Walczmy o nasze dzieci
Jest dla mnie jasne, że seksualność to jeden z najważniejszych motorów sterujących społeczeństwem. Można ją porównać do systemu operacyjnego w komputerze. To jest przyczyna, dla której każda cywilizacja powinna mocno strzec praw moralności, a nasze społeczeństwo postępuje teraz odwrotnie. Z Gabriele Kuby rozmawia ks. Janusz Stańczuk.
Ks. Janusz Stańczuk: Jest Pani wykształconą, zamożną, piękną kobietą, urodzoną w rodzinie protestanckiej i lewicującej…
Gabriele Kuby: Dziękuję (śmiech), zgodzę się z "wykształconą" - do pewnego stopnia. Jeżeli chodzi o rodzinę, miałam wierzącą matkę, ale lewicującego ojca. Ojciec był dziennikarzem i pisarzem, bardzo dobrym pisarzem. Zawsze mówił o prawdzie, w którą wierzył, której szukał. Potrafił przeciwstawić się mainstreamowi, to samo ja robię dzisiaj. Byłam ochrzczona w wieku 8 lat, i to tylko dlatego, że prosiłam o to matkę. Poszłam do niej ze łzami w oczach i powiedziałam: "Mamo, chcę być ochrzczona, gdyż w przeciwnym wypadku nie pójdę do nieba". Później jednak zaangażowałam się w wydarzenia 1968 roku i Bóg stał się mało istotny. Nie pamiętałam o Nim. Wyszłam za mąż za mężczyznę, który był katolikiem, ale opuścił Kościół jeszcze przed ślubem. Moje małżeństwo trwało 18 lat. Urodziło nam się troje dzieci. Potem przyszedł wielki kryzys.
Chciałem wcześniej zapytać, dlaczego kobieta taka jak Pani odnalazła się w Kościele katolickim?
To była droga pod prąd głównych nurtów. W latach siedemdziesiątych miałam potężne doświadczenie duchowe. Zaczęłam poszukiwać Boga, ale nie w Kościele. Kościół był dla mnie "zamknięty" - nie brałam go pod uwagę. Nikt o nim nie mówił. Poszukiwałam prawdy w psychologii i ezoteryce. Przetłumaczyłam wiele książek na temat ezoteryki. Zajmowałam się tym ponad 20 lat, ale dzięki Bogu - niezbyt głęboko. Ciągle mówiłam sobie: "To jeszcze za mało, tutaj nie znajdę prawdy". Dzięki temu znam jednak psychologię, znam ruchy lewicujące, znam ezoterykę. Moje zainteresowania doprowadziły do głębokiego kryzysu w małżeństwie. Razem z mężem zdecydowaliśmy się rozstać.
Co dzisiaj sądzi Pani o Waszej decyzji?
Czuję głęboki żal, że zrobiliśmy to naszym dzieciom. Można być bardzo ślepym. Podczas późniejszego nawrócenia byłam zdziwiona, że ból rozdzielania, separacji potrafi być tak wielki. Zrozumiałam nareszcie słowa Biblii, które mówią, że mężczyzna i kobieta stają się jednym ciałem.
Wróćmy, proszę, do wątku Kościoła…
Pewnego dnia jakaś kobieta zadzwoniła do moich drzwi. Przyniosła mi kartkę z nowenną do Jezusa, "Pana nieba i ziemi". Pamiętam, że tak Go właśnie opisano, Jego własnymi słowami. "Módl się!" - rzekła kobieta. W słowach Jezusa była wielka obietnica: "Pukajcie, a będzie wam otworzone… Wszystko będzie wam dane, jeżeli poprosicie Ojca". Każdego dnia powtarzałam słowa Maryi zamieszczone na końcu nowenny: "Oto ja, służebnica Pańska, niech mi się stanie według Twego słowa". Ta nowenna była dla mnie ostatnią deską ratunku. Ale modliłam się naprzeciw figury Buddy, otoczona hinduistycznymi awatarami i przedmiotami z indiańskich rytuałów.
Jednak Pan Bóg "przebił się"?
(Śmiech) Tak! Modliłam się i czułam, że potrzebna mi olbrzymia dawka odwagi, niczym człowiekowi, który musi rzucić się w przepaść. Pod koniec nowenny wiedziałam, że stanę się katoliczką. To było dla mnie niezwykle oczywiste, chociaż wcześniej nie miałam nic wspólnego z katolikami i odrzucałam Kościół. To był wielki skok: od psychologii i ezoteryki do katolicyzmu. Nie miałam jednak żadnych wątpliwości. Potem życie bardzo szybko się zmieniło.
Ciekawi mnie postać tej kobiety, która przyniosła nowennę.
Miała na imię Angelina. Przeżywała wówczas okres gorącego zakochania w Jezusie, chciała o Nim opowiadać. Razem ze mną modliła się na różańcu. Dla mnie różaniec był czymś nowym. Nie znałam słów. Powtarzałam za Angeliną. Czułam w pokoju czyjąś mocną obecność. Od tamtej pory modlę się różańcem.
Jak potoczyły się losy dzieci?
Mam córkę i dwóch synów. Rozwód był dla nich okropnym doświadczeniem. Ja także pochodzę z rozwiedzionej rodziny, zostałam zraniona i boleję, że to samo zrobiłam moim dzieciom. Rozmawiamy o tej historii. Starałam się zawsze o dobre relacje z ich ojcem, za co do dzisiaj są mi wdzięczne. Jesteśmy pogodzeni, wybaczyły mi. Przyjęły chrzest, byliśmy razem w Medjugorie. Ale za błędy trzeba dużo zapłacić.
Czy demaskowanie ideologii gender jest potrzebą serca czy rozumu?
To jest moje powołanie, ja to muszę robić. Pierwsza książka, jaką napisałam po nawróceniu, otrzymała tytuł "Moja droga do Maryi". Zawsze interesowałam się nieco polityką, studiowałam socjologię, rozglądałam się uważnie po świecie. Kiedy świat wariował na punkcie Harry'ego Pottera, postanowiłam przyjrzeć się tej postaci. Najpierw poszłam na film i zobaczyłam, że jest w nim dużo zła. Czytałam książkę z flamastrem w ręku i zakreślałam liczne fragmenty, o których wiedziałam, że nie uczą niczego dobrego. Potem kard. Ratzinger poparł moją opinię w liście, który od niego otrzymałam. Przeczytałam także słynną książkę J. D. Unwina "Seks i kultura". Ten oxfordzki antropolog przebadał kilkadziesiąt minionych kultur. Zauważył, że najwyższy stopień rozwoju osiągały w momencie przestrzegania konsekwentnych norm społecznych, szczególnie takich jak monogamia, czystość przedmałżeńska, szacunek dla życia. Jeżeli narody porzucały te zasady, to robiły krok w tył i upadały. To było interesujące! Stało się dla mnie jasne, że seksualność jest jednym z najważniejszych czynników, motorów sterujących społeczeństwem. Można ją porównać do systemu operacyjnego w komputerze. To właśnie jest przyczyna, dla której każda cywilizacja powinna mocno strzec praw moralności. Nasze społeczeństwo postępuje teraz odwrotnie: zaczyna ochraniać liberalny tryb życia, straszy natomiast więzieniem tych ludzi, którzy pragną zachować normy moralne. To jest szaleństwo!
W jaki sposób powinniśmy sobie z tym radzić?
Spójrzmy na środowiska, które w ciągu kilkudziesięciu lat odniosły sukces: Zielonych, pokolenie ’68, feministki. Musimy się od nich czegoś nauczyć. To były kiedyś małe ugrupowania. Lekceważyliśmy je, prowadząc swój religijny sposób życia. Oni zaczynali od małych manifestacji, najlepiej w wielkich miastach, w stolicach. Przygotowywali prawa, które miały wyznaczać sposób życia kolejnemu pokoleniu, więc my też musimy wychodzić na ulicę, stawać się politykami, wywierać nacisk. Jest późno, ale musimy zbierać ludzi, którzy nie chcą tych ruchów.
A co możemy doradzić rodzicom?
Trzeba mówić o tym, co się naprawdę dzieje w ramach edukacji seksualnej w szkole. Można nawet stanąć przed szkołą, rozdawać ulotki rodzicom i pytać: "Czy chcecie, aby wasze dzieci były tego uczone w szkole? Czy przemycanie seksu analnego i oralnego w literaturze dla szkoły podstawowej jest w porządku? Czy wiecie, że tzw. edukatorzy seksualni ukrywają prawdę o licznych chorobach, także nowotworowych, na które młodzież jest szczególnie narażona?". Jeżeli tego nie powstrzymamy, przegramy życie naszych dzieci!
Nie boi się Pani?
Potrzebna nam odwaga. Musimy mówić, że życie liberalne jest niebezpieczne. Musimy pisać, że 78% zakażeń wirusem HIV pochodzi z relacji homoseksualnych. Ruch LGBT stara się walczyć z nami za pomocą strachu. Ale na razie mamy wielkie możliwości. Jeszcze nie wywożą nas do Auschwitz, do więzienia. Możemy robić konferencje, wydawać książki. Musimy mówić prawdę, jasno przedstawiać dowody. I musimy przypominać, że nie czynimy tego z niechęci do kogokolwiek. To nie jest wymierzone przeciwko ludziom, to płynie z troski o człowieka. Chcemy obronić młodych ludzi, chcemy, aby założyli swoje rodziny, aby mieli jakąś przyszłość. Aby całe społeczeństwo miało przyszłość! Na razie przyszłość wygląda "czarno", gdyż Europa ma najniższy wskaźnik urodzin.
Bóg powiedział do Jeremiasza: "Nie lękaj się ich (przeciwników), bym cię czasem nie napełnił lękiem przed nimi"…
Dokładnie! Ja także otrzymałam to słowo od Boga! Bóg obiecuje nam zwycięstwo (por. Jr 1, 17-20).
*Gabriele Kuby (ur. 1944) - niemiecka pisarka, z wykształcenia socjolog, matka trojga dzieci. W 1997 r. przeszła na katolicyzm. Zajmuje się krytyczną analizą ideologii gender, dostrzegając jej destrukcyjny wpływ na cywilizację.
Skomentuj artykuł