I niedziela adwentu

(fot. Per Ola Wiberg/flickr.com)
ks. Arkadiusz Lechowski

Fenomen postawy „czuwania”, zakłada w sobie również zjawisko „oczekiwania”. Prawdą jest oczywiście, że ktoś może „oczekiwać” i kompletnie nic nie mieć wspólnego z postawą „czuwania”, ale czy możemy prawdziwie „czuwać” i równocześnie „nie oczekiwać”? Nie jeden uważny czytelnik tekstu Ewangelii mógłby słusznie dostrzec wręcz zagrożenie już w samym łączeniu, a co dopiero uzależnianiu od siebie tych dwóch podobnie brzmiących pojęć. Można bowiem założyć, że ewangeliczne „czuwanie” na przyjście Chrystusa powinno być pozbawione naszych „oczekiwań” i wyobrażeń. Oczywiście sam dwoma rękoma podpisał bym się pod promocją takiej chrześcijańskiej postawy, ale czy dojście do takiego ideału „czuwania”, może odbyć się bez wzięcia pod uwagę naszych ludzkich „oczekiwań”?

Jest coś niezwykłego, że człowiek zawsze nastawiony jest na jakieś „oczekiwanie”, czyli własne pragnienia i nadzieje. Nawet wówczas kiedy zaczyna żyć chwilą, próbując zagłuszyć w gąszczu i huku codziennych rozrywek własne wnętrze i niespełnienie, nawet wtedy gdy zrezygnowany z głębi własnej depresji wyrzuca, że „nie ma już Nadziei” i „sensu nie widzi”. A może właśnie w tych sytuacjach jeszcze bardziej, mamy do czynienia z wykrzyczeniem ,choć często niewerbalnym, własnych pragnień i oczekiwań?

Każdy na coś „czeka”, choć prawdą jest nie każdy „czuwa”. Postawa „czuwania” jest postawą gotowości na to co nie znane. Gospodarz nie wiedział czy, jaki i kiedy przyjdzie „złodziej”, nie wiedział również czy kiedy i jaki w jego progi może zawitać „wędrowiec”, dlatego powinien „czuwać” i być gotowym urządzić takie przygotowanie na jakie ów „jegomość” zasługuje.

DEON.PL POLECA

Pozostaje jednak pytanie czy możemy być „gotowymi” na to czego nie znamy, nie znając naszych rzeczywistych „oczekiwań”? Naszych pragnień i nadziei? Wszak gdyby gospodarz wiedział jak wielkie pragnienie snu posiada i skąd owa senność się bierze, gdyby znał powody swojej lekkomyślności w obliczu nadchodzącego niebezpieczeństwa, to czyż przynajmniej nie wystawił by straży u progu swego domu?

Powiązanie naszych „oczekiwań” z nieumiejętnością „czuwania” okazuje się silniejsze niż by na pierwszy rzut oka się wydawało. Powinniśmy zatem odważnie zadać sobie pytanie: jakie są moje „oczekiwania”?, jakie są moje troski pragnienia i nadzieje? Oczywiście nie chodzi o wytworzenie „pobożnościowo poprawnych” idei, ale o odkrycie rzeczywistych moich celów i dążeń. Wydobycie na światło dzienne tego co skrywa nasze serce, nie jest ani łatwe, ani przyjemne. Wszak jest w naszych pragnieniach wiele małostkowości i próżności. Również w tym co kieruje nas ku wielkim aktom zewnętrznej „nabożności” i „bezgrzeszności” może być nasza pycha i próżność „samozachwytu”.

Zatem „nadeszła godzina przebudzenia ze snu”, nie tylko po to by wydobyć się z letargu naszych pozornych pobożności, ale przede wszystkim by wyjść z ciemności nocy. Aby móc całą naszą małość oświetlić światłem dnia. To co jest na dnie naszego serca trzeba wydobyć, unieść i skierować w stronę światła. Wówczas w jego blasku będziemy mogli rozpoznać samych siebie.

Myślę, że Chrystus nawet nie oczekuje od nas by w naszym sercu zapanowała całkowita idealność jakiejś formy „bezgrzeszności” . Chrystus chce jednak byśmy to serce znali, byśmy znali nasze pragnienia, byśmy wiedzieli co przeszkadza nam w prawdziwym „czuwaniu” i przyjęciu Go takim jakim przychodzi. Jeśli poznamy siły kierujące naszymi dążeniami, będziemy mogli wystawić straże przed nadchodzącym „złodziejem” i wysłać orszak powitalny do przybywającego „wędrowca”. „Przyobleczmy się zatem w zbroję światła” i „żyjmy jak w jasny dzień”, usuwając wszystko co zagłusza nam poznanie siebie i uniemożliwia przybranie adwentowej postawy „czuwania”.

Nie wiem, ile w tym rozpoczęciu przeze mnie pisania refleksji niedzielnych jest własnej pychy i skrytej zarozumiałości, a ile pragnienia niesienia światła Ewangelii. Serce mi podpowiada, że choć zawsze jedno z drugim się we mnie miesza to głoszenie Słowa ma tutaj swój zdecydowany priorytet i „biada mi gdybym nie głosił…” Ufam że to co ode mnie pochodzi Chrystus oświetli i oczyści, może posługując się również, mój „rozmówco”, Tobą i twym krytycznym, choć ufam, że życzliwym komentarzem.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

I niedziela adwentu
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.