Romans z księdzem

Romans z księdzem
(fot. @sahxic < twitter / flickr.com / CC BY)
Logo źródła: Idziemy Marta Jacukiewicz

Miłość przybliża ludzi, a pożądanie, romansowanie i cudzołóstwo oddala ich od siebie dramatycznie. A w konsekwencji oddala także od Boga - mówi psycholog, ks. Marek Dziewiecki, z którym rozmawia Marta Jacukiewicz.

Marta Jacukiewicz: Ksiądz dla jednych staje się bratem, dla drugich - ojcem, a dla jeszcze innych - kumplem. Czy trudno być księdzem w dzisiejszym świecie?

Ks. dr. Marek Dziewiecki: To rzeczywiście zadanie trudne. Następuje klerykalizacja świeckich i laicyzacja duchownych. Wielu świeckich próbuje zastępować księży w ich posłudze i duszpasterskich zadaniach, a jednocześnie domaga się, by księża byli do nich podobni, by mieli podobny tryb życia, by żenili się i zakładali rodziny. Szczytem przewrotności są ci ludzie - politycy, profesorowie, seksuolodzy i celebryci - którzy na co dzień kpią sobie z małżeństwa i rodziny, którzy we własnym życiu kierują się "orientacją" popędową zamiast miłością, a w odniesieniu do księży robią wyjątek i nagle stają się wielkimi obrońcami małżeństwa i rodziny.

Tymczasem ksiądz wierny swemu powołaniu to ktoś, kto od rana do wieczora troszczy się o świeckich, a zwłaszcza o to, by żyli w szczęśliwych małżeństwach oraz by z miłością przyjmowali i po katolicku wychowywali potomstwo, którym Bóg ich obdarzy. Dobry ksiądz to ktoś, kto wspiera małżonków i rodziców, a ich dzieci przygotowuje do zawarcia w przyszłości sakramentu małżeństwa, ale nie czyni tego kosztem własnej żony i własnych dzieci. Celibat nie wynika z tego, że Kościół nie docenia małżeństwa, lecz przeciwnie - z faktu, że miłość małżeńska i rodzicielska jest tak ważna i domaga się tak całkowitego daru z siebie dla żony i dzieci, że trudno byłoby ją pogodzić z miłością kapłańską, która również wymaga całkowitego daru z siebie - dla ludzi, do których nas Bóg posyła.

DEON.PL POLECA

Piękno kapłaństwa to jedna strona rzeczywistości. Ale na forach internetowych aż huczy na temat romansów z księżmi…

Romanse księży niestety się zdarzają, jednak w internecie nie znajdziemy obiektywnej wiedzy na ten temat. Są tam raczej pikantne historie i szczegóły, często wymyślone po to, by zyskać popularność danej strony www albo realizować czyjeś cele ideologiczne czy polityczne. Rzadko w internecie znajdziemy poważne teksty na ten temat, na przykład takie, w których ktoś opisze swoje duchowe rozterki związane z romansowaniem z księdzem, swoją walkę o to, by nie ulec pożądaniu, by zachować czystość czy aby radykalnie nawrócić się po upadku. Świadectwa takich osób istnieją, ale główne portale internetowe nie tylko ich nie promują, lecz przeciwnie - próbują je ukryć, zmarginalizować, ośmieszyć.

Te historie z internetu mogą być przestrogą czy zachętą do spróbowania takiego związku?

Na jednym z ogólnopolskich portali internetowych znalazłem niedawno wypowiedź kobiety, która twierdzi, że miała romans z księdzem. Wśród głosów internautów "Myślący" napisał: "Ciągle szukacie brudów! Co to za wiadomość, że ktoś nie jest wierny ani Bogu, ani ludziom? Piszcie o tych, którzy są wierni, którzy mogą być wzorem. Dość już brukowców, dość już skandali… Nie macie już o kim pisać? Tyle jest ważnych spraw, tematów. Tematyka strony pokazuje poziom piszących i czytających. Pozdrawiam myślących!". To realistyczne podsumowanie "rozrywkowego" czy skandalizującego spojrzenia na moralne upadki niektórych księży i kobiet, które podjęły z nimi romanse.

Poważne rozmowy na temat romansów kobiet z księżmi mają miejsce w cztery oczy czy w konfesjonale, a nie w internecie. W internecie nigdy nie odróżnimy wypowiedzi prawdziwych od fikcyjnych.

Jeśli w relacji kobieta-ksiądz pojawia się zakochanie, to czy należy zachować to dla siebie, czy lepiej o tym księdzu powiedzieć?

Z reguły zachęcam w takich sytuacjach dziewczyny czy kobiety do tego, by się nie zwierzały księdzu, w którym się zakochały. Warto, by o swojej sytuacji powiedziały spowiednikowi i komuś z mądrych przyjaciół po to, żeby nie pozostać sam na sam ze swymi przeżyciami i żeby nie popełnić życiowych błędów. Warto też natychmiast zrywać osobiste kontakty z takim księdzem, który swoim zachowaniem prowokuje do romansu. Przed uwikłaniem w złe więzi chroni rozsądek i prawda o tym, że tam, gdzie mamy do czynienia z romansem, tam nie mamy do czynienia z miłością. Romans to bolesne uwikłanie, a miłość to więzi, które prowadzą do radości i o których można z dumą opowiadać całemu światu! Wchodzenie w zakochanie i bycie parą ma sens wyłącznie wtedy, gdy ona i on są stanu wolnego i przygotowują się do szczęśliwego małżeństwa.

Z czego rodzi się chęć bliższej relacji z osobą duchowną?

Powodem szukania zbyt bliskiej, zbyt intymnej więzi z księdzem zwykle nie jest sama tylko ciekawość, na zasadzie próbowania owocu zakazanego. Częściej jest to wynik trudnej sytuacji życiowej danej dziewczyny czy kobiety. Jeden z księży opowiedział mi o tym, że jego zbyt bliska więź z pewną młodą kobietą zaczęła się od tego, że któregoś wieczoru przybiegła ona do niego zapłakana, bo pijany mąż chciał ją znowu bić. Kobieta ta mieszkała w sąsiedztwie plebanii.

Podobnie dziewczyny, którym brakuje dobrej miłości i obecności ojca albo które zostały skrzywdzone przez swoich rówieśników, u księdza szukają pocieszenia i wsparcia. Łatwo wtedy o zauroczenie księdzem i chęć bycia przy nim, jak przy narzeczonym. W takich sytuacjach sugeruję księżom, by odsyłali nastolatki czy młode kobiety do grup formacyjnych, a indywidualne kontakty ograniczyli do jednej rozmowy, w której wskażą zainteresowanej osobie kierunki pracy nad sobą. Sam mam zwyczaj rozmawiania z dziewczynami i kobietami w rozmównicy seminarium duchownego, w którym mieszkam, albo spacerując wokół budynku.

A czy ksiądz nie może również pragnąć kogoś poznać, zaprzyjaźnić się?

Ksiądz ma prawo do mocnych, radosnych więzi z wybranymi osobami. Także Jezus, który w każdym aspekcie jest dla nas wzorem, miał takie osoby i rodziny, z którymi wyjątkowo chętnie przebywał i pośród których czuł się, jak u siebie w domu - na przykład u Marii, Marty i Łazarza w Betanii. Ksiądz powinien wręcz mieć z niektórymi osobami bardzo silne więzi przyjaźni. Wtedy ma szansę rozumieć, jak wygląda codzienne życie ludzi świeckich w naszych czasach. Jednak duchowny powinien zaprzyjaźniać się z całymi rodzinami, a nie z pojedynczymi osobami. W żadnym przypadku nie powinien szukać bliższego kontaktu z osamotnioną dziewczyną czy z samotną kobietą albo z taką kobietą, która jest nieszczęśliwa w swoim małżeństwie. Dla takich kobiet ksiądz może być stałym spowiednikiem. Może je też wspierać w ramach grup formacyjnych, jakie prowadzi. Nie powinien natomiast robić złudzeń, że zastąpi im ojca czy męża. Im bardziej nieszczęśliwa i poraniona jest dana dziewczyna czy kobieta, tym bardziej ksiądz nie powinien wiązać się z nią emocjonalnie ani pozwalać na tworzenie sytuacji, w której ona może się w nim zakochać.

A jeśli mimo to się spotykają? Więzi stają się coraz bliższe. W momencie, kiedy ona chce pocałować księdza, jeden się odsunie, a drugi - jeszcze do tego zachęci…

W takich sytuacjach zdecydowanie odpowiedzialność spoczywa przede wszystkim na księdzu, gdyż to właśnie od niego z definicji mamy prawo oczekiwać zdecydowanie większej dojrzałości i równowagi emocjonalnej niż np. od dziewczyny, której brakuje miłości ojca czy od żony, którą zdradza i poniża jej mąż. Im bardziej ksiądz zauważa, że jakaś dziewczyna czy kobieta pod różnymi pretekstami szuka jego bliskości, tym bardziej stanowczo powinien zerwać z nią osobisty kontakt. Gdy któraś z kobiet prosi mnie o kolejną rozmowę, a widzę, że poprzednie nie przyniosły owoców, wtedy profilaktycznie kieruję takie osoby do innych księży i stanowczo stwierdzam, że moje możliwości pomagania już się wyczerpały. Biorę "winę" na siebie, byle tylko nie pozwalać na więź, która nie będzie już miała charakteru duchowego wsparcia.

Co może przyczynić się do tego, że jakiś ksiądz zaczyna myśleć o stylu życia, który jest sprzeczny z jego powołaniem?

Początkiem każdego kryzysu jest brak miłości i rezygnacja z wielkich ideałów, gdyż życie nie znosi pustki. Tam, gdzie brakuje dobra, natychmiast pojawia się zło. Kapłaństwo to nie jest niewygodny zawód czy bycie wygodnym singlem, lecz - podobnie jak małżeństwo i rodzina - zobowiązanie do wielkiej, ofiarnej i odpowiedzialnej miłości na zawsze. Gdy jakiś ksiądz zaczyna wygodnie urządzać sobie życie, gdy przestaje wymagać od siebie ofiarnej i bezinteresownej miłości do ludzi, których spotyka, gdy zaniedbuje modlitwę, gdy jedynie powierzchownie przygotowuje się do liturgii, katechez czy prowadzenia grup formacyjnych, wtedy pojawia się stres, pustka, rozczarowanie własnym stylem życia. Taka sytuacja to wręcz zaproszenie do wejścia na drogę zła i grzechu. Zło może przybrać formę nadużywania alkoholu, chciwości albo właśnie uwikłania się w romanse, do cudzołóstwa włącznie.

Zdarza się, że ksiądz poznaje kogoś, kto staje się tak ważny, że trudno mu żyć tak, jakby tej osoby nie było. Czy to zawsze coś złego?

Ależ to świetnie, gdy jakaś osoba - także osoba drugiej płci - staje się dla księdza tak ważna, że już trudno wyobrazić sobie radosne życie bez niej. Chodzi jedynie o to, by cieszenie się tą drugą osobą wynikało z tego, że ją kocham, że ofiarnie i mądrze wspieram w rozwoju, że obydwoje pomagamy sobie w dorastaniu do świętości. W filmie "Maria Goretti" nastoletni chłopak i jej przyszły zabójca pyta ją o to, czy ona go kocha. Dwunastoletnia dziewczynka odpowiada: "Cóż za pytanie!

Ona myślała o miłości, a tymczasem on myślał o pożądaniu, romansie i współżyciu seksualnym. Wiemy, jak skończyła się ta historia. To błogosławieństwo dla księdza, gdy zaprzyjaźnia się ze szlachetnymi kobietami, z którymi buduje czystą przyjaźń, opartą na miłości silniejszej niż śmierć i ludzkie słabości. Przekleństwem jest natomiast sytuacja, w której myli miłość i przyjaźń z pożądaniem i romansowaniem. Jeśli ksiądz ulegnie złu, to najpierw uwierzy w to, że tym razem znalazł "miłość swojego życia", a następnie skrzywdzi tę drugą osobę i samego siebie. Miłość przybliża ludzi, a pożądanie, romansowanie i cudzołóstwo oddala ich od siebie dramatycznie. A w konsekwencji oddala także od Boga i od radości życia.

Przez współżycie ona jakby mówi księdzu: jeśli pocznie się dziecko, to zgadzam się, żebyś był jego ojcem. I on zgadza się na ojcostwo. Czy to uczciwe, gdy później kobieta pozostanie sama z dzieckiem, a ksiądz wróci do kapłańskiego życia?

W obliczu romansu, współżycia seksualnego i nieodpowiedzialnego rodzicielstwa nie istnieją rozwiązania bezbolesne. Nie ma w takiej sytuacji takiego wyjścia, w którym będą same plusy. Trzeba stanowczo wyjaśniać, że kobieta, która decyduje się na romans i cudzołóstwo z księdzem, zgadza się przez to - czy tego chce, czy nie - na fakt, że może być matką samotnie wychowującą dziecko. Jeśli ona i on nawrócą się, to ksiądz powinien powrócić do wierności pierwotnej przysiędze, czyli do pracy kapłańskiej, a ona powinna skupić się na wychowaniu dziecka, wspomagana jedynie alimentami ze strony byłego kochanka. Niektórzy księża w takiej sytuacji decydują się na porzucenie kapłaństwa i na związanie się z matką swojego dziecka. Zwykle im samym trudno wtedy określić, czy czynią tak dlatego, że odtąd aż tak bardzo kochają tę kobietę, czy też jedynie z litości, poczucia obowiązku albo przekonania, że w ten sposób muszą odpokutować za popełnione grzechy. W żadnym przypadku cudzołóstwo nie jest drogą przygotowania się do małżeństwa ani sposobem komunikowania miłości.

Jeśli mimo twardych rozmów i szczerych deklaracji zakończenia romansu nadal coś ciągnie do siebie nawzajem, co wtedy robić?

Wielkość człowieka przejawia się w tym, że potrafi wyciągnąć wnioski z największych nawet swoich upadków i że się stanowczo nawraca. Przykładem może być tutaj król Dawid, który z Bożego człowieka stał się cudzołożnikiem i zleceniodawcą morderstwa, ale potrafił szczerze uznać swoje grzechy, gorzko za nie żałował, zdobył się na twardą pokutę, a w konsekwencji znów stał się człowiekiem uczciwym i kochającym. Kto nie uwalnia się z romansu, ten będzie wikłał się w coraz większe zło, słabości i grzechy. Czasem oprócz serdecznej modlitwy, regularnej spowiedzi i stanowczych rozmów z tą drugą osobą potrzeba jeszcze pomocy specjalisty czy wyjazdu w inną część kraju, by nie prowokować własnej słabości. Święty Paweł w takich sytuacjach pyta: człowieku, czy opierałeś się złu aż do przelewu krwi?

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Romans z księdzem
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.