Kiedy rodzic jest bardziej zestresowany niż dziecko

(fot. shutterstock.com)
Katarzyna Panek

Pani Magda przysporzyła Antkowi wielu niepotrzebnych emocji i "zaraziła" go swoim stresem. Chłopiec widział i wyczuwał niecodzienne napięcie mamy i myślał, że w przedszkolu czeka go coś złego.

Wrzesień to miesiąc rozstań. Wielu rodziców właśnie tak nazwałoby ten miesiąc, bo na półmetku wakacji rozstanie z dzieckiem spędza im sen z powiek. Początek nauki w przedszkolu to poważne wyzwanie dla obu stron. Czasem aż trudno określić, dla której trudniejsze…

Mama Antosia podjęła decyzję o powrocie do pracy. Co prawda domowy budżet można by dopiąć jedną pensją jej męża, ale ponad 3 lata nieobecności w pracy i braku kontaktu z dorosłymi bardzo dały jej w kość. Doskwierała jej samotność i to, że jedynym jej towarzyszem rozmów był Antek lub inne przedszkolaki z piaskownicy. Pani Magda poczuła po prostu, że to jest już ten moment, kiedy chce "wrócić do świata" dorosłych. Razem z mężem zdecydowali więc, że Antek zacznie chodzić do przedszkola.

Bardzo długo szukali odpowiedniej placówki. Analizowali standardy bezpieczeństwa i wyposażenie. Pytali o zaplecze sanitarne i liczbę opiekunów przypadających na jedno dziecko. Sprawdzali jadłospisy i dobór zajęć dydaktycznych. Głęboko patrzyli w oczy potencjalnych wychowawczyń, próbując wyczytać z nich, jak duże pokłady cierpliwości i serdeczności w sobie mieszczą. Długo dyskutowali nad tym, czy wybrać przedszkole z całodziennym monitoringiem, czy też bez. Sprawdzali ogrodzenia, zabezpieczenia i rozkład apteczek pierwszej pomocy. W końcu zapadła decyzja i wybrali jedno z najlepszych przedszkoli w mieście.

Pani Magda przez cały ten czas czuła narastający niepokój. Gorsze od niepokoju było jednak poczucie winy. Nie mogła pozbyć się myśli, że powrót do pracy i konieczność wysłania Antka do przedszkola są jej fanaberią. Dręczyły ją wyrzuty sumienia, że robi to dla własnej wygody i kieruje nią egoizm. Wiedziała, że ich sytuacja materialna jest dobra i nie ma konieczności zarabiania pieniędzy "za wszelką cenę". Mimo tych wątpliwości mąż pani Magdy nie pozwolił jej zmienić decyzji. Zapewniał, że to tylko na próbę i nie ma powodu, by wycofywać się właśnie teraz.

Nadszedł dzień, kiedy Antek miał po raz pierwszy udać się do przedszkola. Pani Magda nie spała całą noc i nie mogła oprzeć się złym przeczuciom. Z jednej strony obawiała się, że Antek będzie po prostu smutny i porzucony. Nie będzie mógł odnaleźć swojego miejsca w grupie, a wychowawczyni nie będzie umiała mu pomóc. Z drugiej strony, jeszcze bardziej bała się tego, że obca osoba zajmie się jej dzieckiem i nawiąże z nim lepszy kontakt niż ona sama. Było jej bardzo trudno przyznać się do tej obawy. Od rana powtarzała synowi, jak mantrę, że na pewno go odbierze i że zostawia go tylko na kilka godzin. Co chwilę nerwowo go przytulała i mówiła, jak bardzo go kocha. Odwożąc go do przedszkola, miała tak ściśnięte gardło, że nie była w stanie wykrztusić słowa, więc całą drogę jechali w milczeniu. Chłopiec też był smutny, co jeszcze bardziej potęgowało poczucie winy w pani Magdzie.

Kiedy weszli do środka, pani Magda nerwowo ściskała rękę Antka i od razu zaproponowała, że posiedzi z nim przez chwilę w sali. Wychowawczyni oczywiście się na to zgodziła. Mama i syn usiedli w kącie i razem obserwowali wchodzące dzieci. Antek ani razu nie zszedł z kolan mamy. Po pewnym czasie wychowawczyni zaproponowała chłopcu zabawę i zaczęła z nim rozmawiać. Antek nie odpowiadał, ale uważnie obserwował, co robi nauczycielka. Ona zaczęła budować tory kolejowe w stronę chłopca, zostawiając mu kilka rozrzuconych klocków do dokończenia. Później puszczała po torach pociągi w jego stronę. Te tory stały się pomostem porozumienia między nimi, a chłopiec nieśmiało włączył się w zabawę.

Wychowawczyni zaproponowała pani Magdzie, by dyskretnie wyszła z sali i spróbowała zostawić chłopca. Mama wyszła, ale nie była w stanie oddalić się bardziej, niż tylko ukryć się za uchylonymi drzwiami. Bacznie obserwowała, jak do Antka przyłączały się kolejne dzieci i kontynuowały zabawę kolejką. Trwało to do momentu, gdy jeden z chłopców wyrwał Antkowi pociąg, co wywołało głośny płacz. Pani Magda natychmiast wróciła i podbiegła do syna. Zaczęła go nerwowo przytulać i pocieszać. Trwało to przez jakiś czas, aż w końcu podjęła kolejną próbę wyjścia z sali. Tym razem nie odbyło się bez głośnego płaczu Antka, a pani Magda nieustannie powtarzała, że musi wyjść, ale na pewno wróci.

Chłopiec po jej wyjściu uspokajał się bardzo długo. Ostatecznie udało mu się jednak wejść w przedszkolny rytm dnia i w dobrym nastroju dotrwać do podwieczorku. Zaskakujące było to, że kiedy mama przyszła, by go odebrać, chłopiec wpadł w histeryczny płacz, który trwał przez całą drogę powrotną do domu. Pani Magda była zdruzgotana, miała głębokie przekonanie, że syn poczuł się przez nią porzucony, a jego płacz jest efektem rozstania, które mu dziś zafundowała. Syn na pewno nie był jeszcze na nie gotowy, a ona zachowała się skrajnie egoistycznie…

Pierwszym krokiem adaptacji w przedszkolu i przygotowania dziecka do rozstania jest przygotowanie rodzica… Jeśli rodzice nie zmierzą się ze swoim poczuciem straty, irracjonalnym poczuciem winy i tęsknotą, nie będą w stanie odpowiednio pomóc w rozłące swojemu dziecku. Pani Magda przysporzyła Antkowi wielu niepotrzebnych emocji i "zaraziła" go swoim napięciem. Aż w końcu jej stres zmieszał się na tyle z jego, że nie była w stanie racjonalnie oddzielić swoich uczuć od uczuć dziecka. Antek zamiast rzetelnych informacji na temat tego, co go czeka w przedszkolu, widział i wyczuwał niecodzienne napięcie mamy. Naturalnie zrodziło się w nim przeczucie, że dzieje się coś złego. Dodatkowo pani Magda zupełnie nie była przygotowana na reakcję syna. Jego płacz nią wstrząsał, a to na pewno nie dawało mu poczucia bezpieczeństwa. Pożegnania "na raty" i wracanie do sali jeszcze bardziej wzmocniły atmosferę "rozedrgania" i niepewności. Swoje zrobiła też zazdrość pani Magdy o wychowawczynię syna. Nienazwana, nieoswojona i zawstydzająca zazdrość mogła teraz zaskoczyć ją w najmniej oczekiwanym momencie.

Na koniec dnia, po powrocie mamy chłopiec zareagował histerycznym płaczem, który pani Magda zinterpretowała jako reakcję na rozstanie. Prawdą jest jednak, że wiele dzieci w ten sposób reaguje na powrót rodziców. Jest to ich sposób na "opowiedzenie" napięć i emocji, jakie nagromadziły podczas dnia. Gdy wraca rodzic, który daje poczucie bezpieczeństwa, dziecko po prostu daje upust temu, co przeżyło podczas jego nieobecności. I wcale nie chodzi tu o traumatyczne przeżycia, ale o drobne i większe uczucia, z którymi maluch jeszcze nie potrafi sobie poradzić.

Warto pamiętać, że przedszkole to krok ku większej niezależności emocjonalnej, również dla rodzica. I naprawdę trudno przewidzieć, komu przychodzi on trudniej. Dlatego tak ważne jest, by dorosły, zanim zacznie przygotowywać malucha do rozstania, przygotował do niego najpierw siebie. Tylko wtedy będzie w stanie dojrzale przyjąć emocje dziecka i towarzyszyć mu w jego przeżyciach.

Katarzyna Panek - psycholog, absolwentka resocjalizacji. Bardzo bliska jest jej duchowość ignacjańska i program "Spotkanie z Chrystusem" >> Współautorka książki "Słucham serduszka" >>

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Kiedy rodzic jest bardziej zestresowany niż dziecko
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.