Mężczyzna - błękit, kobieta - róż?

(fot. shutterstock.com)
Tonino Cantelmi, Marco Scicchitano / slo

Każdy prawdziwy wychowawca wie, że wychowując, musi dać coś z siebie i że tylko w ten sposób może pomóc swoim wychowankom w przezwyciężeniu różnych form egoizmu, by stali się zdolni do prawdziwej miłości.

(Benedykt XVI, List do diecezji rzymskiej o pilnej potrzebie wychowania)

"Musimy obciąć mu te włosy, wygląda jak dziewczynka!" albo "No, nie, córciu, to miecz dla rycerza, nie dla ciebie. Tym się bawią chłopcy. Chodźmy zobaczyć, czy jest jakaś lalka, która ci się spodoba". Oto dwa proste przykłady, jak oczekiwania rodziców związane z płcią działają w relacji z ich własnymi dziećmi. Rodzice chcą, aby chłopcy odpowiednio się zachowywali, a dziewczynki stosownie ubierały. To bez wątpienia wpływa na sposób ich mówienia do synów i córek. Uśmiech czy surowa mina skierowane do dziewczynki, która np. czesze włosy przed lustrem, przynosi określony skutek i ma wielkie znaczenie w wychowaniu.

Wydaje się, że niektóre cechy męskie i żeńskie są uwarunkowane biologicznie. Są więc wrodzone i niezależne od jakiegokolwiek wpływu środowiska. Jednak pomysł, że to właśnie środowisko, społeczeństwo czy wychowanie kształtują arbitralnie i wyłącznie pewne stereotypy, oczekiwania i skłonności, stał się bardzo modny i wywiera silną presję na poglądy wielu ludzi. Tak jak to było w przypadku pewnej kanadyjskiej rodziny.

DEON.PL POLECA

David i Kathy, rodzice trojga dzieci, byli przekonani, że oczekiwania względem płci ograniczają wolność dziecka, uniemożliwiając mu pełne wyrażanie siebie. Twierdzili, że zmusza to je do przyjmowania z góry ustalonych ról społecznych, zabrania ubierania się w róże czy błękity albo bawienia się ciężarówkami lub lalkami, ponieważ przypisane są one odpowiednio do płci. Dlatego wybrali radykalne rozwiązanie: wychowanie neutralne seksualnie. Postanowili dać całkowitą swobodę swoim dzieciom w wyrażaniu kreatywności i spontaniczności, starając się na wszelkie możliwe sposoby uchronić je od "szkodliwego" oddziaływania. Pierwsza dwójka, Jazz i Kio, była wychowywana bardzo neutralnie. Rodzice, na ile mogli, unikali presji najdrobniejszych uwarunkowań płciowych, które mogłyby narzucać określone role społeczne. Długie lub krótkie włosy, lakier do paznokci, piłka, lalka, spódnica lub spodnie - wszystko pozostawało do dyspozycji spontanicznej ciekawości i zainteresowań dzieci bez żadnego ukierunkowania czy sugestii ze strony ojca i matki. Eksperyment jednak się nie powiódł. Mimo wysiłków rodziców krewni, nauczyciele i koledzy, znający płeć dzieci, wysyłali im sygnały o postawach i zachowaniach odpowiednich dla ich przynależności seksualnej. Dlatego gdy przyszło na świat kolejne dziecko, David i Kathy postanowili odizolować je całkowicie od wpływów środowiska. Zrobili to, ukrywając jego płeć. W maju 2011 roku dziecko o imieniu Storm miało cztery miesiące, a jego tożsamość płciowa była otoczeniu nieznana. Jedynymi ludźmi, którzy wiedzieli, czy jest chłopcem czy dziewczynką, byli rodzice oraz osoby asystujące przy porodzie i stary przyjaciel rodziny.

Abstrahując od różnych opinii na temat tej sprawy, wydaje nam się, że przyczyną dziwnych tendencji wychowawczych ujawniających się w naszym społeczeństwie jest niezdolność dorosłych do odpowiadania za wybory warunkujące przyszłość ich dzieci, gdy nie mogą one jeszcze dokonywać ich samodzielnie i w sposób wolny decydować o sprawach wymagających dojrzałości.

Mówienie "nie będę wybierać za syna/córkę" wbrew powszechnemu mniemaniu pociąga za sobą nieuchronne konsekwencje. Dokonuje się w czasie kluczowym dla rozwoju osobowości, co wpływa na całe życie człowieka.

Chcąc pomóc młodym wzrastać w zdrowej, spójnej relacji z sobą samym i światem oraz własnym ciałem i w harmonii z innymi, trzeba wyjaśniać im wszystko nie tylko z pozycji naukowej, ale poczynając od spraw oczywistych, codziennych, bliskich, jak różnice między mężczyznami i kobietami. Należy czynić to w taki sposób, aby stać się towarzyszem w specyficznym, niełatwym procesie rozwoju.

Płciowość człowieka mieści się w interakcji między elementami fizycznymi, takimi jak kolor włosów, kształt oczu, predyspozycja do szczupłej lub otyłej sylwetki, zdolności umysłowe, a elementami o charakterze społecznym: rodzice, epoka, w której się żyje, a szczególnie jej klimat. One właśnie przyczyniają się do formowania osobistej tożsamości, nadając jej charakter funkcjonalny lub dysfunkcjonalny dla dobra osoby oraz społeczności, której jest ona częścią.

Tożsamość płciowa, dana nam a priori przez naturę, jasno zapisana w naszym DNA jeszcze przed narodzeniem, nie jest jedynie automatycznym wynikiem procesu ewolucji, który pojawia się dla spełnienia określonych zadań (jak układ trawienny), lecz spaja całą osobę, jej psychikę i ciało, i ma wpływ na działania będące wyrazem wolnego wyboru. W tej perspektywie rozwój tożsamości płciowej powinien być chroniony. Powinno się zapewnić właściwe wychowanie (w sensie towarzyszenia i wspierania) w najważniejszym, podstawowym, niedopuszczającym do izolacji miejscu, jakim jest rodzina.

Przyjąć ich z tym, jak widzą, bawią się i czują

Wyobraźmy sobie młodą parę, przygotowującą pokój dla dziecka, które ma przyjść na świat. Dzięki szerokiemu repertuarowi filmów natychmiast przed oczami stają nam obrazy przyszłych rodziców, którzy malują ściany na różowo lub niebiesko w zależności od tego, czy niemowlę będzie płci żeńskiej, czy męskiej. Ubranka kupowane przez babcie, ciocie, przyjaciółki i krewne, z wyjątkiem wspomnianej wcześniej kanadyjskiej rodziny, z pewnością będą się charakteryzować dominacją jednego z dwóch kolorów: błękitu lub różu. A dlaczego nie pomarańczowego lub zielonego? Można się dziwić, jak wielu ludzi poddaje się takim przyzwyczajeniom, i myśleć, że są one dopiero początkiem przyjmowania stereotypów, z czasem głęboko wyrytych w świadomości, rzutujących na sposób życia, postrzegania świata i zachowanie dziecka. Nas interesuje, czy coś się za tym kryje.

Można przypuszczać, że klasyczna dychotomia: mężczyzna - błękit, kobieta - róż, prawdopodobnie wynika ze specyficznych preferencji biologicznych. Wydaje się, że siatkówka mężczyzny jest o wiele bardziej wrażliwa na barwy "zimne", takie jak niebieski, a siatkówka kobiety żywiej reaguje na kolory "ciepłe", m.in. różowy. Rodzice jako pierwsi swoimi prezentami, uwagą i oczekiwaniami, następnie zaś całe otoczenie jedynie dostrzegają i podkreślają tę fundamentalną specyfikę osoby ludzkiej przynależącej przecież do określonej płci. Jak rolnik przygotowuje ziemię, wzbogacając ją odpowiednimi nawozami zgodnie z tym, czego potrzebują rośliny, tak rodzice przygotowują się do przyjęcia w możliwie najlepszy sposób swojego nowo narodzonego potomka. Czy pokolorowanie świata według jego upodobań nie jest najpiękniejszym podarunkiem?

Również kiedy dorośli przynoszą maluchom zabawki, wydaje się, że w większości przypadków próby ucieczki od tzw. stereotypów płciowych są niepotrzebne. Louann Brizendine pisze, nawiązując do swojego syna:

"Kiedy miał trzy i pół roku, oprócz żołnierzyka, o którego bardzo prosił, kupiłam mu też lalkę Barbie. Pomyślałam, że byłoby dla niego dobrze, gdyby zajął się też jakimiś mniej agresywnymi zabawami opartymi na współpracy. Byłam zachwycona, widząc, z jakim zapałem rozdarł opakowanie. Gdy tylko wyjął lalkę z pudełka, złapał ją za tors i machnął jej nogami w powietrzu, jakby były mieczem, krzycząc niczym do jakiegoś niewidzialnego wroga: "Bach! Masz za swoje!". Byłam trochę zaskoczona, ponieważ należałam do pokolenia drugiej fali feministek, które postanowiły wychować emocjonalnie wrażliwych synów, nieagresywnych, bez obsesji na punkcie broni i współzawodnictwa. Częścią naszego nowego planu wychowywania dzieci było dawanie im zabawek przeznaczonych dla dzieci obojga płci. Szczyciłyśmy się wizją, że przyszłe synowe będą nam wdzięczne za wychowanych przez nas wrażliwych mężczyzn. I brzmiało to nawet przekonująco, dopóki nie urodziłyśmy własnych synów."

Zarówno chłopcy, jak i dziewczynki w pewne zabawy bawią się szczególnie chętnie. Dziewczynkom podoba się przebieranie lalek i siebie za dorosłe kobiety, chłopcy wolą się ścigać i walczyć przeciwko wymyślonym wrogom, wznosić budowle i niszczyć je oraz szukać nowych ekscytujących wrażeń. Ta specyficzna odmienność ani nie wymaga zachęty, ani nie powinna być piętnowana, ponieważ jest wyrazem naturalnych skłonności, uwarunkowanych biologicznie. Chłopcy wykazują wrodzone zainteresowanie zabawami polegającymi na współzawodnictwie, dziewczynki - na współpracy.

Uczeni zajmujący się badaniem zachowania zgromadzili pokaźną ilość danych, a w irlandzkiej szkole podstawowej badacze zaobserwowali nawet, że chłopcy zabrali dziewczynkom garnki, by zrobić z nich broń, albo poodkręcali krany, by użyć ich jako pistoletów. Umiejętność bawienia się w to, w co bawi się większość rówieśników tej samej płci, jest pożądaną zdolnością docenianą przez dzieci, szczególnie w przypadku chłopców. Po ukończeniu czterech lat bardzo często odrzucają oni i wyśmiewają gry i zabawki dziewczynek. Jeśli któryś kolega chętniej bawi się z koleżankami, szybko zostanie odepchnięty. Nie ma więc nic złego w bawieniu się z własnym synem w wojnę, a z własną córką w mamę i córeczkę. Wręcz przeciwnie, pomoże im to nawiązać typowe relacje z rówieśnikami, a rodzice powinni zrobić wszystko, co tylko możliwe, by wesprzeć w tym dzieci. Nie oznacza to negowania różnych postaw w zabawach, ale uzdolnienia siebie do swobodnego współdziałania z dziećmi tej samej płci. Dzięki takiej strategii dorosły wyposaży dziecko w umiejętności społeczne o wielkiej wartości konieczne w życiu małego i dużego człowieka. Poza tym zabawa z dziećmi jest najlepszą metodą na kontakt z nimi, a nierzadko staje się dla wszystkich frajdą.

Istnieją różnice między mężczyznami i kobietami w sposobie postrzegania świata. Mając tego świadomość, należy zwiększyć efektywność rodzicielskiego wychowania. To dotyczy również nauczycieli powołanych do towarzyszenia młodym ludziom w drodze do niezależności i dojrzałości. Trzeba przy tym uważać, by wychowujących nie zniechęciły nieporozumienia lub łatwe do rozwiązania problemy.

Jako klinicyści mierząc się z kłopotami rodzin, bardzo często słyszymy wyznania ojców: "Nie rozumiem, dlaczego zawsze jestem oskarżany o agresję, szczególnie przez moją córkę! To prawda, że czasami się denerwuję, ale ona twierdzi, że ciągle na nią krzyczę! Mówię do niej spokojnie, normalnym tonem, a ona się obraża: dlaczego zawsze się na mnie drzesz, tato?". Z zebranych przez wielu badaczy danych wynika, że przeważnie dzieje się tak, iż czterdziestoletni mężczyzna przekonany o "normalnym tonie głosu", zwracając się do osiemnastoletniej córki, jest przez nią postrzegany jako mówiący dziesięć razy głośniej i dobitniej, niż mu się wydaje. Rzeczywiście, dla uszu dziewczyny to jest wrzask, a on zupełnie nie zdaje sobie sprawy, że oboje odbierają dźwięk inaczej i że to powoduje złość, nieporozumienia i dystans.

Więcej w książce: Jak wychowywać do bycia kobietą i do bycia mężczyzną - Tonino Cantelmi, Marco Scicchitano


Jak wychowywać do bycia kobietą i do bycia mężczyzną - Tonino Cantelmi, Marco Scicchitano

Czy inne oznacza gorsze? Co jest wrodzone, a co narzucone przez kulturę? Jakie podejście w wychowywaniu jest pożądane w rodzinie i w szkole?

Dwóch psychologów klinicznych odpowiada na te pytania z perspektywy osób, które codziennie zwracają się do nich z problemami dotyczącymi wychowywania, budowania relacji w rodzinie, samoświadomości. Jeśli jesteś zmęczony tematem gender i chciałbyś po prostu, aby Twoje dziecko wiedziało, co to znaczy, że jest dziewczynką albo chłopcem - przeczytaj tę książkę.

Tonino Cantelmi - psychiatra i psychoterapeuta, doktor psychologii; zajmuje się problematyką uzależnień od Internetu i wpływu technologii cyfrowej na rozwój poznawczy i emocjonalny dzieci.
Marco Scicchitano - psycholog i psychoterapeuta, badacz kliniczny; zajmuje się młodzieżą i problematyką rozwoju.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Mężczyzna - błękit, kobieta - róż?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.