Rio tętniące Ewangelią

(fot.EPA/SEBASTIAO MOREIA)
Małgorzata Szewczyk / Przewodnik Katolicki

Światowe Dni Młodzieży po raz kolejny pokazały, że w młodzieży drzemie ogromna siła wiary i przywiązanie do Chrystusowego Kościoła. Papież Franciszek potwierdził i uwolnił ten potencjał.

Kiedy w 2011 r. Benedykt XVI ogłaszał w Madrycie, gdzie odbędą się 28. Światowe Dni Młodzieży, nikt chyba nie przypuszczał, że będą one miały miejsce w tak niecodziennych okolicznościach, że będzie przewodniczył im nowy i pierwszy pochodzący z Ameryki Południowej papież. Patrząc jednak na tę sytuację oczyma wiary, trzeba przyznać, że "plan" Ducha Świętego był perfekcyjny: Argentyńczyk, papież Franciszek, nie tylko właśnie zakończył swą pierwszą zagraniczną podróż apostolską, ale i spotkał się z "teraźniejszością Kościoła" - najbardziej newralgiczną grupą społeczną, jak o młodzieży mówi się w Brazylii. Ale zaznaczmy, nie tylko młodymi z niemal całego globu. - Zwracając się do młodych, mówię także do ich rodzin, do ich wspólnot kościelnych i narodowych, do społeczeństw, w których żyją, do ludzi, od których w znacznej mierze zależy przyszłość tych nowych pokoleń - przekonywał papież w swoim powitalnym przemówieniu w Brazylii.

Nie mam złota ani srebra

To nie był światowy dzień młodzieży, ale jak podkreślił sam Franciszek "światowy tydzień młodzieży", podczas którego katolicy ze 180 krajów świata dzielili się wiarą i radością z następcą św. Piotra. Znamiennych, wymownych, biblijnych wręcz papieskich gestów nie brakowało podczas tych kilku lipcowych dni. Choć, tak naprawdę, "proboszcz świata" ani na chwilę nie zmienił swojego postępowania, do którego przyzwyczaja nas od momentu wyboru na stolicę Piotrową.

Solidarność z ubogimi, miłosierdzie, prostota, otwartość i wrażliwość na drugiego człowieka, budowana w oparciu o propagowaną jeszcze przez kard. Bergoglia "kulturę spotkania", w Rio de Janeiro zogniskowały się niczym w soczewce. W tym kontekście symptomatycznie wybrzmiały słowa, którymi zwrócił się podczas spotkania powitalnego w pałacu Guanabara w Rio de Janeiro z prezydent Brazylii Dilmą Rousseff. - Nie mam złota ani srebra, ale przynoszę to, co mam najcenniejsze: Jezusa Chrystusa. Przybywam w Jego Imię, aby ożywić płomień braterskiej miłości, który płonie w każdym sercu, i pragnę, aby do was wszystkich i do każdego oddzielnie dotarło może pozdrowienie: "Pokój Chrystusa niech będzie z wami!" - mówił papież Franciszek, nawiązując do znanych słów św. Piotra z Dziejów Apostolskich.

Śledząc relacje ze spotkań Franciszka z młodzieżą świata, można było odnieść wrażenie, że młodzi znają wybranego kilka miesięcy temu papieża bardzo dobrze, a i on doskonale potrafi nawiązać relację z tymi, których bodaj najtrudniej zachęcić do uczestnictwa w życiu Kościoła. Papież z Argentyny, podobnie jak wcześniej Jan Paweł II i Benedykt XVI, zdobył serca młodzieży świata, która zgotowała mu równie gorące przywitanie.

Serdeczna, radosna więź nawiązała się między obiema stronami. Wszędzie, gdziekolwiek się pojawiał, czy w sanktuarium w Aparecida, na ulicach Rio de Janeiro czy wreszcie na "największej religijnej scenie świata" - plaży Copacabana, witały go radosne okrzyki, słowa pozdrowienia, powiewające nad morzem młodych flagi, banery i transparenty. Spontaniczność, entuzjazm, a z drugiej strony skupienie i modlitwa to obrazy przekazywane przez media z Brazylii, która na te kilka dni stała się centrum Kościoła. Na każdym kroku można było zobaczyć bliskość papieża ze zwykłymi ludźmi. Żywiołowości młodych ludzi i serdeczności okazywanej im przez papieża nie zagasił nawet padający przez pierwsze dni rzęsisty deszcz. - Zawsze słyszałem, że carioca nie lubi zimna i deszczu. Wasza wiara jest silniejsza niż deszcz i zimno - zauważył Franciszek, zwracając się do młodych. Kiedy papież przejeżdżał otwartym papampobile wśród zgromadzonych na Copacabana, wieloktornie zatrzymywał się, by ucałować podawane mu dzieci, a nawet wypić podawaną mu przez argentyńskich pielgrzymów yerba mate w charakterystycznym naczyniu. Wielu rzucało w stronę przejeżdżającego Franciszka słomkowe kapelusze, a nawet małe karteczki z prośbami. Brazylijska prasa odnotowała też fakt, że papież zamienił swoją piuskę z jednym z pielgrzymów.

Jesteście sportowcami Chrystusa

Ale Franciszek nie tylko mówił, ale i pokazywał swoją postawą, że za wiarą muszą iść czyny. Nietrudno było też zauważyć radość i energię, które emanowały wprost z papieża w czasie tych dni. Wyciągnięte ręce w stronę pielgrzymów, energiczny krok spieszącego na scenę Ojca Świętego, gesty błogosławieństwa nad dziećmi czy chorymi, a jednocześnie czas, który poświęcał młodym, tym "umówionym" na spotkanie, jak podczas obiadu czy spowiedzi, i tym spotkanym "przez przypadek", wszystko to przypominało, że chrześcijanin musi się spieszyć, by miłować bliźniego. (Aż trudno nie przywołać tutaj słów ks. Jana Twardowskiego, który pisał o tym wielu lat temu).

To jest młodzież papieża! - skandowało ok. 3 mln młodych zebranych na plaży Copacabana w Rio de Janeiro podczas nocnego czuwania z Franciszkiem w lipcową noc. - Jezus zaprasza nas, byśmy grali w Jego drużynie - przekonywał papież. Podkreślił także, że dobrą formę chrześcijanin może utrzymać jedynie przez modlitwę, dialog z Bogiem, sakramenty i życie zgodne z nauczaniem Chrystusa. Wskazał przy tym na konieczność miłości braterskiej, umiejętność słuchania, zrozumienia i przebaczenia. - Jesteście sportowcami Chrystusa, jesteś budowniczymi Kościoła - dodał. Franciszek ujmował gestami, ale głosił też twarde i dla wielu niewygodne słowa. W Brazylii papież mówił o najbardziej palących problemach współczesnego świata: wskazywał na biedę, głód, niesprawiedliwość, marginalizację ubogich, bezrobocie, handel narkotykami. Wyjątkowych, wzruszających momentów było wiele. Niezwykle przejmujące były szczególnie dwa spotkania podczas pobytu papieża w Brazylii: odwiedziny mieszkańców faweli - czyli najbiedniejszych dzielnic, w których mieszkają najbardziej ubodzy, oraz spotkanie z pacjentami oddziału dla uzależnionych szpitala św. Franciszka z Asyżu w Rio de Janeiro.

Prasa odnotowała serdeczne przyjęcie Franciszka przez mieszkańców faweli Varginha, jego 10-minutowy pobyt w domu Marii da Penha dos Santos i apel o nietracenie nadziei. Z kolei podczas pobytu w szpitalu św. Franciszka nie zawahał się podkreślić, że "legalizacja narkotyków nie zmniejszy liczby osób uzależnionych", a samych handlarzy nazwał "handlarzami śmierci".

Idźcie i nauczajcie wszystkie narody

Nie tylko nam, Polakom, ale zapewne wszystkim uczestnikom 28. Światowych Dni Młodzieży głęboko w pamięć zapadnie Msza św. kończąca tegoroczne spotkanie. Z Franciszkiem modliło się ponad 3 mln osób. W krótkiej, a jednocześnie bardzo wymownej homilii papież zaznaczył, że doświadczenia spotkania z Jezusem i radości wiary, przeżytego w Rio de Janeiro, nie można zamykać w sobie czy też małej grupie. - Byłoby to bowiem jakby odcięcie tlenu płonącemu ogniu - zaznaczył biskup Rzymu. Słowa Jezusa "Idźcie i nauczajcie wszystkie narody" są nakazem powierzonym całemu Kościołowi, w tym młodzieży. Ojciec Święty dodał, że Jezus posyła wszędzie, a Ewangelia jest dla wszystkich. Szczególnie zachęcił, by iść do najbardziej oddalonych, najbardziej obojętnych.

Spotkanie w Rio de Janeiro przejdzie do historii jako drugie pod względem udziału młodych w historii tego wydarzenia. Dotychczas więcej osób zgromadziło tylko spotkanie w Manili na Filipinach w 1995 r., gdzie wspólnie z Janem Pawłem II modliło się co najmniej 4 mln ludzi. Podczas przemówienia powitalnego Franciszek podkreślił, że delikatnie puka do drzwi serc Brazylijczyków, prosząc o pozwolenie, by mógł wejść i spędzić z nimi tydzień. Przed biskupem Rzymu otwierały się nie tylko drzwi instytucji, które odwiedzał, ale i serca zwykłych mieszkańców tego kraju.

Zakończone właśnie 28. ŚDM był zaprzeczeniem twierdzenia, że współczesna młodzież nie należy już do Kościoła i że on sam przeżywa poważny kryzys wiary, zauważalny właśnie wśród młodych. W Rio de Janeiro papież Franciszek dokonał gigantycznego posiewu Ewangelii. Teraz pozostaje poczekać na jego owoce. Do zobaczenia w Krakowie!

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rio tętniące Ewangelią
Komentarze (10)
B
baba
3 sierpnia 2013, 23:54
Janie, skoro już cytujemy św. Pawła, to może kawałek dalej?  2 Biskup więc powinien być nienaganny, mąż jednej żony, trzeźwy, rozsądny, przyzwoity, gościnny, sposobny do nauczania, 3 nie przebierający miary w piciu wina, nieskłonny do bicia, ale opanowany, niekłótliwy, niechciwy na grosz, 4 dobrze rządzący własnym domem, trzymający dzieci w uległości, z całą godnością. 5 Jeśli ktoś bowiem nie umie stanąć na czele własnego domu, jakżeż będzie się troszczył o Kościół Boży?  To jak: baby siedzą cicho a biskupi się żenią? Tak nauczał św. Paweł!
M
Melissa
3 sierpnia 2013, 17:36
Mam prawo wypowiadać swoje zdanie, tak samo jak i Pan Azor.
M
Melissa
3 sierpnia 2013, 17:29
To jest właśnie dlatakich jak Pani problem , bo czy wolno zmieniać słowa EwangeliiChrystusowei czy Nie ? To nie są słowa Ewangelii tylko 1. Listu do Koryntian. Ale to prawda, że całe Pismo św. jest Słowem Boga. Ja jestem córką Kościoła i wierzę w to, co Kościół głosi i na co pozwala.
M
Melissa
3 sierpnia 2013, 17:04
"" Kwestie celibatu czy wyświęcania kobiet mogą podlegać dyskusji, bo to przepis,"" 11 Kobieta niechaj się uczy w cichości z całym poddaniem się. 12 Nauczać zaś kobiecie nie pozwalam4 ani też przewodzić nad mężem lecz [chcę, by] trwała w cichości. 13 Albowiem Adam został pierwszy ukształtowany, potem - Ewa. 14 I nie Adam został zwiedziony, lecz zwiedziona kobieta popadła w przestępstwo. 15 Zbawiona zaś zostanie przez rodzenie dzieci; [będą zbawione wszystkie], jeśli wytrwają5 w wierze i miłości, i uświęceniu - z umiarem. Króluj nam Panie Jezu Chryste ... "Tak jak to jest we wszystkich zgromadzeniach świętych, kobiety mają na tych zgromadzeniach milczeć; nie dozwala się im bowiem mówić, lecz mają być poddane, jak to Prawo nakazuje." 1 Kor 14,33-34. Dzisiaj kobiety nie milczą na zgromadzeniu: niektóre są lektorkami, czasami rekolekcje prowadzą siostry zakonne albo małżeństwa i głoszą naukę w trakcie Mszy św., kobiety ze wspólnot mówią z ambony ogłoszenia w czasie Mszy św. 
A
Azor
3 sierpnia 2013, 17:04
Kim Ty jesteś, żeby kogokolwiek osądzać? Kim Ty jesteś, żeby kogokolwiek nazywać grzesznikiem? A Ty kim jesteś , żeby osądzać z tego , że ktoś sądzi ? Idz do domu i zajmij się dziećmi jeśli masz
M
Melissa
3 sierpnia 2013, 16:53
@Melissa "Nie łączmy tych dwóch kwestii, bo wtedy ktoś kto ma inne zdanie czuje się grzesznikiem" -Nie musi się czuć, jest grzesznikiem obiektywnie. Co do zaś kapłaństwa kobiet i Paweł VI i Jan Paweł II i Benedykt XVI i parę dni temu Franciszek wypowiedzieli się na temat i jest to rozwiązanie definitywne, należy do nieomylnego magisterium papieskiego, potwierdził to papież Franciszek.. Nie ma drogi w Kościele dla kapłaństwa kobiet. I jeszcze msze po łacinie - ja przeważnie na takie chodzę i nie widzę nic wspaniałego ani zachwycającego w liturgii w językach narodowych ... Kim Ty jesteś, żeby kogokolwiek osądzać? Kim Ty jesteś, żeby kogokolwiek nazywać grzesznikiem? Co innego jest wskazywać grzech (jak w dzisiejszej ewangelii), a co innego kogoś nazywać grzesznikiem. Grzechem nie jest być za zniesieniem celibatu, być za kapłaństwem kobiet, grzechem nie jest nie wierzyć w objawienia prywatne ani w cuda, grzechem nie jest nie zgadzać się z tym, co powiedział ksiądz na kazaniu. Czy w Kościele jest droga do kapłaństwa kobiet czy nie, zależy od Ducha Świętego. To prawda, że papież potwierdził, że te drzwi są zamknięte. Ale jeżeli kiedyś Bóg do tego będzie prowadził, to nic tu twój sprzeciw nie pomoże. Przykro czytać, że katolik nie widzi nic wspaniałego ani zachwycającego w liturgii w językach narodowych. Przykro czytać, że katolika nie zachwyca spotkanie z Bogiem na Mszy św. http://ekai.pl/wydarzenia/x69257/watykan-ogranicza-prawo-do-odprawiania-mszy-przedsoborowej/ Msza św. posoborowa jest podstawową obowiązującą. To prawda, że Msza św. przedsoborowa jest niezwykłym przeżyciem. Ale jeżeli chodzisz na msze łacińskie dla tego zachwytu i wspaniałości, a w mszy św. posoborowej nie widzisz "nic wspaniałego" - to jest coś strasznego. Jak możesz nic wspaniałego nie widzieć? Nie widzisz Boga? I tu jest problem. Innych nazywasz grzesznikami, a sam nie widzisz wspaniałości spotkania z Bogiem na Mszy św. 
jazmig jazmig
3 sierpnia 2013, 13:28
@jmj A u nas? Niby chodzą do kościoła, a po kościele plotkują, chodzą do wróżek, czytają horoskopy i senniki, nie modlą się. Chyba trudno nas nazwać chrześcijanami, mimo że jesteśmy przekonani, że Polska to taki katolicki kraj. ... Zgadzam się, trudno was nazwać chrześcijanami, jeżeli chodzicie do wróżek.
M
Melissa
2 sierpnia 2013, 22:19
Jak w ogóle można razem zestawiać sprawy związane z aborcją, pigułkami wczesnoporonnymi, homoseksualizmem a celibat czy wyświęcanie kobiet. To są zupełnie różne kwestie. To tak jakby nie rozumieć nauki Kościoła, ale ślepo się z nią zgadzać. A trzeba rozumieć, w co się wierzy. Pierwsza kwestia jest związana z 5. i 6. przykazaniem, szczególnie ochrona życia, szacunek dla człowieka. Kwestie celibatu czy wyświęcania kobiet mogą podlegać dyskusji, bo to przepis, decyzja Kościoła, która się zmieniała (w przypadku celibatu). Są kwestie, w których katolik powinien być zdecydowany - powinien bronić życia, ale są kwestie, w których katolik może mieć inne zdanie. Gdyby wszyscy mieli takie samo zdanie, nie byłoby różnorodności, Kościół by się nie rozwijał, nie reformował, bo każdy bałby się powiedzieć coś innego. A popatrzcie ile zmian. Trzeba być otwartym na działanie Ducha Świętego, na niespodzianki Pana Boga. Na pewno taką niespodzianką nigdy nie będzie koniec ochrony życia, bo Bóg jest dobry, jest Dawcą życia. Ale tyle innych spraw jest otwartych i nie jest grzechem mieć inne zdanie, czy się nie zgadzać. Gdyby nie było takich ludzi, dalej mielibyśmy msze św. po łacinie, nie byłoby kobiet-lektorek, uważanoby że świecki wierny nie może zostać świętym poprzez zwykłe życie, itd. Nie łączmy tych dwóch kwestii, bo wtedy ktoś kto ma inne zdanie czuje się grzesznikiem.
J
jmj
2 sierpnia 2013, 17:52
Wszystko pięknie i ładnie, szkopuł w tym, ile z tej młodzieży przejdzie do zielonoświątkowców, a ile jest rzeczywiście katolikami, a nie wyznawcami Jezusa i jakichś innych boźków. Patrząc z europejskiej perspektywy, nie mamy pojęcia o tym, co tak naprawdę dzieje się w Ameryce Południowej. Warto czytać wspomnienia księży, którzy tam pracują, bo nie jest to taki ładny, sielankowy obraż, jaki się na pojawia przy okazji takiej jak ostatnia wizyta Franciszka w Brazylii. Wielu ludzi na tym kontynencie owszem, wierzy w Boga Jedynego, ale nie przeszkadza im to po mszy św. składać ofiary różnym bożkom. Trudno ich uznać za chrześcijan, chociaż oni są przekonani, iż nimi są. ... A u nas? Niby chodzą do kościoła, a po kościele plotkują, chodzą do wróżek, czytają horoskopy i senniki, nie modlą się. Chyba trudno nas nazwać chrześcijanami, mimo że jesteśmy przekonani, że Polska to taki katolicki kraj.
jazmig jazmig
2 sierpnia 2013, 16:10
Wszystko pięknie i ładnie, szkopuł w tym, ile z tej młodzieży przejdzie do zielonoświątkowców, a ile jest rzeczywiście katolikami, a nie wyznawcami Jezusa i jakichś innych boźków. Patrząc z europejskiej perspektywy, nie mamy pojęcia o tym, co tak naprawdę dzieje się w Ameryce Południowej. Warto czytać wspomnienia księży, którzy tam pracują, bo nie jest to taki ładny, sielankowy obraż, jaki się na pojawia przy okazji takiej jak ostatnia wizyta Franciszka w Brazylii. Wielu ludzi na tym kontynencie owszem, wierzy w Boga Jedynego, ale nie przeszkadza im to po mszy św. składać ofiary różnym bożkom. Trudno ich uznać za chrześcijan, chociaż oni są przekonani, iż nimi są.