Aby nas bolało cierpienie innych

Aby nas bolało cierpienie innych
Aby nas bolało cierpienie innych Wyd. WAM
Logo źródła: WAM Józef Augustyn SJ / Wyd. WAM

Lektura medytacji zebranych w tomie Aby nas bolało cierpienie innych z pewnością nie pozwala pozostać czytelnikowi obojętnym.

W dobie relatywizmu moralnego, kwestionowania wszelkich norm i autorytetów Autor medytacji przestrzega przed zbyt pochopnym lekceważeniem zła i cierpienia, zwłaszcza zadawanego przez systemy nieprawości budowane ludzkimi umysłami, sercami i rękami. W sposób mądry i przenikliwy pisze o tym, co staje się nieludzkie w naszej jakże ludzkiej egzystencji. (Ze Wstępu)

 

Aby nas bolało cierpienie innych - zdjęcie w treści artykułu

DEON.PL POLECA

Aby nas bolało cierpienie innych - zobacz więcej

Fragment książki:

Zbrodnicze żarciki Stalina

Josif Wissarionowicz Stalin jest mi dziwnie „bliski". Nasłuchałem się bowiem o nim, czytając wspomnienia łagrowe (Warłam Szałamow, Eugenia Ginzburg, Aleksander Sołżenicyn) czy też historyczne powieści poświęcone tamtym koszmarnym czasom (Wasilij Grossman, Anatolij Rybakow). Stąd też, gdy „Gazeta.ru" zorganizowała wystawę autografów Stalina (XII 2009), bardzo mnie to zainteresowało.

Na artystycznych aktach, męskich i kobiecych, autorstwa rosyjskich pieriedwiżników (przedstawicieli prądu realistyczno-demokratycznego w malarstwie rosyjskim drugiej połowy XIX wieku) „wielki znawca sztuki" umieszczał niewybredne komentarze, często o charakterze seksualnym. Tych nie będę przytaczał. Nie warto. Można je potraktować jako „ciekawostkę". Niektórzy dopatrują się w nich maskowanej homofobii generalissimusa. Jednak są inne dopiski, które brzmią złowieszczo. Stają się bowiem aluzją do cynicznie zaplanowanych i wykonanych cudzymi rękami zbrodni. W akcie męskim autorstwa Wasilija Surikowa Stalin dopatrzył się podobieństwa do Karola Radka (sympatyka Trockiego), który został osądzony w „procesie siedemnastu" w 1937 roku i zamordowany w łagrze. Mężczyźnie z aktu Stalin dorysował czerwonym kolorem czuprynę i podpisał: „Ryży parszywiec Radek. Nie sikałbyś pod wiatr, nie byłbyś zły - byłbyś żywy". Jak wynika z kontekstu, gdy Stalin to pisał, Radek był już martwy. To jawne dowody motywów zbrodni, istne odciski palców zostawione przez mordercę. Ot, tak przez nieuwagę.

Znany badacz osobowości Stalina, Edward Radziński, twierdzi, że zbędne są ekspertyzy prezentowanych autografów. Gołym okiem widać bowiem „specyficzny język, grubiański humor", który miał być czytelny dla ludu. „To żarciki mordercy" - skomentował Nikita Pietrow, historyk i archiwista z rosyjskiego Memoriału. Wystawa autografów Stalina to doskonały podgląd jego paranoicznej osobowości, przepełnionej lękiem, podejrzliwością, agresją, brutalnością i cynizmem. Stalin był geniuszem kamuflażu, maski, manipulacji. Będąc tyranem, który na całe dziesięciolecia uruchomił machinę zbrodni, uchodził jednocześnie za „Ojca, Twórcę, Inspiratora, Organizatora, Koryfeusza, Gospodarza..." - jak ironicznie lubiła mawiać Ginzburg.

Kiedy podano wiadomość o śmierci Stalina, cała potęga Związku Radzieckiego zamarła. Nikt w Radiu Moskwa nie śmiał wydarzenia komentować. Przez kilka dni trwała „mistyczna zaduma". Nadawano niemal wyłącznie muzykę. religijną Johanna Sebastiana Bacha. W fakcie śmierci Stalina - zauważa Ginzburg - było coś ze skandalu, coś nieprzyzwoitego. Ludzie bowiem nawykli, że „w sowieckiej Rosji umiera się wyłącznie na osobiste polecenie towarzysza Stalina. Aż tu nagle.". Z czyjego polecanie umarł sam Stalin?

Mistyczna adoracja osoby Stalina trwa. Potwierdza to niewiarygodne poparcie dla geniusza kamuflażu, kłamstwa i zbrodni w posowieckiej Rosji.

łód srożył się w mieście i nie było już chleba dla ludności kraju (Jr 52, 6).

Ukraina obchodziła siedemdziesiątą piątą rocznicę wielkiego głodu w latach 1932-1933. Przed Michajłowską Katedrą w Kijowie dla upamiętnienia ofiar zapalono trzydzieści trzy tysiące zniczy. Plac przed cerkwią na kilka godzin przybrał postać wielkiego cmentarza.

W okresie komunizmu klęska głodu nawiedziła Ukrainę trzykrotnie: w latach 1921-1923, 1932-1933 oraz 1946-1947. Życie straciło wówczas dziesięć milionów ludzi. Najwięcej ofiar przyniósł jednak wielki głód z lat trzydziestych. Czarna księga komunizmu. Zbrodnie, terror, prześladowania (Warszawa 2001) podaje, że z głodu zmarło wówczas ponad sześć milionów osób. Wielki głód dotknął najbogatsze rolniczo regiony Ukrainy, miażdżąc wszelki opór bogatszego chłopstwa. Historycy twierdzą, że sterowana przez Moskwę klęska ukraińskiego głodu z lat trzydziestych była ostatnim etapem rozpoczętej w 1918 roku walki bolszewików z ukraińskimi kułakami.

O ile w czasie pierwszej klęski głodu władza sowiecka poprosiła o międzynarodową pomoc, o tyle klęskę głodu z lat trzydziestych zagłuszała propagandą, posługując się między innymi naiwnością intelektualistów zachodnich, którzy po wizycie w Związku Radzieckim pisali o „wspaniale nawodnionych i uprawianych kołchozach warzywnikach" i „wspaniałych żniwach". Przywódca Francuskiej Partii Radykalnej Edouard Herriot po powrocie z Ukrainy donosił: „Przejechałem Ukrainę. A więc! Ręczę wam, że widziałem ją podobną do przynoszącego obfity plon ogrodu".

Nikołaj Bucharin, polityczny wróg Stalina, twierdził, że głód był wywołany sztucznie przez nowy „wojskowo-feudalny" system wyzysku chłopstwa wprowadzony w czasie przymusowej kolektywizacji.

Michaił Szołochow, autor Cichego Donu, przejęty losem rodaków prosił Stalina, by przysłał na Ukrainę „prawdziwych komunistów, którym starczy odwagi, by zdemaskować tych wszystkich", którzy są winni klęski głodu. W odpowiedzi Stalin upomniał ostro pisarza: „Wasze listy to nie literatura, lecz czysta polityka". Zarzucił mu, że nie widzi drugiej strony: „A druga strona jest taka, że szanowni rolnicy z waszego rejonu, i nie tylko z waszego - pisał cynicznie Stalin - strajkowali, dokonywali sabotażu i byli gotowi pozostawić robotników i żołnierzy Armii Czerwonej bez chleba! Fakt, iż sabotaż ten był cichy i pozornie pokojowy (bez przelewu krwi), nie zmienia w niczym istoty rzeczy, to znaczy tego, iż szanowni rolnicy prowadzili skrytą wojnę z władzą sowiecką. Wojnę na śmierć i życie, drogi towarzyszu Szołochow. Wasz J. Stalin".

Ukraino, Ukraino, któż się użali nad tobą? - spustoszenie i zagłada, głód i miecz - któż cię pocieszy? (Iz 51, 19).

 

Człowieczeństwo w męce białego piekła

„Każde moje opowiadanie to policzek wymierzony stalinizmowi" (Warłam Szałamow).

Minęła setna rocznica urodzin rosyjskiego pisarza Warłama Szałamowa (1907-1982), klasyka literatury łagrowej. W Polsce nie zauważono tej rocznicy, a w księgarniach nie ma choćby jednej jego książki. Szałamow był synem popa. Jako student prawa utrzymywał kontakty z kręgami lewicowej opozycji. Dwukrotnie aresztowany (1929, 1937), trzykrotnie osądzany, spędził w więzieniach i obozach przymusowej pracy na Uralu i Kołymie ponad siedemnaście lat. Jego cierpienie nie skończyło się bynajmniej wraz z wyjściem na wolność. Po powrocie do Moskwy odeszła od niego żona, a córka wyparła się go. Kiedy jego pisarstwo zyskało sławę, był nękany przez służby bezpieczeństwa.

W Opowiadaniach kołymskich, na które składa się sto trzy opowiadania (opublikowane pierwszy raz w Anglii w 1978 roku), Szałamow odsłonił „wstrząsającą rzeczywistość stalinowskich obozów pracy.

Nie poprzestał jednak na samych tylko drastycznych faktach. Próbował dotrzeć do mechanizmów systemu organizacji życia łagrowego, obnażając jego dehumanizację stosunków międzyludzkich" (Bogusław Mucha). Szałamow mawiał: „To, co ja widziałem, tego człowiek nie powinien widzieć i nawet nie powinien wiedzieć". Zdaniem Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, który sam spędził rok w sowieckim łagrze, to Wielki Pisarz, który jako jeden z pierwszych pokazał światu stalinizm; był „największym eksploratorem, kartografem, kronikarzem nieznanego archipelagu, piekła zgotowanego ludziom przez ludzi".

Szałamow, walcząc o swoje człowieczeństwo w łagrach, usiłował dostrzec je i obudzić także w katach. Kiedy jeden ze strażników bił go, przezywając faszystą i symulantem, ponieważ upadł przytłoczony ciężarem kloca, powiedział do prześladowcy: „To nie ja jestem faszystą. Jestem chory i głodny. To ty jesteś faszystą. Czytałeś w gazetach, jak faszyści mordują ludzi? Pomyśl o tym, jak będziesz opowiadał swojej narzeczonej, co sam robiłeś na Kołymie?".

Herling-Grudziński, oceniając postawę duchową Szałamowa, pisze: „Jeżeli u progu śmierci wrócił do Boga, to nie na klęczkach, z błaganiem o łaskę ocalenia wiecznego, lecz z dumą świadomości, że potrafił w męce białego piekła sam ocalić własny ludzki skarb godności, niezależności i wewnętrznej wolności".

Czyż jednak Bóg żąda od człowieka czegoś więcej niż ocalenia własnej godności, niezależności i wolności? Czyż nie dlatego Syn Boży stał się Człowiekiem, by ocalić dla człowieka jego własne człowieczeństwo? Czyż życie wieczne nie jest zachowaniem na wieki naszego człowieczeństwa?

Trwa realizacja filmu Wichry Kołymy. Będzie to opowieść o ludzkich losach w nieludzkich czasach stalinowskiego terroru. Scenariusz, opracowany przez Marleen Gorris i Nancy Larson, powstał w oparciu o biografię rosyjskiej dysydentki Eugenii Ginzburg (1904-1977). W 1937 roku ideowa komunistka, wykładowca literatury na uniwersytecie w Kazaniu, żona i matka dwójki synów, zostaje aresztowana na podstawie fałszywego oskarżenia. Po długim śledztwie skazano ją najpierw na dziesięć lat łagrów o zaostrzonym rygorze, a potem - zgodnie z przyjętym wówczas zwyczajem - dołożono jeszcze osiem lat. Nieludzkie warunki kołymskie nie załamały jej. Wręcz przeciwnie, zmobilizowały, by odnajdywać w sobie wewnętrzną siłę i odwagę do przetrwania.

Wspomnienia Eugenii Ginzburg są nie tylko oskarżeniem pod adresem Stalina i komunistycznego systemu, ale także portretowaniem spotkanych oprawców, którzy - wyzbywszy się człowieczeństwa - najpierw wcielali w praktykę paranoiczne idee stalinowskie, a następnie sami stawali się ich ofiarami. Szczerość relacji autorki czyni ze wspomnień Eugenii Ginzburg wiarygodne świadectwo tamtych okrutnych czasów.

„Moje dzieci! Sieroty bez ojca i matki - pisze, wspominając aresztowanie także jej męża. - Bezradne, małe, ufne, wychowane w przeświadczeniu"

0 ludzkiej dobroci. Pamiętam, jak kiedyś Waśka (4 lata) zapytał: Mamusiu, a jakie zwierzę jest najbardziej «drapne»? Byłam idiotką. Nie powiedziałam mu, że najbardziej «drapne» zwierzę to człowiek i jego przede wszystkim należy się wystrzegać. Już nie walczę z ogarniającą mnie rozpaczą. Jestem teraz jednym wielkim bólem. [...] Ból, którego doświadczyłam tamtej nocy, był tak dojmujący, że przez wiele lat nie mogłam się od niego uwolnić. Czuję go i dziś, po prawie ćwierćwieczu. [.] Zło przez duże «Z», nieomal mistyczne w swej niezgłębionej istocie, ukazuje mi swoją wykrzywioną gębę".

Eugenia, pisząc swoje wspomnienia w latach sześćdziesiątych, przeczuwała, że jej książka może być podstawą filmu. W Stromej ścianie, opowiadając o Wewersie, kapitanie NKWD, zaznacza: „W filmie należałoby pokazać te oczy w dużym zbliżeniu. Są nagie. Nie próbują niczego ukrywać: ani cynizmu, ani okrucieństwa, ani lubieżnego przedsmaku cierpienia, które za chwilę staną się udziałem ofiary. Przy takim spojrzeniu zbędne stają się wszelkie wyjaśnienia". Film realizowany jest w koprodukcji niemiecko-polsko-francusko-belgijskiej. Udział Polaków w filmie jest znaczny. Na czterdzieści trzy dni zdjęciowe aż dwadzieścia dziewięć było realizowanych w Polsce. Pod koniec marca 2008 roku zakończono zdjęcia. Jak władze komunistyczne usiłowały kiedyś nie dopuścić do publikacji Archipelagu Gułag Sołżenicyna, tak dzisiaj postkomunistyczne władze chciały zablokować projekt filmu o łagrach przez wykupienie praw autorskich do wspomnień Eugenii Ginzburg. Na szczęście nie udało się. Film trafi do kin jesienią 2010 roku.

Aby nas bolało cierpienie innych - zobacz więcej

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Aby nas bolało cierpienie innych
Wystąpił problem podczas pobierania komentarzy.
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.