Modlitwa to... problem?
Masz problemy z modlitwą? Gdzie szukać rozwiązania, po co się modlić, jak się modlić? Mały poradnik, studium własnych problemów i rozwiązań.
Przez wiele lat miałem problemy z modlitwą. Była dla mnie zbyteczną formą, nie doceniałem jej i tłumaczyłem sobie tym, że w sumie nie jest potrzebna. Znam ludzi, którzy twierdzą, że jest ona wyłącznie zabiegiem psychologicznym, który wprowadza nas w stan spokoju i koncentracji w trudnych chwilach. Inni mówią, że jest maksimum poznania Stwórcy. Jaka jest prawda? Gdzie odkryłem jej wartość w moim życiu?
Przyszedł taki moment gdy modlitwa zaczęła mnie inspirować. Jako środek samorozwoju, stan umysłu. Gdy przyszły problemy ona jedyna była mi pomocą i siłą. Jednak dopiero kiedy ją znowu zanegowałem, mając trudności z jej uczynieniem, odkryłem prawdziwy sens modlitwy. Mam świadomość, że nie jest to sens pełny, ale pomógł mi wrócić.
Modlitwa jest wyznaniem miłości
Br. Christian de Cherge powiedział, że "(…) ten sam Duch Jezusa podpowiada mi, że modlić się i kochać to jedno."
Bóg nas kocha, bez powodu, z samego faktu istnienia. Dzięki tej miłości, uprzedniej do naszego stworzenia, mogliśmy stać się na świecie. Modlitwa jest więc nicią łączącą Stwórcę ze stworzeniem. To jak Jego oddech tchnięty w nasze płuca, my oddajemy mu nasz zmęczony, a on go napełnia ponownie życiem. W tej warstwie najpiękniejszą i najszczerszą modlitwą jest po prostu trwanie i oddawanie mu siebie.
Zawierzenie to najpiękniejsza odpowiedź na miłość. Thomas Merton ujął to w ten sposób: "Mój Boże, kiedy oddycham, kiedy chodzę, modlę się lepiej do Ciebie, niż kiedy mówię." Gdy uświadamiam sobie, że nawet łaska modlitwy nie pochodzi ze mnie, ja jedynie się na nią otwieram, proste czynności w trudzie i w radości ofiarowuję Bogu.
Kieruję do Niego najprostszą myśl: Panie zawierzam Ci siebie. To jest miłość, dar bezinteresowny, gdy brakuje mi słów, świadczę życiem.
Modlitwa jest otwieraniem się na mądrość
Nie można jej traktować jako sposobu na rozwój, treningu mózgu. Gdy przechodzę, ze stanu miłości do przełożenia jej na świadomość, za sprawą Ducha Świętego wrota naszej duszy otwierają się samoistnie na mądrość. Jest ona darem od samego Boga, czymś więcej niż zapamiętywaniem informacji. Sprawia, że z grzechu pierworodnego wyciąga On swoją mocą dobry owoc, bo w Bogu stajemy wobec tego co jest prawdą i co jest kłamstwem, obdarza nas świadomością i umiejętnością. Nic do czego dochodzę, żadne wnioski i natchnienia nie mogłyby zaistnieć gdybym się nie modlił.
Wypełnia mnie pokojem i oczyszcza, sprawia, że jestem gotowy by wlał we mnie swoją mądrość. Niszczy moją pychę i pozwala mi uznać swoją małość, tylko w Tobie Panie jest prawda i wolność. Gdy jest we mnie pycha, nie dostąpię tego daru. Zawsze ostatecznie zakończę oddając chwałę sobie. Tu środkiem jest już moja decyzja o wejściu w modlitwę, w której "(…) zgadzam się na to, że jestem nienasycony, a najpierw pusty, bez pragnień, by móc pełniej przylgnąć do pragnienia Boga." (ponownie odwołałem się do przemyśleń br. Christiana). Prawdziwą mądrością jest dać się prowadzić w tej modlitwie Bogu.
Modlitwa to więź
To był dla mnie dar wypływający z dwóch poprzednich. Zrozumiałem, że modlitwa buduje pomiędzy mną, a Bogiem więź. Więź sprawia, że staję się apostołem. Trwam w gotowości by wyruszyć, potrafię poświęcać to co staje na drodze między nami. Będąc w Nim świadomie zaangażowanym, ponawiając w sobie codziennie akt wyboru Chrystusa, staję się Jego domem, narzędziem Jego łaski, z którego czerpią wszyscy spotykający mnie w drodze. "Podobnie jak koniecznie trzeba poświęcić nieco czasu na rozpalenie pieca w domu. Później zrobi się ciepło i wiele osób poczuje się dobrze. Ale gospodarzem, który udziela im gościny jest ogień, nie piec. My jesteśmy jedynie piecem, natomiast Duch jest ogniem. Jakiż smutek pieca bez płomienia, kiedy wokół panuje ziąb. A dzisiaj wszędzie panuje ziąb." (br.Ch de Cherge).
By płomień trwał trzeba dorzucać do pieca, dlatego siłą tej modlitwy jest wytrwałość. Nawet w czasie wewnętrznej ciemności, wątła modlitwa podsyca ogień, a Bóg za tę słaba nić naszej nieudolnej modlitwy potrafi nas wyciągnąć ku światłu.
Modlitwa to dar
Na tym etapie nie jesteśmy już sami dla siebie. Modlimy się by darować siebie innym. Charyzmaty są darami Ducha dla całej wspólnoty. Grzechem jest ukrywanie ich dla siebie. Wychodzę więc poza siebie i pozwalam by płomień mnie spalił. Jest to płomień życia, który jednocześnie mnie spala i nasyca. Bł. Edmund Bojanowski porównuje ten dar do świecy: "Każda dobra dusza jest jako ta świeca, co sama się spala, a innym przyświeca". To tak jak z dziękczynieniem, byśmy mogli w nim trwać sami musimy być dziękczynieniem dla Boga. Siła oddana ubogim jest nam przywracana po stokroć. "W prawdziwej modlitwie nie ma wykluczenia kogokolwiek." - tak br. Christian uświadamia mi, że przyjmując dar musze stać się darem.
Modlitwa to powołanie
Przechodząc przez tę drogę, kolejne etapy zrozumienia modlitwy, dochodzę do wniosku, że tak jak ważna jest moja postawa i odpowiedź, tak samo dojrzewa we mnie pokora by uznać, że zostałem do niej powołany przed stworzeniem. "Tylko Bóg może wzywać do modlitwy. Tutaj jednak rozumiem lepiej, że wszyscy są wezwani, że człowiek został stworzony dla uwielbienia i oddania czci. Modlitwa jest powszechnym powołaniem, zwołaniem." - br. de Cherge kolejny raz drogowskazem! Nic bym nie uczynił sam z siebie. Wszystko co w życiu czynimy jest poczęstowaniem się ze źródła mocy życia, wykorzystujemy ten dar różnie i zamiast go pomnażać, zdarza nam się go trwonić na grzechy. Podobnie jest z modlitwą, która jest pomnażaniem daru życia. Powołanie do modlitwy nie jest poddaństwem. Bóg nas rodzi do życia wiecznego, transformujemy siłę życia na życie wieczne w Nim, który jest jego źródłem.
Symfonia
To słowo najlepiej oddaje charakter modlitwy. Angażuje nas ona całych, zaczynając od prostych odpowiedzi, uwertury, przechodząc w całą orkiestrę doznań, odpowiedzi. Wiara jest głównym daniem naszego życia, w którym modlitwa jest jak kluczowa przyprawa nadająca smak. Naszą modlitwą możemy doprawiać życie innych, dzielić się smakiem Boga w naszym życiu. Chociaż angażuje mnie takiego jakim jestem, to nie pozwala mi takim pozostać. Wiara to dynamizm, ona w nas płynie, my pozwalamy jej sie ponieść. Żaden fragment tej żywej rzeki nie jest taki sam i my nigdy nie dopływamy takimi samymi do jej źródła. Czy doświadczam tego o czym piszę? Tak! Obudziłem się mówiąc kocham, bo na inną modlitwę nie miałem siły, z tej miłości tęsknotę przelałem na słowa, usiadłem do rozważań nad postawą, którą przyjmuję. Szukając pokory, bo nic nie wiem sam z siebie, Bóg uczynił moje życie niesamowitym studium, z którego mogłem czerpać. W tej chwili próbuję się stać darem dla Was, dojść do prawdy o mnie w modlitwie, by pomóc Wam odkryć prawdę o sobie. Kończąc czuję niesamowite pragnienie by właśnie teraz udać się do Niego, wzmocnić naszą więź. Czuję w sobie powołanie i zawołanie. Modlitwa nigdy nie jest bez sensu. Zwłaszcza gdy braknie nam chęci, to samo trwanie ma największy sens, powtarzając za św. Antonim: "Mnich nigdy nie jest tak blisko prawdziwej modlitwy jak wówczas, gdy nie wie, że się modli".
Polecam was wszystkich, którzy tu przychodzicie modlitwie. Dziękuję Ci Panie!
Skomentuj artykuł