Stać was na kolejne dziecko?

(fot. shutterstock.com)
Joanna Winiecka-Nowak

Co pewien czas ekonomiści informują minorowym tonem, że wychowanie jednego dziecka w Polsce kosztuje tyle, co zakup kawalerki w dużym mieście. Porównanie robi ogromne wrażenie. W końcu nie każdego dziś stać na mieszkanie. Jak tu myśleć o drugim potomku?

W Polsce dziecko postrzegane jest jako dobro luksusowe. Nawet wysokość podatku VAT na ubranka niemowlęce i pieluchy wielorazowe wynosi 23%, podobnie jak na whisky, diamentową kolię czy telewizor plazmowy 3D. Co gorsza podobnym tropem rozumowania idą zwykli ludzie planujący wielkość swoich rodzin. W związku z tym współczynnik dzietności jest u nas najniższy w całej Europie (według Eurostat nieznacznie gorzej prezentuje się tylko Portugalia) i wynosi 1,30. Jak mówią demografowie jest to poziom krytyczny, po przekroczeniu którego następują nieodwracalne zmiany w populacji. By naród mógł trwać w niezmienionej formie, statystyczna kobieta powinna urodzić przynajmniej dwoje dzieci. Popularny obecnie jedynak nie wystarczy, by Polska nadal była Polską.

Czy można jednak myśleć o patriotycznym geście powiększenia rodziny, a nawet o spełnieniu własnych marzeń o maluszku, gdy już teraz nasz budżet trzeszczy w szwach? Jak damy radę związać koniec z końcem? Tu rozwiązanie przynoszą nam - o dziwo - również ekonomiści. Badania wykazały, że utrzymanie kolejnego dziecka jest znacznie tańsze niż pierworodnego. Drugi potomek generuje 80% kosztów, trzeci już tylko 60%. Kolejnych pociech nie liczono, a szkoda, ponieważ wynik mógłby zaciekawić.

DEON.PL POLECA

Jaka jest przyczyna powstawania aż takich dysproporcji? Wszystko zaczyna się tuż przed pierwszym porodem, gdy rodzice zaczynają gromadzić wyprawkę. Nawet jeżeli niektóre rzeczy otrzymali po siostrzeńcu i tak sporo muszą jeszcze dokupić. Wielu z nich decyduje się wyłącznie na nabycie rzeczy nieużywanych. Przecież wózek i fotelik samochodowy muszą być bezpieczne i mają się jakoś prezentować, ponieważ wszyscy na nie patrzą. Plastikowa wanienka po bratanku jest nieco sfatygowana, a przez to mniej higieniczna, niż ta nowo zakupiona. Łóżeczko, przewijak i komoda muszą kolorystycznie pasować do pokoju. A ubranka? Tak ślicznie wyglądają na sklepowych wieszakach, że aż trudno się im oprzeć. Zdecydowanie inne uczucia budzi torba zmiętych śpioszków po starszej kuzynce. Do tego pieluchy tetrowe, flanelowe i jednorazówki, sterylizator do butelek, rożek, pościel, elektryczna niania i sto innych niezbędnych rzeczy. Po prostu pokój w kawalerce, zarówno pod względem objętości, jaki i ceny zakupu.

Ci sami rodzice przygotowując się do porodu drugiego dziecka mają już zupełnie inny punkt startowy. Jeśli nie wydali akcesoriów niemowlęcych, muszą je tylko odświeżyć. Przy okazji okazuje się, że wózek jest nadal pojazdem ładnym i niepowypadkowym, a fotelik ciągle spełnia ścisłe normy. Ładnie wpasowane w pokój meble niemowlęce czekają gotowe. Wanienka, ubranka i inne przydasie też wcale się tak mocno nie zużyły. Zdarza się nawet, że część z nich nie została jeszcze rozpakowana. Przy wyłącznym karmieniu piersią nie przydał się ani laktator, ani sterylizator, a nauka picia soczku odbyła się od razu przy użyciu kubeczka, a nie butelki. W ten sposób cena wyposażenia dla drugiego bobasa wyraźnie się obniża, mimo iż kolejny potomek jest dla rodziców tak samo bezcenny.

Praktyka pokazuje, że proces dziedziczenia dopiero zaczyna się w okresie niemowlęcym. W większej rodzinie na raczkujące maluszki czekają już całe kategorie rzeczy przechodnich. Na ich czele stoją zabawki, książki, rowery i rolki, nie wspominając już o ubraniach, które tworzą słynną, przeszukiwaną gorliwie co sezon kolekcję Pi&Pa (Piwnica i Pawlacz). Może to mniej luksusowe niż zakup wszystkiego nowego, ale każdy, kto widział dziecięcą bluzkę po kółku plastycznym przyzna, że to niegłupi pomysł.

Warto tu jeszcze podkreślić, że recyklingując zabawki, ubrania i inne akcesoria ratujemy naszą planetę. Oszczędzamy surowce i energię potrzebne do wyprodukowania ich ewentualnych zastępników. Zmniejszamy przy tym zanieczyszczenie powietrza dymem fabrycznym, który powstałby w procesie produkcyjnym. Ponadto niwelujemy ilość rokrocznie wytwarzanych przez nas śmieci, co ma znaczenie zwłaszcza w przypadku trudno rozkładalnych plastików. To rozumowanie nie tylko ma głęboki sens, ale również może pomóc w przypadku zbyt dociekliwych sąsiadek. "A nie. Stać nas na nowe ubranka, ale wie Pani, chcemy chronić przyrodę…"

No dobrze. Wiele przedmiotów codziennego użytku może stać się dziedzictwem dla następnych pokoleń. Co jednak z jedzeniem czy pieluchami jednorazowymi? Czy możliwe są tu jakiekolwiek oszczędności? Okazuje się, że tak i to całkiem spore. Spowoduje je efekt skali. Dla trzyosobowej rodziny kupuje się detalicznie - na jeden posiłek starczy kilka plastrów żółtego sera i pęczek rzodkiewek. Większe rodziny wybierają kilogramowe opakowania nabiału, a warzywa kupują hurtowo. Z tego powodu łatwiej im korzysta się z różnego rodzaju promocji i okazji. Łączny wydatek jest naturalnie wyższy, ale na jednego mieszkańca przypada suma znacznie niższa, niż przy zakupach dla trojga.

Tańsze są nie tylko produkty sprzedawane w dużych pojemnikach. Dodatkowo dostępne są rabaty dla stałych klientów i bony uzyskiwane po przekroczeniu pewnej kwoty. Znajdziemy też różnorodne gratisy lub promocje w stylu "trzy opakowania w cenie dwóch". Otworem stoją przed nami również hurtownie, na przykład papiernicza (Niech żyje początek roku szkolnego!) czy obuwnicza (Wiwat zmiana sezonu!), nie wspominając już o monecie przetargowej, jaką dysponujemy w rozmowach biznesowych prowadzonych na lokalnym rynku. "Weźmiemy worek ziemniaków i marchewki, skrzynkę jabłek i truskawek, dwie palety jajek, ale prosimy o zniżkę. Możliwie dużą, to będziemy kupować tu częściej."

Dla lepszego zbilansowania budżetu domowego przydatne okazują się także Karty Dużej Rodziny - ogólnopolska, regionalne lub miejskie. Poza wartością promocyjną - Duży Może Więcej - oferują szereg rabatów. Bonifikatę otrzymamy między innymi w sklepach, ośrodkach edukacyjnych czy sportowo-rekreacyjnych. Oferty składają markety, sklepiki osiedlowe i ekskluzywne domy mody. Dla każdego coś miłego.

Mimo iż Karty Dużej Rodziny funkcjonują od niedawna, szybko się rozwijają. Okazuje się, że forma ta jest korzystna dla wszystkich, również dla partnerów biznesowych. Właściciele różnego typu firm otrzymują kontakt do klientów zainteresowanych ich produktami na większą skalę. Dzięki temu więcej zarobią. Duże rodziny kupując więcej, są dobrym i pewnym odbiorcą - opłaca się o nie zabiegać.

Kiedy rodzina się powiększa, wzrasta ilość wydatków. Nawet, jeśli jest to wymienione 60% i tak płacić trzeba więcej. Czasami nakłada się to na kolejny problem budżetowy - zmniejszenie dopływu gotówki. Mama zatrudniona dotychczas na umowę o dzieło albo na czas określony przestaje zarabiać. Mimo obiecanego przez Rząd 1000 zł, kalkulacje finansowe mogą stać się wtedy karkołomne.

W tym wypadku pociechę stanowi fakt, że pobyt mamy w domu pociąga za sobą spore oszczędności.

Zamiast zakupów w pobliskich delikatesach, przejdziemy się w formie spaceru do wypatrzonego sklepu z tańszym asortymentem. Własnoręcznie przyrządzony przez nas obiad będzie nie tylko zdrowszy, ale również zdecydowanie tańszy - za cenę porcji zupy w kartoniku (nie mówiąc już o restauracji) możemy w domu ugotować cały garnek. Unikniemy wydatków na korepetycje, przysiadając ze starszym dzieckiem i tłumacząc mu samodzielnie czasy angielskie. Zamiast wyjścia do kolejnej płatnej grupy zabawowej poczytamy z maluchami książeczki z biblioteki (bajkoterapia), porysujemy kredami na chodniku (zajęcia plastyczne), pośpiewamy wspólnie piosenki (zajęcia umuzykalniające). I tak dalej. Nic dziwnego, że Główny Urząd Statystyczny oszacował pracę domową przeciętnej kobiety na około dwa tysiące złotych miesięcznie, a pracę mamy wielodzietnej - ponad dwa razy więcej.

Nie ma co ukrywać - w wielu rodzinach pojawienie się kolejnego potomka pociągnie za sobą konieczność wprowadzenia większego reżimu finansowego. Jak pokazuje ekonomia ograniczenia będą jednak mniejsze, niż nam się wydaje, a dzięki nim podarujemy dziecku coś, czego się nie da kupić za żadne pieniądze - brata lub siostrę.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Stać was na kolejne dziecko?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.