Rozmawiajmy z dziećmi o katastrofie

Rozmawiajmy z dziećmi o katastrofie, jeśli pytają (fot. PAP/Adam Ciereszko)
PAP / ad

Rozmawiajmy z dziećmi o katastrofie, gdy same o to pytają. Nawet, jeśli my uznajemy to, co się stało, za ważne, dzieci nie muszą tego tak odbierać - powiedziała dr Barbara Arska-Karyłowska ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.

O tym, że rodzice mają wątpliwości co do tego, jak postępować z małymi dziećmi w trakcie żałoby narodowej i czy pokazywać dzieciom telewizyjne obrazy z miejsca katastrofy, z pogrzebów, konduktów żałobnych, itp., świadczą liczne wypowiedzi na forach internetowych. Niektórzy rodzice w prosty sposób tłumaczą dzieciom to, co się stało, inni zabrali swoje pociechy przed trumny pary prezydenckiej, co z kolei jeszcze innym wydało się nieodpowiednie.

"W sytuacji takiej, jak w ciągu ostatnich dni - żałoby narodowej - rozmawiajmy z dzieckiem, jeśli samo o to pyta, bo widzi np. pogrzeby w telewizji. Dziecku trzeba odpowiadać na pytania, ale nie warto samemu, na siłę, inicjować tego tematu. Nie warto mu wciskać tego, co my mamy w głowie" - powiedziała Arska-Karyłowska.

Jej zdaniem, jeśli dziecko samo nie wyraziło chęci, by pójść złożyć hołd osobie zmarłej, przed trumną, a my je zabieramy, to robimy to dla siebie. Podobnie jest, gdy sadzamy dziecko przed telewizorem i polecamy oglądanie transmisji z pogrzebów.

Również zdaniem psycholog Iwony Chądrzyńskiej z Warszawskiej Grupy Psychologicznej, małe dziecko, np. trzyletnie, nie jest partnerem do rozmowy w obecnej sytuacji. "Jeśli o nic nie pyta, nie ma potrzeby w tym wieku roztrząsać śmierci prezydenta. Jeśli widzi nasz smutek - i pyta co się stało - trzeba powiedzieć: jestem smutny, płaczę, bo zdarzył się wypadek" - tłumaczyła Chądrzyńska.

Jak podkreśla, trzyletnie dziecko to "rozwojowo etap psychologiczny, w którym nie jest ono w żaden sposób przygotowane - ani poznawczo, ani emocjonalnie - do rozmowy na temat śmierci prezydenta".

Również zdaniem Arskiej-Karyłowskiej, "na ogół dzieci rzadko pytają o to, co mamy teraz w telewizji: o pogrzeby, trumny, obrzędy i pieśni żałobne, itp. Można w takiej sytuacji spytać dziecko i zobaczyć, czy coś je w tej sprawie interesuje, ale jeśli unika rozmowy, nie chce rozmawiać, to nie róbmy tego" - zaznaczyła.

Z drugiej strony - ponieważ wiele zależy od etapu rozwoju dziecka - jeśli jednak zadaje ono pytania, to znak dla nas, że należy taką rozmowę przeprowadzić.

Inaczej jest, gdy dziecko widziało np. katastrofę lotniczą, było świadkiem wypadku lub innego zdarzenia. "Jeśli dziecko widziało wypadek, jakieś dramatyczne zdarzenie, jak np. uderzenie samolotów w World Trade Center, to wtedy najczęściej samo przychodzi, pyta, bo się boi. Wtedy trzeba rozmawiać, bo na dziecku taki widok robi ogromne wrażenie" - wyjaśniła Arska-Karyłowska.

Według Chądrzyńskiej, wiele zależy od wieku dziecka i jego indywidualnych cech, a także jego osobistej historii - czy kiedyś przeżyło śmierć w rodzinie, wypadek, czy to pierwsza rozmowa na takie tematy. "Nie wolno nigdy zostawiać dziecka z takimi obrazami samemu sobie albo liczyć, że ktoś inny zrobi to w przedszkolu, szkole. To rodzice modelują większość zachowań dziecka. Smutek, wieszanie flag, bycie razem, zapalanie zniczy, opowiadanie w prostych słowach, dostosowanych do pojęciowego słownika dziecka tego, co się stało - jak najbardziej. Ale obrazy trzeba dawkować, to silne emocje nawet dla dorosłych" - powiedziała Chądrzyńska.

Specjaliści podkreślają jednocześnie, że zupełnie inną sytuacją jest śmierć w rodzinie dziecka. Wtedy trzeba o tym rozmawiać z dzieckiem jak najczęściej. "To bardzo trudne, bo to, co dziecku jest w takiej chwili najbardziej potrzebne - to by te osoby, z którymi ono zostało, były zrównoważone, dawały mu poczucie bezpieczeństwa. Często te właśnie osoby nie są w stanie takiej postawy zachować, bo zmarły był im również bardzo bliski. Wtedy trzeba znaleźć kogoś innego, kto z dzieckiem będzie o tym rozmawiał" - zauważyła Arska-Karyłowska.

Arska-Karyłowska zwróciła jednocześnie uwagę, że mimo wszystko warto oswajać dziecko z tematem śmierci, choć dzieci w wieku przedszkolnym nie rozumieją jeszcze, że śmierć to coś nieodwracalnego. Jej zdaniem, taką rozmowę można zacząć choćby od więdnięcia i obumierania roślin, umierania rybek, innych zwierząt i potem przejść do człowieka.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Rozmawiajmy z dziećmi o katastrofie
Komentarze (4)
O
OlaA
20 kwietnia 2010, 19:20
Absolutnie nie zgadzam się z panią Arską-Karyłowską, a dokładnie z jej słowami: "jeśli dziecko samo nie wyraziło chęci, by pójść złożyć hołd osobie zmarłej, przed trumną, a my je zabieramy, to robimy to dla siebie." Oczywiście, że nie wyrazi chęci (a jesli wyrazi, zrobi to dla nas, rodziców), bo jak sama pani Arska-Karyłowska powiedziała, dziecko nie rozumie co oznacza śmierć, ani kim był prezydent i dlaczego rodzice oddają mu hołd. To własnie powinniśmy naszym dzieciom pokazywać od małego! Że ważne jest aby na takich uroczystościach być, aby je oglądać lub o nich wspominać. Od nas się dziecko uczy postawy jaką będzie przybierać w przyszłości. I oczywiście, to będzie w jakiś sposób postawa narzucona, ale nie wiem jak autorka tych zdań, ale ja chcę aby moje dziecko było patriotą, a od kogo ma się tego uczyć jeśli nie ode mnie. I to nie będzie coś co robię dla siebie, ale dla mojego dziecka, aby wyrosło na wrażliwego, kochającego swój kraj człowieka. Analogiczna sytuacja jest w przypadku świętowania niedzieli. Można powiedzieć: nie zabierzemy dziecka do kościoła w niedzielę, niech samo zdecyduje czy chce oddać hołd Bogu. Przecież widzimy, że to nie tą drogą trzeba iść.
O
OlaA
20 kwietnia 2010, 19:19
Absolutnie nie zgadzam się z panią Arską-Karyłowską, a dokładnie z jej słowami: "jeśli dziecko samo nie wyraziło chęci, by pójść złożyć hołd osobie zmarłej, przed trumną, a my je zabieramy, to robimy to dla siebie." Oczywiście, że nie wyrazi chęci (a jesli wyrazi, zrobi to dla nas, rodziców), bo jak sama pani Arska-Karyłowska powiedziała, dziecko nie rozumie co oznacza śmierć, ani kim był prezydent i dlaczego rodzice oddają mu hołd. To własnie powinniśmy naszym dzieciom pokazywać od małego! Że ważne jest aby na takich uroczystościach być, aby je oglądać lub o nich wspominać. Od nas się dziecko uczy postawy jaką będzie przybierać w przyszłości. I oczywiście, to będzie w jakiś sposób postawa narzucona, ale nie wiem jak autorka tych zdań, ale ja chcę aby moje dziecko było patriotą, a od kogo ma się tego uczyć jeśli nie ode mnie. I to nie będzie coś co robię dla siebie, ale dla mojego dziecka, aby wyrosło na wrażliwego, kochającego swój kraj człowieka. Analogiczna sytuacja jest w przypadku świętowania niedzieli. Można powiedzieć: nie zabierzemy dziecka do kościoła w niedzielę, niech samo zdecyduje czy chce oddać hołd Bogu. Przecież widzimy, że to nie tą drogą trzeba iść.
20 kwietnia 2010, 13:22
Z artykułu zrozumiałam, że należy mówić dzieciom o tym co się stało, albo im nie mówić, zależnie od dziecka. A może zacznę pisać artykuły z psychologii dziecięcej : )?
Szymon Żminda
20 kwietnia 2010, 13:05
Ułożone dziecko wszystko sobie potrafi ułożyć poprawnie :-) Co stwierdził mój 4-letni Piotrek na wieść o tym, że spadł samolot i dużo ludzi umarło? "Pan Bóg ich wszystkich uratował!"