Nauczyciele i wychowawcy to ludzie dialogu?
Z okazji Dnia Edukacji Narodowej proponuję refleksję nad jedną z podstawowych umiejętności wychowawcy, który towarzyszy dziecku w odkrywaniu sensu życia. Czy dzisiejszy nauczyciel potrafi dialogować z młodym człowiekiem?
Wychowawca staje przed trudnym zadaniem towarzyszenia młodemu człowiekowi w odkrywaniu świata i nadawaniu znaczenia codziennym działaniom. Trudno nie ulec pokusie wskazywania palcem na gotowe odpowiedzi, gdy brakuje nam czasu i cierpliwości. „Tak mówi Kościół, w naszej rodzinie zawsze tak było, przecież to jest oczywiste, tak się po prostu nie robi i koniec dyskusji”. Często, z lęku przed błędami naszych dzieci, sami odpowiadamy na nurtujące je pytania i cieszymy się, że myślą tak jak my. Ciekawe jak długo będą podobne do nas?
Za każdym razem, gdy zastanawiam się, czy potrafię zadawać istotne pytania moim uczniom, przypomina mi się pewna historyjka obrazkowa. Jej bohaterem jest Snoopy. Przedziera się przez tłum ludzi niosących transparent z napisem „Jezus jest odpowiedzią”. Staje przed wielkimi literami i odzywa się zdumiony: „a jakie jest pytanie?” Komuś, kto jest źródłem odpowiedzi na wszystkie pytania, trudniej jest być autorytetem dla młodego pokolenia niż komuś, kto zadaje nawet bardzo trudne pytania. To właściwe pytania zmuszają do refleksji a nie właściwe odpowiedzi. Bóg w dialogu z człowiekiem zadaje pytania: Adamie gdzie jesteś? Gdzie jest twój brat Abel, Kainie? Piotrze, za kogo mnie uważasz?
Gdy wychowując nastolatka przestajemy pytać i zaczynamy narzucać mu odpowiedzi, wówczas dialog się urywa. Kończy się wychowanie do wolności i odpowiedzialności.
Na zajęciach prowadzonych przez Centrum Arrupe nauczyciele wypracowali metodą „burzy mózgów” całą listę możliwych konsekwencji stałego dawania uczniom gotowych rozwiązań i odpowiedzi. Wspomnę tutaj te najpoważniejsze: agresja, bunt, niedojrzałość, wygodnictwo, zależność od innych, brak poczucia własnej wartości, zachwianie poczucia własnej tożsamości, nuda, frustracja, bezradność, apatia, osamotnienie, nieumiejętność podejmowania decyzji, postawa roszczeniowa, brak odwagi życiowej, brak zainteresowania skutkami decyzji, brutalna konfrontacja z rzeczywistością, brak aktywności i twórczego myślenia, uległość i nieudolność.
Niemal do każdego z tych haseł można dopisać historię życia niejednego człowieka, który pogubił się w życiu. Niezaradny, czekający na gotowe, znudzony życiem młody człowiek to produkt wielu dyrektywnych metod wychowawczych.
Z moimi uczniami pracuję często nad różnymi moralnymi dylematami. Niektóre z nich czerpię z historii biblijnych, inne z codziennego życia. Najgorętsze tematy wywołują dyskusje przeciągające się na przerwę. Nie rzadko też zanoszone są do domu rodzinnego. Odciągają wówczas rodziców od telewizora i zamieniają rodzinny wieczór w wymianę stanowisk, ocierających się nawet o kłótnie. Przy okazji rodzących się wątpliwości, uczestnicy dyskusji klarują swoje poglądy i poddają refleksji własną hierarchię wartości. Motywacja, by znaleźć prawdziwą odpowiedź, wzrasta. Na kolejnych lekcjach wystarczy uczyć się cywilizowanej dyskusji, szacunku do osób mających odmienne poglądy, umiejętności słuchania i brania pod uwagę konsekwencji naszych wyborów.
Przed kilkoma laty głośna była w Gdyni sprawa siedemnastoletniej uczennicy klasy maturalnej, która pozowała nago do Playboya. Gdy dotarło to do dyrekcji, uczennicy zasugerowano by sama zmieniła szkołę, nie czekając na odgórną decyzję o skreśleniu z listy. Na lekcji religii zadałem moim uczniom pytanie:
- Czy na miejscu dyrektora postąpilibyście podobnie?
Uczniowie jednogłośnie skrytykowali postawę dyrektora twierdząc, że pełnoletnia uczennica miała do tego prawo. Zadałem kolejne pytanie.
- A gdyby do Playboya pozowała jedna z nauczycielek, co zrobilibyście na miejscu dyrektora?
Tu uczniowie raptem ucichli. Większość z nich wyrzuciłaby nauczycielkę z pracy, bo poprzez swoje niemoralne zachowanie przyniosła szkole wstyd. Pytałem dalej.
- Jaką więc widzicie różnice w postawie uczennicy i nauczycielki?
Uczniowie zaczęli wreszcie myśleć, rozważać konsekwencje, wyciągać wnioski.
Właśnie takie pytania mam na myśli, gdy mówię o nie dawaniu młodzieży gotowych rozwiązań i odpowiedzi. Z młodzieżą warto pracować angażując się we wspólną refleksję nad postawami moralnymi. Można się przy tym wiele o nich dowiedzieć i wzmocnić ich motywację do uczciwego poszukiwania prawdy.
Bóg w dialogu z człowiekiem zadaje pytania, które burzą schematy myślowe i zmuszają do dokonania wyboru. Gdy Jezus Chrystus opowiedział przypowieść o miłosiernym Samarytaninie, nie odpowiedział pytającemu go znawcy Prawa na postawione przez niego pytanie, które brzmiało: „a któż jest moim bliźnim” (por. Łk 10,29). Jezus zadał mu pytanie:
Jak ci się wydaje: Któż z tych trzech okazał się bliźnim tego, co wpadł między zbójców? Odpowiedział: Ten, który okazał mu miłosierdzie. A Jezus na to: Idź, i ty czyń podobnie (Łk 10, 36-37).
Nie mamy tu odpowiedzi na pytanie postawione przez uczonego w piśmie. Jezus nie mówi mu, kto jest jego bliźnim. Stawia natomiast przed pytającym zadanie: idź i stawaj się bliźnim dla innych. Prawdziwą odpowiedź będzie mógł dać swoim własnym życiem ten, który pyta, gdyż na ważne, życiowe pytania odpowiada się własnym życiem a nie słowami. O takiej marzę odpowiedzi na trudne życiowe pytania ze strony moich uczniów. Nikt za nich tego nie zrobi. Powinniśmy im towarzyszyć w odkrywaniu prawdy poprzez dialog i wsparcie. Nigdy poprzez nasze odpowiedzi na pytania ich dotyczące.
Skomentuj artykuł