Co trzeba wiedzieć o dorastaniu dzieci

(fot. shutterstock.com)
Marta Królik

Czas dorastania naszych dzieci, to bardzo trudny okres zarówno dla nich samych, jak też i dla rodziców a także bardzo często dla ich otoczenia.

Konsekwencje dokonujących się u nich zmian fizycznych i emocjonalnych tym okresie, przekładają się na zachowania buntownicze pełne krytycyzmu wobec bliskich; najczęściej rodziców a także wobec dorosłych w ogóle. Młodzi są szczególnie przeczuleni na punkcie swojej osoby, toteż wszelką krytykę przyjmują jako atak na swoją tożsamość. Stąd też, kiedy poczują się atakowani zaczynają się bronić a robią to w sposób dość często bardzo trudny do przyjęcia przez nas dorosłych.

Nie jest bowiem miłe i łatwe do zaakceptowania, gdy dziecko odnosi się do nas niegrzecznie, wręcz wulgarnie, gdy zachowuje się agresywnie, gdy ucieka z domu, gdy lekceważy naukę, gdy zamyka się w sobie i żyje swoim rytmem. Zachowania takie są naturalne dla tego trudnego okresu, co nie oznacza, że możemy być jako rodzice bezkrytyczni i rozkładać ręce w geście bezradności.

DEON.PL POLECA

Trzeba nam wiedzieć że dokonujące się zmiany w okresie dochodzenia do dorosłości są bardzo poważnym problemem dla nastolatka. Szczególnie trudne jest wyrobienie sobie poglądu na to, "jakim jestem człowiekiem, jakim powinienem być w przyszłości, jaką drogę wybrać, jakie zasady przyjąć?". Określenie własnej tożsamości wiąże się z chęcią wyzwolenia spod wpływów rodziców. Chcą oni być wolni, aby móc samodzielnie podejmować decyzje i doświadczać konsekwencji własnych kroków. Wybory nawet te niekoniecznie słuszne, uczą młodych odpowiedzialności za swoje czyny. Bez niej bowiem dziecko nigdy nie przestanie nim być i nie osiągnie prawdziwej dojrzałości. My w tych próbach mamy być umiejętnymi przewodnikami idącymi krok przed nimi, nie zaś razem trzymając ich kurczowo za ręce.

Niestety zbyt często rodzice widząc, że tracą kontrolę nad synem czy córką, zaczynają się buntować i wypowiadają dziecku walkę z jego nieposłuszeństwem. Uważają, że nakazami i zakazami przywrócą poprzednią równowagę, popełniając tym samym zasadniczy błąd. Walka ta bowiem kończy się zazwyczaj obopólną przegraną. A przecież nastolatki dążąc do odnalezienia siebie, przybierają rozmaite pozy: marzyciela, cynika, bojownika, ascety. To tylko pozy, nie postawy, wiec trzeba umiejętnie pod ich płaszczem dostrzec dziecko bardzo często wrażliwe, zagubione, nieszczęśliwe. Tak naprawdę mimo pozorów, w jednym momencie czują się dorośli i jako tacy chcą być traktowani za chwilę czują się dzieckiem i oczekują od dorosłych pomocy, wsparcia i troskliwości.

Młodzi często sami nie rozumieją co się z nimi dzieje a niestosowne swoje zachowania poddają krytycznej samoocenie i przeżywają dodatkowo zawstydzenie i zażenowanie. Jednak, nie potrafią przyznać się do tego, zasłaniając się pozami o których wcześniej wspomniałam. Czekają na reakcje rodziców z nadzieją: "może widzą, że kompletnie sobie ze sobą nie radzę?"

Niestety my zazwyczaj dostrzegamy tylko to co widać na zewnątrz i zapominamy, że nasz "niedobry" syn czy "niedobra" córka tak bardzo nas właśnie teraz potrzebuje. Zbyt często jednak zamiast serdecznej, rzeczowej rozmowy, zamiast okazania pomocy i wskazania właściwej drogi dziecku unosimy się ambicją, obrażamy się jak nastolatkowie, przypominamy sobie o obowiązku wychowywania (zdecydowanie za późno) i walczymy zaciekle o chwiejący się rodzicielski autorytet. Jeżeli tak się zachowujemy, nie okazujemy więcej dojrzałości niż nasze zbuntowane dziecko, bowiem nieprzemyślaną postawą zamykamy drogę do wzajemnego kontaktu a to jest naprawdę początek końca szczęśliwego dzieciństwa naszego dziecka. Łatwo jest kochać syna czy córkę, gdy spełnia nasze oczekiwania, gorzej gdy jest dzieckiem trudnym.

Prawdziwa miłość rodzicielska wymaga nie tylko dobrej woli, uczucia i wysiłku, ale również życiowej mądrości, która umie rozeznać zarówno sytuację dziecka, jak też wpływ, jaki na nie się wywiera. Wówczas możemy stać się prawdziwymi drogowskazami na trudnej drodze dochodzenia do dorosłości naszych nastolatków.

Trzeba nam pamiętać, że najlepszy nawet psycholog, najlepszy duszpasterz, najlepszy przyjaciel nie zastąpi rodzica kochającego swoje dziecko bezwarunkową miłością.


DEON.pl poleca:

SZTUKA RODZICIELSKIEJ MIŁOŚCI - Wolfgang Bergmann

Dziecko niczego bardziej nie pragnie niż miłości obojga rodziców, którzy okażą mu zainteresowanie, akceptację i zapewnią bezpieczeństwo. Ale czy tata może przegrać z synem w piłkę? Czy mama powinna przymykać oko na wszystko? Jak wyrażać czułość i równocześnie wymagać? Gdzie stawiać granice, by uchronić dzieci przed zagrożeniami i niepotrzebnym cierpieniem?

Autor przypomina, że rodzicielstwa nie wysysa się z mlekiem matki. Tej sztuki trzeba się stale uczyć - cierpliwie, wytrwale, znosząc błędy i porażki. To jedyna recepta na udaną rodzinę.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co trzeba wiedzieć o dorastaniu dzieci
Komentarze (17)
HK
Hurtownia kosmetyczna
21 marca 2019, 14:00
Przede wszystkim - młodym nie wolno ufać. Sami sobie przypomnijcie, jak to było, kiedy byliście w takim wieku. Lepiej ich kontrolować i to naprawdę nie jest przesadą - [url]https://sklep.bezpiecznarodzina.pl/lokalizacja-osob/24-zegarek-gps.html[/url] Teraz młodzi mają 100 razy więcej pokus niż wtedy, kiedy my mieliśmy tyle lat - od rodziców zależy, czym to się skończy.
A
andrzej
13 grudnia 2014, 18:33
Za młodzi na mądrość, za starzy/nie doswiadczeni, aby wierzyć w anioły i  ich konkurencję w postaci diabłów. Tym samym, zbuntowani wobec rodziców, odwróceni od Boga, zostają sam na sam ze złem, które lubi się nimi bawić, aż staną się ich niewolnikami na wieczność. Wielu rodzicom wydaje się że wiedzą, choć tak naprawdę nie zdają sobie sprawy jak ważnym okresem dla młodych jest ich czas wchodzenia w dorosłość. Ceną za ich błędy młodości oraz ich rodziców, może być ich "okaleczona" przyszłość. Wielu z dorosłych dopiero po latach to dostrzega u siebie.
T
Tess
13 grudnia 2014, 21:01
Młodzież ma dziś do dyspozycji internet i to co ksiądz mówi jest porównywane na wszelkie sposoby z innymi źródłami wiedzy. I często ksiądz i KK wypada w tej konfrontacji b blado. Pracuje w liceum i tutaj na religie chodzą niedobitki, bo do bierzmowania to trzeba, bo rodzice każą. A potem to jest rożnie, albo buddyzm pociągnie, albo New Age byle od KK z daleka, bo to KATOLSKI Ciemnogród. I co takim młodym powiedzieć?
F
Filip
13 grudnia 2014, 21:11
Zaufaj Bogu. To on powołuje ludzi do wiary. ''Panie czy tylko nieliczni będą zbawieni?"
T
tuw
13 grudnia 2014, 23:13
Bóg powołuje do wiary, zgoda, ale niekoniecznie katolickiej, tak by ci powiedziała moja 18 kuzynka, która kiedyś chodziła do kościoła. Teraz jest New Age.
F
Filip
14 grudnia 2014, 07:49
Czy wszyscy muszą być zbawieni ? Nie wszyscy będą zbawieni.
A
andrzej
14 grudnia 2014, 15:16
Niektórzy prawdziwą wiarę porównują do drogi, którą trzeba kroczyć. Jednak z dalszej perspektywy wiarę można postrzegać w perspektywie drabiny. Co jakiś czas wspinamy się na kolejny jej szczebel. To, czy ktoś w ciągu swojego życia wejdzie na 3 szczeble czy, może na 3 kolejne drabiny jest chyba tak do końca nie zależne od nas i nie powinno to nas szokować. To przecież Bóg indywidualnie powołuje każdego z nas. Trudno nakreślić jest naprawdę w naszym konkretnym przypadku,  bo każdy z nas ma inne powołania i z nieco innej "gliny" jest ulepiony (rodowód przodków). Wiele szczegółów składa się na osobowość, którą ma każdy z nas. Kiedyś dostrzegałem szczegóły jedynie te natury fizycznej oraz psychicznej. Teraz widzę, że składamy się jeszcze z ciał duchowych (które są konsekwencją posiadania duszy), z których powinien zrodzić się jeden wspólny byt - Duch, jako dar od Boga. W duszy ludzkiej Bóg zradza Ducha i wówczas istota ludzka zespala się duchowo z Bogiem jakby w jedność. Trudno to ująć słowami, to trzeba poczuć, zobaczyć samemu, przeżyć, aby pojąć, jednak do zrozumienie jeszcze daleka droga. Powracając do młodzieży, nie dziwię się że wielu nie rozumie i tym samym nie pojmuje wiary. Ja też kiedyś musiałem dojrzeć do pewnego wieku, w którym osiągnąłem świadomość, która umożliwiła mi zrozumienie podstaw wiary. Nie na darmo Jan Chrzciciel chrzcił ludzi raczej w późniejszym wieku. Osobiście sądzę, że człowiek potrzebuje ok. 30 lat, aby zacząć rozeznawać wiarę, dojrzałą wiarę. Co w takim razie mają czynić ludzie młodzi? Myślę, że to ich rodzice są powołani aby modlić się, powierzać swoje pociechy Bożej opiece, w trudnych przypadkach zasięgać opinii u księży egzorcystów, bo tylko oni potrafią rozeznać przyczynę poważnych zagrożeń, no i to najważniejsze - samemu przybliżać się do Boga, bo tylko bliski kontakt z Bogiem ma większą moc sprawczą wszelkich naszych modlitw oraz działań.
A
andrzej
14 grudnia 2014, 15:18
c.d.  Bóg jest mistrzem, w tak ogromnym ujęciu, jakiego my nigdy nie pojmiemy. Potrafi pokierować naszym słowem, czy czynem w tak doskonały sposób, że będzie nas tym zawsze zadziwiał, a wielu z nas nawet tego nie potrafi dostrzec. Niestety czasem musimy się pogodzić z czyjąś wolą, że wybierze zło. On i tak będzie kiedyś tego żałował, ale taka jest już cena wolności, na którą każdy z nas zasługuje. Nie oznacza to że każdy zły człowiek, nie ma żadnych szans. U Boga nie ma nic nie możliwego. On obdarowuje darami ludzi czasem nie bacząc czy na nie zasłużyli. Oznacza to, że czasem większą wiarę ma człowiek grzeszny lecz nawrócony, niż ten kto wiernie służy Bogu wypełniając wszelkie reguły Pism Świętych. To tak jakby spojrzeć na sałatkę. Z wielu składa się składników, które zupełnie są do siebie nie podobne. Jedne są owocami, drugie korzeniami, jedne są surowe inne gotowane itd. Jednak w całości stanowią bardzo bogaty ogród smakowy. Podobnie chyba jest z ludźmi. My dążymy do tego aby ludzi grupować wedle podobieństwa, w rodzinach, zgromadzeniach, kółkach, itd.  A w życiu mimo naszych wysiłków wygląda to zupełnie inaczej. Być może zło na tym świecie też ma jakieś zadanie, którego my nie potarafimy pojąć. Ktoś przecież musi takie sałatki przygotowywać. Jednego trzeba ugotować, drugiego naoliwić, trzeciego oskrabać itd. Jakkolwiek źle to zabrzmiało, takie jest właśnie życie, jako szkoła, egzystencja i droga ku przyszłości.
A
andrzej
14 grudnia 2014, 15:19
c.d.  Bóg może być dla wielu drogowskazem, ale może być też i pomocnikiem, może też być przyjacielem, może też stać się nauczycielem, a ostatecznie i tak zawsze będzie Bogiem. Zwykliśmy wiele od Niego wymagać i niewiele dawać od siebie, a to co zazwyczaj dajemy jest strasznie niedoskonałe, niczym uczynione z mokrego piasku i ręką dziecka. Może dobrze, że tego zwykle nie dostrzegamy. Bogu trzeba przede wszystkim ufać jak Stwórcy, który nas zna lepiej niż my sami. Trzeba też Go szanować, jak przyjaciela, który nigdy nie zawodzi. Trzeba też Go wielbić jako cudotwórcę, który uzdrawia wszelkie choroby duszy i ciała. Trzeba Go w końcu kochać, bo On jest Miłością. Wiara tym samym wcale nie jest taka łatwa, jak to się przyjęło ją postrzegać. I dziwić się ludziom młodym, że do niej nie dorastają?
W
woj
14 grudnia 2014, 16:30
Pięknie napisałeś tylko mnie sie wydaje, ze każda wiara prowadzi do Boga, niekoniecznie chrześcijańska. 
S
sol
14 grudnia 2014, 18:35
Oczywiście, ze wszyscy bedą zbawieni. Mamy wiele żyć aby rozpracować swoją karmę i udoskonalić sie.
F
Filip
14 grudnia 2014, 18:37
Piekło naprawdę istnieje i nie jest puste. 
S
sol
14 grudnia 2014, 19:39
Drogi Filipie, tutaj nasze drogi sie rozchodzą, bo ja nigdy nie wierzyłem i nie wierze w piekło. KK ma obsesje na temat walki z diabłem. Rezultat jest taki, ze KK przede wszystkim wszędzie widzi zło. Jest takie powiedzenie buddyjskie " to z czym walczysz wiernie za toba podąża". Czyż to nie przypadek KK i diabła?
F
Filip
14 grudnia 2014, 20:25
Jeżeli świadomie nie wierzysz w piekło automatycznie wykluczasz się z Kościoła Katolickiego. Prawda o istnieniu piekła to dogmat wiary, kto zaprzecza tej prawdzie wiary skazuje się na potępienie. Nauka o piekle jest objawiona w Piśmie Świętym i Tradycji Świętej. PS. Możesz jeszcze w każdej chwili nawrócić się.
jazmig jazmig
13 grudnia 2014, 17:05
To jest rzeczywiście trudny okres, ale wiele zależy od tego, jak wcześniej było traktowane i wychowywane dziecko. Dziecko wychowane w szacunku i posłuszeństwie wobec rodziców, nie odważy się nawet w tym trudnym okresie na niewłaściwe wobec nich zachowanie. Wychowane w duchu odpowiedzialności, przyjmie uwagi rodziców wskazujące na ich błędne postępowanie.
jazmig jazmig
13 grudnia 2014, 17:07
errata: zamiasst przyjmie uwagi rodziców wskazujące na ich błędne postępowanie, powinno być: przyjmie uwagi rodziców wskazujące na swoje błędne postępowanie.
T
tt
13 grudnia 2014, 16:02
Trzeba tez wiedzieć, ze dorastające dzieci odchodzą od KK. Często na zawsze.