Co czeka singli po koronawirusie?

(fot. unsplash.com)

Dla tych singli, dla których koronawirus przyniósł lęk, utratę pracy, kryzys psychiczny, wizja wymarzonego związku może się oddalać. W takim stanie brakuje nam bazowego poczucia bezpieczeństwa, czujemy, że tracimy grunt pod nogami. Jak sobie z tym poradzić?

Ostatni czas dla wielu z nas jest czasem odpuszczania, rezygnowania z iluzorycznej kontroli, burzenia zastałego porządku, silnych emocji i nowych refleksji. „Coś” się ewidentnie zmienia. Szczególnie dotkliwa sytuacja wydaje się być dla osób, które już wcześniej doświadczały samotności, same mieszkały lub przeżywały brak swojej drugiej połówki. Czy dla singli czas po koronawirusie będzie taki sam?

Moja tożsamość

Znany psychiatra i psychoterapeuta Irwin D. Yalom proponuje swoim pacjentom następujący eksperyment. Wypisują oni na kartkach swoje role w życiu, to, co w jakiś sposób ich określa. Doświadczenie polega na tym, aby brać do ręki karteczkę z określoną rolą i poczuć ją w sobie. Po chwili rozlega się dzwonek, którego sygnał oznacza, żeby rozstać się z tą konkretną wizją siebie i sprawdzić, co wtedy odchodzi z naszego życia. Pacjenci dochodzili w ten sposób do sedna swojego „ja”. Czasem przytłoczeni rolami zapominamy, kim naprawdę jesteśmy.

DEON.PL POLECA

Singiel, czyli kto?

Role, które pełnimy w życiu z jednej strony bywają pomocne, bo porządkują rzeczywistość. Z drugiej - mogą stać się etykietką czy filtrem, przez który postrzegamy siebie, zapominając często o innych aspektach „ja”. Jeśli „rola singla” przyćmiła inne i zapomnieliśmy, kim przede wszystkim

jesteśmy, to dobrze zadać sobie pytanie: o czym ten konstrukt do mnie mówi i co ja poprzez niego mówię sam do siebie? Czy bycie singlem oznacza dla mnie bycie kimś samotnym, niezależnym, samowystarczalnym, realizującym siebie, poszukującym, wolnym, niepełnym, będącym samemu sobie? Gdy słowo „singiel” staje się główną perspektywą widzenia sprawia, że okrawamy się z naszych zasobów. To tak jakbyśmy przeprowadzali na swoim „ja” operację, wykroili i odrzucili inne części siebie. Ten schemat myślenia jest balastem wówczas, gdy oznacza dla nas przede wszystkim ciężar życia w pojedynkę i poczucie, że „coś ze mną jest nie tak”. Czujemy wtedy dojmujący brak czy rezygnację, albo usilnie próbujemy zaprzeczyć tym uczuciom poprzez na przykład wir aktywności i uporczywe podkreślanie swojej niezależności.

„Małe” tęsknoty

Na te wszystkie braki, smutki oraz próby zbudowania dobrej relacji nałożyła się sytuacja z koronawirusem, niosąc za sobą konsekwencje takie jak: izolacja, wzmożony kontakt on-line, dla wielu z nas lęk o finanse, pracę, zdrowie czy życie bliskich. Nawet osoby, które już wcześniej czerpały radość z życia w pojedynkę, częściej teraz wspominają o destabilizacji, trudzie i osamotnieniu. Długie godziny przebywania sam na sam ze sobą sprawiły, że nasze „ja” zawędrowało w mało znane rejony, od których może do tej pory uciekaliśmy.

Gdy słowo „singiel” staje się główną perspektywą widzenia sprawia, że okrawamy się z naszych zasobów.

Pozbawieni dotychczasowego stylu życia, rutyny i aktywności dotknęliśmy swoich tęsknot, w tym tęsknoty za bliską relacją. Pragnienia te mogą prowadzić w dwa miejsca: do unieruchomienia się w braku i stracie albo do potrzeby kontaktu, która wyraża się na zewnątrz. Odczucie braku może stanowić pierwszy krok do zmiany. Gdy na nie sobie pozwolimy i w pełni je przeżyjemy, to paradoksalnie stwarzamy sobie okazję, by uruchomić całą energię w nim drzemiącą. Łatwiej wtedy głośno powiedzieć: „potrzebuję cię”, „jesteś dla mnie ważny”, „ta relacji jest istotna” lub „dobrze, że jesteś”.

Sami, ale nie samotni

Obok koronawirusa, wirus samotności szerzy swoje żniwo, realnie wpływa na samopoczucie i zdrowie. Cała sytuacja izolacji pokazała, jak bardzo potrzebujemy siebie nawzajem i że jest to rzeczą naturalną. Dojmujące odczucie braku relacji damsko-męskiej przekierowało uwagę osób żyjących w pojedynkę na relacje już istniejące. „Mentalność bycia singlem” często sprawia, że czujemy się jakby z boku i wykluczeni. Teraz połączyło nas wspólne doświadczenie i być może po raz pierwszy w życiu poczuliśmy się jak w wielkiej rodzinie, którą jednoczy ta sama sprawa.

W życiu oscylujemy pomiędzy autonomią a zależnością. Nasze zachodnie społeczeństwo skupia się w dużej mierze na czynniku indywidualnym, pomijając przy tym wspólnotowość. W każdą relację są wpisane te dwa obszary ukryte pod szyldem: „razem, a jednak osobno”. Doświadczenie izolacji odsłoniło miejsce, w którym odkryliśmy naszą współzależność, może zaczęliśmy szukać kontaktu z innymi, albo uświadomiliśmy sobie, że ktoś jest szczególnie dla nas ważny.

Dla niektórych singli zobaczenie siebie w społeczności było bardzo wyzwalające i nadało nową perspektywę. Nagle dostrzegli, że dookoła jest wielu samotnych ludzi: bezdomnych, starszych, w związkach na odległość, lekarzy od tygodni ratujących życie innych bez kontaktu ze światem, matek z dziećmi. Okazało się, że poczucie osamotnienia dotyka nawet tych, którzy żyją w rodzinach. Prysnęła wtedy kolejna iluzja, że relacja chroni przed samotnością. Niektórzy z nas zaangażowali się w pomoc innym, odkrywając, że za poczuciem braku partnera stoi po prostu potrzeba przynależności, czucia się częścią jakiejś większej całości. To kluczowa lekcja i zanim wrócimy do poprzedniego trybu życia, dobrze zabrać ze sobą to doświadczenie.

Powrót do „ja”

Swego rodzaju zatrzymanie doświadczone w czasie epidemii, odczucie kruchości siebie i świata, mogły sprawić, że już nie chcemy skupiać się na rzeczach mało ważnych. Niektórzy z nas zapragnęli żyć własnym życiem, zmienić pracę albo jej tryb, ustalić na nowo priorytety, zapragnęli być bardziej autentyczni. Poznaliśmy lepiej samych siebie. Dla wielu singli może to być dobry krok do budowania pogłębionych relacji, bo bliżej siebie oznacza bycie bliżej innych. Banał, a jednak ciągle podstawa każdych sycących więzi. Czasem zapominamy, że relacje z innymi to przede wszystkim sztuka, umiejętność, a nie coś, z czym się już rodzimy.

Okazało się, że poczucie osamotnienia dotyka nawet tych, którzy żyją w rodzinach. Prysnęła wtedy kolejna iluzja, że relacja chroni przed samotnością.

I nie chodzi tu tylko o to, by być po prostu w relacjach, ale szukać takich ludzi, którzy nas wspierają i dla których jesteśmy zawsze wystarczający. Dlatego w naszym „treningu” ważny jest w ogóle kontakt z ludźmi. Relacje damsko-męskie są tylko jego składową. Może niektórym z nas izolacja pomogła w tym, by odświeżyć dawne znajomości albo zbliżyć się do kogoś z pracy lub z rodziny. Niektórzy w tym czasie nauczyli się korzystać z dobrej samotności, z jej twórczej mocy. Nie oznacza to teraz, że tak ma zostać, a jedynie akceptację stanu faktycznego. Przestajemy wówczas marnować nasze zasoby na walkę z rzeczywistością i w to właśnie miejsce może pojawić się coś nowego.

Kryzys szansą na wzrost

Nie idealizujmy jednak tego, co się wydarzyło! Z czasem coś, co nazywamy szansą na wzrost, stało się dla niektórych z nas ogromnym cierpieniem i bólem psychicznym. Dla tych singli, dla których koronawirus przyniósł lęk, utratę pracy, kryzys psychiczny, wizja wymarzonego związku może się oddalać. W takim stanie brakuje nam bazowego poczucia bezpieczeństwa, czujemy, że tracimy grunt pod nogami – wkraczamy w schemat „walki-ucieczki” i zajmujemy się absolutnie podstawowymi potrzebami. W tym trybie przetrwania, trudno otworzyć się na nowe relacje.

I nie należy z tego powodu mieć poczucia winy czy tracić nadziei. Wydaje się, że taka sytuacja stwarza też szansę, by zajrzeć w głąb siebie, może zgłosić się po profesjonalną pomoc, uporządkować naszą wewnętrzną rzeczywistość. Czas kryzysu to po prostu przejście z czegoś starego do nowego. Jednak dobrze, gdyby ktoś nam w tym towarzyszył, gdybyśmy dopuścili do siebie myśl, że poleganie na innych jest możliwe. To daje dobre podłoże pod kolejne związki.

On-line czy off-line?

W czasie pandemii internet i telefon na nowo stały się naszymi sprzymierzeńcami. Częściej dopuszczamy do siebie myśl, że to w porządku w taki sposób poznawać innych i podtrzymywać więzi. Aktualnie przeżywamy renesans portali internetowych łączących ludzi, ale już nie chcemy tracić czasu na nadmierne randkowanie. Do łask wracają spersonalizowane profile i zaawansowane portale randkowe. Mając dość bycia on-line, częściej i szybciej przenosimy nasze znajomości do świata off-line stwarzając nowe szanse na bliskość. I niekoniecznie chodzi teraz o „ruszenie na łowy”, ale o świadome przeżywanie siebie i różnych relacji w życiu, o ciekawość innych ludzi i odkrycie na nowo sensu tworzenia więzi z ludźmi.

Przeżycie izolacji mogło pogłębić istniejące już problemy, niektóre ujrzały światło dzienne, a jeszcze inne stały się szansą na wzrost. Im lepiej zintegrujemy w sobie te doświadczenia, tym bardziej mogą nam służyć w przyszłości do budowania relacji z samym sobą i innymi ludźmi.

Psycholog i psychoterapeuta, autorka artykułów z zakresu psychologii. Prowadzi własną praktykę terapeutyczną (www.anetaciesla.pl). W swojej pracy łączy osiągnięcia różnych nurtów psychoterapii humanistycznej i egzystencjalnej oraz elementy innych podejść terapeutycznych. Pracuje z osobami doświadczającymi trudności emocjonalnych, w relacjach i różnych kryzysach życiowych. Od lat wspiera kobiety organizując grupy terapeutyczne i rozwojowe dla pań, które chcą tworzyć bardziej satysfakcjonujące więzi.

Tworzymy DEON.pl dla Ciebie
Tu możesz nas wesprzeć.

Skomentuj artykuł

Co czeka singli po koronawirusie?
Komentarze (0)
Nikt jeszcze nie skomentował tego wpisu.