Nie udała się Panu Bogu starość

(fot. Horia Varlan / flickr.com / CC BY)
www.magialiterczarslow.blogspot.com/nt

Nie udała się Panu Bogu starość. No, nie udała. Ciało, które służyło nam przez całe życie i którym przez większą jego część wcale się nie przejmowaliśmy, nagle odmawia posłuszeństwa. Proste czynności zaczynają być z dnia na dzień skomplikowane, a droga do osiedlowego sklepu wydłuża się, a po jakimś czasie wizyta w tym sklepie staje się jedynym celem dnia.

Bo każdy dzień ma swój cel. Czasami jest nim po prostu wstanie z łóżka. Trudno jest się pogodzić z tym, że człowiek, który przez całe życie był aktywny, nagle zdany jest na pomoc innych, bo sam przestaje sobie radzić.

Ale może dostaliśmy tę starość po coś? I pisząc "my" nie mam na myśli schorowanych emerytów i ludzi mniej lub bardziej pogodzonych z ograniczeniami własnego ciała, ale nas - trzydziesto, czterdziesto, pięćdziesięciolatków. Bo przecież w życiu każdego z nas, tuż obok, czasami zupełnie blisko, jest ktoś, kto już sobie nie radzi sam ze sobą i potrzebuje naszych rąk, nóg, umysłu, a czasami po prostu naszego towarzystwa.

Nasze społeczeństwo się starzeje, żyjemy w coraz większym pośpiechu, nie mamy czasu, żeby porządnie zjeść, wyspać się czy zadbać o siebie. Nie mamy czasu, żeby zwrócić uwagę na drugiego człowieka, który jest zbyt dumny, aby powiedzieć, że sobie nie radzi i że prawdziwym przekleństwem starości jest samotność.

Pustka, obijająca się o ściany mieszkań, które kiedyś tętniły życiem. Poszarzałe ściany dzisiaj milczą, a kiedyś, jeszcze tak całkiem niedawno, odbijał się od nich śmiech, płacz, kłótnie rodzeństwa walczącego o swoje terytorium, słowa, które płynęły nieprzerwanym potokiem bez względu na to, czy były ważne, czy nie.

Dziś wszystko zamilkło, tylko telewizor się nie poddał. Został tym "oknem na świat", bo w nim przecież "samo życie". I jedna niewielka emerytura, za którą trzeba przeżyć. Dni wypełnione są długimi godzinami, które przynoszą gorycz wspomnień, bo tamten czas już nie powróci. Wszystko jest inne, świat stanął na głowie, a człowiek człowiekowi wilkiem. Pewna epoka się zakończyła, a dziś... to nie są dobre czasy dla starych ludzi.

Epoka w moim życiu to moja babcia. Jedna odeszła trzynaście lat temu, obojętniejąc na ten świat. Los obszedł się z nią łaskawie, zostawił starość, ale odebrał pamięć. Pozostały migawki z młodości, dzieciństwa i czasów, które przeminęły, ale w zamkniętej pamięci mojej babci były wciąż żywe i bardziej aktualne niż ta szklanka z herbatą stojąca przed nią na stole.

Druga babcia wciąż jest przy mnie i jest mi bardzo bliska, choć czasami już bezradna jak dziecko. Kiedy patrzę na nią, widzę historię wyrytą w każdej zmarszce. Babcia to najszczęśliwsze chwile mojego dzieciństwa. To pełna akceptacja i miłość, która nie stawia warunków. Babcia to czas beztroski i zatrzymania. Nawet teraz, gdy pijemy razem kawę, albo herbatę, ta chwila ma magiczną moc cofania czasu. Jej dom ma wciąż ten sam zapach co przed laty, a przedpołudnie smakuje spokojem. Wyblakłe oczy patrzą z mądrością, bo niejedno już widziały, a każda rada zaczynająca się od: "Pamiętaj, jak mnie już nie będzie...", jest na wagę złota. Czas zatacza koło. Rodzimy się bezbronni i zdani na opiekę innych i odchodzimy w ten sam sposób. Drugi człowiek jest nam niezbędny do tego, aby przeżyć. Potrzebujemy czyjejś obecności i zapewnienia o tym, że wciąż jesteśmy dla kogoś ważni. I potrzebni.

Starość jest smutna, ale może być piękna, gdy przeżywamy ją z godnością i gdy pomimo ułomności swojego ciała, które z dnia na dzień coraz mniej jest nam posłuszne, wytyczamy sobie małe cele, które z konsekwencją realizujemy. Nie ma nic gorszego niż wycofanie, zamknięcie się w czterech ścianach swojego mieszkania i zobojętnienie na wszystko, co poza tą przestrzenią, która w pewnym momencie staje się więzieniem.

Lubię starszych ludzi. Dobrze się czuję w ich towarzystwie. Fascynuje mnie czas zamknięty w jednym życiu. Mają wiele do powiedzenia, ale tak często nie chcemy ich słuchać. Dlatego gdy już znajdą słuchacza, zasypują go informacjami na temat swojego zdrowia. Bo tu boli, tu odjęło, tam przybyło, tu strzyka na niepogodę i wstać z łóżka tak trudno gdy się człowiek zależy. Wciąż się uczę z tego słowotoku wybierać to, co ważne, czasami drogocenne. Skrawki młodości, uczucia - te odwzajemnione i nie, życie w czasach, które znamy z filmów i książek. Żywi świadkowie historii. Ale żeby ją poznać, musimy się przy nich zatrzymać. I pochylić nad starością, a nie uciekać od niej.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Tematy w artykule

Skomentuj artykuł

Nie udała się Panu Bogu starość
Komentarze (17)
MR
Maciej Roszkowski
12 stycznia 2013, 18:07
      To nie Panu Boga starość się nie udała. To nam coś się nie udaje. Wysłuchać, pomóc drugiemu, przyjąć pomoc, być ponad ograniczenia swego wieku, lub wieku kogoś bliskiego. Z kilku tu wypowiedzi przemawia żal. Ktoś się starał lub stara, a efekt jest niezadowalający. Ale to co się liczy to właśnie starania, wysiłki, próby.      Wraca do mnie często finał jednego z amerykańskich filmów. Kiedyś już o tym pisałem przy innej okazji, ale dawno.Młoda zakonnica wyjechała z Korpusem Pokoju do któregoś z krajów Ameryki Łacińskiej.  Tam pomagał rannym partyzantom i została zamordowana przez szwadrony śmierci. Koniec to fale oceanu bijące o brzeg i modlitwa tej dziewczyny. "Panie! Gdy patrzę na swoje ścieżki widzę Twoje ślady obok moich. Dlaczego nie było Cię przy mnie w najtrudniejszych chwilach mojego życia. Córko, to moje ślady. Wtedy niosłem Cię na rękach". Czy potrafimy w to uwierzyć?
AC
Anna Cepeniuk
12 stycznia 2013, 17:00
~Teresa - dziękuję, że uzupełniłaś swój komentarz i cieszę się, że masz (miałaś ) inne doświadczenie.... Nie zamierzałam podważać Twoich doświadczeń..... a jeżeli tak to odebrałaś, to bardzo Cię przepraszam. Nie było to moim zamysłem. Ja jedynie napisałam o doświadczeniach swoich i swoich znajomych....... bliższych i dalszych..... Pozdrawiam serdecznie
T
teresa
12 stycznia 2013, 16:02
Effa     Moja refleksja nie wynika wyłącznie z dalekich obserwacji i własnych wyobrażeń. Sytuację tej Drugiej znam z "pierwszej ręki". To moja kuzynka, której staram się pomagać. Widzę Jej tęsknotę, żal ale i radość z byle gestu ze strony syna. Nie twierdzę, że opieka nad ludźmi starszymi jest lekka, łatwa i przyjemna.Jest bardzo, bardzo trudna, wyczerpująca i stresująca, Opiekowałam się moją chorą Mamą non stop ponad 6 lat / w tym ponad 2 lata Mama była zupełnie przykuta do łóżka/. Wiem więc o czym piszę.
AC
Anna Cepeniuk
12 stycznia 2013, 11:27
~zadumany - to  wiele jeszcze przed Tobą..... Moja mama tez wolała by umrzeć przy pomaganiu innym, zanim ją całkowita niemoc spotkała.... I znam wiele takich osób..... Tyle, że wg mnie one właśnie nie godzą się nie tylko  ze swoją niemocą, ale i z tym, że bez pomocy innych nie mogą funkcjonować - w części lub wcale... Nie potrafią przyjmować...... i w swoim zgorzknieniu bardzo ranią..... i to najbliższych....... Oczywiście nie musi to Ciebie dotyczyć....... może Bóg wysłucha Twoich modlitw..... Ale póki co.... pozdrwiam
Z
zadumany
12 stycznia 2013, 10:39
@Effa Potrzeby potrzebami, ale jeśli Bóg da, to nie tylko ciasto upiekę, ale i fizycznie i finansowo innym pomogę. Mam dobry zawód i na emeryturze chciałbym dalej pracować, ale w sposób bardziej rozsądny. Chcę pomagać innym, gdy będę stary. Teraz praca zabiera mi prawie całe życie. Na starość nie będzie takiego ciśnienia. Nikt nie będzie ode mnie oczekiwał realizacji rzeczy niemożliwych, tak jak obecnie. A nawet jeśli - to już będę stary i nie będzie mi aż tak zależało. Będzie można skupić się na innych, na ludziach, zamiast skupiać się na zadaniach do wykonania. Może Bóg da, żebym umarł z narzędziami w ręku, pomagając innym. Cała słabość ludzi starszych, gdy rzeczywiście są słabi, wynika z poddania się otoczeniu albo z nadmiernego skupiania się na sobie. Nie mów, że się mylę. Nie jestem już młody. Znam starszych ludzi, którzy energią i chęcią pomocy przewyższają czterokrotnie młodszych. Chciałbym być jak oni.
AC
Anna Cepeniuk
12 stycznia 2013, 09:56
Z samych obserwacji o tym jak wyglądają relacje i opieka nad osobami starszymi przez ich najbliższych raczej nic nie wynika..... Sama doświadczyłam podobnych ocen widząc codziennie idące staruszkę - matkę ze swoją jedyną ( niezamężną) córką.... Mieszkały też razem......... i tak pięknie wyglądały..... Nawet wzbudzały moją zazdrość, że u mnie jest inaczej....... Mimo, że chcę zaopiekować się moją mamą i zapewnić jej spokojną starość........ to niestety przeżywam ból cierpienia zadawanego mi bez powodu i najmniejszego uzasadnienia..... Przypisywałam to demencji........... co nie oznacza, że ból był mniejszy...... Znosiłam cierpliwie na ile się dało......... aż kiedyś powiedziałam prowdę o moim cierpieniu sąsiadce wspomnianych wcześniej kobiet, mówiąc, że tak bym chciała by moja relacja wyglądała tak jak ich.... No i wtedy usłyszałam prawdę........ że jak wejdą do mieszkania, to staruszka urządza karczemną awanturę o wszystko i nawet karmić się nie pozwoli, bo krzyczy, że ją córka otruje...... I sąsiadka chodzi karmić staruszkę......... Wiem dokładnie co przeżywa jej córka w takich chwilach....... i nikt mi już nie powie, że na podstawie tego co widzimy, możemy cokolwiek wnioskować...... O prawdzie w przeżywaniu relacji z osobami starszymi należy rozmawiać  i dzielić się również prawdziwie z innymi......... Wtedy dopiero można coś wiedzieć......... Dobrze, że coraz więcej osób przyznaje się do tego jakie cierpienie i ból przeżywają ze starszymi rodzicami... i to jest wspierające..... bo można dzielić swój ból i cierpienie z innymi..... Mnie bardzo to pomaga....
T
teresa
11 stycznia 2013, 22:02
Dwie Starości. Żyją w jednym bloku, obok siebie. Do Jednej codziennie przychodzi syn. Przynosi zakupy i obiad. Zabiera swoją Matkę na spacer. Codziennie. Do Drugiej syn potrafi nie zadzwonić nawet przez dwa tygodnie. Kiedy już zadzwoni, albo raz na miesiąc wpadnie, to i tak nie ma rozmowy. Jest wymiana informacji: szybka i zwięzła. Ta Druga często widzi przez okno tę Pierwszą przechadzającą się ze swoim synem pod rękę. Wtedy serce zaczyna łomotać a ogarniający smutek wyostrza bezsens dalszego istnienia. To nie starość jest okropna. To samotność i obojętność najbliższych. One bardziej bolą niż dysfunkcje naszego, starego już ciała.
T
Tadzik
11 stycznia 2013, 21:58
Jestem już stary (68l.) ale uważam, że starość godnie przeżywana UDAŁA SIĘ P. Bogu. Ileż to niepotrzebnych szczegółów nie pamiętamy, ile urazów. Mamy czas by zastanowić się nad życiem i dziękować Panu Bogu za każdy dzień. Przedtem goniliśmy za sukcesami a za otrzymane nie potrafiliśmy dziękować. Dzięki Ci Boę za przeżytu dzień i jeśli taka Twoja wola, proszę o następny.
T
TED
11 stycznia 2013, 21:40
Powiem krótko. Zycie bez Boga jest przekleństwem. W tym zdaniu mieści się wszystko. Z Bogiem zniesiesz wszystko, dzieciństwo, młodośc, starośc porażki życiowe. Kim jesteś, żeby osądzac Boga? To On wszystko stworzył, nikt Mu nie dorówna, jesteś prochem, gliną w rękach garncarza. Bóg najpierw stworzył mądrośc. Potem w kolejności dopiero ciebie, a ty wydajesz wyroki o Nim. Piszę do osoby, która zamieściła temat. Poznaj Boga, On jest blisko, bliżej niz ci sie wydaje i z Nim życie jest piękne, nawet wtedy, gdy jesteś smutny, opuszczony, chory,stary, bo On jest MIŁOŚCIĄ, PRAWDZIWĄ MIŁOŚCIĄ. Ja też jestem już stary i sądziłem Boga, szemrałem przeciwko Niemu . Pozdrawiam.
AC
Anna Cepeniuk
11 stycznia 2013, 19:42
~zadumany - coś tu nie gra...... na staość to Ty bedziesz potrzebować pomocy...... Twój komentarz zwrócił moją uwagę, ponieważ moja mam zawsze też tak mówiała i nie wyobrażała sobie, że kiedyś ona bedzie potrzebowała pomocy......... I teraz kiedy właśnie takiej pomocy potrzebuje.......... to niestety nie potrafi jej przyjąć........ I to jest bardzo trudne dośiwadczenie, nie tylko dla niej....... ale dla całej rodziny... Jest to owoc braku równowagi.......Osoby, które służyły innym przez całe życie nie przyjmując nic w zamian, są na starość zgorzkniałe i zarządzające w sposób, który nie pozwala innym na jakąkolwiek pomoc...... Świetnie to ujął Anselm Grun pisząc w jednej ze swoich książek : "Ten kto nie potrafi przyjąć....... niech nie daje".
A
asbabicz
11 stycznia 2013, 16:32
Udała się! Starosc udała sie dla osoby kochającej Boga, ufajacej Mu, wdzięcznej za zycie za wszelkie dary i nawet za przeciwności i utapienia. Starośc jest udana dla człowieka pokornego i poddanego Bogu! przeczytaj "Opowiesci Pielgrzyma" (wyslę ci jak chcesz tą książke mailem gratis [email]lewiz@onet.pl[/email]) Boży człowiek ma niepojety pokój, słodycz w sercu i radość, nawet jak inni uważaja go juz za starego grata. Cos o tym wiem, naprawde ... Miałam cudowna pogodna do konca matkę! Co ona nie zniosła! miala prawo do herbu, a utraciła wszystko przez dwie wojny i mimo to w czasie wony urodziła dwie córki jedną w schronie, potem jesze po wyzwoleniu dwoje dzieci. Kochała nas ogromnie mimo niewygód i biedy i tego, że musiała milczec o swim hrabiowskim pochodzeniu. pomagała innym choć okazywali sie niewdzięczni. Pragnę ja nasladować, ale nie zawsze mi wychodzi, zostawiła mi jednak wiarę radosc i pogode ducha, za co jestem jej wdzięczna
lucy
11 stycznia 2013, 16:09
Ja myślę, że powtarzanie takich maksym nie jest bezmyślne i nie jest prawdą,  że jak człowiek nie szanuje życia to cierpi.Cierpią nawet Ci którzy życie szanują, a starość choć nie zawsze to jednak  jest smutna, samotna i boli.
D
DNA
11 stycznia 2013, 14:29
Tego typu stwierdzenia uogólniające są fałszywe, a powtarzanie takich maksym, uważam za bezmyślne. Przypisywanie winy Bogu jest nie na miejscu. Tak samo mozna powiedzieć o każdym okresie życia czlowieka. To czlowiek odpowiada za swoje życie w szerokim wymiarze. Wszystko ma swoja przyczynę i proszę za nasze błędy nie obwiniać Boga.Jeśli człowiek życia nie szanuje to cierpi potem także i to glównie z tego powodu.
M
madzia
11 stycznia 2013, 14:17
Poruszony został ważny temat i pięknie opisany. Dziś za mało uwagi i szacunku otrzymują od świata starsi ludzie. Zgadzam się Natomiast poczułam, że mam obowiązek stanąć w obronie Pana Boga - nie ma rzeczy, któraby Mu się nie udała. Wszystko jest po coś. Również starość, która często sprawia wiele cierpienia, może być wielkim błogosławieństwem. Gdy ofiarujemy się Bogu, swoją niemoc, ból, upokorzenie, cierpienie jednoczymy się z Nim. A obowiązkiem drugiego człowieka jest miłość względem bliżniego. Młodzi powinni wspierać starsze osoby we wszystkim. Jeśli tak się nie dzieje, nie zrzucajmy winy na Pana Boga. Myślę, że godne przeżywanie starości jest możliwe z pomocą człowieka, którym Pan Bóg chce się posłużyć, aby objawić całe piękno życia, we wspólnocie Kościoła i Miłości, którą jest On sam. Musimy po prostu być przy nich. Przypominam, że cierpienie i śmierć jest konsekwencją grzechu człowieka. Pan Bóg jest Miłością, Miłosierdziem, Drogą, Prawdą i Życiem. Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Jedynie nam może coś się nie udać. 
DW
DJ Wika :)
11 stycznia 2013, 13:26
[url]http://dziendobry.tvn.pl/video/73-letnia-dj-wika-czuje-muze,1,newest,18780.html[/url]
Z
zadumany
11 stycznia 2013, 13:08
Na starość chciałbym móc pomagać innym.
lucy
11 stycznia 2013, 12:43
Oj, to prawda nie udała się. Boję sie starości, bólu, cierpienia, pustki i samotności.