Jak to jest być mężem feministki?
"Kto zna moją małżonkę, wie, że to kobieta wyjątkowa. Ale są też takie osoby, które nie znają, a swoje wiedzą. Bo jak ja żyję z tym, że moja żona jest feministką. Że zarabia. Że nie przyjmuje niczego na zasadzie "bo ja tak mówię".
Tak rozpoczął swój post na Facebooku mąż jednej z naszych autorek i blogerek, Angeliki Szelągowskiej-Mironiuk. Tekst napisał na trzecią rocznicę ślubu.
Poniżej publikujemy pełną treść:
Od trzech lat jestem mężem feministki, silnej, niezależnej kobiety. I to jest super!
Cześć, tu Mąż.
Dawno nic tu nie pisałem i żałuję tego, wręcz jest mi głupio, ponieważ choć może nie wiecie, blog był moim pomysłem ????
Dzisiaj postanowiłem jednak przemówić, ponieważ dziś obchodzimy trzecią rocznicę naszego ślubu. I z tej okazji chcę nie tylko pochwalić się, że mam wspaniałą żonę ale także spróbować odpowiedzieć na pytanie, jak to jest być mężem feministki.
Kto zna moją małżonkę, wie, że to kobieta wyjątkowa. Ale są też takie osoby, które nie znają, a swoje wiedzą. Bo jak ja żyję z tym, że moja żona jest feministką. Że zarabia. Że nie przyjmuje niczego na zasadzie "bo ja tak mówię". A ja odpowiadam, że to najlepsze, co mnie mogło spotkać w życiu. I że nie czuję się mniej męski (ciekawe, jaka byłaby jednostka męskości?), tylko dlatego, że w życiu towarzyszy mi kobieta silna i mądra.
Co to znaczy, że moja żona jest feministką? Zacznijmy od tego czym jest feminizm. W wielkim skrócie jest to ruch walczący o równe prawa kobiet na całym świecie. Wiele osób myśli, że głównym celem walki feministek jest usunięcie mężczyzn z ziemi, ale to tylko świadczy o ich niewiedzy. Celem feminizmu jest równość. Czy ja mówiąc, że kocham swoją żonę oraz córkę, mógłbym nie być za równością? Jasne, że nie. Dlatego ja również jestem feministą. Nigdy nie chciałem, aby nasze małżeństwo opierało się na przewadze jednej ze stron. I nie chciałbym, aby Ala była kiedyś z mężczyzną, który będzie uważał, że może dominować, bo jest facetem i koniec.
A jak sobie "radzę" z tym, że moja żona spełnia się zawodowo? Myślę, że trudno by mi było, gdyby się nie spełniała. Piewcy tradycyjnego modelu rodziny twierdzą, że dobrze, jeśli kobieta nie zarabia albo zarabia mało, bo wtedy musi być ze swoim mężem. Mnie się taki pomysł nie podoba. Jesteśmy razem nie z konieczności ekonomicznej, ale z powodu tego, że tego właśnie chcemy, a także dlatego, że do śmierci łączy nas sakrament.
Cieszę się, że moja Żona jest feministką, że ma własne zdanie, umie być zdecydowana i krytyczna wobec rzeczywistości - dzięki temu możemy ciągle się wzajemnie inspirować, dyskutować, odkrywać nowe rzeczy. Dzięki czemu coraz bardziej, z roku na rok ją kocham - do grobowej deski, a nawet potem.
Życie z feministką jest normalne, tak jak normalne jest dążenie do równości między ludźmi.
Skomentuj artykuł