Odejście od kapłaństwa

Krzysztof Dyrek SJ (red. naukowa) / Wydawnictwo WAM

Rezygnacja bądź dymisja ze stanu duchownego była zawsze obecna w historii Kościoła, choć jej przyczyny były różne. Znani księża profesorowie: Jan Kracik, Grzegorz Ryś i Henryk Pietras SJ przedstawiają problem z perspektywy historycznej. Refleksję nad aktualnymi przyczynami rezygnacji z kapłaństwa w ujęciu socjologicznym i psychologicznym podejmują prof. Tadeusz Borkowski i ks. Mieczysław Kożuch SJ. Bogusław Borys pisze o swojej drodze do kapłaństwa i rezygnacji z niego.

Rozważania prowadzone w atmosferze szczerości i pokory pomagają zrozumieć kapłanów, którzy odchodzą oraz docenić tych, którzy są wierni swemu powołaniu, pomimo napotykanych trudności.

Niniejszy temat chciałbym przedstawić na podstawie prawodawstwa starożytnego Kościoła, wyrażonego w kanonach synodalnych i kanonach Ojców, które zostały przez synody potwierdzone. Tytułem wstępu jednak pozwolę sobie na kilka uwag ogólniejszej natury.

Kościół od początku ustanawiał przewodniczących wspólnot zwanych prezbiterami lub biskupami, oraz diakonów służących im pomocą. Życie wymogło jednak, by ustanawiano także innych „funkcyjnych" do czytania Pisma, do zanoszenia komunii chorym, do asystowania przy chrzcie, do pilnowania porządku czy do grzebania zmarłych. Wszystkich ich określano mianem kleru, choć żnym przepisom podlegali. W dokumentach synodów począwszy od IV wieku jest o nich wszystkich mowa. Niewątpliwie działali oni i wcześniej, ale z synodów wcześniejszych mamy bardzo mało zachowanych dokumentów.

W środowisku judeochrześcijańskim ustanawiano ich przez nałożenie rąk, gdyż taka była tradycja inwestytury u Żydów. U Greków, gdzie urzędy nadawano przez nominacje lub wybór, zamiast nakładać ręce na głowę, podnoszono je jak przy głosowaniu. Ustanowienie nazywało się więc fachowo x£ipoiovla, jak powoływanie urzędników. Jakie kwalifikacje mieć oni powinni, określał św. Paweł: mieli byś porządnymi ludźmi, szanowanymi, powściągliwymi w używaniu trunków, z odchowanymi dziećmi, i to porządnie, raz tylko żonaci i oczywiście ortodoksyjni, co się nie dawało ściśle określić. I takie też były kryteria pozostawienia duchownych na ich stanowiskach lub ich usuwania.

Usuwano duchownych wszelkich stopni za każdy grzech ciężki według ówczesnej nomenklatury, czyli bałwochwalstwo, nierząd, zabójstwo, picie krwi zwierząt - zgodnie z dekretem apostolskim. Sobór Nicejski tak nakazał w 325 roku, a potwierdził Bazyli Wielki w kanonach, które weszły w zbiór prawa zatwierdzony przez Sobór in Trullo (692). Precyzuje przy tym, że złożenie z urzędu nie powinno łączyć się z ekskomuniką, gdyż nie należy nakładać dwóch kar za to samo przewinienie. Samo wydanie wyroku złożenia z urzędu przez biskupa albo synod nie musiało jednak byś natychmiast skuteczne, gdyż oskarżony miał możliwość odwołania się do metropolity lub synodu prowincji, albo nawet metropolity sąsiedniej prowincji lub -na Zachodzie - do biskupa Rzymu, jak postanowiono w Sardyce.

Zacznijmy jednak od dymisji z powodów doktrynalnych.

W okresie prześladowań powodem głównym było załamanie się ze strachu przed męką i złożenie ofiary bożkom. Świadczy o tym list synodu z czasów św. Cypriana z Kartaginy, a także kanon nicejski odnoszący się do tych, którzy zaparli się wiary, a następnie zostali ustanowieni duchownymi, wprowadziwszy Kościół w błąd. W późniejszych czasach kary dotyczyły przystania do herezji. Przykładem takiej sentencji może być orzeczenie Soboru Efeskiego wykluczające za przynależność do grupy mesalian, dość fanatycznie nastawionych do postów i do sfery seksualnej. Czytamy tam: „Ci, którzy odmawiają i nie chcą wyprzeć się herezji, jeśli są prezbiterami, diakonami albo mają inne jeszcze stanowisko w Kościele, zostają pozbawieni godności duchownego, stanowiska oraz wspólnoty, osoby zaś świeckie są wykluczone ze społeczności Kościoła. Osobom, którym dowiedziono udziału w herezji, nie wolno mieć klasztorów, aby ten kąkol nie rozpleniał się i nie wzrastał".

Jak widać, zastrzeżenie Bazylego, że za jedno przestępstwo należy się jedna kara, nie zostało tu zastosowane, gdyż dla duchownych heretyków przewidziano i pozbawienie godności, i stanowiska, i udziału we wspólnocie, czyli ekskomunikę. Dla świeckich za to samo przewidziano anatemę, czyli wyższą formę ekskomuniki. Niestety za mało posiadamy danych, by zrozumieć, jak, kto i kiedy pojmował różnicę między anatemą a odłączeniem od komunii Kościoła. Możemy tylko przypuszczać, że przy tych karach zawsze istniała możliwość pokuty i powrotu do Kościoła, chyba że zaznaczono inaczej, jak to jeszcze zobaczymy. Pozbawienie urzędu duchownego było natomiast laicyzacją ostateczną - jeśli tak postanowiono - zaraz albo po odwołaniach. Precyzuje to Bazyli Wielki. Tak więc w przypadku powyższej sentencji Soboru Efeskiego duchownego pozbawia się na zawsze urzędu, kara wyłączenia ze wspólnoty Kościoła zaś skończy się, gdy okaże znaki nawrócenia.

Ten sam Sobór w bardzo uroczystym tonie obłożył podobnymi sankcjami wierność nicejskiemu wyznaniu wiary. Czytamy mianowicie: „Nikomu nie wolno głosić, spisywać ani formułować innej wiary niż ta, która została ustalona przez świętych Ojców zgromadzonych w Nicei wraz z Duchem Świętym. Ci, którzy ośmielają się inną wiarę formułować, rozpowszechniać lub głosić pragnącym nawrócić się z pogaństwa, judaizmu czy jakiejkolwiek herezji i poznać prawdziwą wiarę - to jeśli są biskupami albo duchownymi mają być pozbawieni urzędu: biskupi episkopatu, duchowni przynależności do kleru; jeśli zaś są to osoby świeckie, mają być wyłączone ze wspólnoty Kościoła".

Zastanawia, dlaczego ci sami Ojcowie soborowi za formułowanie nowego credo duchownych wszystkich stopni karzą „tylko" laicyzacją, a nie dołączają ekskomuniki, choć zrobili tak w przypadku sprzyjania sekcie mesalian. Wydaje się, że przestępstwo tu przywołane tylko w części było natury teoretycznej, przede wszystkim zaś dyscyplinarnej. Nie chodziło bowiem o wiarę, ale o zaprzestanie produkowania nowych wyznań wiary na użytek cesarza. Jemu bowiem, to znaczy najpierw Konstantynowi Wielkiemu, a potem jego następcom, zależało by widomym znakiem jedności Kościoła w jego państwie było jedno credo podpisane przez wszystkich. Minimalnie nie interesowało go, czy ktokolwiek będzie go używał w czasie liturgii; tu dowolność była zupełna. Warto przy okazji pamiętać, że w Rzymie nigdy nie zrezygnowano z używania w liturgii tak zwanego Składu Apostolskiego, mimo podpisania symbolu nicejskiego. Z tego tekstu zdaje się też wynikać, że zebrani tam biskupi nic nie słyszeli o żadnym wyznaniu wiary ustanowionym jakoby w Konstantynopolu w 381 roku.

W tym samym duchu i prawie takimi samymi słowy wypowiada się również Sobór Konstantynopolitański III w odniesieniu do nauki wszystkich poprzednich soborów. Sobór Nicejski II natomiast tak samo grozi wszystkim przechowującym książki heretyckie.

Problemem doktrynalnym dyskutowanym przez wieki było ustalenie daty Wielkanocy. Mnóstwo synodów tym się zajmowało, gdyż istnieli zwolennicy tradycji judeochrześcijańskiej świętujący ją razem z Żydami według kalendarza księżycowego, bez względu na dzień tygodnia, oraz „reszta świata", która świętowała w niedzielę po tej dacie, kombinując kalendarz księżycowy ze słonecznym. Rzecz była wagi doktrynalnej, gdyż świętowanie czegokolwiek z Żydami uchodziło za herezję, a ponadto, przy wielości funkcjonujących kalendarzy, trzymanie się kalendarza księżycowego sprawiało, że mogły być lata o dwóch Wielkich Nocach, a inne w ogóle bez żadnej; zasadą bowiem było, by świętować po równonocy wiosennej. Ten zaś kalendarz nie ustalał daty równonocy na podstawie obserwacji, tylko ją wyliczał. Jakkolwiek jednak, na Soborze Nicejskim ustalono, by wszyscy chrześcijanie obchodzili Wielkanoc razem, nie sprecyzowano jednak kiedy; informuje nas o tym List cesarza Konstantyna do wszystkich Kościołów. Widocznie było to jednak mało skuteczne, skoro synod w Antiochii w 341 roku grozi duchownym obchodzącym Paschę z Żydami nie tylko pozbawieniem godności i urzędów, ale i wyłączeniem z Kościoła.

 

Przykładem złożenia z urzędu i laicyzacji par excellance był wyrok na Nestoriusza z Soboru Efeskiego w roku 431: „Święty sobór orzekł: Ponieważ Najczcigodniejszy Nestoriusz nie chce słuchać naszego wezwania i nie zgadza się na przyjęcie świętych i pobożnych biskupów przez nas wysłanych, przeszliśmy z konieczności do dyskusji nad jego bezbożnymi wyrażeniami. Na podstawie jego listów i pism, które przeczytano, oraz na podstawie mów ostatnio przez niego wygłoszonych w stolicy, a potwierdzonych przez świadków, uznaliśmy, że utrzymuje i głosi opinie niezgodne z wiarą. Zobowiązani wymaganiami kanonów oraz listem Celestyna, naszego najświętszego ojca, współsługę w Bożych tajemnicach oraz biskupa Kościoła Rzymian, zmuszeni jesteśmy pomimo wielokrotnych łez wydać na niego następujący smutny wyrok: Znieważony przez niego Pan nasz Jezus Chrystus orzeka przez niniejszy święty sobór, że Nestoriusz pozostaje wyłączony z godności biskupiej oraz z każdego zgromadzenia kapłańskiego".

Tekst ten zasługuje na kilka słów komentarza. Po raz pierwszy bowiem widzimy, że biskupi zebrani na synodzie uważają, że przez nich orzeka sam Chrystus. Z szacunku dla jego funkcji biskupa Konstantynopola nazywają go Ti^iffliaioę, co starożytni przełożyli na łacinę słowem honoratissimus ac. najczcigodniejszy). Uważają, że złożenie z urzędu jest rzeczą smutną, złem koniecznym z racji nieustępliwości oskarżonego. Głosił on bowiem, że Jezus Chrystus był osobą ludzką, cudownie urodzoną przez Dziewicę, a bóstwo jakoś dołączyło się do niego później. Maryja nie urodziła więc Boga, czyli nie należy jej się tytuł Bogarodzicy. Zostaje on usunięty bezpowrotnie z grona kapłanów, ale pozostaje w Kościele. Rzeczywiście, jako że przed wyborem na biskupa stolicy był on mnichem w Antiochii, mnichem dalej pozostał i wrócił do swego klasztoru, skąd później cesarz Teodozjusz II zesłał go do klasztoru w Górnym Egipcie; tak umarł w 451 roku jako regularny członek wspólnoty monastycznej.

Choć w Kościele zawsze ortodoksja była ważniejsza od ortopraxis, także za nadużycia w tym względzie przenoszono duchownych do stanu świeckiego bardzo często. Jak zaznaczyliśmy już na początku tej prezentacji, było to następstwem każdego grzechu ciężkiego popełnionego przez duchownego. Zobaczmy jednak, jakie wykroczenia za taki ciężki grzech uchodziły.

1. Nieposzanowanie prawa

Chociaż każdy grzech jest jakimś nieposzanowaniem prawa, chodzi w tym miejscu o takie tylko występki, jak brak szacunku dla prawa, lekceważenie przepisów, negowanie ich itp. Tak więc należało pozbawić godności duchownego, a świeckiego ekskomunikować, który lekceważyłby postanowienia synodalne. Gdyby synod złożył z urzędu jakiegoś biskupa, albo biskup prezbitera czy diakona, a ośmieliłby się któryś z nich sprawować jakiekolwiek funkcje liturgiczne, to: „nie może mieć nadziei na przywrócenie do dawnych funkcji przez inny synod ani nawet nie można mu pozwolić na próbę usprawiedliwienia, co więcej, ci, którzy pozostawaliby z nim we wspólnocie, mają zostać usunięci z Kościoła, zwłaszcza wówczas, gdyby ośmielili się utrzymywać z nim łączność po zapoznaniu się z wydanym na niego wyrokiem".

Widać z tego, że chodzi o złożenie z urzędu, które nie było jeszcze definitywne, gdyż istniała możliwość odwołania od tego wyroku. Możliwość, jaką tracił duchowny niepodporządkowujący się pierwszemu wyrokowi. Tę samą sankcję przewiduje tenże synod w Antiochii za odwołanie się do cesarza, zamiast do synodu: „gdyby lekceważąc tę zasadę niepokoił cesarza, nie zasługuje na łaskę, nie może mieć możliwości przedstawienia swej obrony ani nadziei na przywrócenie w przyszłości do dawnych funkcji".

Dopiero gdy synod prowincji jednogłośnie postanowił depozycję, wyrok ten stawał się nieodwołalny. Postanowiono tak w Antiochii w 341 roku, ale prawo to upowszechniło się i weszło do Dekretu Gracjana, stanowiącego główny zbiór prawa kościelnego na Zachodzie od średniowiecza aż po Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917 roku.

Odwołania od pochopnych wyroków złożenia duchownego z urzędu zaprzątały dużo uwagi ojcom synodalnym zebranym w Sardyce w 343 roku. W zamierzeniu cesarzy Konstancjusza II i Konstansa miał to być synod powszechny, podzielił się jednak natychmiast na wschodni i zachodni z powodów, które nie wchodzą w zakres tej prezentacji. W Sardyce zostali biskupi zachodni i po raz pierwszy wprowadzili zasady odwoływania się do biskupa Rzymu. Ten sam synod postanowił także, by nieodwołalnie laicyzować duchownych wszelkich stopni, opuszczających kościół, dla którego zostali ustanowieni, i nie chcieli do niego wrócić, doprecyzowując tym przepis nicejski grożący wyłączeniem ze wspólnoty; postanowiono bowiem, że mogą wrócić do Kościoła jako świeccy. Warto pamiętać bowiem, że w starożytności nie wyświęcano księży „do dyspozycji" biskupa, ale zawsze i każdego do konkretnego Kościoła, skąd nie wolno mu się było przenosić gdzie indziej, na przykład na „lepszą parafię" albo diecezję. Teoretycznie, oczywiście, gdyż mnóstwo synodów powtarzało za Soborem Nicejskim, że duchownym, a zwłaszcza biskupom, nie wolno się przenosić z kościoła do kościoła, i widocznie nic to nie dawało, gdyż proceder zmiany diecezji na „lepszą" kwitł i kwitnie do dziś.

Sobór Efeski, który nieodwołalnie złożył z urzędu Nestoriusza, biskupa Konstantynopola ze względów doktrynalnych, zarządził też pozbawienie funkcji, stopnia i godności tych biskupów, którzy sprzeciwialiby się temu wyrokowi soboru. Nie ekskomunikował ich jednak, czyli mogli pozostać w Kościele jako świeccy.

Problemem prawnym była także symonia. Za udzielenie święceń, a także mianowanie kogoś jakimkolwiek administratorem czy urzędnikiem w Kościele za pieniądze, winny tego biskup miał być złożony z urzędu razem z wszystkimi zainteresowanymi, a świeccy ekskomunikowani. Postanowił tak największy synod starożytnego Kościoła, czyli Sobór Chalcedoński w 451 roku, a za nim inne synody i so-bory. Warto jednak zauważyć, że w Armenii opłata za święcenia była usankcjonowana prawem; prezbiter miał zapłacić biskupowi 4 złote talary, diakon 3 - jeśli jest człowiekiem wolnym, a dwie -jeśli nie. Gdyby zaś pochodził z rodziny książęcej, miał podarować konia z rzędem i był to obowiązek spadający na rodzinę, gdyby sam się nie wywiązał. Jeśli mianowanie nowego biskupa było obciążone nie tyle opłatą, ile poparciem władzy świeckiej, także zostawał złożony z urzędu, jak postanowił drugi Sobór Nicejski.

Jeszcze jeden prawny powód laicyzacji łączył się z funkcją chorepiskopów, czyli biskupów wiejskich, o ograniczonych uprawnieniach, zależnych od biskupa miasta. Mogli oni sua sponte ustanawiać tylko subdiakonów, lektorów i egzorcystów. Gdyby natomiast ustanowili prezbitera lub diakona bez zgody biskupa miasta, tracili funkcję i godność.


 

2. Złożenie z urzędu za grzechy ciężkie

Jak już zostało wspomniane na wstępie, chodziło przede wszystkim o cztery główne przykazania z dekretu tak zwanego „synodu apostolskiego". Nie tylko jednak, gdyż poza tym bezwarunkowe usunięcie z urzędu groziło duchownym za uprawianie lichwy, którym to słowem określano każde pożyczanie na procent, uważane za szczególną krzywdę wyrządzaną ubogim. Pisze o tym Sobór Nicejski w 325 roku, synod w Elwirze w 306 roku, w Arles w 314, w Kartaginie w 348 roku.

W przypadku wykroczeń natury seksualnej można było utracić urząd i godność za różne występki. Zgodnie z Pawłowym zaleceniem ustanawiano ludzi żonatych. Od tego czasu jednak nie wolno im było - pod sankcją laicyzacji - współżyć z żonami, ani nawet z nimi mieszkać. „Jako rzecz godną, obyczajną i szlachetną, radzimy braciom, aby kapłani i diakoni nie współżyli ze swoimi żonami, ponieważ pełnią codzienną posługę [Bożą]. Ktokolwiek postąpiłby wbrew temu postanowieniu, zostanie pozbawiony godności duchownego".

Widzimy tutaj, że powodem takiego przepisu jest czystość rytualna. Uważając współżycie seksualne za nieczyste, zabraniano go tym, którzy mieli sprawować liturgię.

Słynny jest na ten temat kanon synodu w Elwirze z 306 roku, ponieważ wydaje się, że jego treść nie odpowiada tytułowi. Kanon zatytułowany O biskupach i ministrach, by powstrzymali się od współżycia z żonami, brzmi: „Zakazuje się biskupom, prezbiterom i diakonom «lub wszystkim duchownym» pełniącym posługę powstrzymywać się od współżycia z żonami i nie rodzić dzieci. Kto by tak czynił, ma być odsunięty od honoru duchowieństwa".

Niewykluczone, że jest to kanon „zmaltretowany" przez kopistów, albo też dodany do zbioru w drugiej połowie IV wieku, kiedy pryscylianie, bardzo rygorystycznie nastawieni, potępiali wszelkie współżycie seksualne, również w małżeństwie. Wygląda bowiem na to, że dymisja miałaby miejsce, gdyby duchowny nie chciał płodzić dzieci. Tytuły kanonów z reguły były dodawane przez redaktorów całych kolekcji kanonów, nic dziwnego więc, że jest inny. W każdym razie w Hiszpanii duchowni mieszkali ze swymi żonami, gdyż inny kanon grozi degradacją duchownemu, którego żona popełniła cudzołóstwo, a on by jej nie oddalił. Za cudzołóstwo tenże synod każe degradacją połączoną z ekskomuniką zupełną, to znaczy nawet na koniec życia nie dawano takiemu komunii. Ten synod z Elwiry niekoniecznie jest jednak reprezentatywny dla całego Kościoła, bo zakazuje komunii nawet w obliczu śmierci, ponadto za zabicie kogoś zaklęciem (6), za powrót do nierządu po pokucie (7), za porzucenie męża i życie z innym do śmierci (8. 11), za sutenerstwo (12), za wydanie córki za kapłana pogańskiego (17), za kazirodztwo (66), za pedofilię (71) i za fałszywe oskarżenie duchownych (75). Nic dziwnego, Hiszpania słynęła z rygorystycznych posunięć, in plus i in minus.

W całym Kościele jednak duchowny nie mógł się ożenić po śmierci żony. Powtórne małżeństwo wdów i wdowców uważano bowiem za co najwyżej dopuszczalne, ale nie zalecane, wiążące się z koniecznością pokuty. Duchowni mieli być wolni od tej niedoskonałości. Przepis ten pozostał ważny do dziś w Kościołach prawosławnych, gdzie owdowiały duchowny nie może zawrzeć nowego związku.

Możemy dodać do tego, że ciężkim grzechem było również przesadne poszczenie. Synod w Ancyrze (dzisiejsza Ankara) w 314 roku ogłosił: „Postanowiono, że prezbiterzy i diakoni, którzy powstrzymują się od spożywania mięsa, powinni go skosztować i dopiero wówczas, jeśli taka jest ich decyzja, mogą go nie jeść. Gdyby jednak okazywali obrzydzenie i nie chcieli jeść nawet jarzyn gotowanych na mięsie, mają być usunięci ze stanu duchownego, ponieważ sprzeciwiają się postanowieniom kanonu".

Spowodowane to było licznymi grupami chrześcijan azjatyckich niezmiernie skłonnych do ascezy, na granicy pogardzania wszelką materią. Poza postami więc nie wolno było pod poważnymi sankcjami powstrzymywać się od mięsa czy wina.

Synody odbyte do końca IV wieku w świecie grecko-rzymskim nie wchodzą głębiej. Inaczej rzecz się przedstawia w Syrii, gdzie pod koniec IV wieku powstały tak zwane Konstytucje Apostolskie. Jego częścią są Kanony Apostolskie (ks. VIII, rozdz. 47). Konstytucje nie zostały zaaprobowane przez cały Kościół, ale na Wschodzie cieszyły się powodzeniem, a nawet obecnie obowiązuj ą w Kościele etiopskim. Kanony Apostolskie zaś żyły własnym życiem i wywarły ogromny wpływ na późniejsze prawodawstwo, szybko bowiem zostały uznane za autentyczne nauczanie Apostołów.

Każą one składać duchownych z urzędu jeszcze między innymi za: bicie grzeszników (27); cudzołóstwo, krzywoprzysięstwo, kradzież (25); grę w kości, pijaństwo (42-43); jedzenie mięsa z krwią lub padliny (63); za niejedzenie go i niepicie wina w niedzielę (53); za nieposzczenie w Wielkim Poście (69); za post w sobotę lub niedzielę (64); za jedzenie w gospodzie poza podróżą (54); za brak dbałości o niższych duchownych i o lud (58); za nieprzyjęcie grzesznika nawróconego (52); za nieprawidłowe udzielenie chrztu (49-50); za uznanie chrztu heretyków (46-47); za powtórne przyjęcie lub udzielenie święceń (68); za pójście do wojska (83); za powtórny chrzest (47); za świętowanie z Żydami (70); za wejście do synagogi lub kościoła heretyków (65); za zranienie kogoś lub zabicie (66); za herezję (60); zniewagę biskupa (54); za zniewagę cesarza lub jego urzędnika (84). Autorytet tych kanonów był tak duży, że te same, a nawet jeszcze bardziej rozdrobnione przepisy znajdujemy następnie także na Zachodzie w Księgach Pokutnych. I tak na przykład w  przypisywanym Hieronimowi, ale pochodzącym z VIII lub IX wieku, określa się, ile lat postu za jakie przestępstwa duchowny powinien wypełnić, a poza tym ma być złożony z urzędu za takie sprawki, jak: pijaństwo, cudzołóstwo, autokastrację, homoseksualizm, zoofilię. W innych ta lista jest jeszcze dłuższa.

Chciałbym zwrócić uwagę na zapis Kanonu Apostolskiego, nakazujący złożenie z urzędu duchownego za przyjęcie lub udzielenie święceń po raz drugi (68). Wiąże się to z tak zwanym później „charakterem" święceń. W starożytności tego terminu nie używano, zgodnie jednak ze świadectwem Bazylego złożenie z urzędu było nieodwołalne i nie można było udzielić święceń po raz drugi. Powtarzane wielokrotnie sformułowanie, że złożony z urzędu duchowny ma uczestniczyć w życiu Kościoła jako świecki świadczy o tym, że najstarsza tradycja nie zna takiej nauki, jaką źniej sformułował Sobór Trydencki, mówiąc: „Gdyby ktoś mówił, że Duch Święty nie jest dany przez udzielenie świętych święceń, a więc biskupi na próżno mówią: «Przyjmij Ducha Świętego»; albo że nie wyciskają znamienia; albo że kto raz został kapłanem znowu może stać się świeckim - niech będzie wyklęty".

Podsumowując, możemy zauważyć, że w starożytnym Kościele łatwiej było przestać być księdzem, niż nim zostać. Największą karą była laicyzacja połączona z ekskomuniką, sama ekskomunika była łagodniejsza, gdyż miała określony kres w dopełnieniu pokuty. Od złożenia z urzędu można się było odwołać do wyższej instancji: do metropolity, do synodu prowincjonalnego lub do sąsiedniego metropolity, a na Zachodzie do biskupa Rzymu. Kiedy wyrok zapadł ostatecznie, był niepodważalny. W dniu następnym, zdeponowany duchowny mógł uczestniczyć w życiu Kościoła jako świecki.


Ks. Henryk Pietras SJ (ur. 1954) - prof. dr hab., patrolog, kierownik Katedry Historii Kultury Chrześcijańskiej w Wyższej Szkole Filozoficzno-Pedagogicznej „Ignatianum" w Krakowie, wykładowca patrologii na Papieskim Wydziale Teologicznym Sekcji „Bobolanum" w Warszawie, na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie.

Krzysztof Dyrek SJ (red. naukowa), Odejście od kapłaństwa, Wydawnictwo WAM

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Odejście od kapłaństwa
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.