"Hoduj kwiaty, nie dramaty". A tego, co smutne nie zamiataj pod dywan
W naszej bajce niewypłakane łzy zmieniają się w kamień. Spojrzenie staje się zimne, serce mniej czułe. I wydaje nam się, że to właśnie siła. Że to dzielność i odwaga. A czy tak jest naprawdę?
"Niech pani tak nie krzyczy, przecież to jeszcze aż tak nie boli". Kobieta do kobiety. Na porodówce. Słuchałam z boku, w sąsiedniej sali. Nie krzyczałam.
W Dniu Kobiet dostanę pewnie kwiatka i życzenia. Sama dla siebie będę dziś też wyjątkowo miła, starając się zadbać o to, by moja kobiecość mogła rozkwitać, cokolwiek to znaczy. I chociaż ze wszystkich stron słyszę dziś o kobiecym pięknie, sile i bogactwie wnętrza, moje myśli biegną w zupełnie innym kierunku.
Zastanawiam się jak i kiedy to się stało. Co stało się, że:
- oduczyłam się krzyczeć wtedy, kiedy coś mnie bardzo boli
- tak często mówię "jestem zmęczona", choć tak naprawdę jestem smutna
- nauczyłam się płakać tak, żeby nie rozmazać makijażu
- umiem mówić bardzo dużo, nie mówiąc nic o sobie
- tak rzadko daję sobie prawo, do bycia sobą i do popełniania błędów
Hoduj kwiaty, nie dramaty
Ale dzisiaj nie chcę od tego uciekać. Taka jestem. To już się stało. Mogę to zmieniać tylko wtedy, gdy zamiast stawiać siebie pod ścianą i skazywać na ciężkie roboty w kategorii pracy nad sobą, dam sobie trochę luzu.
W bajce o księżniczce uciekającej przed złym czarnoksiężnikiem, rzucony za nią grzebień zmienia się w wysokie góry, a lusterko - w głębokie jezioro. W naszej bajce jest inaczej. W naszej bajce niewypłakane łzy zmieniają się w kamień. Spojrzenie staje się zimne, serce mniej czułe, coraz szczelniej zasłonięte pancerzem, który ma chronić przed zranieniem. I wydaje nam się, że to właśnie siła. Że to dzielność i odwaga. A czy tak jest naprawdę?…
Gdybym miała czegoś życzyć i sobie, i Wam, życzyłabym, żeby to co smutne, zostało. Żeby to, co trudne, nie zostało zamiecione pod dywan, tylko przepłakane i wykrzyczane. Bo wtedy to, co co złe, zostawi się za sobą.
I wtedy będzie możliwe to, co strasznie spodobało mi się w piosence Andrzeja Zauchy, mimo że wyrywam te słowa z kontekstu:
"hoduj kwiaty, nie dramaty"
Nie tylko na parapecie. Przede wszystkim - w sobie.
Wpis ukazał się pierwotnie na blogu chrześcijańska mama
Skomentuj artykuł