Posprzątaj w swoim pokoju!

(fot. theloushe / flickr.com)
Wolfgang Bergmann / slo

Codzienne drobiazgi - to w nich uwidacznia się relacja rodziców i dzieci, a wraz z nią również to, co niezgrabnie nazywamy "wychowaniem".

Oto przykład: Większość mam z biologiczną niemal regularnością urządza sprzątanie mieszkania. Szaleją po podłogach z odkurzaczem, którego wibrowanie nieznośnie wwierca się w uszy, uruchamiają ścierki, raz wilgotne, raz suche, czyhają na drobiny kurzu, niedostępne żadnemu ludzkiemu oku (poza ich wzrokiem, ma się rozumieć) i półgłosem informują wyimaginowanych słuchaczy (sprzątających mam nikt nie słyszy!), że okna już od dawna wymagają mycia, chociaż światło wpada do mieszkania bez najmniejszych przeszkód. Mówiąc krótko, mamy robią porządek. I tak jest dobrze.

Tam, gdzie mieszka sam mężczyzna, brakuje porządku. Porządek w męskim mieszkaniu jest tak mało prawdopodobny, jak to, że kret w dziennym świetle odnajdzie swoje korytarze.

Mama więc haruje, może przy tym nawet podśpiewuje - sprzątanie nie zawsze jest przyjemne, ale niekiedy - czemu nie? Takie miło posprzątane mieszkanie, duży pokój wypucowany do granic wytrzymałości nerwowej pozostałych członków rodziny, wycieranie i odkurzanie przedpokoju - to wszystko prowokuje reakcje buntu u dzieci. Może synek siedział w domu, ślęczał nad za daniami domowymi i rzucał niechętne spojrzenia, obserwując poczynania sprzątającej mamy. I jakkolwiek oceniał w tym momencie jej pracę, wysprzątane, miłe mieszkanie znalazło jego uznanie.

DEON.PL POLECA

I teraz by wystarczyło, gdyby mama razem z nim, jeśli to możliwe, poszła do jego pokoju, objęła spokojnym wzrokiem panujący w nim chaos - majtki, w które zaplątały się skarpetki, cztery czy pięć par spodni, co to nie wiadomo, które z nich są czyste, a które muszą iść do pralki, pomiędzy tym wszystkim resztki jedzenia, a może i zeszyt, poszukiwany rozpaczliwie przedwczoraj. Mama patrzy więc, nie tracąc równowagi, na ten chaos i nie zaczyna prawić kazań na temat porządku, w ogóle nie mówi wiele, tylko zauważa pogodnie: "No tak, jakie to szczęście, że nasze mieszkanie ma więcej niż ten jeden pokój", i milcząc wychodzi. Mogę się założyć, że chłopak, obojętnie czy ośmio- czy czternastoletni też zacznie w głębi ducha tęsknić za porządkiem i czystością.

Wszelkie pouczenia w takiej chwili spaliłyby oczywiście na panewce, to rozumie się samo przez się. Rodzicom potrzebna jest cierpliwość. Muszą poczekać, aż syn się poskarży, że jego pokój wygląda "koszmarnie". Dzieci mówią to, jak wiadomo, tonem, który nie pozostawia żadnej wątpliwości, że to cała rodzina z mamą na czele odpowiada za bałagan w ich pokoju i że to wcale im się nie podoba.

Jest to dobry moment, by reagując niespiesznie, z pewnym ociąganiem, sprawę bałaganu w pokoju dziecka wprowadzić w etap bardziej konkretny. Możemy powiedzieć: "To właściwie twój pokój i nic mi do tego". Nie należy ulec pokusie zakasania rękawów i zabrać się samemu do roboty ani dać posłuchu radom zawartym w wielu poradnikach i przekonywać dziecko, by łaskawie zechciało posprzątać własny pokój - oba sposoby są zupełnie nieskuteczne.

Skuteczne jest natomiast coś innego: trzeba wziąć dwa pudła albo kosze i zacząć zbierać do jednego z nich porozrzucane rzeczy, pokazując dziecku - ale bardzo konkretnie i dokładnie - którą skarpetkę i majtki ma gdzie wrzucać, a potem kontynuować tę akcję jak coś zupełnie naturalnego. Gwarantuję, że każde dziecko, choć z początku nieco niechętne i nastroszone, zarażone przykładem mamy, włączy się po chwili do działania. Częściowo dlatego, że poczuje pewien dyskomfort (mama sprząta jego bałagan, kiedy ono stoi i patrzy), a po drugie, widząc dobry nastrój mamy, poczuje, że sprzątanie może być nieoczekiwanie fajnym zajęciem. Już po wszystkim będzie tak dumne, jakby posprzątało nie tylko swój własny pokój, ale całe mieszkanie. To przekonanie spokojnie mu pozostawmy.

Rozstrzygające w tej sytuacji, jak i we wszystkich niekończących się problemach związanych ze sprzątaniem, jest połączenie dwóch elementów: zachowania wobec dziecka przyjacielskiej postawy i znalezienia tego, co można zrobić wspólnie. Pogodzenie interesów rodziców i dziecka jest możliwe prawie zawsze. W opisanym wypadku polegało na tym, że sprzątanie, pokazane dziecku przez mamę, wydało mu się czymś zachęcającym. Nic zresztą dziwnego - wszyscy mali i duzi chłopcy lubią w gruncie rzeczy ład i porządek. Trzeba więc zadziałać przykładem i pokazać, jak to się robi, tak właśnie jak to miało miejsce w opisanym przypadku.

Więcej w książce: Sztuka rodzicielskiej miłości - Wolfgang Bergmann

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Posprzątaj w swoim pokoju!
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.