Nie(idealne) Święta: kurz na półce, spokój w głowie
Nie wszystkie okna muszą błyszczeć. Nie wszystko musi być domowej roboty. Nie każdy moment musi być magiczny. Coraz więcej osób świadomie wybiera nie(idealne) Święta – z odpuszczaniem, niedoskonałością i troską o własną psychikę. Bo może prawdziwy sens świąt zaczyna się nie od porządku na półkach, ale od porządku w głowie?
Perfekcyjne Święta, czyli jakie?
W reklamach wszystko wygląda prosto: wielki stół, perfekcyjnie dobrane dekoracje, uśmiechnięci domownicy, zero zmęczenia. W rzeczywistości często jest inaczej – sprzątanie po nocach, lista zadań dłuższa niż dzień, napięcie zamiast radości. Świąteczny perfekcjonizm nie bierze się znikąd. Wyrasta z porównań, społecznych oczekiwań i przekonań, że "tak trzeba, bo tak wypada".
Psychologowie zwracają uwagę, że perfekcjonizm często jest sposobem radzenia sobie z lękiem. Jeśli wszystko będzie dopięte na ostatni guzik, świat wydaje się bardziej przewidywalny. Problem w tym, że organizm płaci za to ogromnym zmęczeniem.
Zmęczenie jeszcze przed Wigilią
Dla wielu osób święta zaczynają się... od wyczerpania. Praca, zakupy, gotowanie, sprzątanie, prezenty, spotkania rodzinne – wszystko naraz. Zanim zasiądziemy do stołu, jesteśmy już na granicy sił. Trudno wtedy mówić o spokoju, uważności czy radości.
Paradoks świąt polega na tym, że czas, który ma dawać wytchnienie, często staje się kolejnym źródłem stresu. A przecież nie o to w nim chodzi.
"Pozwolę sobie nie umyć okien"
Nie(idealne) Święta zaczynają się od jednego, prostego zdania: "Nie muszę wszystkiego". Nie muszę umyć każdego kąta. Nie muszę przygotować dwunastu potraw. Nie muszę udowadniać, że potrafię "ogarnąć wszystko".
To drobne, ale ważne akty odwagi:
– pozwolić sobie na gotowe ciasto,
– odpuścić mycie okien w środku zimy,
– zjeść prostą kolację zamiast wystawnej uczty,
– usiąść na kanapie zamiast dopinać kolejny obowiązek.
Świat się od tego nie zawali. Za to psychika często bardzo na tym zyskuje.
Dlaczego idealny dom nie daje nam spokoju?
Porządek daje chwilowe poczucie kontroli, ale nie daje bezpieczeństwa. Prawdziwe ukojenie zaczyna się wtedy, gdy przestajemy walczyć o ideał. Kiedy nie musimy już niczego udowadniać – ani sobie, ani innym.
W idealnie posprzątanym domu można czuć się bardziej zestresowanym niż w takim, w którym na stole stoją niedojedzone pierniczki, a na kanapie leży koc po wspólnym seansie filmu. Spokój nie rodzi się z perfekcji. Rodzi się z obecności.
Czas zamiast perfekcji
Dzieci nie zapamiętają, czy podłoga była idealnie wypolerowana. Zapamiętają rozmowę, śmiech, wspólne pieczenie ciastek, nawet jeśli coś się przypali. Dorośli też po latach nie wspominają idealnych dekoracji, tylko emocje, które towarzyszyły byciu razem.
Coraz więcej badań pokazuje, że to właśnie relacje – a nie poziom organizacji – są tym, co realnie buduje poczucie szczęścia. Święta nie są wyjątkiem.
Nie(idealne) Święta jako akt troski o siebie
Odpuszczanie bywa mylnie mylone z lenistwem. Tymczasem często jest formą dojrzałej troski o siebie. To sygnał: moje zdrowie, moje emocje i mój spokój są ważniejsze niż spełnianie cudzych oczekiwań.
Nie(idealne) Święta to:
-
zgoda na zmęczenie,
-
zgoda na gorszy dzień,
-
zgoda na niedoskonałość,
-
zgoda na to, że nie wszystko musi wyglądać jak z katalogu.
To także uczenie się stawiania granic – rodzinie, presji społecznej i własnym wygórowanym wymaganiom.
Może właśnie takie są najbardziej prawdziwe
Być może w tym całym odpuszczaniu nie chodzi o brak starań, ale o zmianę priorytetów. O przesunięcie uwagi z tego, jak to wygląda, na to, jak się czujemy. Z kurzu na półce na spokój w głowie. Z perfekcyjnego stołu na prawdziwą obecność drugiego człowieka.
Nie(idealne) Święta nie są porażką. Dla wielu osób są początkiem czegoś znacznie cenniejszego – świąt, które naprawdę leczą zmęczoną psychikę.


Skomentuj artykuł