Najważniejsza Polska czy zgoda?
Nie jestem pewien, czy uświadamiamy sobie wagę decyzji, jaką wkrótce podejmiemy. Może się przecież wydawać, że obaj główni kandydaci do prezydentury - Jarosław Kaczyński i Bronisław Komorowski - wyznają podobny system wartości, reprezentują Polską posierpniową, Polskę katolicką, zakorzenioną w heroicznej przeszłości, ale kroczącą drogą reform i unowocześniającą się. Obaj chcą sprawnego państwa narodowego w jednoczącej się Europie. Chcą również dobrych stosunków z sąsiadami, opartych jednak na poczuciu polskiej suwerenności. Gdzie zatem są różnice i linia podziału umożliwiająca wybór? Czy tylko w cechach osobowych? Czy hasła: "Polska jest najważniejsza" i "Zgoda buduje" przybliżają nas jakoś do udzielenia właściwej odpowiedzi w lokalu wyborczym?
Slogan wyborczy Jarosława Kaczyńskiego "Polska jest najważniejsza" został skrytykowany w obozie Platformy Obywatelskiej przez jednego z głównych polityków i ideologów tej partii. Janusz Palikot - bo o nim mowa - skomentował jak następuje: hasło prawdziwe o tyle, że pokazuje mentalność PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Jednostka niczym. Liczy się tylko państwo, w którym ludzie są własnością kasty urzędniczo-politycznej. Socjalistyczne w treści i narodowe w formie. W latach PRL wieszano takie hasło "Pracując dla kraju, pracujesz dla siebie". Praca dla siebie była i jest nadal dla PiS podejrzana.
Papier jest cierpliwy i niemal wszystko zniesie, nawet otwartą krytykę tak z pozoru oczywistego stwierdzenia, że Polska jest najważniejsza. Była najważniejsza dla licznych naszych przodków, którzy oddawali za nią życie, majątek i zdrowie w dramatycznych czasach próby i mam nadzieję, że jest najważniejsza dla współczesnych, bez względu na ich status społeczny. Czy jesteś bogatym człowiekiem sukcesu, czy borykasz się z codziennością i musisz liczyć każdy grosz - Polska może zażądać od ciebie ofiary. Można się oczywiście od ofiary wyłgać czy wykupić, można rzucić pytanie "Cóż dał mi ten kraj, by żądać ode mnie tak wiele?". Człowiek zawsze może znaleźć usprawiedliwienie dla swego małostkowego zachowania i dla ucieczki. Ale wtedy skazuje sam siebie na zagłuszanie sumienia do końca swoich dni. Będą oczywiście tacy, którym to w życiu bynajmniej nie zaszkodzi.
Przeciwny pogląd głosi, że Polska owszem jest ważna, ale ważniejsi są ludzie, Polacy. Jeżeli są ważniejsi, to mają prawo dyktować swojemu krajowi regulacje i przepisy prawne biegnące po ich myśli. Jeżeli są ważniejsi, to zbiorowość nie może im dyktować norm i sposobów zachowania. Państwo służy bowiem jedynie do realizacji praw i potrzeb jednostki. Warunkiem jest, by pomiędzy jednostkami i grupami społecznymi, a także pomiędzy państwem a obywatelami zapanowała zgoda - zgoda, która buduje. Z tego punktu widzenia największym grzechem polityka jest sytuacja, gdy "dzieli" on społeczeństwo (w skrajnych przypadkach może on "jątrzyć", a nawet "skłócać" współobywateli). Jak pamiętamy, z takimi właśnie zarzutami i oskarżeniami notorycznie spotykał się śp. prezydent Lech Kaczyński. Nawet dzisiaj, przedstawiając swoją wizję prezydentury, nie może się oprzeć Bronisław Komorowski, by nie wytyknąć zmarłemu prezydentowi tego grzechu głównego i mówi "Prezydent może wspierać reformy, nawet jeśli nie lubi rządu". Zgoda jest więc pojmowana jako rezygnacja z własnego punktu widzenia, w celu osiągnięcia ogólnego "kochajmy się". Niestety, w praktyce życia publicznego (i nie tylko) nie można wszystkich zadowolić. Każda aktywna polityka prowadzi do animacji grona przeciwników i spotka się z zarzutem dzielenia społeczeństwa. Doniosłe wydarzenie ostatnich dni, jakim była beatyfikacja księdza Jerzego Popiełuszki, wydarzenie z dawna oczekiwane, które zgromadziło na Placu Piłsudskiego w Warszawie grubo ponad sto tysięcy rodaków, spotkało się z falą hałaśliwej krytyki ze strony antyklerykalnej części polskiego społeczeństwa. Fora internetowe kipiały od wrogich i złośliwych komentarzy, z których najłagodniejsze zarzucały, że wszystko dzieje się za pieniądze podatników, służy wyłącznie "czarnym" i cofa nas do średniowiecza. Żeby zadowolić tę część opinii publicznej, należałoby od beatyfikacji odstąpić. Być może zaistniałaby wówczas zgoda, ale z pewnością nie byłaby to zgoda, która cokolwiek buduje.
Skomentuj artykuł