraz czerpiąc dochody z licznych kolonii.
S
Szymon
19 lutego 2016, 09:23
Powodzenia i oby bez zbędnych nieprzyjemności. Swoją drogą cała ta sytuacja trochę przypomina film "13 dzielnica".
Oriana Bianka
19 lutego 2016, 11:51
Tobie przypomina "13 dzielnicę", komuś innemu skojarzy się raczej z "Miastem radości" (wg. Dominique Lapierre). A trzeba po prostu posłuchać relacji Aleksandry, bo ona tam jest i wie najlepiej. 
S
Szymon
19 lutego 2016, 17:33
Ale że co, niewłaściwie mie się kojarzy? Masz jakiś patent na jedyne słuszne postrzeganie świata? I jak myślisz, na podstawie czyjej relacji mam takie skojarzenie?
O
Oriana
19 lutego 2016, 19:42
Nie mam takiego patentu i nawet nie chciałabym mieć. Zaskoczyło mnie, że Tobie skojarzyło się to z "13 dzielnicą" - światem gangów i przestępców. Bo ja widzę ludzi, którzy znaleźli się w dramatycznie trudnej sytuacji. Aleksandra opisuje, że jest wśród nich wielu porządnych ludzi, którzy szukają dla siebie miejsca na ziemi, gdzie mogliby żyć - oni nie są przestępcami i gangsterami. I oby się nie stali. A bez wsparcia może to przybrać zły obrót. "Lubią, gdy ktoś się nimi interesuje, gdy ktoś chce poznać ich historię. Lubią mówić o tym, co przeszli. Widzą, że nie wstydzisz czy nie boisz się podać im ręki na powitanie. Że rozmawiasz z nimi o tym, co ich boli." Gdyby nie wolontariusze tacy jak Aleksandra, to kto chciałby z nimi rozmawiać? Kto im pomoże, aby nie stracili szansy na godne życie? "Wielu porządnych" nie oznacza oczywiście, że wszyscy tacy są, tak nie jest.  Ale jeśli ci którzy chcieliby żyć normalnie nie otrzymają wsparcia, to przybędzie ludzi sfrustowanych i agresywnych.   
S
Szymon
20 lutego 2016, 16:45
Z 13 dzielnicą mam skojarzenie głównie z powodu podejścia francuskiego rządu i tego, jak uchodźcy sobie organiuzja życie w obozie.
Oriana Bianka
22 lutego 2016, 11:17
W tym jest pewna analogia.
K
Krzysiek
19 lutego 2016, 09:22
Możemy tylko podziwiać dobre serce Pani Aleksandry. Mało która kobieta (na szczęście) by się odważyła wejść do obozu pełnego obcych mężczyzn, aby im pomagać. Artykuł próbuje zbudować pozytywną otoczkę wokół masowej imigracji z bliskiego wschodu nie rozwiązująć w zasadzie w żadnym stopniu ich głównego problemu czyli wojny w Syrii i wrogo nastawionej do nas religii czyli islamu. W skali państwowej powinniśmy im pomóc poprzez kolonizację Syrii (przynajmniej na jakiś czas) a w skali indywidualnej poprzez ewangelizację. Inaczej chyba się nie da.
K
Krzysiek
19 lutego 2016, 09:22
Możemy tylko podziwiać dobre serce Pani Aleksandry. Mało która kobieta (na szczęście) by się odważyła wejść do obozu pełnego obcych mężczyzn, aby im pomagać. Artykuł próbuje zbudować pozytywną otoczkę wokół masowej imigracji z bliskiego wschodu nie rozwiązująć w zasadzie w żadnym stopniu ich głównego problemu czyli wojny w Syrii i wrogo nastawionej do nas religii czyli islamu. W skali państwowej powinniśmy im pomóc poprzez kolonizację Syrii (przynajmniej na jakiś czas) a w skali indywidualnej poprzez ewangelizację. Inaczej chyba się nie da.
WDR .
19 lutego 2016, 07:26
"W ciągu dnia jednak rzadko zostaję sama, chodzimy tam najczęściej po dwoje lub troje wolontariuszy - dla pewności." Bardzo słusznie. Strzeżonego Pan Bóg strzeże!
18 lutego 2016, 16:39
Dlaczego przyjmowanie na stałe uchodźców jest nieetyczne: 1. Z powodu tych co zostali w opuszczanym kraju: - odbiera się nadzieję tym którzy zostali w kraju, na to, że bedzie lepiej, cos się zmieni, że nie będzie gorzej, - ci co zostali mają coraz gorzej, - nie ma komu walczyć o lepsze jutro, - "ciemieżyciel" czuje sie coraz bardziej bezkarny (nie ma kto z nim walczyć), niekiedy wspiera też wyjazdy - w opuszczanym kraju narasta presja na opuszczanie go zamiast walczyć (fizycznie, politycznie czy ekonomicznie) 2. Z powodu tych co emigrują: - niegdy nie będą u siebie w nowym kraju (co budzi agresję i frustrację), - zrywane sa więzi rodzinne - najcześciej są obywatelami 2 czy 3 kategorii w nowym kraju, co budzi agresję i bunt, - muszą zaczynać od nowa zycie 3. Jeżeli emigranci sa muzułmanami: - nigdy się nie zintegrują gdyż islam ma w sobie wojnę wobec wszystkiego co jest nie islamskie - nie będą szanować prawa nowego kraju - nie beda szanować zwyczajów nowego kraju - będą zawsze mieszkac w swoich gettach, w których będzie obowiązywały prawa i zwyczaje z ich kraju
PoloCocktowiec Kowalski
18 lutego 2016, 15:09
jeden kościół spalili tam muzułmanie, ta informacja jest już niewygodna dla Deonu?