Rodzic pod zaklęciem

(fot. Jeff Kubina / flickr.com)
Osvaldo Poli / slo

Pogląd, że zadaniem rodzica jest chronienie dziecka zawsze i wszędzie od "życiowych cierpień", sprawia, że serce matki pogrąża się w niejasnym poczuciu winy, gdy tylko pojawią się jakiekolwiek trudności, których ona nie potrafi uniknąć.

To tak, jakby dzieci miały prawo do życia doskonałego, pozbawionego niedogodności i bólu, i tylko pod tym warunkiem można by żądać od nich, by wyrosły na przyzwoitych ludzi.

Pomysł, że "jeśli syn nie radzi sobie w szkole, to ja ponoszę winę, ponieważ za mało przebywam w domu", nie reprezentuje w większości przypadków opinii, nad którą warto by się zastanowić, lecz emocjonalną pewność prowadzącą do uśpienia rozsądku. Wystarczy, że dziecko wypowie zaklęcie "to twoja wina, bo gdybyś była lepszą matką, nie musiałbym się tak buntować", skutek jest natychmiastowy.

DEON.PL POLECA

Moc tej formuły jest tak potężna, że zdaje się posiadać "magiczne" właściwości. Co ciekawe, na tym zaklęciu funkcjonują normalne prawa rzeczywistości.

Kategoria winy przedstawia od zawsze słaby punkt kobiecej wrażliwości. Tymczasem mężczyźni (ci z kolei są szczególnie uczuleni na wszelką postać tego niewygodnego uczucia) zdają się rozwijać specjalny instynkt, by wykorzystywać tę kobiecą słabość, w pełni zaś macierzyńską, przypisując jej ze względną łatwością winę, na którą wcale nie zasługuje. Dopóki to działa, w praktyce mogą spać spokojnie, dalecy od zmierzenia się z własną odpowiedzialnością.

Czar jednak pryska, gdy zasada realizmu przywraca rzeczom właściwy porządek.

Oto jak matce udało się przerwać zaklęcie od lat deformujące jej sposób myślenia: Wczoraj zareagowałam instynktownie. Powiedziałam synowi coś, na co nie mogłabym sobie do tej pory pozwolić: "Jeśli chcesz zniszczyć swoje życie, proszę bardzo, ale nie wolno ci niszczyć mojego. Jestem do twojej dyspozycji przy odrabianiu lekcji tylko przez godzinę, ani minuty dłużej". W tym momencie poczułam, że opadają ze mnie pęta. Nie będę już za nim biegać i błagać, by usiadł do pracy domowej. Od tej chwili postanowiłam uważać go za odpowiedzialnego za wszystko, co mu się przydarzy.

Z jakim skutkiem? - spytałem.

Nieoczekiwanie zaczął się uczyć. Bez sprzeciwu chodzi spać o ustalonej godzinie, w większości zaakceptował zasady przyjęte w naszym domu, nie robi z niczego dramatu. Wreszcie mam normalne dziecko.

Dostrzeganie odpowiedzialności dziecka niszczy moc niewidzialnej magicznej formuły, pozwala poprawnie odczytywać rzeczywistość i przywraca pierwszeństwo prawdzie.

Rezultat jest często określany jako "nagłe otwarcie oczu". To naprawdę działa!

Więcej w książce: SERCE DZIECKA - Osvaldo Poli

***

SERCE DZIECKA - Osvaldo Poli

Poradnik promuje zasadę: najpierw poznać, potem wychowywać. Rodzic, który zrozumie swoje dziecko, obiektywnie oceni jego postępowanie.

Jeśli zachowa zdrowy rozsądek i oprze się słabościom, zmiennym emocjom, będzie interweniował we właściwy sposób, konsekwentnie i z wyczuciem.

Tego wszystkiego uczy ta książka.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rodzic pod zaklęciem
Komentarze (6)
MN
matka nastolatka
12 lutego 2014, 12:47
"Rezultat jest często określany jako "nagłe otwarcie oczu". To naprawdę działa!" a co jeśli nie działa ? Patrzeć jak marnuje swoje życie
MN
matka nastolatka
12 lutego 2014, 12:45
"Rezultat jest często określany jako "nagłe otwarcie oczu". To naprawdę działa!" a co jeśli nie działa ? Patrzeć jak marnuje swoje życie
MN
matka nastolatka
12 lutego 2014, 12:44
"Rezultat jest często określany jako "nagłe otwarcie oczu". To naprawdę działa!" a co jeśli nie działa ? Patrzeć jak marnuje swoje życie
MN
matka nastolatka
12 lutego 2014, 12:43
"Rezultat jest często określany jako "nagłe otwarcie oczu". To naprawdę działa!" a co jeśli nie działa ? Patrzeć jak marnuje swoje życie
MN
matka nastolatka
12 lutego 2014, 12:41
"Rezultat jest często określany jako "nagłe otwarcie oczu". To naprawdę działa!" a co jeśli nie działa ? Patrzeć jak marnuje swoje życie
M
Marian
11 lutego 2014, 19:33
Wychowanie dziecka we wszystkich epokach przebiegało zgodnie z Bożym porządkiem dopóki nie zespuły tego wywrotowe poglądy rodem z Rewolucji Francuskiej oraz tak zwana rewolucja obyczajowa lat 60 i jej "apostoł" dr. Spock. Dawniej nie było czegoś takiego jak "dzieciństwo" i jakieś specjalne prawa mu przysługujące, dziecko to był dorosły w miniaturze, tak samo pracowało w polu, jadło to co wszyscy i nawet ubrania nosiło podobne. Nie było rozczulania się nad "słodkim dzieciaczkiem" ani taryfy ulgowej, była wina to i kara jako odwzorowanie porządku feudalnego opartego na prawie Bożym, ojciec reprezentował ręke sprawiedliwości i właściwie dopóki syn lub córka nie wstąpiół w związek małżeński albo w stan duchowny, był pod władzą rodzicielską. Nie było żadnych "praw dziecka" - wymysłu praw świeckich, wywodzących się z masońskiej rewolucji francuskiej. jedyne respektowane prawo to byl Dekalog.