O kryteriach bycia człowiekiem

Czym jest to coś, z czym mamy w tych działaniach do czynienia? (fot. stephenjohnbryde / flickr.com)
ks. Paweł Bortkiewicz TChr / "Don Bosco"

Współczesna biotechnologia i biomedycyna wciąż zaskakuje nas swoimi osiągnięciami. Wiele z nowych dokonań dotyczy sfery interwencji gdzieś w obszarze początków ludzkiego życia.

Oprócz toczącego się wciąż w różnych wymiarach i na różnych płaszczyznach sporu wokół sztucznego zapłodnienia in vitro, niejednokrotnie słyszymy spory szum medialny wokół komórek macierzystych. Dochodzą do tego nowe problemy związane z badaniami nad organizmem ludzkim w tym stadium rozwoju - do czego, do jakich celów te badania mogą być użyte? Pojawiają się pytania dotyczące zakresu wykorzystania wiedzy dotyczącej naszej struktury genetycznej - czy rzeczywiście wiemy kim jesteśmy, jeśli nawet znamy nasze geny? Co z tą wiedzą możemy zrobić? Czy należy ją jedynie akceptować i uznawać to, co do tej pory traktowaliśmy jako patologię, chorobę teraz za coś normalnego, bo "mamy to w genach"? Czy może powinniśmy owe geny zmieniać w ramach tak zwanej terapii genowej czy inżynierii genetycznej?

Wiele z tych pytań daje się sprowadzić, mimo całego złożonego stopnia działań biologicznych i medycznych, do kilku prostych pytań. Może nawet do dwóch. Pierwsze z nich brzmi: Czym jest to coś, z czym mamy w tych działaniach do czynienia? Czy jest to materiał genetyczny, tkanka biologiczna, zapłodniona komórka, czy może człowiek w początkowej fazie swojego istnienia? A pytanie drugie to: Czy możemy postępować dowolnie z tym, z czym mamy tutaj do czynienia?

DEON.PL POLECA

Nietrudno zauważyć, że decydująca jest odpowiedź na pierwsze pytanie. Jeśli to "coś" jest tylko zespołem komórek, tkanką, materiałem to jest to przedmiot, który możemy dowolnie używać. Jeśli to "coś" jest człowiekiem, to wtedy nie możemy tego kogoś używać. Człowieka bowiem nie godzi się użyć, człowiekowi przysługuje szacunek, miłość.

Czym lub kim jest ludzki embrion? Oto jest pytanie kluczowe we współczesnych debatach bioetycznych. Pytanie, na które odpowiedź wcale nie jest łatwa, przeciwnie jest mocno skomplikowana.
Współcześnie istnieje potężna wręcz dyskusja wokół kryteriów człowieczeństwa embrionu ludzkiego. Poglądy na ten temat można podzielić na dwie grupy. Pierwszą stanowią te, które opowiadają się za człowieczeństwem od początku. Drugą natomiast - te które przyjmują jakiś wskazany przez siebie późniejszy etap rozwoju.

Zwolennicy człowieczeństwa od początku wskazują przede wszystkim na kryterium od zapłodnienia bądź też kryterium genetyczne. Ono odwołuje się do powstania kodu genetycznego, który wyznacza specyficzne cechy i właściwości rozwijającej się istoty. Inni zwracają także uwagę na kryterium ciągłości szlaku rozwojowego istoty ludzkiej - zapłodniona przez plemnik komórka jajowa rozwija się przechodząc przez różne fazy, ale ten rozwój dokonuje się cały czas w obrębie tego samego gatunku. Inaczej mówiąc, zapłodniona ludzka komórka jajowa nie przeobrazi się w szympansa czy zebrę. Inni posługują się jeszcze argumentem tzw. kryterium genealogicznego - wskazuje ono na pochodzenie od rodziców i przynależność do gatunku ludzkiego.

Jakkolwiek te kryteria i argumenty wydają się być nienaruszalne logicznie, to jednak nie są powszechnie uznane. Zdaniem niektórych filozofów, ale i tych, którzy "filozofują" w potocznym tego słowa znaczeniu, o człowieczeństwie można mówić wtedy, gdy spełnia ono warunki według przyjętego kryterium. Generalnie można mówić tutaj o dwóch podstawowych kryteriach. Pierwszym z nich jest kryterium rozwojowe, które odwołuje się bądź do faktów biologicznych, bądź psychologicznych. Drugim zaś kryterium społeczne, odwołujące się do akceptacji społecznej. Zarówno jedno, jak i drugie przesuwają człowieczeństwo embrionu ludzkiego na coraz dalsze etapy jego rozwoju. Człowiekiem, wedle tego myślenia, nie jest się od początku. Człowiekiem się staje dopiero w jakimś momencie, po osiągnięciu obranego punktu odniesienia.

Ci, którzy wskazują na kryteria rozwojowe biologiczne wymieniają jako takie kryteria na przykład formowanie się zygoty (co ma miejsce ok. 21. godziny od zapłodnienia, kiedy kończy się proces kształtowania zygoty). Inni wskazują na tak zwane kryterium implantacji (14. dnia od zapłodnienia, kiedy kończy się proces implantacji, zamyka się możliwość podziału bliźniaczego oraz rozpoczyna się formowanie zalążka układu nerwowego). Jeszcze inni upatrują "początku" człowieka ok. 40. dnia od zapłodnienia -zaczyna funkcjonować ośrodkowy układ nerwowy. Jeszcze inni uznają za moment uczłowieczenia zdolność do samodzielnego istnienia (choć to kryterium dzisiaj bardzo się zmienia, gdyż jest zależne od coraz to nowocześniejszych inkubatorów). Byli i są nadal tacy, którzy mówią, że człowiekiem jest się dopiero od momentu narodzin.

Nie trzeba szukać wielu argumentów filozoficznych, a tym bardziej nie trzeba uciekać się do teologii, by krytycznie ocenić wspomniane tutaj poglądy. Otóż na terenie samej embriologii rodzi się taka oto myśl: poczynając od momentu zapłodnienia zarodek człowieka wykazuje podstawową cechę żywego organizmu. Ten organizm jest z góry określonym, stałym, jednoznacznie określonym szlakiem rozwojowym. Kod genetyczny, zróżnicowania chemiczne i biologiczne, pamięć immunologiczna wszystko to tworzy ustrój, organizm człowieka, który podlega wyłącznie rozwojowi, ale nie jakiejś zmianie jakościowej. Innymi słowy to, co zaczęło się jako istnienie ludzkie w wyniku zapłodnienia nie może zmienić się jakościowo - w inny organizm, na przykład jaszczurki czy motyla. Człowiek zaczyna się w momencie zapłodnienia człowiekiem i jest nim do końca.

Wobec tych pozornie "naukowych" argumentów rodzi się także ważne pytanie ludzi myślących - dlaczego jakiś fakt biologiczny należałoby przeciwstawić poprzednim etapom rozwoju i dlaczego miałby właśnie on decydować o zaistnieniu człowieka? Zarówno prenatalny, jak i postnatalny rozwój człowieka stanowią ciągłość, zróżnicowaną, ale tak samo ważną. I żadne z jego stadiów nie można uznać za definiujące człowieka czy osobę ludzką.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

O kryteriach bycia człowiekiem
Komentarze (5)
L
leszek
17 czerwca 2011, 15:36
bardzo prostackie triki erystyczne, leszku. skoro napisałeś to prowokacyjnie, żeby trolować, a nie odnieść się ani komentarzem, ani rozszerzeniem, lecz autoratywnie bez argumentacji, to nie pozostaje mi —skoro nie ma na tym forum oceniania wypowiedzi— tylko dodać ten pojedynczy komentarz. ~gdwcat, wbrew Twoim insynuacjom nie pisałem ani prowokacyjnie ani aby trollować. Odniosłem się do tego co napisała Ewa jak najbardziej merytorycznie, argumentując pojęciami w ich autentycznym znaczeniu. Jeżeli uważasz że coś napisałem nieprawidłowo to wypadałoby abyś to konkretnie napisał i uzasadnił. Natomiast to co Ty napisałeś jest zwyczajnym prostackim atakiem. Swoim pisaniem nie odniosłeś się w jakikolwiek sposób merytorycznie do tego co napisałem, a wyłącznie autorytatywnie bez jakiejkolwiek argumentacji zaserwowałeś mi swoje epitety.
G
gdwcat
17 czerwca 2011, 14:01
bardzo prostackie triki erystyczne, leszku. skoro napisałeś to prowokacyjnie, żeby trolować, a nie odnieść się ani komentarzem, ani rozszerzeniem, lecz autoratywnie bez argumentacji, to nie pozostaje mi —skoro nie ma na tym forum oceniania wypowiedzi— tylko dodać ten pojedynczy komentarz.
L
leszek
17 czerwca 2011, 07:00
Oczywiście, że od samiutkiego zapłodnienia mozna mówic o człowieku. Tylko nie rozumiem tutaj jednego - dlaczegóz to końcem człowieka nazywamy śmierc pnia mózgu nawet jeżeli inne komórki jeszcze żyja. Ewo, a kto Ci powiedział coś takiego, że śmierć pnia mózgu nazywamy końcem człowieka? Śmierć pnia mózgu nazywamy śmiercią człowieka a nie końcem człowieka! Z chwilą śmierci pnia mózgu następuje śmierć człowieka i nie mamy już do czynienia z człowiekiem, a jedynie z jego ciałem, które zaczyna obumierać wraz ze śmiercią człowieka. Gdy za poczatek człowieka uwazamy życie tej jednej komórki jeszcze przed podziałem, no nawet i po podziale na kilka, kilkamaście - to czemuz to pobieramy narządy i kroimy jeszcze - wg tej teorii - jeszcze żywego człowieka - jako, że co prawda pień mózgu nie żyje ale żyje jeszcze milion innych komórek? To jest jaskoś nielogiczne... Ewo, nieprawda! Nie kroimy żywego człowieka! Według jakiej to niby teorii kroimy żywego człowieka?!? Z chwilą śmierci pnia mózgu następuje śmierć człowieka i rozpoczyna się obumieranie poszczególnych komórek/organów ciała zmarłego człowieka. Śmierć człowieka zapoczątkowuje proces obumierania jego ciała, i skoro człowiek już nie żyje to poszczególne komórki/organy jego ciała wkrótce obumrą.
G
gdwcat
17 czerwca 2011, 05:19
w pewnym sensie (który nie jest tłumaczeniem niezgodności, ale jest jeszcze niewiedzą) na zasadzie ciągłości można też oprzeć wprost twierdzenie, że człowiek, którego nieodwracalnie nie funkcjonuje zarówno układ świadomości jak i układ sterowania nieświadomego organizmem, i tak umarłby w całości fizycznej jego ciała w chwilę, więc przeniesienie narządów tylko daje narzędzia tego człowieka innym ludziom, podczas gdy dusza jest już wyzwolona. stąd istniał i chyba istnieje spór co do uznawania śmierci świadomości przez uznanie śmierci pnia mózgu. natomiast w akceptacji pobierania narządów na takiej podstawie dochodzi się również do momentu, gdy musi się ostatecznie zauważyć związek niegdy‐nie‐umieralnością a faktem rozkładu ciała ludzkiego, co doprowadzało do nierealizowalnych pragnień zachowania ciała przez mumifikowanie, by zachować ciało do czasu zmartwychwstania. jak widać ta droga rozumowania —o istnieniu granicy umarcia, kiedy już można pobierać narządy— prowadzi do nikąd, ponieważ błąd tkwi w założeniu, że człowiek kiedykolwiek umiera. nawet w teoriach spirytualistycznych jest mowa o widzeniu swojego umarłego ciała tuż po śmierci jako duch. więc w związku z tym wszystkim nie ma takiego momentu, gdy człowiek umarł, ale można by szukać takiego momentu, gdy sytuacja jest nieodwracalna. jednak nikt nie może tego wiedzieć w związku z wszechmocą Boga. ale na korzyść decyzji człowieka jest to, że czas płyni, a Bóg i tak może wszystko w każdym czasie. ;-) z początkiem życia ludzkiego jest podobnie, tylko odwrotnie. ;-)
E
Ewa
22 marca 2011, 17:43
 Oczywiście, że od samiutkiego zapłodnienia mozna mówic o człowieku. Tylko nie rozumiem tutaj jednego - dlaczegóz to końcem człowieka nazywamy śmierc pnia mózgu nawet jeżeli inne komórki jeszcze żyja. Gdy za poczatek człowieka  uwazamy życie tej jednej komórki jeszcze przed podziałem, no nawet i po podziale na kilka, kilkamaście - to czemuz to pobieramy narządy i kroimy jeszcze - wg tej teorii - jeszcze żywego człowieka - jako, że co prawda pień mózgu nie żyje ale żyje jeszcze milion innych komórek?  To jest jaskoś nielogiczne...