7 etapów małżeństwa. Na którym jest wasze?

Rozpoczynasz wspólną podróż przez życie w małżeństwie nieświadom napięć i radości, jakie na swej drodze napotkasz (fot. shutterstock.com)
Catherine Johnston, Daniel Kendall SJ, Rebecca Nappi / slo

Nagle zdajecie sobie sprawę, budząc się nad ranem, że zaczynacie się zastanawiać, co też w ogóle widzieliście w swoim współmałżonku i dlaczego zdecydowaliście się spędzić z tą osobą resztę życia. Rzeczywistość daje o sobie znać z coraz większą siłą?

Socjologowie i psychologowie twierdzą, że aby osiągnąć pełną dojrzałość, człowiek z wiekiem musi przechodzić kolejne etapy rozwoju. Czy małżeństwo także dojrzewa etapami?

Oczywiście, choć różni specjaliści z zakresu problemów małżeństwa różnie je definiują. Małżonkowie zaś - spoglądając wstecz na swoje długoletnie pożycie - potrafią wskazać wszystkie kolejne etapy, przez jakie przechodził ich związek. Nie są one, rzecz jasna, dla każdej pary małżeńskiej identyczne. Co więcej, z jednej fazy do drugiej nie zawsze przechodzi się płynnie, dlatego jeśli małżonkowie utkną na którymś z etapów i nie podejmą pracy nad rozwojem, ich związek znacznie ucierpi.

Czym charakteryzują się poszczególne etapy życia małżeńskiego?

Eksperci od spraw małżeństwa zapewne nazwą je inaczej niż my w niniejszej książce - nasze terminy są bowiem owocem burzy mózgów, jaka towarzyszyła wspólnej pracy nad książką. Oparliśmy się zarówno na doświadczeniu osobistym, jak i doświadczeniu naszych rozmówców. Czytelnikowi należy się jedno wyjaśnienie: opisywane poniżej etapy niekoniecznie muszą pojawiać się w ich związku w podanej niżej kolejności. Ponadto, małżonkowie mogą przechodzić przez niektóre z nich wielokrotnie podczas trwania związku.

Błoga nieświadomość

Jest to skok w wierze, jaki wykonują młodzi ludzie, decydując się na małżeństwo. Często decyzję tę podejmuje się na etapie "chemicznego" zauroczenia drugą osobą: zakochanie pobudza w mózgu konkretne reakcje chemiczne. To właśnie odzwierciedla pierwsza część nadanej przez nas nazwy - swoisty "błogostan". Co do "nieświadomości", nie sposób jej uniknąć. Wszystkie pary rozpoczynają wspólną podróż przez życie w małżeństwie nieświadome napięć i radości, jakie na swej drodze napotkają. Muszą dopiero ich doświadczyć, aby wyjść z fazy błogiej nieświadomości. Charakterystyczne dla tego etapu są wzloty i upadki oraz fizyczne pożądanie i jego zaspokajanie. Cieszcie się tym czasem, dopóki trwa.

O, Boże!

Nagle zdajecie sobie sprawę, budząc się nad ranem, że zaczynacie się zastanawiać, co też w ogóle widzieliście w swoim współmałżonku i dlaczego zdecydowaliście się spędzić z tą osobą resztę życia. Rzeczywistość daje o sobie znać z coraz większą siłą. Rozwiewają się iluzje związane z osobą współmałżonka i związkiem. Błogostan ustępuje stopniowo małżeńskiej codzienności: płaceniu rachunków, kontaktom z teściami, sprzątaniu i zwykłej rutynie dnia powszedniego. Zdarza się, że w ten etap wkracza się po pierwszej po ślubie poważnej kłótni.

Przeszkody

Ten etap często zaczyna się wraz z przyjściem na świat dzieci bądź pojawieniem się zobowiązań związanych z karierą zawodową lub zaangażowaniem w życie lokalnej wspólnoty. Najczęściej faza ta dotyczy par trzydziestokilkuletnich - jest to dekada, w której każdy kształtuje własne dorosłe życie. Zdarza się, że małżonkowie na kilka lat "przestawiają swoje małżeństwo na autopilota", sami zaś koncentrują się na sprawach związanych z dziećmi, pracą czy działalnością na rzecz wspólnoty. Godzinami mogą wówczas rozmawiać o sprawach związanych z organizacją życia czy dzielić się opowieściami o zmęczeniu. Na tym etapie pożycia mogą czuć się bardzo sobie bliscy, o ile stanowią dobry zespół, zdążający do wspólnego celu. Faza ta może okazać się naprawdę ożywcza, o ile towarzyszy jej przejrzystość działań i świadomość celu. Jest ona przy tym niezwykle ważna - przypomina bowiem małżonkom, że płacenie rachunków, robienie prania i inne pozornie przyziemne zadania nie są przeszkodą na drodze rozwoju ich związku, gdyż ów codzienny trud stanowi integralną część wspólnego życia.

Etapowi temu towarzyszy jednak pewne niebezpieczeństwo: otóż mogą się pojawić całkiem poważne kwestie, takie jak podział władzy w małżeństwie, rzutujący na podział obowiązków związanych z wychowywaniem dzieci. Jeżeli z powodu ciągłego zapracowania i zabiegania nie zostaną one rzetelnie przedyskutowane i odpowiednio szybko rozwiązane, problemy mogą narastać, wywołując w końcu kryzys. Niestety, na tym etapie wspólnego życia małżonkowie często nie pozwalają sobie na luksus oderwania się od codziennej krzątaniny po to tylko, by poświęcić sobie nawzajem więcej uwagi, porozmawiać o sprawach ważnych i odzyskać nieco dawnego stanu błogiej nieświadomości.

Ani uciec, ani się ukryć

Pewna kobieta dobrze zapamiętała radę, jakiej udzielił jej ksiądz, prowadzący nauki przedmałżeńskie: "Nie będziecie sobie naprawdę oddani, dopóki nie osiągniecie etapu, na którym macie ochotę odejść, ale świadomie decydujecie się zostać". Pomyślała wówczas, że może się to zdarzyć raz, a wtedy ich "więź na wieki" zostanie ostatecznie przypieczętowana. W siódmym roku małżeństwa zadzwoniła do owego księdza i powiedziała: "Nie mówił ksiądz, że będę miała ochotę odejść aż pięć razy!". Tak było również w przypadku jej męża. Ale pozostali razem; nigdzie nie uciekają ani też nie ukrywają się przed sobą. Są razem. Nie zawsze jest to łatwe.
W tej fazie małżonkowie muszą się ponownie związać ze sobą pośród wątpliwości, obaw, gniewu, a nawet rozpaczy. Często jedyną rzeczą, która każe im pozostać ze sobą, jest czysta wola pozostania razem. Niejednokrotnie też ich więź wydaje się bardzo krucha, i rzeczywiście na tym etapie nierzadko tak bywa. Pewna kobieta obrazowo określiła to jako związek połączony spinaczami do papieru.

Było - minęło

Na tym etapie - często typowym dla par w średnim wieku - małżonkowie próbują zmieniać siebie nawzajem: albo całkowicie odmienić samych siebie, albo wpływać na otoczenie. Nie muszą to być zapędy szkodliwe, jednak mogą wzbudzać nierealną nadzieję, że diametralna zmiana zrekompensuje rozczarowanie małżeństwem bądź współmałżonkiem. Wiek średni to czas opłakiwania utraconych szans. Trzeba opłakać rozczarowanie współmałżonkiem, związkiem, dziećmi i samym sobą. Etap ów - często rozpoczynający się z chwilą, gdy najmłodsze dziecko opuszcza dom rodzinny - charakteryzuje się tęsknotą za tym, co się nie zdarzyło i już nigdy nie zdarzy. Jest to czas szczególnie trudny i niekiedy małżeństwo nie jest w stanie go przetrwać.

Wszystko już było

Małżonkowie wtedy mówią: "Zakochaliśmy się w sobie ponownie". Czują wdzięczność i radość płynącą z faktu bycia razem. Zdarza się, że zaczynają wówczas uprawiać hobby zarzucone na etapie "Przeszkody". Zrezygnowali już z męczących wysiłków zmienienia współmałżonka. Zaakceptowali siebie nawzajem takimi, jacy w istocie są. Fazie tej towarzyszy spora doza rezygnacji, ale też radość i poczucie wolności.

Nadchodzi koniec

Jest to czas, kiedy małżonkowie muszą niejednokrotnie otoczyć siebie nawzajem opieką i podejmować bolesne decyzje z tym związane. Szykują się też do ostatecznego pożegnania i do pochowania współmałżonka, który odejdzie wcześniej. Może to być czas straszny, a jednocześnie pełen czułości. Może też ów czas dawać wiele satysfakcji. W tradycji katolickiej jest to czas przepojony nadzieją i obietnicą wspólnego życia na wieki.

Więcej w książce: Małżeństwo. Problem czy szansa - Catherine Johnston, Daniel Kendall SJ, Rebecca Nappi

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

7 etapów małżeństwa. Na którym jest wasze?
Komentarze (42)
O
ogundeletempleofsolution
13 września 2019, 21:15
Nazywam się Patty, jestem z Rzymu we Włoszech, chcę podzielić się moją najszczęśliwszą historią o tym, jak udało mi się rozwiązać wszystkie moje problemy, moja była dziewczyna zostawiła mnie dla innego mężczyzny na ponad 7 lat, szukam pomocy wszędzie , wszystko, co widzę, to fałszywi ludzie, w zeszłym tygodniu znajduję komentarz w Internecie udostępniony przez kobietę o imieniu Sonia, która mówi ludziom o dr Ogundele, wielkim rzucającym zaklęcia. Kontaktuję się z dr Ogundele o pomoc, natychmiast znajduję jego kontakt w Internecie, on odpowiada i powiedział, żebym nie martwił się, że pomoże mi ze wszystkimi moimi problemami i obiecał, że w ciągu 24 godzin przywiezie moją byłą dziewczynę, byłem szczęśliwy aby usłyszeć to od dr Ogundele, czekałem 24 godziny, jak wielkim cudem moja była dziewczyna zadzwoniła do mnie z telefonu, prosząc, żebym jej wybaczył, zaakceptowałem ją i poprosiłem, aby wróciła do domu, byłam bardzo szczęśliwa zgadzam się z dr Ogundele, że podzielę się jego nazwiskiem w Internecie, aby ludzie mogli dowiedzieć się o nim więcej i uhonorować go, dlatego dotrzymuję słowa, dzieląc się tą prawdziwą historią życia, aby ludzie również mogli znaleźć rozwiązanie. Możesz się z nim skontaktować przez: ogundeletempleofsolution@gmail.com. Czat WhatsApp i Viber: +27638836445.
5 lipca 2019, 08:13
HUJ GNÓJ ŚMIERĆ KIR 120X  KOMORA ŚMIERCI RUCHAJ RUCHAJ ŻYCIE JAK HUJ Z CIPĄ ZAWAŁ NOWOTWÓR KOMORA ŚMIERCI PIREDEL ALIMENTY ZASTĘPY PIEKELNE LUCYFERIUM JENOROŻEC !!!!!Jadwiga Szlanda Pokój i DObro
5 lipca 2019, 08:12
HUJ GNÓJ KUAP HUJ ŚMIERĆ KIR 120X ZAWAŁ NOWOTWÓR KIR 120X KOMORAŚMIERCI WIĘZIENIE ALIMENTY ŻYCIE JAK HUJ Z CIPĄ RUCHAJ RUCHĄC A CHLAĆ SPAĆ ŻYĆ KIEDY PIENIĄŻ PSY MJA DROGA Mateusz Ceglak Pokój i DObro
18 czerwca 2019, 17:18
HUJ GNUJ KUPA HUJ ŚLUB KOŚCIELNY CYWILNY CRZĘŚT LEŻAJSK GNÓJ KIR 120 X KOMORA GAZOWA CZAPA !!NAJLEPIEJ ADORACJA+REKOLEKCJE POWOŁANIOWE!!!!!=SZCZĘŚĆIE WIECZNE!!!!MATEUSZ Z MAMĄ JADWIGĄ POKÓJ I DOBRO
S
siosia
7 maja 2015, 10:40
Jak dla mnie to etapy powinny byc nastepujace 1. Bloga nieswiadomosc 2. O Boże 3. Pojawienie sie dziecka O Boze x2! i tu wszelkie przeszkody i chec odejscia co kilka miesiecy.:D  Reszta wg autorki- nie mam dosiawdczenia na dalszych etapach :)
J
jewka
7 maja 2015, 11:42
więc wszystko w normie ;D - a przed Wami "wszystko już było" :D .... i parę innych po drodze  :DDD
B
brzoza
7 maja 2015, 09:45
Prawdziwy problem, kiedy każdy z małzonków jest na innym etapie
G
Gabi
25 grudnia 2014, 18:23
Uważam, że jeśli ktoś jest poważnym człowiekiem to nie wchodzi w związek małżeński z osobą na etapie "Błogiej nieświadomości". Aby zdecydować się z kimś na bycie ze sobą do końca życia trzeba już być świadomym tego jaka jest ta druga osoba, jak się z nią mieszka, jak się uprawia seks, czy jest odpowiedzialna, na tyle aby opłacić z nią rachunki i wiele innych aspektów. Może wsadzam kij w mrowisko pisząc to, ale właśnie tak uważam. Postępując inaczej możemy się pewnego dnia obudzić obok osoby, z którą po prostu nie da się żyć, i trwanie w takim związku byłoby czystym masochizmem...
F
Famel
1 stycznia 2015, 13:28
Nikt nie mówił, że będzie lekko.
F
franek
12 stycznia 2015, 13:03
Chyba zakładasz że w małżeństwie ludzie się nie zmieniają, więc wszystko można sprawdzić i mieć potem gwarancję. To złuda! Możesz sprawdzić zasady jakimi kieruje się ten człowiek i uznać że z nim wytrzymasz długo i będziesz starać się o niego dbać. Niewiele więcej! Główna obawa, to czy samemu się wytrzyma w zobowiązaniu.
P
piotr
6 maja 2015, 10:48
Ciebie też ktoś może sprawdzić. Ja nie chcę spradzanej dziewczyny...
J
jewka
6 maja 2015, 20:31
... przede wszystkim człowiek to nie samochód, nowoczesna kuchenka czy najnowszy model smartfona i właśnie dlatego NIE DA SIĘ "sprawdzić" wszystkiego - bo jest ŻYWY : zmienny, nieprzewidywalny, narażony na zranienia ( !!! ) a także UPRAWNIONY do popełniania błędów ... KAŻDY... małżeństwoto NIE nabycie sprzętu, który ma spełniać MOJE oczekiwania, małżeństwo to DECYZJA, że ja będę z całych sił strać się spełnić OCZEKIWANIA DRUGIEJ STRONY .... brzmi strasznie - NIC PODOBNEGO - TAK JEST DUŻO ŁATWIEJ ... :)
S
siosia
7 maja 2015, 10:46
Uwierz mi, ze mozesz z kims mieszkac nawet 5 lat a wszystkeigo nie przewidzisz, sex to tez nie wszystko, nie mowie ze nie jest wazny, ale ten argument ze sprawdzaniem sie w lozku jest dla mnie niedojrzaly i wrecz smieszny, tak jakby super sex gwarantowal sukces w malzenstwie- polowy rozwodow by wtedy nie bylo. Co bedzie pozniej to sie okaze. Problemy i tak beda, po slubie i gdy pojawia sie dzieci duzo sie zmienia, a sielankowe zycie, mieszkanie razem, chodzenie na imprezki i wyjazdy nad morze czy w gory nijak sie maja do malzenstwa i rodziny jaka bedziecie tworzyc, uwierz mi- wiem co mowie.
B
Babcia
7 maja 2015, 15:41
Młodzi maja dzisiaj wiecej oleju w głowie niz starzy. Dlatego czasem latami mieszkają bez ślubu albo wcale go nie biorą. Miłość najlepiej kwitnie kiedy nie nakładamy na nią łańcucha.
A
andrzej
24 grudnia 2014, 16:05
Najważniejszy dla przetrwania związku jest rozwój duchowy obojga partnerów, bo tylko tak można wykształcić dodatkowe płaszczyzny wzajemnego porozumienia i zrozumienia oraz akceptacji pewnych indywidualnych wad, a także pewnej tolerancji.  Każdy z nas ma swoje indywidualne słabości. Niektóre z nich są tak silne w przywiązaniu do naszej natury, że ich być może się już nigdy nie pozbędziemy. Jednak wspólnym wysiłkiem (we dwoje) możemy te słabości "ucywilizować", czyli przekształcić do postaci akceptowalnej przez partnera/kę. Wspólna praca we wzajemnym zaufaniu i miłości może zaowocować pozbyciem się większości słabości tak dla jednego jak i obojga partnerów. Trzeba być świadomym tych słabości i nie bać się nadawać im "imiona". Trzeba też odważnie zdecydować, aby wypowiedzieć walkę lub nawet wojnę tym naszym słabościom, ale nie wszystkim na raz lecz po kolej. Trzeba też uzbroić się w niewiarygodną cierpliwość, gdyż niektóre słabości towarzyszą nam od wczesnych lat dzieciństwa. Właśnie te są najtrudniejsze w eliminowaniu lub cywilizowaniu. Związek dwojga ludzi, powinny cementować więzi; fizyczna, psychiczna i duchowa. Jeśli nadejdą trudne dla związku czasy, to te pierwsze więzi zostaną znacząco poluźnione lub nawet pozrywane. Pozostają wówczas tylko więzi duchowe. Dlatego tak ważny dla przetrwania związków jest rozwój duchowy obojga z partnerów. Długo mógłbym pisać jak bardzo więź duchowa pomaga małżonkom w  przetrwaniu nawet ich starości. Jednak dopiero przeżycie kilku pierwszych doświadczeń na tej płaszczyźnie daje jako takie wyobrażenie czym owa więź duchowa jest w rzeczywistości.
A
andrzej
24 grudnia 2014, 16:07
c.d. Najdoskonalsze więzi są te, które zostały pobudowane wedle wskazówek i pomocy samego Boga. Dlatego sakramentalne związki mają ogromną przewagę nad tymi cywilnymi. Owszem wiele tych sakramentalnych też się rozpadło i nadal się rozpada. Jednak tutaj przyczyn doszukiwałbym się na poziomie nieporozumień natury fizycznej i psychicznej. Wiele z tych związków nie zdążyło osiągnąć trwałych więzi na poziomie duchowym i to powoduje ich rozpad. Powinniśmy pamiętać, że Bóg nie chce nas zniewolić, tak jak to wielu z nas może się wydawać. Ktoś kiedyś powiedział, że życie bez grzechów  traci swoje kolory. Tak zgodzę się, ale są to kolory natury głównie fizycznej, a ta bardzo szybko wraz z czasem przemija i owe kolory jako nie trwałe bledną i płowieją. Ktoś inny powiedział, że Bóg czasami coś nam cennego odbiera. A i owszem, ale zawsze wymienia to na coś cenniejszego. Jedynie z dalszej perspektywy można dostrzec, że np. pożądany samochód będzie przyczyną naszego kalectwa i uniemożliwi nam jakąś część naszego rozwoju. Tak właśnie Bóg ingeruje w nasze życie odbierając nam to co najbardziej kochamy lub uniemożliwiając nam zdobycie jakiegoś celu. Jednak należy zaznaczyć, że są to bardzo rzadkie przypadki (odbieranie nam kogoś ukochanego) i towarzyszą im jakieś nadzwyczajne okoliczności. W świecie Boga nic nie dzieje się bez przyczyny, nie ma tam chaosu, nieplanowanych wypadków, niemiłych niespodzianek. Pewien znajomy kiedyś powiedział mi, że zanim jego córka zginęła on wiedział że to nastąpi. Miał czas, aby się na to trudne wydarzenie życia przygotować. Miał czas aby przygotować córkę na tę okoliczność. Oczywiście nie powiedział jej tego wprost, gdzie i jak zginie, ale objaśnił że takie sytuacje też w życiu człowieka potrafią spotkać, a w jej przypadku to będzie coś dobrego. Kilka miesięcy później zderzyły się dwa pociągi i właśnie jego córka jechała jednym z nich.
A
andrzej
24 grudnia 2014, 16:08
c.d. Siedział wówczas na kanapie i płakał przed telewizorem, żegnając się z nią, bo wiedział że zapowiedziany czas już nastąpił. Obecnie co jakiś czas rozmawia ze swoją córką która jest tam...  Nie jest jej źle, jest radosna i rozumie dlaczego Pan ją powołał do drugiego życia, życia duchowego, piękniejszego, bez trosk i bólów jakie tu na ziemi towarzyszą nam od początku naszych narodzin. Tam też jest świat, jest życie, są przyjaciele, są radości i jest Miłość Boga, jako największy Jego dar. My tutaj żyjąc jeszcze na ziemi tego zwykle nie pojmujemy, jak potężny jest ten dar, jak wielkie owoce z niego płyną. Zbliżajmy się do Boga przy każdej nadarzającej się okazji, aby Go poznawać bliżej, bo poznawać znaczy też rozumieć i godzić się świadomie na zmiany, które są nam niezbędne do wzrastania duchowego. Duch jest jedyną i trwałą częścią naszej świadomości. W PRL'u mówili "W zdrowym ciele zdrowy duch" W Buddyzmie mawiają "Ulecz ducha ,a uleczysz ciało" A ja dostrzegam, że świadomość Ducha daje ogromną perspektywę postrzegania, celniejsze decyzje i możliwości poznawania wciąż nowych elementów życia i świata. Tym samym Bóg jest naszą jedyną lepszą przyszłością!  Nie na lepszych alternatyw! A te, które ewentualnie dostrzeżemy, po bliższej i dokładniejszej  analizie okazują się być jedynie ILUZJAMI tego wymiaru życia.
C
Cecylia
22 grudnia 2014, 18:00
Dla mnie małżeństwo samo w sobie zawsze miało wartość . A przysięga małżeńska zawsze mnie zobowiązywała. Przysięga się miłość , tak miłość ! Bo miłość to nie chwilowe emocje , to ODPOWIEDZIALNOŚĆ . I ja świadomie to przysięgałam . Małżeństwo to sinusoida - raz u góry się jest , raz na dole . Ważne aby człowiek sam przed sobą był odpowiedzialny , odpowiedzialny za męża i powierzone mu przez Boga dzieci . Na spowiedzi z racji 40-lecia naszego ślubu ksiądz zapytał czy w obecnej sytuacji , oddałabym życie za męża . Tak , bez wahania , oddałabym ! I nie dla tego , że był i jest moim ideałem , ale dlatego , że razem kroczymy tą ziemską drogą i dlatego , że jest ojcem moich wspaniałych dzieci . Tę deklarację składam dziś w dniu Jego imienin.
R
rady
27 lipca 2014, 23:02
Aby wygrać małżeństwo, wytrwale grać należy w jednej drużynie, choćby przeciwko całemu światu. Powołaniem męża jest miłością obronić żonę przed całym światem, przed nią samą, gdy błądzi, a nawet przed tym strasznym potworem, którym bywa on sam. Nawet gdy cały świat jest przeciwko niemu, żona, choć nie poprze zła, ale stanie po stronie męża, wesprze go i zachęci, a o jego wadach powie tylko Bogu. Najważniejszy jest Bóg. Jeśli chcesz wygrać małżeństwo, szukaj najpierw bliskości z Bogiem, a On zadba o resztę. Na drugim miejscu: współmałżonek. To relacja z ludzkich najintymniejsza i dozgonna. Pielęgnuj ją przez prezenty, słowa, gesty i małżeńskie „randki”, częste bycie tylko we dwoje. Dzieci to cudowny Boży dar i błogosławieństwo, zajmują miejsce trzecie. Przyjmujmy je chętnie i wychowujmy z poświęceniem. Potem założą własne rodziny i staną się dorosłymi partnerami dla nas. Inne dziedziny życia powinny funkcjonować tak, by nie burzyć harmonii spraw zasadniczych. Źle jest więc, gdy małżonek zostanie postawiony na miejscu Pana Boga lub gdy dzieci stają się ważniejsze od małżonka, lub gdy jedno z nas nadal bardziej trzyma ze swoimi rodzicami niż ze współmałżonkiem, lub gdy praca zawodowa zabiera nam czas dla dzieci czy dla siebie nawzajem. Starajcie się naprzód o królestwo Boga i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane (Mt 6, 33). M i P Wołochowiczowie
H
he
26 listopada 2014, 10:08
Nie róbie już z tego męża takiego pana i władcy!
F
franek
12 stycznia 2015, 12:55
Współmałżonek to także żona!
D
D.
6 maja 2015, 10:41
nic dodać nic ująć :).. mówmy o tym młodym, a szczególnie młodym matkom, które czasem gubią się i odsuwają mężów od siebie, gdy macierzyństwo przesłania im trzeźwe pole widzenia
Paweł Tatrocki
26 lipca 2014, 13:11
Pytanie do małżonków: czy zgodzilibyście się być razem przez całą wieczność nawet po Paruzji, czyli wtedy, gdy już żenić się nie będziemy, ani za mąż wychodzić? Jakie musiałyby być warunki spełnione, abyście chcieli być razem, czy też życie doczesne jest tym okresem, kiedy mówicie dość już bycia razem, na szczęście jest śmierć i koniec naszego małżeństwa? Czyli małżeńska przyjaźń kończy się razem ze śmiercią współmałżonka.
1L
13 lat po ślubie
25 listopada 2014, 23:05
Ufam, że spotkam się z mężem w niebie, i pozostanie między nami jakaś wyjątkowa więź. Straszenie smutno by było, gdyby tak nie miało być!
TE
Tu est...???
5 kwietnia 2014, 17:00
Nie mogę się zgodzić z Antoine. To właśnie miłość jest jedną wielką bujdą na resorach. To może i fajnie wygląda na szmirowatym filmie czy w powieściach dla pensjonarek, ale generalnie to bajdu bajdu. Dawno temu zapowietrzeni trubadurzy zaczęli grajdolić na fujarkach i dopisywać różne bzdety, no i poszło.. Nie ma nic bardziej idiotycznego w przysięganiu komuś miłości. Wierność i uczciwość ok. Ale miłość?! Jak można przysięgać komuś coś czego nie ma?! Ilekroć słyszę o miłości zbiera mnie na mdłości... Najgorsze, że ludzie to kupują. No, ale po kilku latach przychodzi otrzeźwienie i konfrontacja z betonem. Bardzo bolesna. Żygać się chce od tej miłości...
A
aga
5 kwietnia 2014, 17:14
Myślę, że tutaj najpierw trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie czym jest miłość. Inaczej nie wiadomo jaki jest temat naszej dyskusji. Może się okazać że ludzie rozumieją ją na różne sposoby i wcale nie chodzi o "motylki w brzuchu".
M;
Marcela ;)
5 kwietnia 2014, 21:41
Dla mnie miłość to podjęta świadomie decyzja, że to właśnie TĄ osobę wybieram i dołożę wszelkich starań, aby do końca naszych wspólnych dni na jej twarzy pojwiał się uśmiech. Tylko w filmach miłość jest prosta i niewiele ma wspólnego z realiami. Tak naprawdę to ciężka praca na pełny etat. Jednak gdy się coś robi z serca, to ta ciężka praca - nieraz wymagająca ofiarowania siebie samego drugiej osobie - staje się radością. Z taką definicją miłości, wierność i uczciwość małżeńska jest czymś oczywistym i naturalnym ;) 
MI
milosc istnieje
6 kwietnia 2014, 00:36
rety, alez Ty musisz byc nieszczesliwym i skrzywdzonym czlowiekiem... Po wielu latach malzenstwa i ciaglych problemow stwierdzam, ze gdyby nie milosc juz dawno rozstalabym sie z mezem i pewnie niezle zalamala. i mimo, ze  nadal zycie nas doswiadcza to jestem szczesliwa, bo go kocham, a on mnie.
G
grzesiek
6 kwietnia 2014, 15:17
Piszesz "wierność i uczciwość ok" i moim zdaniem to niezły punkt zaczepienia. Miłość bujdą? Taka miłość, o jakiej piszesz, wygrajdolona na fujarkach przez wędrownych trubadurów, zapewne jest bujdą. Tyle, że oni miłość przerobili na potrzeby marketingowe, więc nie ma się co dziwić, że w rzeczywistości nie jest jak w reklamie :) Czym jest ta oryginalna miłość? Jak ją zdefiniować w sposób konkretny, dający jakiś punkt zaczepienia? Pewnie wiele jest sposobów, ale myślę, że nie będzie źle, jak się powie, że miłość jest tam, gdzie jest wzajemne oddanie między dwoma osobami. Dlatego napisałem, że wierność i uczciwość to niezły punkt zaczepienia. Bo tak, gdzie one są, tam chyba jest coś z wzajemnego oddania, czyli cość z miłości.
M
Mia
12 grudnia 2014, 16:17
Miłość - wieczna tęsknota...
M
Małgorzata
7 maja 2016, 15:04
Wydaje mi się, że połączyłeś w jedno miłość i zakochanie. Zakochanie jest tymi uniesieniami, motylkami w brzuchu, reakcją chemiczną, która mija po jakimś czasie, jest niestała i ulotna. Z kolei miłość jest pragnieniem dobra dla rugiej osoby. To postanowienie, że zrobisz wszystko, co możesz, żeby była szczęśliwa. Jeśli nie wierzysz w miłość, czy wierzysz w Boga? Przecież Bóg jest czystą miłością. Nikt nie pragnie dla nas takiego dobra, jak Bóg. A jeśli nie wierzysz, ciekawe ścieżki Cię tu przywiodły :)
5 kwietnia 2014, 14:36
pamiętaj: jedną rzecz ślubujesz a jest nią miłość: "ślubuje ci miłość" reszta to pic na wodę fotomontaż
R
reho
5 kwietnia 2014, 20:10
Ślubuje się miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz to, że się nie opuści małżonka aż do śmierci.
5 kwietnia 2014, 14:35
rano zawsze zapytaj siebie nie co żona ci daje i dawać powinna, ale co ty dajesz żonie
R
reho
4 kwietnia 2014, 20:55
Jakoś nie odnajduję siebie w tym schemacie. Przede wszystkim mam wrażenie, że nie zostały tu uwzględnione pary, w których występuje różnica wieku np. 10 lat pomiędzy małżonkami. Starając się przeanalizować fazy takiego związku wg tego artykułu, zauważam, że nie da się, autorzy nie wzięli chyba tego pod uwagę. 
A
A.
4 kwietnia 2014, 21:10
A jakie etapy można wyróżnić w takim związku? Czy ta różnica służy małżeństwu?
R
reho
4 kwietnia 2014, 21:28
Żeby odpowiedzieć na pierwsze z pytań, trzebaby dokonać głębszej analizy konkretnych przypadków. Tak, jak autor artykułu wspomniał, rozwój związku/małżeństwa jest bardzo indywidualną sprawą. Natomiast czy różnica służy... Kolejne pytanie, na które nie istnieje definitywna odpowiedź. Są zalety i wady natury praktycznej. Podstawą są wg mnie typy ludzi (osobowość, wyznawane wartości, wiara, cele życiowe etc.), jacy dobierają się w pary, a nie ich wiek (do pewnej granicy oczywiście). 
ZS
Zuzanna Słoka
6 czerwca 2012, 23:45
 kks40@ Teoria Sternberga. :) Na szczęście przy włożeniu pewnej ilości wysiłku jest możliwe utrzymanie w związku zaangażowania i intymności na stosunkowo wysokim poziomie. I jeśli to się udaje i związek dobrze funkcjonuje, to od czasu do czasu zdarzają się też swoiste "piki namiętności", kiedy to powraca ona i przez pewien okres czasu jest obecna w związku tak intensywnie, jak na samym jego początku :)
R
Rotua
23 lutego 2015, 10:36
Co jeżeli chce się odejść od małżonka każdego dnia,a zostaje się  tylko ze względu na przysięgę,dzieci i wspólne sprawy i nie jest się w stanie znieść z nim fizycznych zbliżeń,a jest się żoną,więc "nie"nie wchodzi w grę,bo mężczyzna ma swoje fizyczne potrzeby,i nie ma tu nic do rzeczy,czy aktualnie żona jest jeszcze zakochana,czy kocha,czy już nienawidzi.Po 25 latach małżeństwa doszłam do wniosku,że dla faceta liczy się tylko sex,a dla kobiety jest to możliwe tylko wtedy,gdy ma motylki w brzuchu,ale w małżeństwie jest to trudne do utrzymania,bo bardzo szybko opadają klapki z oczu i wyłania się obraz kim się jest dla małżonka.
D
D.
6 maja 2015, 11:05
Nieomal - podkreślam to 'nieomal' - małżeństwo bez bliskości fizycznej nie istnieje. Nad tym też trzeba  pracować, wymagać od siebie i od współmałżonka, nie zapracować się tak, aby na tę ważną sferę życia sił nie było, mieć odwagę powiedzieć czego się oczekuje i ... długo by mówić.
S
stefan
7 maja 2015, 09:28
Bliskość można wyrażać inaczej niż przez seks. Można się np. dużo przytulać. Tak się też buduje intynmość! Sam seks jest stanowczo zbyt przereklamowany.
M
Małgorzata
7 maja 2016, 15:14
Nie rozumiem podejścia "Muszę, bo mężczyzna ma potrzeby". Jeśli nie chcesz zbliżenia, jest Ci narzucane, nie jest to nic innego jak gwałt. Nie ważne, czy mężczyzna jest Twoim mężem czy nie, masz prawo odmówić! Jeśli na wszystko mu pozwalasz, nie musi podejmować wysiłku dbania o Ciebie, to po co ma się starać? Bóg nie każe ci być na jego każde zawołanie! Przysięgałaś miłość, wierność, uczciwość, a nie dostępność. Jeśli Ty nie będziesz szczęśliwa, jak masz dbać o szczęście rodziny? U mnie w związku jest odwrotnie. To ja naciskam, a mąż mówi po prostu "nie". Rozmawiamy o tym, jasne, pracujemy razem, ale nie wymuszam na nim, bo to zamieniłoby nasze wspólne życie w piekło.