Duży może więcej
W dzisiejszych czasach rodzice decydują się najczęściej na jedno bądź dwoje dzieci. Liczniejsze rodziny należą do rzadkości, a szkoda, bo duży może naprawdę więcej.
W domu pełnym ludzi można znaleźć wszystko, tylko nie nudę.
Po urodzeniu czwartego dziecka wystawiliśmy z domu telewizor. I tak nikt nie wiedział gdzie jest do niego pilot, a warstwa kurzu na ekranie świadczyła o tym, że od dawna nie był uruchamiany. Nie było z resztą ku temu powodu. Bawiliśmy się wystarczająco dobrze i bez niego.
Jeśli nie ma akurat żadnych imienin, urodzin, rocznic ani świąt, zawsze znajdzie się spora grupa osób chętnych do charytatywnego upieczenia ciasta lub do wypicia herbaty bez okazji. Można wtedy posłuchać audycji komediowo-informacyjnej pt. "Tata, a Marcin powiedział…" prezentującej przegląd newsów z pobliskich przedszkoli, szkół i placów zabaw. Dla miłośników rozrywki wyższej prezentowane są teatrzyki i pokazy wokalne w wykonaniu najmłodszej młodzieży. Sportowcy wyżywają się na podwórku lub w ogrodzie - grupę zawodników mają zawsze pod ręką. Wieczorami i podczas deszczu odbywają się natomiast warsztaty malarskie, klejalnictwo plastelinowe, modeling klockowy, domotworzing lalko-kartonowy i tak dalej. Może być z bajkoterapią w wykonaniu mamy lub podkładem z muzyki klasycznej - czego tylko dusza zapragnie. Grupa zabawowa jest na miejscu, za darmo, bez dojazdów i bez utraty godzin w razie choroby.
Duża rodzina dużym poligonem edukacji społecznej
Jeśli chcemy mieć dzieci, które się ze sobą nie kłócą musimy poprzestać na jedynaku. Po pojawieniu się drugiego potomka - i osiągnięciu przez niego odpowiedniego wieku niezbędnego do uzyskania własnego zdania - zaczynają się spory. To normalne, choć czasem trudne do zniesienia dla rodziców. W takiej sytuacji warto spojrzeć na drugą stronę zagadnienia - nasze maluchy właśnie uczą się asertywności, technik negocjacji i dzielenia się dobrami materialnymi.
U dzieci pochodzących z większych rodzin w naturalny sposób wykształca się również szereg innych umiejętności i zdolności, obecnie bardzo docenianych na rynku pracy. Zaczyna się od tego, że z reguły nie mają problemów z adaptacją w grupie - przedszkolu czy szkole. Duża liczba interakcji w domu powoduje, że stają się bardziej empatyczne. Jeśli razem wychowują się bracia i siostry, łatwiej im w przyszłości zrozumieć płeć przeciwną. Ponieważ dom tętni życiem i dość często do harmonogramu dnia wprowadzane są poprawki organizacyjne, dzieci stają się bardziej plastyczne i łatwiej dostosowują się do zmian. Zabawy grupowe pobudzają natomiast ich kreatywność, zwłaszcza, jeśli limitujemy im telewizję i komputer. Bardzo ważne jest także to, że wszyscy mają świadomość, że nie są jedynym oczkiem w głowie mamy i taty - nie muszą być zawsze pierwsi i najlepsi. Nie są też stale na cenzurowanym, łatwiej im podejmować samodzielne próby trudniejszych działań i przeboleć związane z nimi porażki.
Oczywiście, wychowując grupę dzieci można również popełnić serię kardynalnych błędów, przy jedynaku można natomiast osiągnąć pełen sukces. Rodzicom wielodzietnym jest jednak łatwiej. Ich sprzymierzeńcami są pozostali potomkowie. Szybko zareagują, gdy brat będzie chciał zawłaszczyć sobie większą porcję tortu lub gdy zacznie niszczyć zabawki. Wciągną do gry nieśmiałą siostrę, utemperują za to małego tyrana. Jak się będzie tak rządził, to ma zakaz wstępu do namiotu, bo co w końcu…
Brat pomoże zbudować zamek, a siostra przeczyta
Warto podkreślić, że rodzeństwo nie tylko wychowuje, ale również kształci. Maluchy uczą się samoobsługi i wykonywania czynności domowych obserwując braci i siostry w akcji. Nie trzeba ich specjalnie przekonywać, by samodzielnie jadły i ubierały się. Przecież wszyscy to robią. Podobnie przy dyżurach w kuchni czy zamiataniu.
Wbrew pozorom również najstarsi pobierają stosowne lekcje. Uczą się przewijać niemowlęta i zabawiać dwulatki. Wiedzą, w jaki sposób się je karmi i co zrobić, gdy na placu zabaw stłucze się kolano. Znają sposoby na kolki i bolesne ząbkowanie. Po odchowaniu trójki młodszego rodzeństwa mogliby udzielać lekcji w szkołach przygotowujących rodziców spodziewających się potomstwa. Tylko papierka do tego im brakuje.
W swobodnym obiegu jest również wiedza ściśle naukowa. Umiejętność dzielenia pojawia się w naturalny sposób przy porcjowaniu słodyczy, mnożenia - podczas sprawdzania, ile razem dostaniemy plastikowych koników. Orientacja w godzinach przychodzi przy pilnowaniu swojej kolejki na komputerze.
Obeznanie w polskim systemie monetarnym - przy rozdziale drobnych przekazanych przez Dziadków na lody. Znajomość liter okazuje się bardzo przydatna przy zabawie w pocztę lub gry planszowe ("Niemożliwe! Takiej zasady nie ma!"). Podczas zabawy w szkołę trzylatek dowiaduje się, w jaki sposób wygląda flaga Księstwa Monaco ("Ale jesteś osioł, to nie flaga Polski!") i jak napisać słowo KOT. Starsi wyrabiają za to na przykład intonację przy czytaniu. Po wieczorze spędzonym z nastoletnią siostrą pięciolatek staje się obeznany w tajnikach dotyczących płazów i odmiany czasowników niemieckich. Tak miło posłuchać, co mówi ona do telefonu, nawet, jeśli to tylko rozwiązanie zadań domowych...
Bracia i siostry to niezawodna grupa samopomocowa
Dzieci z dużej rodziny w naturalny sposób współpracują ze sobą również poza domem. Choć głośno kłócą się o porządki w pokoju, mogą na siebie liczyć na podwórku i w szkole. Pożyczą trzy złote na składkę klasową, dadzą pół śniadania (zwłaszcza, jeśli jest z tą wstrętną szynką), z własnej komórki zadzwonią do mamy z prośbą o wcześniejsze odebranie brata. Podczas choroby przyniosą nowinki ze szkoły, przekażą książkę do biblioteki i pożyczą zeszyty od koleżanki. Zwłaszcza, jeśli mogą liczyć na nagrodę w postaci dostępu do nowej gry.
Co ciekawe, rodzeństwo nie musi nic specjalnego robić, by stanowić dla siebie wsparcie. Już sama jego obecność powoduje większy komfort zabawy na podwórku. Nie warto malucha szantażować lub wykluczyć z zabawy, skoro obok biegają jego trzej starsi bracia. I tak się nie uda. Nie dalej jak tydzień temu słyszałam w piaskownicy tekst: "Nie chcesz się ze mną bawić to nie. Mam siostrę do zabawy". I była to zupełna prawda.
Znaczenie rodzeństwa nie zmniejsza się w trakcie dojrzewania, pod pewnymi względami może nawet się powiększać. Jest to szczególnie widoczne w okresie, w którym zdanie rodziców nie jest już wyrocznią absolutną, a część rzeczy po prostu nie wypada z nimi konsultować. Siostra wysłucha na przykład opowiadania o świetnym chłopaku z trzeciej ce. Doradzi, w co się ubrać na dyskotekę szkolną, a może i pożyczy fajną bluzkę. Pomoże wybrać nieobciachowy prezent dla koleżanki. Brat załatwi bilet na mecz i podlajkuje wpis na Facebooku. A niech tylko ktoś zacznie wpisywać głupoty na temat jego - JEGO! - brata! Będzie miał problemy, no po prostu.
Rodzeństwo polisą ubezpieczeniową na długie lata
Bracia i siostry to naturalne zabezpieczenie w miejscach, do których mama i tata nie mają wstępu. Szatnia piłkarska, kolonie letnie czy baza na podwórku jest zawsze bezpieczniejsza, gdy w pobliży jest ktoś z najbliższej rodziny.
Rodzinna polisa ubezpieczeniowa może trwać całe lata. W trudnej sytuacji zawsze znajdzie się jakaś osoba, do której można wpaść na kawę połączoną z wygadaniem się i wypłakaniem. Ktoś pożyczy pieniądze lub pomoże szukać pracy. Przekaże nieco używane, ale nadal ładne ubranka niemowlęce. Bracia i szwagrowie będą nosić szafy podczas przeprowadzki. Siostry i szwagierki przygarną nasze maluchy, gdy my pójdziemy na randkę małżeńską lub będziemy uziemieni w szpitalu. Wreszcie wszyscy wspólnie zajmą się chorującymi rodzicami, a kiedy ci umrą, nie zostaną sami na świecie. Rodzina będzie trwała nadal.
Nie ukrywajmy - wiele dzieci, to także więcej wydatków i pracy dla rodziców, często hałas i bałagan. Z drugiej strony, czy nie warto pomyśleć o kolejnym potomku, jeśli możemy uzyskać dla wszystkich aż tak wiele?
Skomentuj artykuł