Nie potrafisz słuchać innych? Bierz przykład z Jezusa i Maryi
Czy zdarzyło się wam kiedyś, że ktoś was wysłuchał? Pytanie wydaje się niemądre, a odpowiedź oczywista: "tak". Ale czy na pewno? Chodzi o bycie wysłuchanym naprawdę, bez żadnego przerywania.
Bycie wysłuchanym przez rozmówcę, który w trakcie słuchania nie odbiega gdzieś daleko myślami, bo nie rozumie, o czym mówisz, lub go to nudzi. Bycie wysłuchanym do końca przez kogoś, kto nie projektuje na ciebie swoich doświadczeń, swojego sposobu myślenia i odbioru świata. Bycie wysłuchanym naprawdę, przez kogoś, kto nie stara się od razu narzucić własnych rozwiązań. Bycie wysłuchanym dogłębnie, tak by ten, który słucha, nie miał w tyle głowy myśli, jak cię pokierować, ale akceptował ciebie takiego, jaki jesteś. Uwzględniając te wszystkie zastrzeżenia, trudniej nam będzie odpowiedzieć "tak" na zadane pytanie, a przy okazji zrozumiemy, jak rzadkie i cenne są opisane wyżej zachowania, jak wielki potencjał zmian zawierają, odkrywając przed nami nowe ścieżki, którymi możemy podążać.
Jako księża towarzyszymy wielu osobom, które staramy się wysłuchać z najwyższą uwagą i szacunkiem. Tutaj naprawdę należy odłożyć ekrany na bok… Wystarczy, by telefon zadzwonił w kluczowym momencie rozmowy lub chociaż wyskoczyło jakieś powiadomienie na ekranie, a uwaga, z jaką słuchamy rozmówcy, natychmiast się rozprasza. Sama świadomość, że jakaś informacja czeka na przeczytanie, skupia tyle energii umysłowej, że kontakt ulega głębokiemu zakłóceniu. Słuchanie to czynność, która nie toleruje żadnych ustępstw. Trzeba słuchać całym sobą. A kiedy ekrany chcą współistnieć ze słuchaniem, zaczynamy słuchać nieuważnie.
Maryja, kobieta, która słucha
Matka Boska jest specjalistką od słuchania. Wszyscy wiemy, jak niewiele powiedziała w czasie swej misji u boku Jezusa i apostołów. Ewangelia według św. Łukasza w dwóch miejscach tłumaczy przyczynę tego milczenia. Po wydarzeniach związanych z narodzinami jej Syna, niespodziewanej wizycie pasterzy i zadziwiającym zstąpieniu zastępów anielskich głoszących chwałę Bożą, autor konkluduje: "Lecz Maryja zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu" (Łk 2,19). Podobnie po tym, jak mały Jezus zagubił się rodzicom na trzy dni w Jerozolimie, Łukasz podaje, że "Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu" (Łk 2,51). Cóż za zdumiewająca umiejętność znoszenia dramatycznych i traumatycznych przeżyć! Maryja potrafiła przyjąć to, co się dzieje, i umiała to zachować w pamięci. Lecz nie było to jałowe przechowywanie, niczym w graciarni, gdzie gromadzimy martwe przedmioty należące do przeszłości. Maryja przechowywała zdarzenia jak sieć pełną złowionych ryb lub bukłak na wino. Trzymała je w żywotności swego serca i pomału zbierała ich znaczenie i owoce.
(...) W naszej parafii mamy imponującą figurę Matki Boskiej, która kładzie palec na ustach, niczym matka, która mówi "cyt", aby uspokoić rozbrykane dzieci. Nazywa się ją Matką Bożą Milczącą. Kiedy celebruję ślub w kościele pod jej wezwaniem, lubię stawiać ją jako przykład państwu młodym. Zachęcam ich, by wzorowali się na niej, by uczyli się od niej sztuki milczenia. Podkreślam, jak ważne jest umieć milczeć, po to, aby naprawdę wysłuchać partnera i stworzyć mu przyjazną przestrzeń bezwarunkowej akceptacji. Często reakcją na moje słowa jest szczery śmiech, oznaka, że prawdziwe słuchanie nie jest wcale rzeczą oczywistą…
Jezus i sztuka słuchania
Jezus to prawdziwy syn swojej matki. Odziedziczył po niej zdolność słuchania, co widzimy zwłaszcza w dwóch charakterystycznych dla Niego zachowaniach. Pierwsze to zwyczaj zadawania pytań rozmówcy po to, by go skłonić do refleksji. Otwiera w nich rozległą przestrzeń autonomii i kreatywności, pobudza do podążenia drogą, którą im wskazuje. Dotyczy to zwłaszcza osób, które proszą Pana o uzdrowienie. Ślepców spod Jerycha Jezus pyta: "Cóż chcecie, żebym wam uczynił?" (Mt 20,32). Innym mówi: "Wierzycie, że mogę to uczynić?" (Mt 9,28). Paralityka z sadzawki Betesda pyta: "Czy chcesz stać się zdrowym?" (J 5,6). Za każdym razem odpowiedź wydaje się oczywista. Jezus jednak pragnie usłyszeć ją z ust rozmówców, by nawiązać z nimi więź i poszerzyć zakres ich wolności. Również swoim uczniom wciąż zadaje pytania, żeby prowadzić ich do zrozumienia tajemnicy, z którą obcują. Gdy są przerażeni, pyta ich: "Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?” (Mt 8,26). Do Piotra, kiedy ten o mało nie utonął, mówi: "Czemu zwątpiłeś, małej wiary?" (Mt 14,31). Na koniec zwróćmy uwagę na to wielkie pytanie Jezusa dotyczące jego tożsamości: "A wy za kogo Mnie uważacie?" (Łk 9,20). Ta chwila ma w sobie dramatyczną intensywność: licząc na odpowiedź apostołów na tak delikatny temat, Pan okazuje, jak wielkie ma do nich zaufanie.
Przeciwnicy również otrzymują swoją porcję pytań, które odnoszą się do ich osobistej odpowiedzialności i wzywają do nawrócenia serc. Skrybów Jezus pyta: "Dlaczego złe myśli nurtują w waszych sercach?" (Mt 9,4) oraz: "Kto z was udowodni mi grzech? Jeżeli prawdę mówię, dlaczego mi nie wierzycie?" (J 8,46). Słudze Annasza, który go uderzył, Jezus zadaje pytanie: "Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?" (J 18,23), zaś Piłata pyta: "Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie?" (J 18,34). We wszystkich przypadkach Jego pytania kierują osobę, do której Jezus się zwraca, ku jej własnej swobodzie działania i nawrócenia.
Fragment książki Jeana-Baptiste Bienvenu "Zjadani przez ekrany!"
Skomentuj artykuł